niedziela, 31 maja 2015

Anyone looking for the paradise lost? 6.

Wybaczcie, że w czwartek nie dodałam części, ale miałam bardzo zajęty tydzień i dopiero wczoraj (od niedzieli) odpaliłam laptopa.
Tym razem zostawiam was z czymś lekkim, beztroskim.
Bardzo mocno proszę o komentarze, może być nawet sama kropka, ponieważ chciałabym wiedzieć, że jesteście i czytacie. ;)


Z wypiekami na twarzy opowiadałam Hyukowi o tym co udało mi się stworzyć. Ten był tak przejęty moimi słowami, że kompletnie nie interesowało go śniadanie, które przygotowałam specjalnie dla niego i chłopaków. Również Hackyeon i Taewoon słuchali mnie bardzo uważnie. Mimo, iż nie zawsze udawało mi się idealnie opisać to, co siedzi w mojej głowie, spotkałam się z aprobatą ze strony moich współlokatorów. Treningi miały się zacząć jutro, ponieważ dzisiaj był mój ważny dzień – po raz pierwszy szłam na zaliczenia do szkoły. Miałam spotkać się ze swoją klasą i w ich towarzystwie zaliczyć cztery sprawdziany, które miały udowodnić nauczycielom, iż nie leniłam się w domu i dokładnie przerabiałam materiał przesyłany na mojego maila. Troszkę bałam się tego, jednak wiedziałam, że wszystko pójdzie dobrze, bo mimo nawału pracy, przykładałam się do nauki. Tego dnia odstawiłam na bok moje ulubione dresy i luźne bluzy, które nosiłam na co dzień. Czarne trampki zastąpiły klasyczne szpilki, zaś moją figurę podkreślała elegancka, koronkowa mała czarna. Całą stylizacje ożywiała nowa, miętowa marynarka.

Gdy po wejściu do budynku zauważyłam, iż wszyscy patrzą na mnie, miałam ochotę całą drogę pokonać oglądając swoje buty, jednak dyrektor wyraźnie zaznaczył, że nie wolno mi tego robić. Mam wyglądać na pewną siebie kobietę z mocnym charakterem. Z trudem dotarłam do klasy. Tuż po wejściu doznałam szoku. W jednej ławek znajdowała się Shannon Williams. Dziewczyna, którą poznałam lata temu, chwilę po tym, gdy przyleciała do Korei. Ta od razu mnie zobaczyła i przybiegła, by rzucić mi się na szyje. Już miałyśmy zacząć rozmowę, jednak dzwonek na lekcje bardzo łatwo zburzył nam ten plan. Usiadłyśmy do swoich ławek i czekałyśmy na nauczyciela. Nim ten się pojawił, parę osób postanowiło zaczepić nas i poprosić o selfie. Oczywiście zgadzałam się na to, wszelkie tego typu działania były na moją korzyść i ocieplały mój wizerunek. Nauczyciel, który zjawił się w klasie był niewysoki, niezbyt przystojny, miał może 30-35 lat. Szybko objaśnił nam jak mamy zaznaczać odpowiedzi na testach, a także przypomniał o zasadach jakie nas obowiązują. Pierwszy test, który musiałam rozwiązać był z matematyki i dotyczył wszelkiego rodzaju funkcji. Mimo dobrego przygotowania, wiele zadań było dla mnie problematycznych i potrzebowałam dłuższej chwili i intensywnego myślenia, by wpaść na to, jak je rozwiązać. Mimo trudności, matematykę ukończyłam 20 minut przed czasem i mogłam szybciej rozpocząć walkę z literaturą koreańską. Wbrew moim lękom, test był bardzo łatwy. Kolejnym testem był test z wiedzy o społeczeństwie. Sprawił mi on najwięcej kłopotów. Pytania były trudne oraz podchwytliwe. Niejednokrotnie dałam się schwytać w pułapkę i dopiero przy sprawdzaniu pracy zauważałam, iż coś bywało nie tak. Ostatnim, najprostszym testem, był sprawdzian znajomości zasad gramatyki z języka angielskiego. Dotyczył on wszystkich czasów przeszłych w owym języku. Jako, iż angielskiego uczę się dość długo i niedaleko mi do bycia w nim biegłą, test nie był dla mnie żadnym problemem. Potrzebowałam jedynie 25 minut, by wszystko rozwiązać.

