niedziela, 29 listopada 2015

GUILTY - rozdział czwarty



Kierowca utknął w korku, Jessica została w szkole na korepetycjach, a starsi wciąż mieli lekcje, więc wraz z Mingyu postawiliśmy skoczyć do jakiejś knajpki na chińskie jedzenie, a potem pieszo wrócić do domu. Byliśmy głodni, więc w kategorii cudów znalazł się fakt, iż zaledwie dwie ulice od naszej szkoły znajdowała się znana knajpa z najlepszym w mieście kurczakiem gongbao. Do przepysznego kurczaka zamówiliśmy zupę z pierożkami wonton, a także po kieliszku ergoutou. 

▀▀ 

Zaraz po incydencie w stołówce, zwolniłam się ze szkoły, a Bloody napisałam wiadomość, że poczułam się gorzej. Obiecałam sobie, iż powiem jej o tym wszystkim... ale jeszcze nie teraz. Wiedziałam jednak, że muszę zrobić to już niedługo, jak najszybciej, ponieważ w szkole huczało od plotek na temat ostatnich wydarzeń. Nie chciałam tego robić, ponieważ obawiałam się, iż postanowi ona coś z tym zrobić i sama stanie się ofiarą tych okrutnych dziewuch. Znam Bloody bardzo dobrze, chcąc chronić innych, ściąga na siebie podwójne nieszczęście. Wolę przeżywać to wszystko sama, niż w jej towarzystwie. Zresztą to co się teraz dzieje to nic takiego, prawda?

▀▀ 

-Właściwie od kiedy nie brzydzi Cię skinship? - wcisnęłam przycisk w windzie.
-Hm? - spojrzał nie wiedząc o co mi chodzi.
-Byłeś tak pijany, że nie pamiętasz jak mnie przytuliłeś? Takiego wydarzenia nie pamiętasz? - zaśmiałam się. - Nie robiłeś tego nawet przed twoim wyjazdem do UK.
-A. To. Dalej mnie brzydzi. - odparł chłodno.
-Czyli ja jestem wyjątkowa? - znów wybuchłam śmiechem.
-Może i jesteś, okruszku.
-Okruszku? - teraz śmiałam się już w najlepsze. - Co to w ogóle za określenie? Czy Ty mnie właśnie obraziłeś?
-Wredna dziewucha. - delikatnie klepnął mnie w głowę. - Człowiek się stara, to nie można tego docenić? Trzeba się śmiać z czyiś starań?
-A niby o co Ty się starasz, hm? - przestałam się śmiać widząc jego minę.
-Same z Tobą problemy. Dlaczego Ty? - westchnął, wychodząc z windy, a ja wybiegłam przed niego, torując mu drogę.
-Niby czemu ja?

Nachylił się nade mną, a nasze spojrzenia się spotkały. Trwało to chwilę, jednak miałam wrażenie, że przez całą wieczność zatapiałam się w jego ciemnych, czekoladowych oczach. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, wplótł dłoń w moje włosy i złożył na moich ustach pocałunek. Był on niewinny, delikatny i niesamowicie przyjemny. Zakręciło mi się w głowie, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Chciałam coś zrobić, odwzajemnić pocałunek, albo odepchnąć od siebie Mingyu, jednak stałam sztywno, zupełnie jakbym była kamienną rzeźbą.

-Właśnie dlatego. - odparł przerywając pocałunek, a następnie zniknął za drzwiami naszego mieszkania.

Oparłam się o chłodną ścianę korytarza. Potrzebowałam dłuższej chwili, by ochłonąć po tym co właśnie się wydarzyło, a także, by połączyć wszystkie myśli, które błądziły po mojej głowie, w jedną logiczną całość. Coś mi świtało, jednak za nic nie wiedziałam co. Miałam wrażenie, że czegoś ważnego nie pamięta. Dotknęłam swoich ust, więc to wydarzyło się naprawdę? Nie obudzę się za chwilę i nie skarcę pod nosem? Chyba całą wieczność stałam na korytarzu, nim weszłam do naszego mieszkania. Było w nim pusto, jedynie odgłosy muzyki dochodzące z pokoju Mingyu sygnalizowały, iż ktoś się w nim znajduje. Nie wiedzieć czemu, obawiałam się, że natknę się na przyjaciela, więc szybko skierowałam się do sypialni, aby spędzić w niej cały dzisiejszy wieczór. 

▀▀ 

Obudził mnie czyjś dotyk na moim ramieniu. Była to Bloody.

-Powinnaś położyć się spać, jesteś tak zmęczona, że zasnęłaś na książkach. - pogładziła mnie po włosach.

Rozejrzałam się, wciąż jeszcze zaspana. Rzeczywiście siedziałam przy biurku, a wygodną poduszką, na której spałam, okazały się być ćwiczenia z języka angielskiego. Nie sądziłam, że czas present simple jest w stanie człowieka uśpić lepiej, niż niejedne ziółka.

-Tak, pójdę się kąpać i położę się spać. - w końcu odpowiedziałam przyjaciółce.
-Za dużo czasu spędzasz przy książkach, a za mało poświęcasz go na sen. - westchnęła. - Zdaję sobie sprawę, że twoja mama dała Ci w kość, ale nie możesz się przemęczać. Wyglądasz ostatnio jak cień człowieka, nie poznaję Cię.
-Nie jest na pewno jeszcze tak źle. - uśmiechnęłam się do niej.
-Jak to nie? - przykucnęła przy mnie. - Masz tak podpuchnięte oczy, że już niedługo nie będziesz przez nie widzieć, cienie pod nimi zaczynają sięgać połowy policzków, no a dzisiaj? Zwolniłaś się z lekcji, bo kiepsko się czułaś. Jeśli dalej tak będziesz robić, będziesz czuć się jeszcze gorzej.
-Może masz rację. - oparłam brodę o jej głowę. - Może trochę zbyt intensywnie ostatnio żyję.
-Zadbaj o siebie, dobrze? Nie polepszysz swoich ocen, jeśli będziesz chodziła nieprzytomna do szkoły.

Stojąc pod prysznicem rozmyślałam nad słowami Bloody. Nawet nie zauważyłam, że ostatnio wyglądam gorzej, podpuchnięte oczy jakoś nie szczególnie nie zwróciły mojej uwagi, a cienie pod oczami miewałam zawsze, więc nie przejmowałam się tym, jak duże i widoczne są. Na szczęście plotki do Tzuyu jeszcze nie dotarły, oby było tak jak najdłużej. Niech myśli, że to walka o dobre oceny, sprawia, że nie śpię po nocach. Nie chcę przyznać jej, iż to zasługa tych okropnych dziewuch, które świetnie bawią się niszcząc mnie psychicznie. 

