czwartek, 29 września 2016

Artificial Love



Czytałam tekst umowy leżącej przede mną, nieświadomie stukając długopisem w blat drewnianego stołu. Zupełnie nie skupiałam się na czytanych słowach, zgodziłabym się, choćby kazano mi nauczyć się mówić w dziesięciu językach. Już miałam złożyć podpis w wydzielonej na to rubryce, gdy usłyszałam głos chłopaka.

-Naprawdę jesteś w stanie to zrobić? Nie sądziłem, że istnieje osoba, która zgodziłaby się na to.

Zerknęłam na niego. Przede mną siedział dobrze zbudowany, przystojny Azjata. Miał jasną, gładką cerę, ciemnobrązowe oczy i błyszczące, bladoróżowe usta. Włosy w kolorze gorzkiej czekolady układały się we wszystkie strony, jednak w tym chaosie można było dostrzec logikę. Na wcześniejszych spotkaniach dowiedziałam się, że włada czterema językami, posiada czarny pas w taekwondo, gra na gitarze, pianinie, skrzypcach oraz flecie, całkiem dobrze idzie mu rysowanie, egzamin na prawo jazdy zaliczył za pierwszym podejściem, a zaledwie miesiąc temu miał osiemnaste urodziny.

-Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.
-I niczego, ani jednego punktu nie chcesz skorygować? Powiedziałem Ci przecież, że jeśli coś jest problemem, można to przedyskutować.
-Oh Sehun, twoi rodzice nie przyjdą? Wcześniej zawsze byli obecni.
-Na randki też będziemy brać ich ze sobą? - zaśmiał się po raz pierwszy odkąd się poznaliśmy.
-Wystarczą mi comiesięczne spotkania rodzinne. - wskazałam mu palcem odpowiedni zapisek w umowie.
-Akurat tego nie można będzie wykreślić, ani poprawić, ale możesz zmienić częstotliwość...
-Słuchaj. - przerwałam mu. - Mnie obchodzi tylko i wyłącznie to.

Sięgnęłam po żółty zakreślacz i szybkimi ruchami zaznaczałam interesujące mnie frazy. „Czas trwania”. „Zasady”. „Wynagrodzenie”. „Kara za odstępstwo od zasad umowy”. Następnie odszukałam wzrokiem wcześniej odłożony przez siebie długopis i nie czekając na reakcję chłopaka, złożyłam podpis na umowie, a potem wstałam z krzesła i kierując się do wyjścia odezwałam do niego.

-Widzimy się jutro... kochanie.

**

-Gotowa? - wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Gotowa. - splotłam nasze dłonie i ruszyłam pewnie w stronę drzwi.

Skłamałabym, gdybym śmiała stwierdzić, że nie stresowałam się. Nieczęsto pojawiałam się w szkole z niebiańsko przystojnym chłopakiem u boku. Nienawidziłam być w centrum uwagi, jednak właśnie na to skazałam się, trzymając za rękę nieznanego Azjatę.
Dostrzegając grupkę osób z mojej klasy, pomachałam im szybko, a potem skierowałam się w stronę parapetu, tuż naprzeciwko nich. Mój towarzysz oparł się o niego plecami, następnie obejmując mnie jedną ręką i przyciągając tak blisko siebie, że mogłam swobodnie oprzeć brodę o jego ramię.

-Wszyscy na nas patrzą. - szepnęłam mu do ucha po koreańsku.
-Właśnie na tym to polega. Na następnej przerwie będą mówić wyłącznie o nas.
-Oby tylko nie napisali o nas w gazetce szkolnej. „Nowy i szara myszka z drugiej parą roku”. - zaczęłam gładzić go po włosach, jednak ten złapał mnie za dłoń, splótł ją ze swoją i oparł na biodrze.
-Tak lepiej nie rób, bo chyba się zakocham.
-Już pierwszego dnia chcesz łamać zasady umowy? Nie dziwię się, wybrałeś taką ślicznotkę. - puściłam mu oczko.
-Właściwie uratowała Cię znajomość koreańskiego. - wybuchnął śmiechem, a za nim ja. - Idę szukać swojej klasy. Uwaga. Zaraz Cię pocałuję. - złożył na moich ustach pocałunek i już po chwili zniknął w tłumie uczniów.

**

Usiadłam na zimnej posadzce i już miałam zająć się konsumpcją kanapki z serem, gdy wokół mnie rozsiadły się moje kochane koleżanki. Cóż. Zaczęło się.

