Stanęłam na schodkach ogromnej
posiadłości i przeklęłam pod nosem. Niebo było czarne, a ściana
deszczu blokowała mi drogę do domu. Poczułam się jak bohaterka
filmu, pogoda stała się odzwierciedleniem moich uczuć. Nie
wiedziałam, że po moich policzkach płyną łzy, dopóki chłodny
wiatr nie rozwiał ich w kierunku włosów, powodując nieprzyjemne
uczucie zimna. Jeszcze raz zerknęłam na drzwi rezydencji rodziny
Oh, a potem spokojnym krokiem ruszyłam przed siebie, jakby nie
czując kropli deszczu upadających na mnie, mocząc ubrania i włosy.
Drżącą dłonią sięgnęłam do kieszeni spodni, z której
wyciągnęłam swój telefon. Ekran komórki cały pokrył się wodą,
nim wymusiłam na sobie jakikolwiek ruch. Jeszcze przez chwilę
zerkałam na zdjęcie uśmiechniętego Sehuna, a potem bez wahania
usunęłam jego numer i zwolniłam kroku, idąc w prawdziwie żółwim
tempie.
Zatrzymałam się dopiero przed maleńką
cukiernią, ulicę przed swoim mieszkaniem. Przyłożyłam głowę do
szyby i przyglądałam się wykwintnym ciastom, ciasteczkom
wystawionym na półkach. Gdy zauważyłam wielki, czerwony tort w
kształcie serca dotarło do mnie, co właściwie się stało, a
dopiero, gdy zaczęło brakować mi tchu, uświadomiłam sobie, że
szlochałam żałośnie, tuląc się do witryny sklepowej.
**
Mój telefon całą noc wibrował,
odbierając mi możliwość snu. Mimo, iż nadawca połączeń był
nieznany, doskonale wiedziałam czyj głos usłyszę, gdy tylko
odbiorę. Do samego rana więc leżałam na łóżku, wpatrując się
pusto w wyświetlacz telefonu, który na przemian zapalał się i
gasł. Mogłam go wyłączyć, jednak wiedziałam, że cokolwiek by
się nie stało, jak idealna byłaby cisza otaczająca mnie, nie
zasnęłabym.
Cierpiałam, pierwszy raz czułam taką
bezsilność, połączona z uczuciem pękającego serca. Próbowałam
wytłumaczyć sobie, że to było jedyne dobre wyjście. Musiałam
odejść.
Dlaczego jednak moje serce tak bardzo
pragnęło, bym pobiegła do niego i została w jego ramionach na
zawsze...
**
-Ej! Ej! - próbowałam iść
najszybciej jak się dało, jednak już po chwili mnie dogonił. -
Wołam Cię od jakiś pięciu minut, nie słyszałaś?
-Słyszałam. - przybrałam surowy
wyraz twarzy. - Nie widziałam jednak powodu, by się zatrzymywać.
-Dzwoniłem całą noc, dlaczego nie
odebrałaś? - złapał mnie za rękę.
-Ponieważ normalni ludzie w nocy śpią.
- ujęłam jego dłoń tak, by uwolnić się z uścisku.
-Ty chyba nie spałaś, masz cienie pod
oczami. - próbowałam od niego odejść, jednak po raz kolejny
złapał mnie.
-Przestań! - wyszarpnęłam się i
prawie biegiem ruszyłam w stronę swojej sali lekcyjnej.
-Boisz się ze mną rozmawiać? -
krzyknął za mną, a ja równie szybko wróciłam się i stanęłam
tuż przed nim.
-Oh Sehun, nie boję się. Nie chcę, a
wiesz dlaczego? - mój głos stał się nagle groźny. - Dlatego, że
nie mamy o czym rozmawiać. Nie jestem twoją dziewczyną,
przyjaciółką, koleżanką, a od wczoraj nie jestem również twoją
wspólniczką.
-Ale... - widziałam jak w jego oczach
zbierały się łzy.
-Nie ma żadnych „ale”,
przestudiowałeś umowę dokładniej ode mnie, więc nie rozumiem
dlaczego tak ciężko pogodzić ci się z tym, że ją złamałeś i
musisz ponieść konsekwencje.
-A Ty jej nie złamałaś? - nagle i on
zaczął brzmieć groźnie. - Myślisz, że jestem kretynem i nie
zauważyłem jak się na mnie patrzysz?
-Tak właśnie myślę. - wiedziałam,
że nie mogę zawahać się, ani przez chwilę. - Najmądrzejszy i
najprzystojniejszy Oh Sehun jest kretynem, który myśli, że każda
dziewczyna szaleje na jego punkcie.
-Nie wierzę Ci. Grasz, jesteś świetną
aktorką.
-Jasne, że jestem. Nawet Ty uwierzyłeś
w moją fikcyjną miłość.
**
Siedziałam zawinięta w koc, patrząc
tępo w pusty punkt na ścianie, delikatnie kołysząc się na boki.