Każdy trening zaczyna się od piętnastominutowej rozgrzewki. Z ogromną dokładnością rozciągamy swoje ciała, by później jak najlepiej oddać każdy ruch.
Lubiłam pracować z Sanghyukiem, ponieważ zawsze uważnie obserwował moje ruchy i wkładał całe swoje serce w odtworzenie ich. Bardzo szybko zapamiętywał też poszczególne kroki, przez co prędko przechodziliśmy do ćwiczenia całego układu i dopracowywania detali. Tym razem było nam troszkę trudniej. Nigdy, pomijając wygłupy w dyskotekach, nie tańczyliśmy ze sobą przez co nie byliśmy zgrani. Momenty, w których mieliśmy być bardzo blisko siebie i głęboko spoglądać sobie w oczy, kończyły się wybuchami śmiechu i pauzowaniem muzyki. „Błagam Hyuk, tym razem bądźmy już poważni” to zdanie, które wypowiadałam średnio co parę minut. Wiedziałam, że stoi przede mną ogromny szczyt, na którego wejście będzie mi potrzebna ogromna determinacja i wsparcie Hyuka. Po czterech godzinach intensywnego treningu, mieliśmy opracowaną jakąś 1/100 układu co, patrząc na nasze zachowanie, było ogromnym wyczynem. Jak dobrze, że mamy jeszcze parę miesięcy na opanowanie tego. Boże, daj mi siłę!

Pewnego wieczora, gdy leżeliśmy już w łóżku, usłyszałam dźwięk SMS-a. Na wyświetlaczu widniał napis „Nana-unnie”. Z Naną znałam się najdłużej. To ona opiekowała się mną, gdy byłam maleńkim dzieckiem i to ona znajduje się na masie zdjęć w naszym albumie rodzinnym. Nie kontaktowałyśmy się zbyt często, nie można było nas nazwać przyjaciółkami, jednak, gdy któraś z nas miała kłopot, mogłyśmy na siebie liczyć. Fakt, że mieszkałyśmy na dwóch końcach świata i żyłyśmy zupełnie inaczej, sprawiał, że nasze światopoglądy bardzo się różniły, dzięki czemu łatwiej było nam pomagać sobie wzajemnie, bo zauważałyśmy rozwiązanie, tam, gdzie druga, go nie widziała. Znaczna różnica wieku nie była dla nas żadną barierą.. „Ratuj mnie. Mam ogromny problem~!” - mówiła wiadomość tekstowa. Już wystukiwałam na klawiaturze pytanie co się stało, gdy Hyuk pokazał mi laptopa. „Nana z After School i Chanyeol?” ogromny napis rozpoczynał artykuł o mojej unni i jej kontaktach z raperem z EXO. Po paru słowach na temat tego czym zajmują się bohaterowie owego artykułu można było zobaczyć zdjęcia, na której ta dwójka spaceruje po ulicach Seulu, czule się obejmując. O tym, że między tą dwójką iskrzy wiedziałam już od dawna. Gdy kręcili razem reality show niejednokrotnie zdarzyło im się spędzić wspólnie noc, jednak nie przypuszczałam, że po zakończeniu „Roommate”, wciąż będą się spotykać.
Komentarze fanów pod artykułem nie były tak łagodne i miłe, jak te, dotyczące mojego skandalu z Hyukiem, jednak wiele z nich miało charakter pozytywny. Nim zdążyłam zagłębić się dalej w komentarze, dostałam kolejny SMS. Jinan poprosiła bym pojechała z nią jutro do wytwórni, ponieważ właśnie skończyła rozmowę z wściekłym menadżerem. Rzecz jasna zgodziłam się, ponieważ wiedziałam jak bardzo przerażona musi być Nana.
Z samego rana zjawiłyśmy się w Pledis. Niestety nie mogłam towarzyszyć unnie w czasie rozmowy, więc czekałam na korytarzu. Po jakiś dziesięciu minutach w wytwórni zjawił się Chanyeol w towarzystwie menadżera. To oznaczało, że rozmowy potrwają zdecydowanie dłużej, niż myślałam. Prawie dwie godziny cała czwórka naradzała się za zamkniętymi drzwiami, a ja umierałam z nudów będąc samiuteńka na korytarzu. Poczułam ogromną ulgę, gdy drzwi się otwarły, a z sali wyszła szczęśliwa Nana wtulona w swojego wybranka. „Udało się” pomyślałam.