-Jak możesz spokojnie jeść, wiedząc, że umieramy z ciekawości? - zaczęła Rosalie, stukając mnie delikatnie pomiędzy żebrami.
-Co to za przystojniak? Skąd go wytrzasnęłaś? - do przesłuchania szybko dołączyła się Lalisa, wlepiając we mnie swoje zielone oczyska.
-Hola! Hola! Nie wszyscy naraz! - uśmiechnęłam się. - To mój chłopak. Rozdawali dzisiaj rano za śmietnikiem to wzięłam.
-Nie żartuj sobie. - Jennie spojrzała na mnie udawanym, groźnym wzrokiem. - Jak udało Ci się zataić przed nami fakt, że masz chłopaka? Nie! Jak śmiałaś zataić ten fakt?
-Nic nie zataiłam. Jesteśmy parą dopiero od wczoraj, wcześniej tylko się spotykaliśmy. - zerknęłam na Jennie, która wciąż mordowała mnie wzrokiem, więc szybko dodałam. - No przestańcie! To takie ciacho, że bałam się pisnąć chociaż słówkiem, żeby czasem nie zapeszyć.
-Jak całuje? - zachichotała Rosa.
-Tak, że masz wrażenie jakbyś umarła i trafiła do raju. - teraz wszystkie zaczęłyśmy chichotać.

**

Siedzieliśmy w moim pokoju i przeglądaliśmy zdjęcia, które przed chwilą zrobiliśmy.

-Albo robisz moje zadanie z matematyki, albo dodam zdjęcie, na którym widać tego pryszcza. - stuknęłam palcem w wyświetlacz telefonu.
-Powinienem pomyśleć o tym, by do umowy dopisać odpowiedni artykuł dotyczący wykorzystywania i szantażu. - mruknął i ruszył w stronę biurka.
-Przecież i tak lubisz trygonometrię! - zaśmiałam się i już po chwili siedziałam na krześle obok niego.

Polubiłam go. Początkowo miałam go za zakochanego w sobie dupka, ale im więcej czasu z nim spędzałam tym częściej dostrzegałam jak bardzo się myliłam. Mimo, iż wciąż nie rozumiałam powodów, dla którego powstał nasz fikcyjny związek, zaczynałam doceniać czas spędzony razem. Powoli stawał się moim przyjacielem.

-Dlaczego liczysz cosinus, a nie sinus? - gapiłam się w swój zeszyt zupełnie nie wiedząc o co chodzi w tych wszystkich zapiskach.
-Gdybym wiedział, że jesteś taka głupia, dokładnie przemyślałbym sens tego związku.
-Zapłać mi i ze mną zerwij. - skrzyżowałam ramiona na piersi, udając obrażoną.
-Ok. W takim razie zadanie skończysz...
-Powinnam dać opis „z moim ukochanym”, czy może „miło spędzony dzień z przyszłym mężem”?
-GŁU-PIA. - postukał mnie palcem w czoło.

**

Powinnam podziękować mojej mamie za to, że pomimo protestów wysyłała mnie na naukę języka koreańskiego. Właśnie dzięki jej uporowi, nawet będąc wtulona w fikcyjnego chłopaka, mogłam mówić prawdę, ponieważ nikt, poza naszą dwójką, w tej szkole nie posługiwał się tym językiem. Była długa przerwa, właśnie żartowaliśmy z naturalności naszych pocałunków, gdy Sehun wyciągnął podłużne pudełeczko.

-Masz. To już trzeci miesiąc jak się ze sobą męczymy. - zaśmiał się i podał mi prezent. - Jeszcze tylko dziewięć i każde z nas pójdzie w swoją stronę.

Otworzyłam pakunek i o mało go nie upuściłam. W środku znajdował się przepiękny naszyjnik wysadzany, znając majętność chłopaka, diamentami. Jednak zamiast zainteresować się nim, bardziej interesowały mnie słowa chłopaka.

