wtorek, 31 maja 2016

Please hold on to me, please find me now - 1.



Jeszcze trzykrotnie ukłoniła się, nim zeszła z ogromnej sceny, kierując się do obskurnej garderoby. Krocząc długim, ciemnym korytarzem, przeklinała w myślach zawilgocony pokoik, w którym spędziła zdecydowanie za dużo czasu. Wsłuchując się w rytm swoich kroków, prowadziła wewnętrzny monolog, przerywając go wyłącznie na moment, gdy musiała kłaniać się swoim seniorom. Nigdy nie wybrzydzała, nie potrzebowała wiele, jednak pokój, w którym powietrze było tak gęste, że mogłaby je kroić nożem, całkowicie doprowadzał ją do szału. Hayi nie pozowała na księżniczkę Korei, ale uważała, że jako główne źródło zarobku wytwórni, zasługuje na garderobę, jaką posiadały 2NE1, których sława dawno przeminęła.

W tym samym czasie, na drugim końcu korytarza, najmłodsze dziecko YG – IKON, rozpoczynali świętowanie. Zaszczyt otwarcia szampana przypadł liderowi, który myślami znajdował się już w zupełnie innym miejscu.
-Zdrowie! - rzucił jedynie, a następnie wrócił do swojego świata.
Od paru dni myślał tylko o jednym. Już od dawna planował zabrać Hi do USA, by móc spędzić z nią czas z dala od świateł aparatów, piszczących i wiecznie łażących za nimi fanek. Pragnął mieć swoją pierwszą, jedyną miłość, choć na chwilę, wyłącznie dla siebie. Niedługo miał minąć rok odkąd są parą, jednakże ich uczucie wydawało się w ogóle nie stygnąć, właściwie wydawać by się mogło, że z dnia na dzień było co raz silniejsze.

-Cholera! - po raz kolejny walczyła ze swoją torebką, która znów postanowiła ukryć przed nią klucze.
Zrezygnowała przykucnęła pod drzwiami swojego mieszkania i bez zastanowienia wysypała zawartość czarnej torby. Przejrzała sporą kupkę rupieci. Hayi była żywym dowodem tego, że w kobiecej torebce znaleźć można wszystko, od tony kosmetyków, rachunków, poprzez różnego rodzaju przekąski, wodoodporne plastry oraz te z bajkowym nadrukiem, kończąc na... śrubokręcie? Zmarszczyła brwi widząc niewielki śrubokręt wśród klamotów. Mimika jej twarzy jednak szybko się zmieniła, a ona ledwo stłumiła pisk, gdy wreszcie odnalazła klucze do mieszkania. Pośpiesznie otworzyła drewniane drzwi, niedbale wrzuciła wszystkie rzeczy z powrotem do torebki i już po chwili ściągała buty w przedpokoju. O tej porze w jej mieszkaniu było już wystarczająco ciemno, by móc potknąć się o przedmioty leżące na podłodze, jednak ona pewnie kroczyła w ciemnościach. Gdy dotarła pod okno w salonie, po omacku zlokalizowała paczkę zapałek i zapaliła świeczkę, której cynamonowy zapach szybko dotarł do jej nozdrzy.

Spojrzał na wyświetlacz telefonu, było grubo po północy, zaś wiadomość tekstowa, którą dostał od ukochanej, świadczyła, że w mieszkaniu Hayi nie przywita go szampan, bukiet kwiatów i wszechobecne balony. Jeszcze chwilę wpatrywał się w zdjęcie jego dziewczyny, które widniało na tapecie najnowszego samsunga. Był kompletnie pijany, obraz zaczynał mu się rozmazywać, jednak wbrew namowom zespołu, by został, ruszył w drogę. Tuż po wydostaniu się z budynku, zaatakował go silny, listopadowy wiatr. Właśnie wtedy zorientował się, że zapomniał kurtki, jednakże wizja czekającej ukochanej pchała go do przodu. Wędrówka wydawała mu się co raz dłuższa, a cel podróży ciągle tak samo odległy. Od wypitego alkoholu w jego głowie rozpętał się bałagan, a on sam nie potrafił go uporządkować. Idąc chwiejnym krokiem pilnie analizował ruchome billboardy, co zajmowało mu mnóstwo czasu, ponieważ jego pijane oczy z trudem wyostrzały pojawiające się napisy.
-Moja kochana Hayi, czekaj na mnie. - wymamrotał i ruszył przed siebie. 