Po tym skandalu moje kontakty z Naną znacznie się ociepliły. Znacznie częściej wpadałyśmy do siebie w odwiedziny, na ploteczki i kawę. W wolnych chwilach spotykaliśmy się w szóstkę – ja z Hyukiem, Nana z Chanyeolem, Shannon i Ilhoon. Nie zawsze udawało nam się uniknąć paparazzi i parokrotnie nasza grupka znajdowała się na portalach plotkarskich. Dostaliśmy nawet własne określenie - „The best line”.
Za dar od niebios uznaliśmy fakt, iż udało nam się wynegocjować tydzień wolnego. W planach mieliśmy wyjazd za miasto. Wynajęliśmy domek w jakiejś maleńkiej wsi, oddalonej od Seulu o jakieś 3 godziny drogi. Chcieliśmy wyszaleć się, jednocześnie oczyszczając umysły ze stresu dnia codziennego.
Dom, w którym mieliśmy mieszkać tę parę dni, był bardzo przytulny. Urządzony w typowo wiejskim stylu zachęcał do spędzenia w nim czasu. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie fakt, iż popełniliśmy gafę podczas rezerwacji i w domu były jedynie dwa łóżka – małżeńskie oraz dla dziecka, plus duża, rozkładana kanapa. Pół popołudnia straciliśmy na ostrą dyskusję. Bardzo ciężko było nam dojść do porozumienia. Ostatecznie spór rozwiązaliśmy podczas gry w „kamień, papier nożyce”. I tak oto Nana wraz z Chanyeolem zajęli sypialnię z ogromnym łożem, Ilhoon pokój dziecięcy, a my, wraz z Shannon, mieliśmy spać na ogromnej kanapie.
Tego dnia bardzo szybko położyliśmy się spać, byliśmy wykończeni podróżą. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, iż pół nocy leżałam w bezruchu znosząc ciągłe wiercenie się Shannon. Gdy zaś udało mi się zasnąć, dość szybko obudził mnie ból. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale wylądowałam na podłodze. To było zaskakujące, ponieważ znajdowałam się na środku łóżka pomiędzy moim chłopakiem, a przyjaciółką. Na szczęście następne nocki przesypiałam już bez żadnych problemów.
W ciągu pięciu dni, które spędziliśmy na małej wsi, wyszaleliśmy się jak mało kto. Chodziliśmy na dyskoteki, piliśmy alkohol, próbowaliśmy również czegoś mocniejszego, pływaliśmy w pobliskim jeziorku, wygłupialiśmy się, mieliśmy czas by jeszcze bardziej się do siebie przywiązać.
Ostatniego dnia pobytu wybraliśmy się na imprezę w stylu kowbojskim. Razem z dziewczynami postawiłyśmy na jeansowe dzwony, koturny i koszule z frędzlami. Nasi mężczyźni zaś postanowili ubrać się w stroje szeryfów, wypożyczone w czasie zakupów w mieście. Zabawa była przednia. Braliśmy udział w wielu konkurencjach. Niestety tylko Channiemu udało się coś wygrać. Był to darmowy kufel regionalnego trunku. Dla mnie i dla Ilhoona impreza skończyła się dość... nieprzyjemnie. Zdecydowanie przesadziliśmy z ilością alkoholu, jaką w siebie wlaliśmy. Pół nocy spędziliśmy leżąc nad muszlą klozetową. Również droga powrotna była dla nas piekłem. Nasze zatrucia alkoholem objawiały się co parę kilometrów przez co podróż trwała znacznie dłużej.
Ledwo zdążyliśmy się przespać i wyleczyć brutalnego kaca, a już szykowaliśmy się na kolejną imprezę. Jedna z członkiń After School zaprosiła nas na „crazy party”. Miejscem, w którym wyprawiana była owa impreza, był największy park wodny w Seulu.
Nie wiedzieć czemu Sanghyuk nie miał ochoty się bawić i praktycznie całą imprezę spędził sącząc drinka na leżaku. Ja w tym czasie szalałam z Ilhooniem. Pół wieczora tańczyliśmy do k popowych hitów. Kiedy dopadło nas chwilowe zmęczenie, odpoczywaliśmy w jakuzzi.
Tym razem nie tknęliśmy żadnego wysokoprocentowego napoju i do domu wróciliśmy bezproblemowo.


niedziela, 24 maja 2015

Anyone looking for the paradise lost? 5.