▀▀ 

Cały popołudnie oraz wieczór uczyłam się. Lubiłam to robić, a także szło mi to bardzo łatwo, bezproblemowo, co zresztą widoczne było w rankingu – znajdowałam się w czołówce najlepszych uczniów w naszej klasie. Nie wiem co jest zasługą tego, iż właściwie nie muszę ciężko pracować, aby czegoś się nauczyć. W czasie, gdy inni musieli godzinami męczyć się z nowymi pojęciami, mnie wystarczało paręnaście minut, by ów materiał mieć opanowany w stu procentach. Matematyka jest jednak moją zmorą, która wymagała ode mnie troszkę więcej czasu. Właśnie dzisiaj starałam się jak najlepiej opanować wiedzę z sum algebraicznych. Jak wiadomo w czasie nauki fajnie jest coś przekąsić, więc postanowiłam, że zaopiekuję się bakaliami, które już od dłuższego czasu leżały w szafce w kuchni.
Pech chciał, że owe bakalie znajdowały się na najwyższej półce, pomimo ogromnych starań nie mogłam ich dosięgnąć. Podskakiwałam, stawałam na palcach, a mimo to cel był wciąż nieosiągalny. Nagle poczułam, że ktoś staje za mną i bez problemu sięga po opakowanie bakalii. Odwróciłam się i zobaczyłam Mingyu. Speszyłam się będąc tak blisko niego i chciałam uderzyć samą siebie, za to o czym w tym momencie zaczęłam myśleć. Mingyu musiał dostrzec moje zagubione spojrzenie, bo zaśmiał się tylko, a potem odrzekł „Nie będzie jak w filmach, głuptasie”, pstryknął mnie w nos i wrócił do swojego pokoju. Kiedy chciałam już odetchnąć z ulgą zauważyłam Hyeyin stojącą na progu. No to czekała mnie ciekawa pogaduszka. 

▀▀ 

Już od samego rana czułam się kiepsko, tak bardzo nie chciałam iść do szkoły, spotkać tej dwójki. Wiedziałam jednak, że lepiej będzie, gdy nie pokażę słabości i nie będę się ukrywała. Zmieniłam zdanie zaraz po tym, gdy weszłam do budynku szkoły. Przecież mogę raz pozwolić sobie na to, by poczekać na dzwonek w kabinie w jednej z szkolnych toalet. Siedziałam na zamkniętej muszli klozetowej, gdy usłyszałam dwie dziewczyny.

-Widziałaś jak te nowe obchodzą się z Park Chanmi? - zapytała pierwsza.
-No, prawdziwy cyrk. Już pierwszego dnia sobie ją upatrzyły. Kiedy Jessica uderzyła w szafkę, podskoczyłam przerażona.
-Na samą myśl o tych dziewczynach mam dreszcze. Ktoś chyba powinien pomóc tej dziewczynie? Wiesz, podejść i powiedzieć coś tym dwóm.
-Chyba nie chcesz tego zrobić?
-Nigdy. Nawet nie chcę wiedzieć co zrobiłyby komuś, kto sprzeciwiłby się im. Miałby chyba jeszcze gorzej niż ta drugoklasistka.

Gdy zadzwonił dzwonek, szybko zjawiłam się w klasie i chciałam się rozpakować, kiedy do klasy wszedł dyrektor oznajmiając, iż nasz nauczyciel spóźni się jakieś 15 minut, ponieważ utknął w korku. Wszyscy krzyknęli z radości. Chciałam powtórzyć sobie materiał, nim nauczyciel się zjawi. Sięgnęłam po swoją torebkę i już miałam wypakować swoje rzeczy, gdy ktoś wyszarpnął mi ją z rąk. Spojrzałam przed siebie. Jessica z tym diabelskim uśmiechem trzymała moją torebkę, za nią stała zaś Jiyeon.

-Świetna torebka! - zaśmiała się. - Ile za nią dałaś?
-Zobaczymy co nasza przyjaciółka nosi ze sobą do szkoły. - powiedziała Jiyeon odbierając od Jessici moją torbę. - Dzięki temu dowiemy się co lubisz najbardziej.

Zrobiło mi się gorąco, gdy cała zawartość mojej torebki wylądowała na ławce, a pojedyncze rzeczy spadały na podłogę. Dziewczyny miały ogromną frajdę przeglądając moje rzeczy, a następnie rzucając je niedbale tuż przede mnie. Miałam wrażenie, że to wszystko się nie skończy, że trwa tak długo, a ja jedyne co potrafiłam zrobić to tępo przyglądać się całemu wydarzeniu, zupełnie jak jakiemuś spektaklowi. Gdy Jessica i Jiyeon skończyły tę chorą zabawę, wyszły z klasy, a tuż za nimi ruszyła Tzuyu, w ostatniej chwili udało mi się złapać ją za rękę i zatrzymać.

-Bloody. - szepnęłam.
-Co to było? - była wściekła. - Puść mnie, ja im tego nie odpuszczę! One nie mają prawa tego Ci robić!
-Bloody, proszę. - byłam bliska płaczu. - Nie rób tego, zostań tu ze mną. 

▀▀ 

Po udanej akcji z Jessicą, otrzymałam SMS-a od Mingyu, w którym zaproponował wagary. Nie byłabym sobą, gdybym odmówiła i już po pięciu minutach czekałam za murem szkoły na przyjaciela.

-Co tak długo? - zapytałam, gdy zza rogu wyłonił się Mingyu.
-Musiałem sobie jeszcze wszystko przemyśleć.
-Co przemyśleć?
-Daj mi jeszcze chwilę. Po prostu chodź. - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął.

Dotarliśmy do parku w środku miasta. W koło było pełno ludzi, wszyscy pędzili w swoją stronę, nie zwracając uwagi na innych. Siedzieliśmy na ławce w ciszy, przyglądałam się przyrodzie, która nas otaczała. Nie wiem jak długo już milczeliśmy, gdy Mingyu w końcu się do mnie odezwał.

-Jesteśmy przyjaciółmi. Znasz mnie od dawna i czujesz się ze mną komfortowo? - zapytał.
-No tak. - odpowiedziałam, nie wiedząc o co mu chodzi.
-Jest nam ze sobą dobrze? - wciąż zadawał dziwne pytania.
-Tak.
-Dlaczego nie moglibyśmy być kimś więcej niż przyjaciółmi?
-Słucham? - wydawało mi się, że się przesłyszałam.
-Chcę żebyś nie patrzyła na żadnego mężczyznę poza mną. - odparł szybko, a potem odwrócił wzrok.

Chwilę milczałam, nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. W głowie analizowałam każdą możliwość po kilkanaście razy. W końcu coś mnie olśniło. Zbliżyłam się do niego i wtuliłam, wdychając zapach jego perfum. Nie czekałam długo, by poczuć jak obejmuje mnie i splata nasze dłonie. Dalej siedzieliśmy w milczeniu, skupiłam się na tej przyjemnej chwili, co jakiś czas zerkając na Mingyu. „Mój chłopak”. Zachichotałam cicho, gdy przyszło mi to do głowy.
Całą tą sielankę przerwał mój telefon, który bardzo głośno informował, iż ktoś właśnie do mnie dzwonił. Był to Joonyoung.