Jak już mogliście zauważyć w trakcie czytania, te opowiadanie różni się i różnić będzie od swoich poprzedników. 
Przede wszystkim, postanowiłam wykorzystać narrację trzecioosobową. Planuję skupić większą uwagę na zobrazowaniu otoczenia głównych postaci, ich nawyków i rzeczy, które dotąd często pomijałam.
 Również długość rozdziałów będzie inna. Będą one krótkie (500-1000 słów). Przede wszystkim zwiększy to częstotliwość publikowania (chyba), a także pozwoli mi odpocząć od męki tworzenia długich opisów i obszernych dialogów.
Mam nadzieję, że mimo jego odmienności, przyjmiecie nowe opowiadanie ciepło i czytanie go sprawi wam przyjemność.
PS: Niewiele brakowało, a notka od autora byłaby dłuższa od samego rozdziału :D

poniedziałek, 30 maja 2016

Please hold on to me, please find me now. - krótka zapowiedź


Lee Hi i B.I szybko zostali okrzyknięci najpiękniejszą parą w branży, a portale plotkarskie wróżyły im świetlaną przyszłość. Ich bajkowe życie z dnia na dzień zmieniło się w koszmar, gdy któregoś wieczoru Hanbin nie wraca do zespołowego mieszkania.  

GŁÓWNI BOHATEROWIE

 Lee Hi
Prawdziwe nazwisko i imię: Lee Hayi
Data urodzenia: 23 września 1996
Data debiutu: listopad 2012

B.I
Prawdziwe nazwisko i imię: Kim Hanbin
Data urodzenia: 22 październik 1996
Data debiutu: październik 2015

Bobby
Prawdziwe nazwisko i imię: Kim Jinhwan
Data urodzenia: 17 luty 1994
Data debiutu: październik 2015

 Jimin
Prawdziwe nazwisko i imię: Park Jimin
Data urodzenia: 26 czerwiec 1997
Data debiutu: październik 2012



Wiem, wiem. Pewnie liczyliście, że to coś nowego? Niestety nie, ale jak już widzicie, mam dla was małą zapowiedź opowiadania, które (w moim zamyśle) będę pisała dość długo i będzie ono przeplatane z trwającym już Guilty i wpadającymi przy okazji one shotami.
Dla zaciekawionych -Guilty powoli ruszyło i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już w najbliższym czasie uraczę was nowym rozdzialikiem.
To tyle ode mnie. Do zobaczenia niebawem!

wtorek, 24 maja 2016

Fly



15.01.2015
-Nie cykaj się maleństwo. - zaśmiał się, układając biały proszek w cienką ścieżkę. - Będziemy się świetnie bawić.

Światło nocnej lampki oświetlało drewniany stoik, zaś twarz Jinyounga pozostawała ukryta w półmroku. Przyglądałam się z zaciekawieniem jego dłoniom, obserwowałam jak w skupieniu dzieli porcję narkotyku na dwa. Robił to po raz pierwszy, jednak sprawiał wrażenie doświadczonego, sprawiał pozory obeznanego.
Bałam się? Nie.
Motyle szalejące w moim brzuchu sygnalizowały, że targa mną podniecenie. Byłam podekscytowana. Mieliśmy zrobić coś zakazanego, zupełnie nam nieznanego. Posiedliśmy swój własny, zakazany owoc.
Nie miałam pojęcia co się z nami stanie, jednak same przypuszczenia sprawiały, że moje dłonie delikatnie drżały, a przez ciało przechodziły przyjemne dreszcze.
Wciąż na niego patrzyłam. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam ja przygryza wargę, oblizuje ją, zostawiając na niej błyszczący, mokry ślad. Serce zabiło mi szybciej, kiedy jego czekoladowe oczy, otoczone firanką gęstych rzęs skupiły się na mnie, a jego zimna, silna dłoń ścisnęła moją.