-Pójdzie w swoją stronę? Po takim pięknym związku będziesz chciał mnie zostawić?
-Ciężko będzie przyjaźnić się, gdy wszyscy wkoło będą wiedzieli o tym, iż rozstaliśmy się po wielu awanturach, burzach, wyzwiskach, bla bla bla.
-Ach.. - westchnęłam.
-Głupku! - puknął mnie w czoło. - Naprawdę nie czytałaś tej umowy?
-Chyba pominęłam parę punktów. - zaśmialiśmy się.
-Nie martw się. Nie zmienię numeru i będę do Ciebie pisał. - pogładził mnie po plecach.
-A gdybyś się zakochał? - nie wierzyłam, że powiedziałam to głośno, jednak moje usta wciąż się nie zamykały. - Co wtedy byś zrobił?
-Co mógłbym zrobić? Rodzice za nic nie pozwoliliby mi być z Tobą, gdyby dowiedzieli się, że to coś więcej niż umowa. Zresztą zakochać się w Tobie? Mała, nie ma tyle alkoholu na tym świecie. - wystawił mi język.
-To tak jak w Tobie! Nie ma takich głupich dziewczyn na świe.. Ach! - zaczął łaskotać mnie, ciesząc się przy tym jak małe dziecko.

**

Złamałam zasady. Nie on, ja. Nie wiem nawet kiedy i jak do tego doszło. Nim zdążyłam zareagować, moje serce zaczęło szybciej bić, zaczynałam za nim tęsknić, chciałam być przytulana, zaczęłam kochać.
Moja miłość zanim jeszcze się rozwinęła, już została spisana na straty. Doskonale zdawałam sobie sprawę jak wielką cenę musiałabym za nią zapłacić, jeśli on by się o niej dowiedział. Miałam gdzieś to, że pieniądze jakie miałabym mu dać były tak wielką kwotą, iż nawet nie potrafiłam wyobrazić sobie jak wygląda czy ile waży taka ilość banknotów. Największą karą byłoby jego zniknięcie. Jego telefon byłby nieosiągalny, mieszkanie stałoby puste, a on schowałby się przede mną tam, gdzie nie mogłabym go znaleźć.
Jedyne co mogłam robić to milczeć. Mogłam udawać, że wszystko jest tak, jak było na początku. Mogłam oddawać pocałunki, które nic nie znaczyły. Jednak to było najlepsze co mogłam zrobić, ponieważ tylko wtedy wciąż będzie obok mnie.

**

-Co się tak patrzysz? - Sehun szturchnął mnie i uśmiechnął. - Mam coś na twarzy? Czy taki jestem piękny?
-Piękny jak kwiat róży. - wystawiłam mu język i odwróciłam w drugą stronę.
-Jedziemy na ferie do Szwajcarii.
-Słucham? - modliłam się, żeby mój słuch zrobił mi psikusa.
-Jedziemy do Szwajcarii.
-To pewnie bardzo duży wydatek, może lepiej jak zostanę?
-Nie myśl, że się wykręcisz. Rodzice już zamówili domek. Będziemy mieć własny pokoik.
-Nie chcę mieć z Tobą pokoiku. - złapałam się za głowę.
-Jeśli pomyślałaś właśnie o tym co ja, powinnaś oczyścić swój umysł z brudnych myśli. - znowu się do mnie uśmiechnął, a potem zrobił skwaszoną minę. - Moja mała przyjaciółeczka mnie nie pociąga. Fuj, to tak jakby z siostrą. Nie, nie, nie dla mnie.

**

Od początku wiedziałam, że ten wyjazd do Szwajcarii będzie dla ciebie tragiczny w skutkach. Już pierwszego dnia potłukłam sobie kość ogonową, oblałam się gorącą czekoladą, a potem zatrułam nieświeżą rybą.
Jednak najgorszy był w tym wszystkim mróz. Kolejną noc kuliłam się pod puchową kołdrą, próbując zwinąć się w kulkę, wciąż jednak niemiłosiernie marzłaś.

-Co się tak wiercisz? - usłyszałam głos Sehuna z drugiego końca pokoju.
-Tak cholernie mi zimno. Chyba przestałam czuć palce. - mruczałam niezadowolona.
-To chodź tu. - niepewnie podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka.
-Gdzie?
-Do mnie. Przytulisz się i będzie ci cieplej.
-Zwariowałeś.
-No chodź. Przecież i tak jesteś moją dziewczyną. - zaśmiał się.
-Uważaj. Będę biegła! - krzyknęłam i już po chwili leżałam wtulona w niego.
-I co, lepiej? - pogłaskał mnie po głowie.
-Lepiej. - odpowiedziałam i wsłuchiwałam się w bicie mojego serca, dudniące mi w uszach.
-Wiesz co? - po dłuższej chwili się odezwał. - Naprawdę cieszę się, że mam taką przyjaciółkę jak ty.
-Tak? - słowo „przyjaciółka” było jak uderzenie w twarz, tak bardzo nie chciałam nią być.
-Musisz mi coś obiecać. Jak tylko zakończymy ten głupi, udawany związek, znajdź sobie najlepszego na świecie mężczyznę, który będzie traktował cię jak księżniczkę, ok? - kiwnęłam głową, jednocześnie czując jak pęka mi serce.