-Halo?
-Słuchaj! Mam dla Ciebie zajebistą wiadomość. - był podekscytowany.
-Jaką? Nawijaj.
-Spodobałaś się Kyungri, więc postanowiła wciągnąć cię w swoje kręgi. Jest dla Ciebie robota. 



W mojej głowie pojawił się kolejny pomysł na urozmaicenie tego opowiadania. Będziecie mogli zobaczyć go już w następnej części, więc mam nadzieję, że z chęcią na niego poczekacie~ 
Tradycyjnie zapraszam do komentowania! 


niedziela, 22 listopada 2015

GUILTY - rozdział trzeci



-To nasz pierwszy weekend razem, co wy na to, żeby wybrać się za miasto? Rodzice Hwasy mają dwa domki. - zaproponował Joonyoung popijając piwo.
-Rodzice z nich nie korzystają. W ogródku jest basen, można zrobić grilla, a poza tym jeszcze nie opiliśmy porządnie przyjazdu naszej małej dręczycielki.
-Ja jestem za. Ten dupek też jedzie. - powiedziała Jessi, wskazując na swojego brata. - Jiyeon, Ty nie masz wyboru, jedziesz bez dwóch zdań.
-W takim razie na co jeszcze czekamy? - spojrzałam na wszystkim. - Pakujemy się! - jako pierwsza ruszyłam do pokoju.

W tym roku wiosna pojawiła się tak wcześnie i była tak ciepła, że mimo tego, iż był dopiero marzec, wszystkie zapakowałyśmy stroje kąpielowe, by spędzić wieczór w basenie. Chłopcy zaopatrzyli nas w odpowiednią ilość alkoholu, który miał umilić pierwszy wspólny weekend odkąd przyjechałam do Seulu. W dobrym humorze ruszyliśmy odpocząć. 

▀▀ 

Byłam ogromnie zszokowana, gdy okazało się, że moje wyniki wcale się nie polepszyły, wręcz przeciwnie – spadłam w rankingu. Niestety dowiedziała się o tym moja mama i nakazała mi, bym jutro przyjechała do domu. Z jej głosu wywnioskowałam, że nie jest zadowolona. Martwiłam się, ponieważ mama ma mocny charakter i tylko mój tato jest w stanie ugasić jej temperament. Niestety od dwóch miesięcy jest w USA, załatwia sprawy biznesowe.

-Co to za mina? - Bloody weszła do mojego pokoju.
-Spadłam w rankingu... - nie chciałam jej martwić, ale nie chciałam też kłamać.
-Jak to możliwe? Przecież mówiłaś, że tak zrobiłaś postępy na korepetycjach. - wyraźnie posmutniała. - Mama już wie?
-Tak, dzwoniła. Przyśle po mnie jutro kierowcę. - oparłam głowę o ramię przyjaciółki, która właśnie usiadła obok mnie.
-Czekaj! A może. - zamarła. - Nie, to niemożliwe.
-Hm? - nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Przez chwilę myślałam, że może te dwie nowe dziewczyny mają takie wyniki, ale przecież to niemożliwe. - na same wspomnienie tych dziewczyn przeszyły mnie dreszcze.
-Myślisz, że te niegrzeczne dziewuchy się uczą? Im w głowie tylko rozboje.
-Nie martw się, na następny raz poprawisz się. Jeśli chcesz, pomogę Ci trochę.

▀▀ 

Na miejsce dotarliśmy pod wieczór, więc nie tracąc czasu, jeszcze przed wejściem do domków, otworzyliśmy po piwie i wznieśliśmy toast za naszą piątkę. Postanowiliśmy, że podzielimy się domkami ze względu na płeć. Większy, lepszy domek, rzecz jasna, przypadł dziewczynom. Mniejszy, oddalony od naszego o jakieś 200 metrów, przez te dwie noce należeć miał do Joonyounga i Mingyu.
Wieczór był ciepły, więc Hwasa zarządziła, iż robimy grilla. Poprosiła, bym razem z Mingyu poszła do sklepu po potrzebne rzeczy. Zaczynało się ściemniać, a droga prowadziła głównie przez las, więc miałam pewne obawy. Moja wyobraźnia uwielbia wprawiać mnie w przerażenie, a zwykły cień sprawia, że zaczynam krzyczeć przerażona. Na szczęście obok mnie był Kim, więc mogłam czuć się bezpieczna.

-Nie jest Ci zimno? - przerwał ciszę.
-Nie, jest w porządku. - uśmiechnęłam się.
-Dobrze, że tu jesteś. - objął mnie i znów nastała cisza.

Zupełnie zszokował mnie ten czyn, ponieważ Mingyu nigdy nie okazywał swojej sympatii. Z własną siostrą po dwóch latach rozłąki przywitał się jedynie chłodnym „cześć”. Właściwie od zawsze żartowaliśmy, iż skinship i Mingyu nie mają prawa znaleźć się w jednym zdaniu. Jego dłoń na mojej talii zupełnie mi nie przeszkadzała, było to przyjemne uczucie, które sprawiło, że poczułam się dużo bezpiecznej w tym ciemnym lesie.

-Coś Ty taka sztywna? - zapytał mnie i zaśmiał się. - Boisz się?
-Spadaj. Wcale nie. - udałam obrażenie i wyrwałam się z uścisku.
-Tego mężczyzny też nie? - wskazał palcem w głąb lasu, a moja mina zrzedła. - Żartowałem. - znów zaczął się śmiać.
-Dupek.

Chciałam zostawić go w tyle i iść sama, jednak wizja samotnej wędrówki po ciemnym lesie szybko wybiła mi ten pomysł z głowy. Jedyne co mi zostało to kroczyć pół kroku przed kumplem i twardo trzymać się tego, iż jestem na niego poważnie obrażona. Minęła dłuższa chwila, gdy poczułam jak Mingyu zachodzi mnie od tyłu, delikatnie obejmuje i opiera brodę na mojej głowie. 

▀▀ 

-Czy Ty kiedykolwiek zaczniesz doceniać to co robimy dla Ciebie z ojcem?! - mama wrzeszczała już chyba godzinę, a ja ledwo powstrzymywałam się od płaczu.
-Mamo.. - łamał mi się głos. - Ja naprawdę daję z siebie wszystko.
-Tak? Powiedz mi, w takim razie, jak to możliwe, że spadłaś w rankingu? - była wściekła.
-Naprawdę nie mam pojęcia. Wiesz, mamy dwie nowe dziewczyny w klasie... - nie zdążyłam dokończyć, gdy mama wtrąciła się w zdanie.
-Chcesz mi powiedzieć, że dziewczyna, która ledwo wróciła z Ameryki, już zdążyła Cię wyprzedzić? - usiadła na fotelu, a potem zaśmiała się pod nosem. - A może ta biedaczka z Busan, która jest w tej szkole tylko przez wpływy znajomych, jest taka mądra?
-Przepraszam, mamo.
-Zastanawiałaś się kiedykolwiek nad sobą?! - modliłam się, żeby to wreszcie się skończyło. - Wiesz co byś osiągnęła, gdyby nie my? Nic! Nie jesteś atrakcyjna, więc powinnaś przyłożyć się chociaż do nauki. Masz wszystko czego potrzebujesz, więc dlaczego nie możesz zrobić chociaż jednej rzeczy dobrze? Gdyby nie nasze pieniądze, już za parę lat żyłabyś w jakiś slamsach, pracując za psie pieniądze.