Stało się. Biała substancja wypełniła nasze nozdrza, powoli wprowadzając w zupełnie inny świat.

-Skarbie. - zamknęłam oczy, wsłuchując się w melodię jego głosu. - Dziś wzniesiemy się ponad niebo.
-Pieprzysz głupoty. - zaśmiałam się, gdy poczułam jak powoli odlatuję.

30.01.2015
Ściągnął swoją kurtkę i owinął ją wokół mej talii, by wiatr nie podwijał mi więcej spódnicy do góry, a następnie splótł nasze dłonie. Musiał wstać przed samym wyjściem, ponieważ jego włosy wyglądały jakby przetrwały klęskę żywiołową, a może nawet i dwie. Wolną dłonią starałam się je ułożyć. Gdy skończyłam, jeszcze przez chwilę przyglądałam się jego fryzurze. Poczułam jego miękkie usta na moich i podskoczyłam jak poparzona.

-Zwariowałeś? - klepnęłam go w ramię. - Co jak inni zobaczą?
-Nie obchodzi mnie to. - odparł i już po chwili jego silne dłonie trzymały moje kruche ciało.

Przechylił mnie i złożył na moich ustach pocałunek i kolejny, kolejny. Próbowałam walczyć, jednak będąc przy nim miękłam. Byłam jak kostka cukru wrzucona do gorącej kawy, zupełnie się rozpływałam.

-Dziś impreza u JB, co myślisz? - postawił mnie do pionu, a następnie jednoznacznie przetarł nos. - Będzie małe co nieco.
-Ale tym razem złapiesz mnie? - skrzywiłam się na same wspomnienie mojego upadku prosto na różany krzak.
-I nie puszczę. - cmoknął mnie w czoło i mocno przytulił.

31.01.2015
Obudziłam się czując potworny ból głowy. Rozejrzałam się, próbując poznać swoją lokalizację. Odetchnęłam z ulgą, gdy miejsce, w którym się znajdowałam okazało się pokojem mojego chłopaka, który spał spokojnie, tuż obok mnie. Wciąż leżąc, wymachiwałam ręką koło łóżka, by bez podnoszenia się, zdobyć butelkę wody. Niestety mimo prób, nie odnalazłam jej, a swoje niezadowolenie zasygnalizowałam siarczystym przekleństwem, które zbudziło Juniora. Wyglądał tragicznie, miał fioletowe sińce pod oczami, które nie błyszczały tak jak zwykle, pachniał dymem papierosowym, a jego włosy wyglądały nieświeżo. Jednak aura, otaczająca zmieniła się o 180 stopni, gdy obdarzył mnie uśmiechem, którym dwa lata wcześniej mnie w sobie rozkochał. „Szalony łobuz” mówiła o nim moja mama, gdy zabraniała nam się spotykać. Cała moja rodzina nie dostrzegała w nim żadnych pozytywnych cech i nieskutecznie starała się nas rozdzielić.

-Nic nie pamiętam. - wychrypiałam, a Junior silnym ramieniem przyciągnął mnie do siebie.
-Tańczyłaś nago na stole w klubie dla gejów. - odparł spokojnie, a ja spojrzałam na niego wystraszona. - Żartuję! - zaśmiał się i zaczął drapać mnie po głowie. - Już po trzeciej spałaś, odwrócona dupą do mnie.
-Poczekaj. - dotknęłam swojej klatki piersiowej. - Chyba właśnie umarłam ze strachu.