Dzisiejsza niedziela jest wyjątkowa, ponieważ dokładnie 3 lata temu VIXX zadebiutowali. Śpiewajmy chłopakom "sto lat".
Co do dzisiejszej części - trochę taka... nijaka? Aczkolwiek bardzo ładnie ją rozwinęłam i jest ona najdłuższa ze wszystkich opublikowanych dotąd rozdzialików.

Kolejny dreszcz i już wiedziałam co to za uczucie. Nie mogłam pozwolić mu teraz wyjść. Zmusiłam się do biegu. Zatrzasnęłam otwarte już drzwi przed nim, a kiedy się obrócił złożyłam na jego ustach pocałunek. Najpierw jeden, potem kolejny. Dotykając jego twarzy, poczułam łzy. Spojrzałam mu w oczach, płakał. Łzy nie ustawały. Kiedy odsunęłam się od niego, usiadł, opierając się od drzwi. Natychmiast przykucnęłam przy nim, opierając głowę o jego czoło.

 - Tak bardzo się bałem. - wypowiedział tak cicho, że zastanawiałam się czy na pewno to wypowiedział czy może moja wyobraźnia spłatała mi figiel.


Rękawem od mojej bluzy bardzo delikatnie otarłam jego łzy. Przytuliłam się do niego. Oparłam głowę o klatkę piersiową. Słyszałam jak jego serce szybko bije. Czułam jak płytko oddycha. Po dłuższej chwili oddech i serce się uspokoiły, a Hyuk pocałował mnie w głowę i delikatnie pogładził po włosach. Dlaczego poczułam to dopiero teraz? Dlaczego to co czułam do Sanghyuka ujawniło się akurat w tym momencie?
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam Hyuka. Leżeliśmy na łóżku, byłam przykryta kocem. „Dyrektor” mówił napis na wyświetlaczu telefonu. Nie chciałam odbierać, nie teraz, gdy jestem przy nim, ale musiałam.

 - Słucham? - wychrypiałam do słuchawki.
 - Dzwonili do mnie z KBC. Za dwa dni macie wywiad. Oboje. Za chwilę prześlę Ci maila z pytaniami, które wam zadadzą. Godzina 11 macie być w budynku. O 12 zaczynacie. - nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, telefon zakomunikował dźwiękiem, iż rozmowa została zakończona.
 - Mamy wywiad za dwa dni w KBC. - zwróciłam się do Hyuka, który właśnie wstawał z łóżka.


Kiwnął tylko głową i wyszedł z pokoju. Kiedy zostałam sama, zwinęłam się w kulkę i zaczęłam rozmyślać o tym co wydarzyło się parę godzin wcześniej. Jak to możliwe, że moje serce zabiło do Hyuka dopiero wtedy, gdy on sam wyznał mi miłość? Właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie, iż to stało się już znacznie wcześniej. Odkąd pamiętam, uważałam Sanghyuka za kogoś idealnego, troszczyłam się, starałam się być jak najpiękniejsza dla niego i nienawidziłam, gdy jakieś dziewczyny się do niego zbliżały. Tylko dla Hyuka potrafiłam zrobić z siebie idiotkę, tylko po to, by poprawić mu humor, nie sypiałam w nocy, aby mógł wypłakać mi się do słuchawki, gdy miał cięższy okres. Jestem młoda, nie wiedziałam jak to jest być zakochanym, jednak teraz już wiem. Wiem, że darzyłam Han Sanghyuka uczuciem innym niż przyjaźń, jednakże sama nie wiedziałam co to za uczucie.

Nadeszła noc. Po kąpieli skierowałam się do łóżka, w którym leżał już Hyuk, miałam wrażenie, że już śpi. Jak zawsze położyłam się na samym końcu ogromnego łóżka z dala od Han. Pierwszy raz świadomość jego obecności sprawiła, iż poczułam przyjemne mrowienie ciała. „Mogę się przytulić?” Nawet nie wiem jak udało mi się wydusić z siebie te słowa, może stało się tak, ponieważ uważałam, że śpi. W odpowiedzi na moje pytanie, przyciągnął mnie do siebie, objął w talii i oparł brodę o moją głowę. Jego ciepły oddech poruszał delikatnie moje włosy. Moja głowa znajdowała się tuż przy jego sercu. Tym razem biło miarowo, spokojnie. Powoli mnie usypiało. Bicie jego serca to najpiękniejsza melodia jaka mogła utulić mnie do snu.