Mama zawsze była wybuchowa i nie panowała nad tym co mówiła. Byłam przyzwyczajona do tego, jednak tego wieczora jej słowa trafiły mnie głęboko w serce. Naprawdę starałam się, dawałam z siebie wszystko. Czy gdybym była tak piękna jak mama, byłoby mi łatwiej?

▀▀ 


Wszelkiego rodzaju wyjazdy za miasto na weekend zawsze kończyły się dla nas tak samo. Dopadał nas kac, nazywany przez nas wielką śmiercią, który odbierał nam zdolność do życia. Widok śpiących na muszli klozetowej Joonyounga z Hwasą był dla mnie normalnością. Niejednokrotnie zdarzało mi się towarzyszyć tej dwójce, jednak tym razem karą za intensywny weekend był niesamowity ból głowy. Leżąc w łóżku, miałam wrażenie, że słyszę jak trawa za oknem rośnie. W podobnym stanie musiała być Jessi, która z wielkim grymasem na twarzy szykowała nam tłusty, idealny na kaca, ramen. Wielkim zaskoczeniem był dla mnie Mingyu, który wyglądał jak nowo narodzony, zupełnie jakby w ogóle nie ruszył w ten weekend alkoholu.

Po leniwej, boleśnie spędzonej niedzieli, nadszedł czas powrotu do szkoły. Razem z Jessicą postanowiłyśmy grzecznie spędzić ten dzień w szkole, jednak plany pokrzyżowała nam Chanmi, która mignęła nam przed oczami na stołówce. Okazja była podana jak na tacy, nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy owej okazji nie wykorzystały. Dziewczyna szła z tacą jedzenia w kierunku stolików. Rozpędziłam się i popchnęłam ją barkiem tak, że tacka spadła z hukiem na podłogę.

-No i co my teraz zrobimy? - zapytałam, nie udając już zdziwienia.
-Jak to co? - przede mną stanęła dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałam. - Przecież można to jeszcze zjeść. - schyliła się po pojemnik z sosem sojowy, a następnie wylała go prosto na twarz Chanmi.

-Chyba tak to się robi? - szepnęła mi do ucha, a następnie usiadła przy najbliższym stoliku, uśmiechając się do nas.

Spojrzałam na nią. Była to najpiękniejsza dziewczyna, którą kiedykolwiek w życiu spotkałam. Miała długie, proste włosy, twarz jak z okładki i cudowną figurę.
Na odchodne kopnęłam w leżącą tackę i wraz z Jessi podeszłyśmy do nieznajomej.

-Co to miało znaczyć? - zaczęła Jessica.
-Jestem tu nowa i nie wiedziałam ja zagadać. - zaśmiała się dziewczyna. - Park Kyungri. Joonyoung mówił, że spotkam dwie skandalistki, ale nie sądziłam, że tak szybko na was trafię.
-Kim Ty jesteś? - również się zaśmiałam.
-Stara znajoma szalonej dwójki. Miałam pewne kłopoty, ale właśnie wróciłam do gry.



Nie wiem jak to się dzieje, ale opowiadanie te tak łatwo mi się tworzy, że chyba wpadnę w rozpacz, gdy będę musiała je zakończyć.
Btw. NIECH MI KTOŚ POWIE KIEDY STUKNĘŁO TUTAJ 4500 WYŚWIETLEŃ? Każde wyświetlenie jest dla mnie na wagę złota, więc bardzo mocno dziękuję tym, którzy regularnie (nieregularnie też) tutaj zaglądają i nabijają tych wyświetleń.
Troszkę mi przykro, bo zauważyłam, iż ubył mi jeden obserwator. Ktoś w końcu ma mnie dość :x 
PS: Jak podoba wam się fakt, iż pojawiła się nowa postać? Fajne urozmaicenie czy bezsens?
Jak zawsze zapraszam gorąco do komentowania ♡♡

niedziela, 15 listopada 2015

GUILTY - rozdział drugi



Odwróciłam jednak wzrok, przypominając sobie prośbę Bloody. Spojrzałam na resztę klasy, wszyscy szeptali, spoglądając niedyskretnie na mnie. Czyżby każdy wiedział o tym co wydarzyło się na korytarzu? Nie chcąc tkwić na środku sali, szybkim krokiem ruszyłam do swojej ławki. Usiadłam obok Jinah, dziewczyny, z którą siedziałam od zawsze, mimo tego, iż nie przyjaźniłyśmy się i niewiele o sobie wiedziałyśmy.

-Cześć. - rzuciłam do koleżanki, która słysząc mój głos, przerażona odsunęła się na drugi brzeg ławki.

Czyżby bała się, że spotka ją to samo co ja? Czy ten incydent sprawi, że zostanę sama? Mój telefon zawibrował, dostałam wiadomość od Bloody.

„Głowa do góry, maleńka. Nie przejmuj się jednorazowym wypadkiem, to był zwykły pokaz siły.”

Chcąc, nie chcąc, kąciki moich ust uniosły się wysoko. Po raz kolejny miała racje, nie mogłam zaprzątać sobie głowy tym przez cały czas. Byłam tak przejęta, że nawet nie zauważyłam kiedy do klasy wszedł nauczyciel i zaczął wykładać swój przedmiot. Tak nie może być! Nie dam się zastraszyć.

▀▀

Byłam zupełnie znudzona. Belfer niskim, usypiającym głosem gawędził o wartości średniowiecznej sztuki. Rozejrzałam się po klasie, niektórzy spali na ławkach, inni podpierając głowy dłońmi notowali słowa staruszka. Sięgnęłam po kartkę, zapisałam wiadomość dla przyjaciółki i bezszelestnie przesunęłam ją w stronę Jessi.

„Zobacz, nasz pupil siedzi jakiś spięty.”

„Udało się, za pierwszym razem.”

„To co, dzisiaj odpuszczamy, a jutro spróbujemy czegoś nowego?”

„Właśnie o tym myślałam. Jak myślisz, postawi nam obiad? W końcu jesteśmy jej nowymi przyjaciółkami♥”

„Jesteś szalona.”

Kiedy dostrzegłam, że zbliża się nauczyciel, szybko schowałam kartkę pod zeszyt i z całych sił udawałam, iż słucham co ma on do powiedzenia. Widząc jednak minę Jessici, wybuchłam śmiechem. Belfrowi niezbyt się to spodobało, co skwitował pełnym grozy spojrzeniem. On chyba jeszcze nie wiem z kim ma do czynienia. 