Jeszcze chwile śmialiśmy się do siebie, Jinyoung opowiadał mi szczegóły z wczorajszego wieczoru, a następnie znów zasnęłam, tym razem wtulona w niego. Sielanka nie trwała jednak długo, ponieważ obudził nas dzwonek mojego telefonu.

-Powiedz, że jesteś w drodze. - rozpoznałam głos Beckie i natychmiast wyskoczyłam z łóżka. - Dalej śpisz?!
-Nie, nie. Jestem w drodze. - zaczęłam szaleńczy bieg w poszukiwaniu wszystkich moich rzeczy.
-Wczoraj dzwoniła twoja matka. - zatrzymałam się i przerażona spojrzałam na Juniora.
-Pieprzysz?! Co jej powiedzieliście? Mam jeszcze po co tam wracać?
-Spokojnie, Tyler ją spławił. Powiedział, że już śpimy. Kazała jedynie poprosić, żebyś nie spóźniła się dziś na obiad. Znowu będziecie gościć jakąś szychę.

14.02.2015
Rozdzielał działkę, gdy ja wypijałam kolejny kieliszek czerwonego wina. Znajdowaliśmy się w jakimś hostelu na obrzeżach miastach. Pokoik był skromny, znajdowały się w nim jedynie łóżku, szafka i dwa krzesła. Mimo, że był środek zimy, za oknem szalała burza, zupełnie taka, jak ta, która przychodziła latem za falą upałów.

-Zamknij oczy. - odparł Jinyoung zbliżając się do mnie.
-Już? - byłam zniecierpliwiona.
-Poczekaj jeszcze minutkę. -czas wydawał się stanąć w miejscu, słyszałam jedynie jakieś szumy. - Już.

Otwarłam oczy i z wrażenia podskoczyłam na krześle. Przede mną stał przeogromny kosz wypełniony czerwonymi różami, które ukrywały maleńką ramkę ze zdjęciem. Gdy wzięłam ją do rąk, poczułam jak z wzruszenia lecą mi łzy. Było to nasze pierwsze zdjęcie, jednak tło zostało zmienione na krajobraz Jokohamy. Od zawsze marzyłam, by móc tam zamieszkać.

-Jak będę już bogatszy od twoich staruszków – złapał mnie za dłoń. - kupię nam apartament... nie! Kupię nam cały wieżowiec, właśnie tutaj – wskazał palcem na tło naszego zdjęcia. - A teraz, czy ma pani ochotę gdzieś ze mną polecieć?

Kiwnęłam głową, odsunęłam swoje włosy i nachyliłam się nad ścieżką białego narkotyku.

18.03.2015
Nawet nie wiem ile razy uszczypnęłam się, by sprawdzić czy to na pewno nie jest sen. Stałam tu, stałam w moim własnym pokoju w akademiku. Do teraz nie wiem jak udało mi się przekonać matkę, by pozwoliła mi tu zamieszkać. Ostatni raz uszczypnęłam się, a następnie zatrzasnęłam za sobą drzwi i uśmiechnęłam się do mojego chłopaka, który od dłuższej chwili leżał na starym, drewnianym łóżku.
Z biustonosza wyciągnęłam malutki woreczek z białą substancją, pomachałam nim tak, by mój ukochany zwrócił na mnie uwagę, a następnie sięgnęłam pod sukienkę i szybkim ruchem pozbyłam się swojej bielizny.

-Polecimy dziś gdzieś? - zaśmiałam się, zagryzając wargę.

02.06.2015
Wydawało mi się, że nie minęła sekunda od momentu, gdy na czworaka czołgałam się do łóżka, gdy usłyszałam krzyki. Byłam pewna, że Junior żegna się z ostatnimi znajomymi i zaraz cały hałas ucichnie. Jednak, gdy wrzaski nie ustawały i zaczęły przybierać na sile otworzyłam oczy. Przez dłuższy moment zastanawiałam się czy tydzień na kokainie sprawił, że zaczęłam mieć tak mocne halucynacje. Przede mną stała moja matka, rzucając losowymi rzeczami. Zaczęłam nerwowo szukać Juniora, którego nie było u mojego boku i dopiero, gdy zauważyłam, iż stoi w drzwiach, oparty o framugę, zaczęło do mnie dochodzić co właśnie się dzieje.