**

To już sześć miesięcy. Mieliśmy z tego powodu wyskoczyć do kina, jednak godzinę przed umówioną, Sehun zadzwonił do mnie i poprosił, byśmy spotkali się u niego w biurze. Nie wiedziałam czemu, ale miałam naprawdę złe przeczucia, gdy otwierałam wielkie, drewniane drzwi. Sehun siedział na krześle, miał na sobie czarną koszulę i jeansowe obcisłe spodnie. Patrzył tępo na jakiś plik kartek, który leżał przed nim.

-Hun? - od razu podniósł się z krzesła i stanął naprzeciwko mnie.
-Ładnie się porobiło, co?
-Słucham?
-Złamaliśmy zasady.
-Jakie zasady? - nie rozumiałam, przecież wszystko szło zgodnie z planem. - Zrobiłam coś źle?
-Ale wiesz co? - właśnie teraz dostrzegłam, że jest pijany. - Nie obchodzi mnie to.
-Wytłumaczysz mi wreszcie o co chodzi?
-Nie ma się czym martwić, minus i minus dadzą plus. - serce mi stanęło, gdy zobaczyłam jak rwie plik kartek, który okazał się być naszą umową.
-Co Ty do cholery jasnej zrobiłeś? - niewiele myśląc, padłam na kolana i zaczęłam zbierać kawałki porwanej umowy. - Pomóż mi ją pozbierać, to jedyny egzemplarz! Inaczej będę musiała odejść.
-Nie odejdziesz. Nie odejdziesz, bo zależy Ci na mnie tak samo jak mi na Tobie. Nie potrzebujemy żadnej umowy. - zrobiło mi się gorąco. Więc wiedział.
-Pleciesz bzdury. - nawet teraz musiałam udawać. - Coś Ci się ubzdurało, Sehun, jesteś pijany.
-Myślisz, że nie zauważyłem? Twoje pocałunki smakują inaczej.
-Hun, po prostu czuję się przy Tobie swobodniej, niż na początku. - poczułam szarpnięcie i nim zdążyłam zareagować, opierałam się na zimnej ścianie, a Sehun stał niebezpiecznie blisko mnie.
-Więc powiedz to. - czułam jego oddech na twarzy. - Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz.
-Oh Sehun. - wzięłam głęboki oddech. - Nie kocham Cię, rozumiesz? Nie kocham i nie kochałam. - chłopak odsunął się nieznacznie, patrząc na mnie wyraźnie zszokowany. - Szykuj pieniądze, mój numer konta mają Twoi rodzice, w razie wątpliwości, porozumiewajmy się właśnie za ich pośrednictwem. 



Chyba najdłuższy shot, jaki udało mi się stworzyć :O 
Niestety, lub stety, możecie być pewni, iż nie jest to ostatnie opowiadanie z Sehunem w roli głównej, ponieważ po dłuuugich miesiącach starań, ten pan wkradł się do mojego serca i nie ma zamiaru z niego wychodzić. Cóż... mnie to odpowiada ^^

PS: Wybaczcie wszystkie błędy, ostatnie trzy akapity pisałam z zamykającymi się oczkami.

poniedziałek, 19 września 2016

Please hold on to me, please find me now - 6.



-Czyli mówi pani, że widziała go ostatni raz w nocy przed zaginięciem?
Hayi lustrowała starego policjanta. Miał około sześćdziesięciu lat, był niski i siwy, jednakże zdecydowanie próbował grać złego glinę.
-Tak. Położyłam go spać w swoim salonie, zaś sama poszłam do swojej sypialni. Gdy rano się przebudziłam, jego już nie było.
-I nie zdziwiło Cię, że zniknął? A może było tak, że wkurzył Cię i go sprzątnęłaś, a jego ciało pływa teraz w jakiś ściekach?
Poczuła jak wszystko się w niej gotuje, miała ochotę uderzyć staruszka, jednak opanowała swoją złość, gdy spojrzała na swojego prawnika, który kiwnął przecząco głową.
-Pani. Nie zdziwiło PANI, że zniknął. Otóż nie, nie zdziwiło mnie to, ponieważ mój chłopak nie miał w zwyczaju zostawać na śniadanie i wychodził zaraz po przebudzeniu.
-Na razie nie mam więcej pytań, ale proszę nie opuszczać miasta. Będziemy w kontakcie.