-Mała zmiana planów. - rzuciła Hyeyin otwierając mi drzwi. - Za 5 minut jedziemy na basen. Kupiłam Ci zajebisty strój, będziesz wyglądała jak milion dolarów.
-Jak to za 5? - z prędkością światła ściągnęłam buty i wbiegłam do swojego pokoju. - Nie zdążę! - możliwe, że tę informację usłyszał cały budynek.
-Spokojnie, wszystko spakowałam. Wystarczy, że odłożysz torbę z książkami i zejdziesz na parking.

Ta dziewucha doprowadzi do tego, że kiedyś stanie mi serce. Nikt tak jak ona nie potrafi mnie zestresować. Jednak kocham ją, jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Cała nasza piątka była jak rodzina, patologiczna, ale wciąż rodzina.

▀▀

Przez resztę dnia Jessica i Jiyeon nie zbliżały się do mnie, więc uspokoiłam się. Tak jak mówiła Bloody, to był zwyczajny pokaz siły. Te dwie po prostu chciały pokazać, że one tu rządzą. W dobrym humorze ruszyłam na korepetycje. Byłam bardzo szczęśliwa, gdy po raz pierwszy tak szybko przyswoiłam materiał, podany przez moją korepetytorkę. Matematyka zawsze szła mi najgorzej, więc gdy tak szybko nauczyłam się dodawania i odejmowania sum algebraicznych, postanowiłam zaprosić Bloody na kolacje. Ostatnio zaniedbywałam naszą przyjaźń, więc chciałam jej to wynagrodzić. Miejsce spotkania wybrałam dość szybko, ona uwielbiała jedną restaurację, jednak rzadko w niej bywało, bo nie lubiła wydawać takiej ilości pieniędzy.

▀▀
 
-Gotowe? Czas na zdjęcie! - zagadała Jessica przyciągając naszą dwójkę do lustra.
-O nie, nie! - próbowałam się wykręcić. - Jadłam niedawno, zobacz jak wygląda mój brzuch.
-To wciągniesz. - cmoknęła mnie w policzek.

Spojrzałam na naszą trójkę. Byłyśmy zupełnie różne. Hyeyin była najniższa i miała przepiękne kobiecie krągłości. Nie spotkałam jeszcze nikogo, kogo nie zahipnotyzowałyby biodra naszej Hwasy. Wyglądała ona bardzo dojrzale, a cały wygląd dopełniały zafarbowane na blond, włosy do ramion. Jessica zaś była wysoka i miała piękne wysportowane ciało. Często zmieniała kolor włosów, obecnie miała długie, kruczoczarne. Zdecydowanie jej atutem były pełne usta, które praktycznie zawsze podkreślała krwistoczerwoną pomadką. No i ja. Właściwie ciężko mi powiedzieć coś o sobie. Jestem szczupła, ale brakuje mi wyraźnego wcięcia w talii. Mam jasnobrązowe, długie włosy. Z naszego trio, to ja jestem najnudniejszą postacią. 

▀▀

-Co Ty taka szczęśliwa? - zapytała Bloody, zajadając się najlepszym sushi w mieście.
-Mam po prostu dobry dzień. Bloody?
-Hm? - spojrzała na mnie i przerwała jedzenie.
-Przepraszam, że ostatnio w ogóle nie wiem co się u Ciebie dzieje. Ciągle tylko rozmawiamy o mnie. Wszystko z Tobą ok?
-Głupia! - klepnęła mnie w czoło. - Ze mną wszystko dobrze, a rozmawiamy o Tobie, bo teraz Ty masz cięższy okres. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a o przyjaciół trzeba dbać, choćby nie wiadomo co się działo, tak?

Byłam naprawdę wdzięczna losowi, że natrafiłam na taką osobę, jaką jest Bloody. Jej dobroć nie miała granic, a ciepło biło od niej nieprzerwanie. Gdyby nie ona, już dawno poddałabym się i przestała walczyć o siebie.

▀▀

Trzy godziny na basenie wykończyły nas do takiego stopnia, że zaraz po powrocie do domu, każdy położył się spać i zupełnie jakby po upływie minuty obudził nas budzik do szkoły. Praktycznie bez słowa przygotowałyśmy się do szkoły z Jessicą, a potem całą drogę do szkoły drzemałyśmy. Dopiero wchodząc do budynku publicznego ożywiłyśmy się wiedząc, że czeka nas dzisiaj dobra zabawa. Wczoraj na basenie wpadł mi do głowy świetny pomysł, który musiał być zrealizowany. Mingyu stwierdził, że jesteśmy szalone, jednak widziałam po jego oczach, iż z chęcią przyjrzy się całemu zajściu, a po chwili zgodził się nam pomóc. Hwasa z Joonyoungiem również byli zaciekawieni naszymi poczynaniami, więc postanowili po cichu nam towarzyszyć.

-Patrzyłaś już co serwują dzisiaj na stołówce? - zagadała mnie Jessi.
-Nie, chciałam zrobić to po tej lekcji. - szepnęłam, widząc, iż nauczyciel kończy pisać temat na tablicy. Jessica podała mi telefon, a ja zaczęłam czytać pod nosem. - Kimchi jjigae. Excellent.

▀▀

Wczoraj bardzo długo rozmawiałyśmy z Bloody. Omawiałyśmy wszystkie możliwe tematy, dyskutowałyśmy o naszej przyszłości, wspominałyśmy dzieciństwo. Nie było tematu, którego byśmy nie poruszyły. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, iż położyłyśmy się spać bardzo późno i zaspałyśmy. Nie wiem jakim cudem zdążyłyśmy się wyszykować i dobiec na autobus. Niestety przez to wszystko nie zjadłyśmy śniadania i przez cały dzień jedyne o czym marzyłam było przekąszenie czegoś. Kiedy nadszedł czas obiadu prawie biegłyśmy do stołówki i nałożyłyśmy porcje, których w innym wypadku nie dałybyśmy rady zjeść. Usiadłyśmy w naszym ulubionym miejscu i już miałyśmy zacząć jeść, gdy zdarzyła się bardzo dziwna rzecz. Naprzeciwko mnie usiadł chłopak, którego widziałam wczoraj z Jiyeon i Jessicą.

-Cześć. - odparł, kładąc swoją tackę z jedzeniem na stoliku. - Dobrze spałaś?
-Cześć. T-tak. - nie wiedziałam jak się zachować.
-Zhou Tzuyu, - zwrócił się do Bloody. - mogłabyś zostawić nas samych? Chciałbym porozmawiać z Twoją koleżanką. - ta bez słowa zostawiła nas samych.
-O czym chcesz ze mną rozmawiać? - byłam onieśmielona tą sytuacją.
-O wszystkim. Jessica mówiła, że jesteś jej przyjaciółką. - zaśmiał się i zaczął jeść swój posiłek. 

▀▀

Czekałyśmy na odpowiedni moment. Joonyoung z Hyeyin usiedli niedaleko naszej pupilki i przyglądali się Mingyu, który właśnie dosiadł się do niej. Gdy tylko zauważyłyśmy, iż od stołu odchodzi Tzuyu, zaczęłyśmy iść w ich kierunku.