-Mamo co Ty tu?
-Dziecko, jak Ty żyjesz? Zobacz jak wyglądasz? - myślałam, że od jej krzyków zaczną pękać szklane kubki leżące na stoliku. - Nie czujesz jak tu śmierdzi? Wszystko się klei! Na podłodze widzę ślady mąki! Czy ty chociaż raz tu sprzątałaś? - przerwała tylko na chwilę, by wskazać palcem na Jinyounga. - A on? Co on tu robi?! Ile razy mówiłam Ci dziecko, żebyś nie zadawała się z tym szalonym łobuzem?! - podeszła do mnie i szarpnęła za rękę. - Albo natychmiast wrócisz do domu, albo możesz pożegnać się z wszystkimi dochodami jakie dostajesz!
-W takim razie wyjdź. - spojrzała na mnie w szoku. - Wyjdź, na co czekasz? - pierwszy raz zrobiłam coś nie po jej myśli. - Zostanę tutaj z tym szalonym łobuzem, mamo.

26.06.2015
-Łoo! - jeszcze raz zajrzałam do koperty, którą otrzymałam wraz ze świadectwem. - Będzie za to towaru na jakiś miesiąc. - klepnęłam mojego ukochanego w ramię. - To gdzie dziś polecimy?
-W kosmos maleństwo, kosmos. - odrzekł i pocałował mnie w głowę.

Niedługo miał minąć miesiąc odkąd rodzice nie wysyłali mi żadnych pieniędzy, telefonicznie poinformowali mnie, że opłacą jedynie akademik. Dowiedziałam się również, że z moją młodszą wybierają się na dwutygodniowe wakacje, co znaczyło, że dwa tygodnie, czternaście dni, będę miała dom, a także całą służbę tylko dla nas dwojga.

30.06.2015
-Mógłbyś znaleźć rozmiar mniejszą? - podałam zza drzwi przymierzalni sukienkę Juniorowi.

Byłam na głodzie, czułam silną potrzebę zażycia kokainy, czułam się jak wampir, który łaknie krwi. Starałam się jednak odwrócić swoje myśli od tego i zaczęłam przyglądać się sobie w lustrze. W ciągu ostatnich miesięcy bardzo schudłam, z lekko zaokrąglonej dziewczyny zostały mi jedynie pucołowate policzki. Odstający brzuszek, którego nienawidziłam gdzieś się schował, a ja mogłam teraz policzyć sobie żebra. Nawet nie wiem kiedy dorobiłam się, tak bardzo pożądanej przez dziewczyny, przerwy między udami. Jednak do ciała rodem z wybiegu nie pasowała zupełnie moja głowa. Włosy zaczęły mi szalenie wypadać, straciły blask, zupełnie tak jak moja cera, która teraz wydawała się matowa, zgaszona. Zmartwiłam się, przecież bez lśniącej cery, długich, błyszczących włosów nie byłam tą samą, śliczną księżniczką Juniora.

9.07.2015
-Sześć, siedem... mamy! - wykrzyczał, a ja zaczęłam klaskać w dłonie. - Maleństwo, zarezerwowałem dziś lot na marsa!