W dniu wywiadu, punktualnie o 11, stawiliśmy się w siedzibie stacji KBC. Byłam bardzo zestresowana, jednak Hyuk trzymający mnie za rękę, sprawiał, że czułam się bezpiecznie. Na dzisiejszy wywiad stylistki wybrały dla mnie bardzo elegancki, klasyczny zestaw. Biała koszula, czarne spodnie, marynarka i ogromny, złoty naszyjnik do ożywienia stylizacji. Wizażystka zrobiła mi bardzo delikatny, kobiecy makijaż, a fryzjerka stworzyła na moich włosach piękne, grube fale. Prezentowałam się bardzo ładnie, jednak, gdy spojrzałam na Hyuka, zauważyłam kto tutaj jest gwiazdą. Mój chłopak w ciemnym jeansach, koszuli w kratkę z włosami zaczesanymi na lewo wyglądał jak milion dolarów. Gdy byliśmy gotowi, ruszyliśmy do sali, w której wywiad miał zostać przeprowadzony. Zostaliśmy przywitani przez ładną dziennikarkę. Była młoda, miała może dwadzieścia trzy lata, napis na jej plakietce informował, iż nazywa się Min Hyolyn. Obdarzyła nas miłym uśmiechem, pokazała jak powinniśmy usiąść, w które kamery spoglądać i nie przedłużając dała znać producentom, iż możemy zaczynać. Większość pytań dotyczyła tego jak się poznaliśmy, jak to jest być kobietą idola, co skłoniło mnie do wyprowadzki do Korei, problemów w naszym związku, a także mojego pochodzenia i umiejętności. Kiedy skończyły się pytania, które dostałam w mailu, byłam pewna, iż na tym wywiad się zakończy, jednak młoda dziennikarka wyprowadziła mnie z błędu.

 - Lilliane, jestem bardzo ciekawa tego, za co najbardziej kochasz Hyuka? - zapytała, spoglądając na mnie zaciekawiona. Przez parę sekund miałam pustkę w głowie, ale już po chwili postanowiłam powiedzieć to, co leży mi na sercu.
 - Tak naprawdę to nie wiem. - wszyscy spojrzeli na mnie z przerażeniem, jednak ja wiedziałam co robię. - Lubię w nim to, iż troszczy się o mnie jak nikt inny, jest moim wsparciem i daje mi poczucie bezpieczeństwa. Lubię to, że zawsze jest w stanie mnie rozbawić. Lubię jego oczy, w których potrafię zobaczyć własne odbicie. Lubię, gdy jest obok i lubię to, że mogę zasypiać i budzić się przy nim. Jednak nie kocham go za to. Nie kocham go za coś. Kocham, bo nakazuje mi to moje serce. Miłość to uczucie, którym darzymy kogoś niezależnie od tego jaki ktoś jest i jak nas traktuje.


Kiedy skończyłam zauważyłam szok na twarzy dziennikarki, producentów, zaś w oczach Hyuka malowała się duma. Po wyłączeniu kamer i zgaszeniu oświetlenia, Min Hyolyn, pogratulowała nam piękna uczucia i stwierdziła, iż wywiad wyszedł bardzo dobrze. Przekonała nas, że ludzie na pewno mnie polubią.
Miała racje. Już parę minut po transmisji wywiadu, internet wrzał. Ludzie pisali na portalach społecznościowych i forach o tym jaką wspaniałą i utalentowaną jestem osobą. Mężczyźni zazdrościli Sanghyukowi kobiety, zaś panie chciały być takie jak ja.