-Cześć Chanmi! - pchnęłam talerz z posiłkiem tak, że cały wylądował na koszuli dziewczyny. - Och! Wybacz, chciałam go po prostu przesunąć, by lepiej Ci się jadło. - udałam zdziwienie, jednak widząc minę Mingyu zaśmiałam się cicho.
-Tą plamę trzeba zaprać. - Jessica sięgnęła po szklankę wody i wylała ją na głowę Chanmi, która siedziała nieruchomo. - Teraz dużo lepiej.

Cała sala patrzyła teraz na nas, jednak nikt nie miał odwagi spojrzeć nam w oczy. Jeszcze chwile stałyśmy nad Chanmi, która zaczęła drżeć, a potem razem z Mingyu poszliśmy zjeść obiad z pozostałą dwójką.

-Szalone dziewuchy! - zaśmiał się Joonyoung i wrócił do posiłku.
-Jesteście okrutne. - zmierzyła nas wzrokiem Hwasa, a następnie uśmiechnęła się. - Lubię was. 

▀▀

Świat zawirował mi przed oczami. Więc po to usiadł ze mną i pozbył się Tzuyu? Łzy napłynęły mi do oczu, a całe ciało drżało mi i nie mogłam tego opanować. Długą chwilę zajęło mi zmuszenie się do wstania z krzesła. Prawie biegłam kierując się do łazienki, nie chciałam spotkać po drodze Bloody, która zniknęła gdzieś w głębi stołówki ze swoim obiadem.
Byłam już bliska płaczu, gdy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Nie możesz Chanmi, nie przez nie. Włożyłam całą swoją siłę w wyłączenie myślenia i skupienie się na praniu brudnej koszuli. 


Na początku chciałabym powitać na moim blogu Ritsu! Od dawna Cię podziwiam, więc jestem zaszczycona tym, iż zajrzałaś do mnie. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej, a czytanie moich wypocin sprawi Ci przyjemność~ 
Co do rozdziału, za bardzo nie wiem co powiedzieć. Strasznie łatwo przyszło mi napisanie go, właściwie to chyba najszybciej stworzony rozdział w całej mojej "karierze".
Zapraszam was bardzo mocno do komentowania!

niedziela, 8 listopada 2015

GUILTY - rozdział pierwszy



„Park Jiyeon, klasa 2-3”. Jeszcze raz spojrzałam na kartkę, którą trzymałam w dłoni. Nie wiedzieć czemu, byłam zestresowana faktem, iż od dzisiaj uczęszczać będę do szkoły znanej jako „ostoja dzieci bogatych rodziców”. Co prawda moi rodzice nie byli bogaci, ja jednak znałam życie w luksusie. Wszystko zapewniali mi moi przyjaciele. Nigdy ich o to nie prosiłam, próbowałam odmawiać, jednakże nie byłam w stanie ich przegadać. Hwasa zawsze tłumaczyła, że należę do ich rodziny, więc do ich obowiązku należy dbanie o mnie.
Stanęłam przed lustrem. Nie pamiętam już, który raz gładziłam brzegi brązowej spódniczki w kratkę. Wbrew zmartwieniom Younga mundurek pasował na mnie idealnie. Marynarka w kolorze kawy z mlekiem pięknie dopasowywał się do mojego ciała w talii, delikatnie rozpływając się w pasie. Przyglądałam się swojemu odbiciu, szukając zabrudzeń czy ewentualnych wgnieceń w ubraniu. Gdy niczego nie dostrzegłam, setny raz omiotłam wzrokiem fryzurę, którą stworzył z moich włosów Mingyu. Przepiękny dobierany warkocz z boku głowy również wyglądał nienagannie. Mimo, iż Kim nie wiązał swojej przyszłości z fryzjerstwem, uważałam, iż jest do tego stworzony. Cokolwiek wyszło spod jego ręki, wyglądało jak dzieło sztuki, zaś ja, ledwo potrafiłam związać włosy w kucyka, tak, by nic z niego nie odstawało.

-Przestań się tak gapić, narcyzie. - Jessica zarzuciła mi rękę na dłoń, a drugą sięgnęła do koszyczka na kosmetyki, by wyciągnąć krwistoczerwoną pomadkę.

Szybko uwolniłam się z jej uścisku i skierowałam się do pokoju po torbę, w którą spakowałam wszystkie potrzebne książki oraz drugie śniadanie.
Ogromną sypialnię dzieliłam z Jessi. Spałyśmy w wielkim, wodnym łóżku, na niebiesko białych ścianach znajdowały się zdjęcia całej naszej grupki, dokumentacja wszystkich naszych biwaków, wakacji, wyjazdów, również fotografie sprzed wyjazdu rodzeństwa do USA. Na środku pokoju rozłożony był puchaty, czarny dywan. Był on stary, pochodził z domu rodzinnego Younga i pamiętał czasy naszego beztroskiego dzieciństwa, uwielbialiśmy się na nim bawić. Pamiętam wszystkie wieczory przesiedziane na tym dywanie zupełnie jakby to było wczoraj. Piliśmy herbatę, opowiadaliśmy sobie historie o duchach i innych przeraźliwych stworach. Z krainy wspomnień wyciągnął mnie krzyk Hwasy, która nawoływała mnie z salonu.
Już w progu podarowała mi kieliszek wypełniony po brzegi palącym trunkiem.

-To co? Po jednym dla odwagi?
-Uwaga! Chcę wznieść toast! - wybuchła śmiechem Jessica, a zaraz po niej cała nasza ekipa. - Za niegrzeczne bachory! Obyśmy żyli długo i na haju!
-Może na drugą nóżkę coś mocniejszego? - zaraz po opróżnieniu kieliszków Joonyoung pomachał torebką zapełnioną wysuszonymi liśćmi konopi indyjskiej.

Odkąd pamiętam lubiliśmy robić rzeczy niedozwolone, nielegalne. Właściwie nie wiem skąd to się w nas wzięło. Nie jesteśmy złymi ludźmi, po prostu złe rzeczy od zawsze nas pociągały. Nikogo nie krzywdziły nasze niegrzeczne rozrywki, więc rodzice zupełnie nie przejmowali się tym, w jakim stanie znajdowały się ich dzieci. Dopóki wybryki „na gazie” nie wychodziły poza nasze towarzystwo, nie było powodów, by się tym martwić.

Kiedy odpowiednio przygotowaliśmy się na pierwszy dzień szkoły, szybko założyliśmy buty i skierowaliśmy się na podziemny parking, na którym już czekali kierowcy wynajęci przez rodziców Jess oraz Joonyounga.

Po długiej, głośnej kłótni z Hyeyin, wywalczyłam miejsce przy oknie, obok Mingyu. Bardzo chciałam usiąść właśnie w tym miejscu, ponieważ wygląd Seulu od zawsze mnie zachwycał. Droga do szkoły zajęła nam trochę czasu, musieliśmy przejechać praktycznie całe Gangnam, aby się do niej dostać. Chłopcy nabijali się ze mnie, ponieważ co ja mogę widzieć w tej monotonnej mieścinie. Rzeczywiście większość drogi widzi się kliniki chirurgi plastycznej, butiki najdroższych projektantów, biurowce największych firm. Ja jednak potrafię dostrzec w tym magię. W Seulu dostrzegam coś czego w Busan nigdy nie widziałam.