Od awantury w akademiku z rodzicami widziałam się tylko raz. Trzeci dzień nie mieliśmy pieniędzy na kokainę, oboje czuliśmy się jakby ktoś odebrał nam powietrze, czułam się tragicznie. Dlatego pod pretekstem zabrania jakiś pierdół, przyjechałam do domu, licząc na jakieś pieniądze. Nie musiałam nawet prosić. Gdy zobaczyli mnie w najgorszym z możliwych stanów, postanowili dawać mi pieniądze na jedzenie, ponieważ w ich oczach straszliwie wychudłam. Niestety wciąż chcieli mojego powrotu, dlatego kwota, którą dostałam nie była zbyt duża. Właśnie tego dnia zebraliśmy wszystkie pozostałe pieniądze, które oboje mieliśmy i straciliśmy na działkę najlepszego towaru w mieście.

14.08.2015
Nie miałam kontaktu z Juniorem od dwóch dni. Odkąd wyszedł na imprezę, jeszcze nie wrócił. Jego telefon był wyłączony, nikt nie miał pojęcia gdzie się znajduje, a ja odchodziłam od zmysłów. Następnego dnia miały być moje urodziny, a ja nie wiedziałam gdzie znajduje się mój chłopak. Kończyły mi się pieniądze, a głód narkotyku stawał się nie do zniesienia. Nie wiedząc co robić zaczęłam sprzątać mieszkanie. Rozdeptane resztki kokainy na podłodze, brak znaków życia od Juniora doprowadzały mnie do szału. W pewnym momencie wpadłam w szał, rozbiłam wszystkie talerze, kubki, pokój wyglądał jak pobojowisko. Przestałam dopiero, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

-Maleństwo, już jestem. - wyglądał jak cień człowieka, ale nie było to dla mnie ważne. - Trochę mi się przedłużyło.
-Idiota! - płakałam, uderzając go w klatkę piersiową. - Tak się martwiłam.
-Przepraszam, przepraszam. - objął mnie, a ja poczułam się wreszcie spokojna. - Już Cię więcej nie zostawię.

16.08.2015
Obudziłam się w szpitalu, nie mając pojęcia ile czasu już tam spędziłam. Chciałam się podnieść, poczułam jednak, że zupełnie brakuje mi sił. Na stoliku leżał wazon z jakimiś śmierdzącymi kwiatkami, których zapach drażnił moje nozdrza, obok nich poukładane były owoce. Obok siedzieli moi rodzice. Rozejrzałam się po sali, nie było tam Juniora.

-Córeczko – matka zauważyła, że się obudziłam. - co ci się stało?
-Gdzie jest Jinyoung?
-Lekarze nie chcieli nam nic powiedzieć, bardzo się martwiliśmy z ojcem.
-Gdzie jest Jinyoung?
-Co ci się stało? - ignorowała moje pytanie, a ja poczułam jak rośnie we mnie złość.
-Do cholery jasnej, gdzie jest mój chłopak?! - wydarłam się, zwracając na siebie uwagę przechodzącej obok pielęgniarki.
-W głównym holu, nie pozwoliliśmy wejść temu szalonemu...

Nie obchodziło mnie co miała do powiedzenia, wzięłam szybko wdech, wyrwałam wenflon z dłoni i na bosaka wybiegłam szukać mojego chłopaka.
Gdy go znalazłam siedział na ławce i płakał. Po raz pierwszy zobaczyłam jego łzy.

-Junior. - wyszeptałam. - Junior, tu jesteś. - rzuciłam mu się w ramiona, gdy tylko podniósł głowę.
-Tak bardzo się o ciebie martwiłem. - wydusił z siebie, a potem płacz odebrał mu głos.

15.09.2015
Pierwszy raz pokłóciłam się z Juniorem. Byłam wściekła, gdy okazało się, że jego pieniądze zniknęły, a on nie miał zamiaru powiedzieć mi co z nimi zrobił.
Cały dzień nie było go w domu, dopiero pod wieczór napisał do mnie, by przygotowała coś do jedzenia. Było to dla mnie dziwne, jednak mimo złości postanowiłam przygotować przepiękną kolację. Gdy wrócił, miał ze sobą moje ulubione czerwone wino. Jedząc kolację czułam się dziwnie nieswojo, miałam wrażenie, że coś się wydarzy. Nie myliłam się. Gdy skończyliśmy jeść Junior stanął przede mną.