W dłoni ściskałam potwierdzenie wpłaty od rodziców Sehuna. Więc
musiał się w końcu z tym pogodzić. Właściwie spodziewałam się
tego już trochę wcześniej, gdy jego telefonu ucichły, a on
przestał pojawiać się pod moim domem, odwracał wzrok, gdy
mijaliśmy się w szkole. Każdy już wiedział, że się
rozstaliśmy. Za powód rozstania podawałam, zgodnie z umową,
niezgodność charakterów. Wiele osób zaczęło mnie potępiać.
Podczas, gdy Sehun wyglądał jak wrak człowieka, ja, podążając
za obowiązującymi mnie paragrafami, udawałam zadowoloną.
Zaczynałam żałować, że nie zainteresowałam się wieloma
podpunktami umowy, nim podpisałam pakt z diabłem. Wraz z
potwierdzeniem wpłaty, dostałam część, która opisywała okres
po rozstaniu. Zawierała ona dokładny opis tego co mi wolno, a co
jest kategorycznie zabronione. Poza ustaleniem mojego stanowiska,
pojawił się tam również punkt o zachowaniu milczenia, do końca
życia. Na szczęście to już niedługo.
**
-Dawno tu nie byłyśmy. Patrz ile się
zmieniło! - Lalisa wydzierała mi się do ucha, licząc, że uda jej
się zagłuszyć dudniącą w klubie muzykę. - Nie wiem jak mogłam
pozwolić ci tak długo obijać się w domu.
Rzeczywiście, dojście do siebie
zajęło mi więcej czasu, niż planowałam. Nim się obejrzałam
minęły dwa miesiące, odkąd zostawiłam Sehuna. Przez ten czas
praktycznie go nie widywałam, czasem jego sylwetka migała mi gdzieś
przed oczami w szkole, jednakże były to jedynie ułamki sekund. To
zdecydowanie pomagało mi w leczeniu złamanego serca, które tak
trudno się regenerowało.
Wreszcie jednak udało się, w końcu
pogodziłam się z tym, że Oh Sehun to ktoś, kogo nigdy nie będę
miała, a rozstanie było jedyną drogą, by ukrócić cierpienia,
zanim zaczęły rosnąć w siłę.
Popijałam kolejnego, kolorowego drinka
bujając się na krzesełku barowym. Byłam odwrócona w stronę
parkietu, by stamtąd obserwować przyjaciółkę, która była
bardziej pijana ode mnie. Uśmiechałam się widząc jak Lalisa
skacze śmiejąc się. Przypominała mi małą, uroczą pchełkę.
Zawsze, gdy wychodziłyśmy zatańczyć, stawała się taka
beztroska.
Kiedy napój w szklance się skończył,
odwróciłam się w stronę baru, by zamówić kolejny i o mało nie
spadłam na ziemię. Przetarłam oczy, licząc, że krążące w
mojej krwi promile alkoholu robią mi psikusa, jednak mój wzrok się
nie mylił. Siedział obok mnie. To był on. Oh Sehun. Ten Oh Sehun.
Czułam jak moje serce zaczynało bić
jak szalone, zrobiło mi się gorąco. Spanikowałam. W pośpiechu
zaczęłam szukać Lalisy w tłumie, jednak jak na złość nigdzie
jej nie widziałam.
-Zatańczysz? - poczułam jego oddech
na szyi.
**
Siedziałam na fotelu, oglądając
jakieś głupie reality show, nie zważając na płynące po
policzkach łzy. Mimo wszelkich starań, nie mogłam przestać myśleć
o tym wieczorze. Chciałam, żeby to był tylko sen. Uszczypnęłam
się miliony razy, wierząc jak małe dziecko, że w końcu otworzę
oczy w swoim łóżku. Tak jednak nie było. Wszystko co przewijało
się przez moją głowę było wspomnieniem. Wspomnieniem tańca,
który poruszył moje serce na nowo. Wspomnieniem tak silnym, że
miałam wrażenie, iż dalej czuję jego dłonie na swojej talii.
Wydawało mi się, że z każdym oddechem, wciągałam zapach jego
perfum, a jego oczy wciąż spoglądają w moje.
**
Właśnie kończyłam sprzątać
mieszkanie, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam przekonana, że
Jennie postanowiła przyjść trochę wcześniej, więc nie przejęłam
się swoimi tłustymi włosami, związanymi w niedbałego koka i
koszulką, która sięgała mi jedynie do połowy ud. Z uśmiechem na
ustach otworzyłam sosnowe drzwi, już miałam się odezwać, gdy
zamurowało mnie.
-Mogę wejść? - pani Oh stała przede
mną i czekała na zaproszenie.
Rozglądała się wokoło, gdy kładłam
kubek z herbatą na stoliku, tuż przed nią. Sama usiadłam na małym
taborecie i w milczeniu się jej przyglądałam.
-Więc tak mieszkasz. - powiedziała,
bardziej do siebie, niż do mnie. - Wiesz dlaczego do ciebie
przyszłam?
-Nie. - bawiłam się skrawkiem
koszulki, bojąc się spojrzeć jej w oczy. - Wszystkie formalności
zostały załatwione, nawet przez myśl nie przeszło mi, że jeszcze
się spotkamy.