▀▀ 


Pierwszy dzień szkoły zawsze bywał dla mnie stresujący. W przeciwieństwie do moich rodziców już od lat dziecięcych byłam szarą myszką, nie byłam rozpoznawalną, szkolną pupilką. Nie jestem też najlepszą uczennicą, mimo moich ogromnych starań. Czuję się źle w stosunku do mojej mamy, która robi wszystko, bym w końcu znalazła się na początku rankingów. Rodzice nigdy mi tego nie powiedzieli, jednak wiedziałam, że martwi ich to, co osiągnę w życiu z tak kiepskimi wynikami.
Dzisiejszego dnia postanowiłam jednak nie zaprzątać sobie głowy negatywnymi myślami i z uśmiechem na ustach przetrwać dzień w szkole. Chociaż jeden dzień, tak?

Delikatnie zapukałam do drzwi pokoju mojej przyjaciółki i nie czekając na odzew, otworzyłam je. Bloody właśnie poprawiała swój makijaż, siedząc przy pięknej, białej toaletce. Gdy ujrzała mnie w lustrze, uśmiechnęła się promiennie i przesunęła na taboreciku, bym mogła usiąść obok niej.

-Masz może ochotę skorzystać z usług najlepszej makijażystki w tym pokoju? - zaśmiała się swoim czystym, piskliwym głosem. - Jeśli wystarczająco dużo mi zapłacisz, mogę zostać również fryzjerką, a także osobistym bodyguardem.
-Jesteś szalona. - machnęłam ręką w jej stronę, udając, że chcę ją uderzyć.

Kocham Bloody, jest moją najlepszą przyjaciółką. Znamy się stosunkowo niedługo, chodziłyśmy wcześniej razem do szkoły, jednak dopiero w wakacje poprzedzające rozpoczęcie liceum, zaczęłyśmy się przyjaźnić. Zawsze ją podziwiałam. Niczego jej nie brakuje, jest piękną Tajką, mającą powodzenie u chłopaków, której figury pozazdrościć może niejedna modelka, ma bardzo dobre wyniki w nauce, a także wpływowych rodziców. Dodatkowo ma wielkie serce, którym kieruje się w codziennym życiu. Mój tato mówi, że jestem jej cieniem, jednak myślę, iż jej cień byłby o wiele piękniejszy.

Makijaż, wykonanie fryzur, a także tysiąckrotne poprawki zajęły nam tyle czasu, że musiałyśmy biec, by zdążyć na autobus, który miał nas zawieźć do szkoły. Na szczęście w ostatniej chwili dotarłyśmy na przystanek. Po wejściu do szkoły, od razu skierowałyśmy się do szafek, by przełożyć do nich wszystkie książki i zeszyty, które zabrałyśmy z domu. Naszą uwagę zwróciła grupka ludzi. Na czele szła najbardziej popularna dwójka – Joonyoung i Hyeyin. Wszyscy chcieli choć na chwilę nawiązać z nimi jakąś interakcję, jednak tych dwoje kręcili się wyłącznie w swoim towarzystwie. Do dzisiaj. Zaraz przy nich szła trójka, jak mogłam się domyślić, nowych uczniów. Jedna dziewczyna wyglądała na zagubioną, błądziła wzrokiem po całej szkole, trzymała się bardzo blisko chłopaka, który, na co wskazywał kolor jego krawatu, był uczniem trzeciej klasy. Najbardziej w oczy rzucała się wysoka dziewczyna o wyjątkowej urodzie. Coś w niej było przerażającego, a moje serce zatrzymało się, gdy nasze spojrzenia się spotkały.


▀▀  

O popularności moich przyjaciół przekonałam się, gdy weszliśmy do ogromnego budynku szkoły. Wszyscy odsuwali się, by zrobić przejście, przyglądali z daleka, szeptali między sobą, jednak nikt do nas nie zagadał.
Dawno się tak nie stresowałam, czułam się przytłoczona przez spojrzenia skierowane na mnie, nie wiedziałam gdzie patrzeć. Zwolniłam kroku, by być bliżej Mingyu, który był zupełnie wyluzowane. Zerknęłam w stronę Jessi, która w tym samym momencie zatrzymała się.

-Nie podoba mi się ona. - szepnęła mi do ucha i wskazała dziewczynę, która speszona patrzyła w podłogę. - Pokażemy na co nas stać?
-Chyba wypadłam z wprawy. - zaśmiałam się, gdy poczułam jak ciągnie mnie za rękę.

Huk uderzającej dłoni Jessi o szafkę usłyszała chyba cała szkoła, a dziewczyna, która została celem, podskoczyła przerażona. Zaczęło się.

-Cześć... - spojrzałam na jej plakietkę przyczepioną do mundurka. - Park Chanmi, jak się miewasz? - zawinęłam kosmyk jej włosów wokół palca, a następnie gwałtownie pociągnęłam go w dół. - Jak Ci mija dzień? W której jesteś klasie?
-Klasa druga... numer 3... - wyszeptała drżącym głosem.
-Zobacz! Co za zbieg okoliczności! My też. - zaśmiała się Jessica. - Czuję, że zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami. Może zjemy razem obiad? Nie, poczekaj... co to jest? - wskazała na jej brzuch – Dobrze Ci radzę, odpuść sobie dzisiaj jakieś posiłki.
-Widzimy się w klasie. - podniosłam jej podbródek, tak by na mnie spojrzała. - Mam nadzieję, że się dogadamy.

Odeszłyśmy od przerażonej dziewczyny i bardzo dyskretnie przybiłyśmy sobie piątkę. Pozostała trójka przyglądała się naszym wyczynom z daleka, a gdy do nich podeszłyśmy obdarzyli nas uśmiechem.

-Gdzie się podziała nieśmiałość naszej małej Jiyeon? - Mingyu pogładził moje włosy. - Nic się nie zmieniłaś. Wciąż ta sama zimna oprawczyni. Spisałyście się dobrze.
-Już myślałam, że wypadłyście z wprawy i trzeba będzie wam przypomnieć jak się postępuje. - Hwasa chciała powiedzieć więcej, jednak przeszkodził jej dźwięk oznajmiający, że czas pójść do klasy. - Po szkole u nas!

▀▀ 

Stałam jak wmurowana, czułam jak nieprzyjemne ciepło przepływa przez moje ciało, a serce biło jak szalone. Co się stało? Dlaczego nikt nie zareagował? Chciało mi się płakać, jednak nie chciałam pokazywać słabości przed Bloody, który patrzyła na mnie właśnie z litością. Pewnie było jej mnie strasznie szkoda, a jednocześnie dziękowała, że to nie na nią padło. Wszyscy spoglądali w moją stronę przez chwilę, a potem tak, jak gdyby nic się nie wydarzyło, wrócili do swoich spraw.