-Maleństwo, chciałbym żebyś wiedziała, że traktuję cię na poważnie, że nasz związek jest dla mnie najważniejszym elementem życia. Skończyłaś dziewiętnaście lat, jesteś wciąż młoda, ale jesteś jedyną kobietą, którą jestem w stanie kochać. - uklęknął przede mną, a ja zapomniałam na chwilę o tym jak się oddycha. - Czy chciałabyś zostać moją żoną?

Odpowiedź była oczywista.

13.11.2015
Leżałam w wannie wypełnionej po brzegi gorącą wodą i aromatyczną pianą, popijałam czerwone wino. Obok, na zimnych kafelkach, siedział Jinyoung puszczając muzykę z telefonu. W łazience paliło się jedynie czerwone światło małej lampki. Mijał drugi dzień od kiedy byliśmy czyści. Mieliśmy pieniądze, stać nas było na działkę, dwie, ale po raz pierwszy od dawna żadne z nas nie czuło głodu. Może to wszystko za bardzo nas wykończyło? Byliśmy chudzi, bladzi, nasze włosy były słabe, ciągle wypadały. Nasze oczy straciły blask, otoczone były jedyne fioletowymi sińcami. Co raz częściej spędzaliśmy noce w wannie wypełnionej lodem, która miała zbijać gorączkę, z tamponami w nosach, które tamowały co raz częstsze krwotoki.

-Junior. - odłożyłam kieliszek na brzeg wanny. - A może byśmy rzucili to wszystko?
-Słucham?
-Pierdolmy te dragi, spakujmy rzeczy i wyjedźmy jak najdalej.
-Wyjedźmy jak najdalej. - powtórzył po mnie.
-Zróbmy to, zróbmy najbardziej szaloną rzecz w naszym życiu.
-Pakuj walizki! - popatrzyłam na niego zdziwiona. - Wychodź z tej wanny i pakuj walizki maleństwo. Wyjedziemy już jutro.
-A dziś? - pogłaskałam go po głowie.
-A dziś polećmy tak daleko jak jeszcze nigdy. - powiedział i złożył pocałunek na moich ustach, który miał przypieczętować nasze postanowienie.

24.05.2016
Minęło ponad sześć miesięcy. Sześć miesięcy jestem zupełnie czysta, wolna od narkotyków. Moje włosy stają się co raz gęstsze, cienie pod oczami odeszły w zapomnienie, a moje ciało znów przypomina ciało kobiety. Jestem teraz w Jokohamie, mam małe mieszkanie, tak jak zawsze marzyłam. Pogodziłam się z rodzicami, niedługo kończę szkołę.
A Junior?
To miała być ostatnia noc, kiedy mieliśmy imprezować do rana, nie pamiętać niczego i zupełnie naćpani bawić się jakby jutro miało nie być. Następnego dnia miało się zacząć nasze nowe życie. Walizki czekały na nas pod drzwiami, mieliśmy pojechać na stopa do Jokohamy, spać w tanich hotelach, jeść śmieciowe żarcie. Mieliśmy znaleźć pracę i zarabiać wielkie pieniądze, by na wakacje polecieć do Las Vegas i wziąć ślub, którego udzieliłby nam facet w stroju Presleya.
Junior?
Przedawkował. Jego serce nie wytrzymało. 


LONG TIME NO SEE! Niestety po tak długiej przerwie nie udało mi się wrócić do was z kolejnym rozdziałem Guilty, ale mam dla was kolejny... twór, do którego powstania zainspirowała mnie piosenka, a także teledysk do niej. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, mowa o Fly - GOT7. Nie dość, że Junior rozkochał mnie swoim przepięknym głosem w refrenie, to jeszcze dobił moje serduszko w MV. 
Jest to mój pierwszy twór w formie wspomnienia/pamiętnika, dlatego liczę, że spodoba się wam.