Usiadła na skórzanej kanapie, chowając głowę w dłoniach. Była wykończona psychicznie, jej przesłuchanie trwało prawie cztery godziny, mimo iż wydawało się jakoby trwało całą wieczność. Było jej niedobrze, chciało jej się płakać, jednak łzy nie chciały płynąć. Przez jej głowę przepływało naraz tyle myśli, że miała wrażenie posiadania tykającej bomby, gotowej w każdej chwili na wybuch.
Uniosła wzrok, gdy wyczuła czyjąś obecność w pomieszczeniu. Przed nią kucał Bobby, podający jej kubek gorącej kawy.

-Co robiłaś tyle czasu?
-Dopiero wypuścili mnie z przesłuchań. Jestem taka zmęczona.
-Ciebie też tyle męczyli? Wow. To tylko trzy dni odkąd go nie ma...
-Wyglądam na zabójczynię?
-Słucham?
-Usłyszałam dziś setki sposobów, na które mogłabym go zabić... teraz nie wiem, który wybrać, na moment, gdy ten dupek wróci do domu.

Hayi zaczęła się głośno śmiać, jednak w ciągu ułamku sekundy śmiech ten zamienił się w szloch, a jak policzki zaczęły moknąć od łez. Czuła jak Bobby klepie ją delikatnie w plecy, jednak gest ten wcale jej nie pocieszał.

-Tak cholernie za nim tęsknię. Gdzie on się podziewa? Co takiego zrobił, że nie może do mnie wrócić? A co jeśli już nigdy go nie zobaczę?
-Spokojnie, wróci. Dajmy mu jeszcze trochę czasu.


Myślała, że wybranie miejsca na samym końcu ogromnej sali konferencyjnej uchroni ją przed wszystkimi, jednak było to jak najbardziej mylne. Każdy z idoli pracujących w wytwórni podchodził do niej, klepał po ramieniu czy rzucał formułkę o tym jak bardzo jej współczuje. Dziewczynę brzydziły takie gesty, bo doskonale znała prawdę. YG było wielką, kochającą się rodziną wyłącznie przed kamerami, w rzeczywistości nikt nie interesował się współpracownikami.
Z zamyślenia wybił ją Bobby, który zajmował właśnie miejsce tuż obok Hayi. Chciał coś do niej powiedzieć, jednak zamknął usta, gdy w sali rozbrzmiał się głos dyrektora.
-Powód dzisiejszego zebrania jest oczywisty. Jednak, gdyby znalazł się jednak ktoś, kto nie ma pojęcia co tutaj robi – zebraliśmy się, by omówić działania związane z zaginięciem Hanbina. Liczymy na szybki powrót chłopaka, jednak ze względu na naszą politykę zaplanowaliśmy następne parę miesięcy pracy. Zacznijmy od tego, że prace nad solowym albumem B.I zostaną anulowane i zastąpione indywidualnymi działalnościami pozostałych członków IKON. Lee Hayi otrzymuje osiem tygodni wakacji, a co z tym związane, jej solowy album zostanie przesunięty w czasie. Pozostałe plany pozostają bez zmian.

Rozejrzała się po sali. Jej serce zaczęło szybciej bić, gdy zauważyła zadowolone miny chłopaków z IKON. Było jej tak przykro, że na zaginięciu jej ukochanego ktoś będzie budował swój sukces. Nie potrafiła zrozumieć jak „bracia” mogli cieszyć się bez jednego z nich.

-Ach! Zapomniałem o jednym. Niestety nie mogliśmy już dłużej tego ukrywać...


Długo mnie nie było, a jeszcze dłużej może nie być... Powiem wam w tajemnicy, że nawet jeśli niewiele robicie w związku z waszą szkołą i tak trudno odnaleźć jest wam czas na pasję.. a jeśli już ten czas odnajdziecie to nie liczcie, że wena będzie wam sprzyjała.