-Chcesz napić się wody? - zagadała wyraźnie zmartwiona Bloody. - Wyglądasz strasznie. Proszę, nie patrz już na nie więcej.

Przyjaciółka przywróciła moje włosy do ładu, podała wodę, a potem przyprowadziła do klasy, w której jako pierwsze zobaczyłam te paskudne dziewuchy.



Dzień dobry. W końcu mam dla was coś konkretniejszego, pracowałam nad tym rozdziałem bardzo długo, więc mam nadzieję, iż przypadnie on wam do gustu. Nie jest to typowy fanfic, nie zadecydowałam jeszcze czy umieszczę w tym wątek miłosny, mam też przez to wątpliwości, ale zobaczymy z czasem jak to będzie :)
Jak widzicie, postawiłam na przedstawienie historii z dwóch perspektyw - Jiyeon i Chanmi. Wydaje mi się to ciekawsze, ponieważ możecie poznać odczucia i opinie obu stron.  
Liczę na wasze opinie, zarówno te długie, jak i krótkie. 

PS: Zmieniłam minimalnie wygląd strony!

niedziela, 1 listopada 2015

GUILTY - prolog



-Żartujesz, prawda? - złapałam się za głowę, wplatając palce we włosy i mocno je ściskając.
-Nie. - zaśmiał się, ukazując rząd białych zębów.
-A Ty wszystko... - wskazałam palcem na mamę, która właśnie teraz opierała się o drzwi, a szok odebrał mi mowę w połowie zdania.
-Jasne, że wiedziałam. - jej ciepły chichot rozprzestrzenił się po pomieszczeniu. - Joonyoung miewa szalone pomysły, ale do porwania chyba by się nie posunął.
-Pakuj się, mała. - sprawca zamieszania poszarpał mi włosy. - Masz godzinę. Go-dzi-nę. - wyraźnie podkreślił i zniknął wraz z moją mamą za drzwiami.

O tym, iż moi przyjaciele czynią rzeczy niemożliwe, a swoim urokiem osobistym są w stanie zdziałać cuda, wiedziałam nie od dzisiaj. Sama często brałam udział w realizacji ich zwariowanych pomysłów, teraz jednak siedziałam na środku swojego pokoju, nie wiedzieć właściwie jak zareagować na nowinę, którą obwieścił mi najlepszy przyjaciel.



-Zajebiście znowu was widzieć. - odparła Hyeyin, odpalając czekoladowego papierosa. - Ile to już lat?
-Pięć. Kiedy ostatni raz tu byliśmy, ten dupek nie dosięgał mi do ramion. - próbowała objąć w pasie starszego brata, jednak ten, nie wkładając w to wiele siły, odepchnął ją. - Poczęstujesz? Jeszcze nigdy nie jarałam koreańskich fajek.
-Jasne! - rzuciła Jessi paczkę papierosów, w tym samym czasie zwracając się do wysokiego chłopaka. - Dlaczego milczysz, huh? Zapomniałeś jak to się mówi po naszemu? - zaśmiała się, a następnie wymuszonym akcentem zapytała. - Do you speak korean? Korean, korean, please!
Nim Hwasa, jak pieszczotliwie nazywano Hyeyin, zdążyła zareagować, znalazła się na barkach młodego dżentelmena.
-Nic się nie zmieniłaś, noona. - szepnął dziewczynie do ucha, mocniej ją ściskając.

▀▀

Obrazy za oknem znikały bardzo szybko. Chciałam liczyć latarnie, jednak nie mogłam skupić myśli i wciąż zapominałam liczb. Nie mogłam też zasnąć, obecna sytuacja nie pozwalała mi na to.
-A co jeśli nikt mnie nie polubi? - zapytałam, przerywając ciszę trwającą już paręnaście minut.
-Ty lepiej martw się tym, czy zmieścisz się w mundurek. Mam wrażenie, że ostatnio trochę przytyłaś. - dotychczas zajęty jazdą, spojrzał na mnie, by zmierzyć mnie od góry do dołu. - Podałem im przybliżone wymiary, więc lepiej składaj ręce ku niebu, abym trafił.
-Wcale nie przytyłam. - skrzyżowałam ręce i odwróciłam się w drugą stronę. - Dupek. - wyszeptałam bardziej do siebie, niż do niego.
Przez moją głową przelatywało mnóstwo myśli. Dokładnie w wieczór poprzedzający pierwszy dzień szkoły dowiedziałam się, iż przeprowadzam się do Joonyounga, by uczęszczać do prywatnej, renomowanej szkoły w Seulu. Wszystko już od dawna było omawiane z moimi rodzicami, jednak mnie powiedziano o tym na tyle późno, bym nie mogła odmówić. Zaśmiałam się sama do siebie. Cóż, Jiyeon, całe życie z szaleńcami.

▀▀

-A co jeśli nie ucieszy się na nasz widok? Minęło tyle czasu, może w ogóle o nas nie pamięta? - wyrzuciła w powietrze Jessica, przelewając ostatnie krople soju do kieliszków.
Wszędzie było szaro od dymu papierosowego, a w całym mieszkaniu unosił się zapach alkoholu, który wskutek rosnącej ilości promili we krwi nastolatków, co chwilę lądował poza szklanymi kieliszkami.
-Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. - powiedział Mingyu, zupełnie nie zwracając uwagi na słowa młodszej siostry. - Mają racje Ci, którzy mówią, że tylko na starych śmieciach można osiągnąć spokój.
-Znów będziemy wszyscy razem. Teraz możemy zawojować świat. - odpowiedziała Hwasa, gasząc papierosa w kolorowej popielniczce.



-Słyszałaś, mamy mieć dwie nowe uczennice w klasie. - byłam tym trochę zmartwiona, więc postanowiłam porozmawiać o swoich obawach z najlepszą przyjaciółką.
-To świetnie! Potrzebujemy czegoś nowego, naszej klasie od dawna brakowało świeżości. - odparła Bloody, zajadając się ostrymi ciastkami ryżowymi.
-Ponoć przyjaźnią się z tą dziwną dwójką z trzeciej klasy... - nie miałam apetytu, więc jedynie dziobałam pałeczką kawałki papryki.
-Joonyoung i Hyeyin?
-Właśnie oni. Podejrzani ludzie, źle im z oczu patrzy.
-Spojrzenie jeszcze niczego nie oznacza. Nie możesz wnioskować po ich oczach jacy oni są. - pogładziła moje włosy. - Martwisz się na zapas, Chanmi.

Może Bloody miała rację, zawsze wszystkim przejmuję się na zapas. Jednak teraz miałam naprawdę złe przeczucie co do tych nowych uczennic. Nie mogłam pozbyć się myśli, że wraz z nimi pojawią się kłopoty.



Jest i prolog. Mówi on właściwie... o niczym. 
Chciałam żeby był on luźny, a także nie zdradzał co będzie działo się w następnych rozdziałach. 
Jak zawsze gorąco zapraszam do komentowania, ponieważ wasze opinie są dla mnie naprawdę ważne.