W „nagrodę” za świetny wywiad, dyrektor, wysłał nas do ogromnego parku rozrywki. Doskonale wiedzieliśmy, że nie jest to zwyczajny wypad, a sposób na pokazanie tego jaką szczęśliwą parką jesteśmy. Mimo wszystko cieszyłam się tą wycieczką. Mogliśmy na chwilę oderwać się od rzeczywistości i poszaleć jak małe dzieci.
Nie wszystko jednak poszło zgodnie z moją wizją. Zaraz po wejściu na teren parku rozrywki, fani VIXX zaczęli robić nam zdjęcia, próbowali zaczepiać, krzyczeli. Byłam lekko przytłoczona, nie wiedziałam jak się zachować. Na szczęście obok mnie był Hyuk. Kiedy przyciągnął mnie do siebie i objął w talii, poczułam się bezpieczniej. Nagle przestałam mieć obawę, iż coś złego może się stać. Po wyznaniu sprzed paru dni, nie rozmawialiśmy o naszych uczuciach. Po prostu brnęliśmy do przodu i żyliśmy jak najszczęśliwiej się dało.
Pierwszą atrakcją był dom strachów. NIGDY tyle nie krzyczałam co właśnie w momencie zwiedzania owego domu. Kto by pomyślał, że starannie przygotowane kukły, w dobrym oświetleniu z odpowiednimi efektami dźwiękowymi potrafią człowieka tak mocno wystraszyć. Kiedy ja umierałam ze strachu, Hyuk całkiem dobrze się bawił nabijając się ze mnie, obserwując moje reakcje. Następną atrakcją, do której ruszyliśmy był ogromny diabelski młyn. Kiedy zaczęliśmy wznosić się ku górze, byliśmy cicho.

 - Wiesz... może to głupie, ale chciałbym, żebyś o czymś wiedziała. - zaczął nieśmiało Hyuk. - Już od dawna nie traktowałem Cię jedynie jako przyjaciółkę. Nie pamiętam kiedy moje serce biło przy Tobie w normalnym tempie. Na początku traktowałem moje uczucia do Ciebie jako dziecięcą miłostkę, jednak z dnia na dzień to było co raz silniejsze. Nawet nie wiem kiedy Twoje szczęście stało się dla mnie ważniejsze od wszystkiego innego. Długi czas wiedziałem, że rodzice szukają mi kobiety, z którą będę musiał się związać dla majątku. Nie podobało mi się to, ale gdy dowiedziałem się, że to Ty nią będziesz, byłem najszczęśliwszy. Bardzo bolało mnie to, iż nie potrafiłaś zauważyć nawet najmniejszej, pozytywnej cechy tego, że to ja, Hyuk, który było przy Tobie od dziecka, będę Twoim fikcyjnym mężem. Tego dnia nie chciałem na Ciebie krzyczeć. Nie chciałem, żeby to tak wszystko wyszło. Byłem po prostu zirytowany tym, iż nie wiedziałem jak wyjawić Ci swoje uczucia. W głowie cały czas miałem wspomnienie tego, jak pierwszego wieczora po Twoim przylocie w rozmowie z chłopakami podkreślałaś, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Tak bardzo się bałem. - na chwilę zamilkł i przykucnął przede mną. - Ja po prostu chcę, żebyś darzyła mnie chociaż w połowie takim uczuciem, jakim ja darzę Ciebie.
 - Hyuk... - oparłam głowę o jego czoło. - Dam z siebie wszystko, a Ty daj mi trochę czasu. - wyszeptałam i pocałowałam go, gładząc dłonią jego miękkie włosy.


Przyciągnął mnie do siebie i objął w talii, ja zaś oparłam głowę na ramieniu Sanghyuka. Przytuleni zapomnieliśmy o wszystkim co nas otaczało i nim się obejrzeliśmy, diabelski młyn, zataczał już czwarte lub piąte koło. Mimo, iż było nam tak dobrze, musieliśmy opuścić owe miejsce, ponieważ mężczyzna z obsługi spoglądał na nas od dłuższego czasu z nienawiścią i lada chwila mógł wybuchnąć.
Ostatnim miejscem, do którego ruszyliśmy było stanowisko z watą cukrową i lodami. Przez chwilę męczyło nas sumienie, ponieważ oboje jesteśmy na ścisłej diecie, jednak smak czekoladowych lodów i subtelna mgiełka waty cukrowej bardzo szybko i skutecznie zagłuszyły rozsądek.

Parę dni później, na prośbę jednego z dyrektorów, zjawiliśmy się z VIXX oraz ich menadżerami w budynku MBS. Ban Ki Hil, główny organizator corocznej, ogromnej gali MBS zaprosił nas na negocjacje. Byłam bardzo ciekawa dlaczego w liście do Jellyfish zaznaczył, że wraz z zespołem, pojawić się mam również ja.
Po przywitaniu i zajęciu miejsc Ban rozdał nam plik kart.