-Przyszłam, bo – zawiesiła głos i
dokończyła dopiero, gdy zerknęłam na nią. - chciałam dowiedzieć
się od ciebie prawdy. Słuchałam wersji Sehuna już tyle razy, a Ty
nie pisnęłaś nawet słowem.
-Nie mam pojęcia co mówił pani syn,
ale prawda jest taka, że złamał on zasady. - miałam wrażenie, iż
jej wzrok wyrażał niedowierzanie.
-A Ty tego nie zrobiłaś?
-Nie, proszę pani.
-Cóż. - wyciągnęła z torby sporych
rozmiarów kopertę, którą położyła na stoliku, a sama wstała.
- Wiedziałam, że tak będzie, ale nie szkodzi. Przyjdę tutaj
jeszcze raz, jutro, o tej samej porze. Zapoznaj się z tym i powiedz
mi jutro prawdę.
**
Patrzyłam na nią ze złością, co
chwilę przenosząc wzrok na dokumenty, które wczoraj mi
dostarczyła. Byłam wściekła, jak mogła zdobyć dostęp do
dokumentacji, której nawet moi rodzice nie mieli prawa zobaczyć?
Nerwowo stukałam palcami w kolano, wystukując rytm ulubionej
piosenki. Atmosfera w salonie była napięta, a cisza panująca w nim
była bardziej uciążliwa, niż największy hałas.
-Więc - pani Oh odezwała się jako
pierwsza. - czy teraz powiesz mi prawdę?
-Muszę to powtarzać, proszę pani? -
serce biło mi jak szalone.
-Posłuchaj, mój syn tak za tobą
tęskni. Ma koszmary, budzi się w nocy, ciągle mówi twoje imię
przez sen.
-Bardzo mi przykro. - czułam jak
zaczyna odejmować mi mowę. - Nasza współpraca się zakończyła,
nie mogę nic z tym zrobić.
-Dziecko, nikt nie odbierze Ci tych
pieniędzy. Wiem, ile dla ciebie znaczą.
Coś we mnie pękło. Rozpłakałam się
jak małe dziecko i nawet ciepła dłoń pani Oh, która delikatnie
klepała mnie po ramieniu nie potrafiła mnie pocieszyć. Nie wiem
ile czasu szlochałam, zalewając się łzami. Może trwało to
chwilę, może znacznie dłużej. Spojrzałam na panią Oh, a gdy
dostrzegłam w jej oczach ciepło i współczucie, zdecydowałam.
Opowiedziałam jej wszystko. Opisałam każdy szczegół tej
nieszczęśliwej doli, nie bojąc się płakać, przerywać, gdy
brakowało mi słów. A ona mnie słuchała, kiwała głową ze
zrozumieniem, a czasem sama z trudem powstrzymywała łzy.
-Nawet nie wiesz jak wielkie znaczenie
ma dla mnie to, że zechciałaś się przede mną otworzyć. Wiesz co
teraz powinnaś zrobić, prawda?
**
Nogi trzęsły mi się, tak jakby nie
mogły utrzymać ciężaru reszty ciała. Nie chciałam zwlekać,
więc bez czekania, otworzyłam drzwi, przed którymi stałam.
Miałam tyle do powiedzenia, lecz gdy
go zobaczyłam jedyne co mogłam zrobić to rzucić się mu w
ramiona, licząc, że mnie nie odepchnie. Nie zrobił tego. Objął
mnie ramionami i ścisnął mocno, jakby bał się, że zaraz
ucieknę.
-Nie wierzyłem ci. Nigdy nie
uwierzyłem. - spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
-Przepraszam Sehun, ja... - przerwał
mi.
-To nieważne. Nie mów nic, chcę
żebyś przy mnie była, to mi wystarczy.
-Sehun. - wzięłam głęboki oddech. -
Jest coś o czym musisz wiedzieć. Umieram. Lekarze dają mi czas do
dwudziestych urodzin. Zostały trzy miesiące.
Mam wrażenie, że nikt tutaj już nie zagląda. Ilość komentarzy zaczęła maleć, wyświetlenia również. Chyba moje opowiadania przestały już was zadowalać :(
PS: Może ucieszy was fakt, że zaczęłam intensywnie pracować i myśleć nad "PHOTMPFMN" (super skrót XD) ?
PS: Może ucieszy was fakt, że zaczęłam intensywnie pracować i myśleć nad "PHOTMPFMN" (super skrót XD) ?
Woooooooow.... Super opowiadanie, tak samo jak część pierwsza *-*
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się kontynuacji, a tym bardziej nie spodziewałam się tego, że bohaterka porzuciła Sehuna z powody choroby :o
OdpowiedzUsuńŻal mi go... jak już ją odzyskał to dowiaduje się, że za niedługo znowu ją straci ;;
Co do wyświetleń i komentarzy, zauważyłam to samo u siebie :/ wszyscy przenoszą się na wattpada. Tam teraz działa fanficzkowy półświatek ;3
Jestem ciekawa Twojego nowego opowiadanka ^^
Powodzonka!
cnbluestory.blogspot.com
Smutne ale urocze :)
OdpowiedzUsuń