 - Jak wiecie, jestem organizatorem MBS Music Awards i to ja odpowiadam za to kto i jak zaprezentuje się na naszej gali. - rozpoczął – W tym roku mam dla was zarezerwowane aż trzy występy. Dokładnie 15 minut czasu antenowego. 5 minut na występ z ostatnio promowanym utworem, 5 minut na performance taneczny najlepszych tancerzy oraz 5 minut – tutaj zatrzymał się i spojrzał na mnie – na występ najbardziej gorącej pary ostatniego miesiąca.


Po przejrzeniu kart, rzeczywiście odnalazłam miejsce, w którym pojawiło się moje imię i nazwisko wraz z pseudonimem scenicznym Sanghyuka. Szokiem był dla mnie fakt, iż miejsce to było podpisane „last performance”. Nasz występ miał zamknąć najbardziej prestiżową galę w Korei!
Negocjacje trwały dość długo, menadżerowie bardzo dokładnie omawiali każdy szczegół. Starali się ustawić VIXX w najlepszym czasie pomiędzy mniej znanymi artystami, tak, by to oni lśnili.
Jeszcze tego samego dnia spotkałam się z dyrektorem Jellyfish, by przygotować od nowa rozkład pracy dla mnie, w końcu czekała mnie potrójna robota.

Comeback VIXX miał być dopiero za 4 miesiące, więc jako pierwszy opracowywałam układ naszego duetu. Postanowiłam pomieszać wiele stylów, by uzyskać niepowtarzalny efekt godny zamknięcia MBS Music Awards. Długo zastanawiałam się nad tym czy zmiksować parę utworów w jedną całość czy może wykorzystać tylko jeden. W ostateczności zdecydowałam się wykorzystać tylko jedną piosenkę i do niej stworzyć choreografię. Mój wybór padł na „Amadeus” ToppDogg. Całą noc wyrysowywałam układ taneczny łączący w sobie ostry hip hop, ruchy charakterystyczne dla jazzu. Dokładałam do niego kroki do dubstepu, a nawet parę ruchów zaobserwowanych u tancerzy samby. Po ciężkiej, nieprzespanej nocce, miałam już szkic czegoś niezwykłego.


środa, 20 maja 2015

Anyone looking for the paradise lost? 4.

Czas na moim blogu świruje. Raz wszystko jest ok, a raz blog działa według jakiejś dziwnej strefy czasowej.
Co do tego rozdziału... Udało mi się tak rozwinąć wątek, że ta część jest o połowę większa od części pierwszej.
W razie gdyby strefa czasowa znowu zwariowała - Jest czwartek, godzina 00:32.


Gdy wyszłam z gabinetu nie płakałam. Nie wpadłam w histerię. Nie czułam żalu, złości, smutku. Przepełniała mnie pustka. Byłam jak porcelanowa lalka wypruta z uczuć.
Dopiero, gdy będąc w swoim pokoju, przyłożyłam telefon do ucha, pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Zaś, gdy usłyszałam spokojny głos Hyuka, wybuchłam płaczem i bardzo długo nie mogłam się uspokoić. Dławiłam się własnymi łzami, nie mogłam złapać oddechu. Chciałam krzyczeć.

- Czyli już wiesz? - zapytał, gdy w końcu udało mi się uspokoić oddech. - Lilly, wiem, że to największe głupstwo jakie mogę Ci powiedzieć, ale zgódź się na to. - nie wierzyłam w to co słyszę. - Jeśli nie zgodzimy się na siebie, znajdą nam kogoś innego. Kogoś kogo poznamy w momencie, gdy będziemy musieli położyć się obok. Oni nie odpuszczą. Jeśli nie ja, Lilly, to ktoś inny, zupełnie obcy. - powoli składałam w głowie co chce mi przekazać. - Masz na sobie obrączkę? - spojrzałam na dłoń i cicho mruknęłam do słuchawki. - Mieliśmy się nie poddawać. Rozłączam się.

Mimo, iż Hyuk zakończył połączenie, jeszcze przez długi czas trzymałam telefon przy uchu, tak jakbym czekała, na to, że cichy głos w słuchawce powie „Mamy Cię! To tylko żart, a Ty dałaś się nabrać.”
Miał rację.
Miał cholerną rację.
Nie wiem ile czasu minęło zanim odłożyłam telefon na podłogę i ruszyłam w stronę ogromnej, białej szafy. Chciałam podejść i otworzyć ją, jednak moje kolana ugięły się pode mną i upadłam na miękki dywan. Wtedy zrozumiałam jaki los mnie czeka. Znałam jedną taką parę, która związała się tylko dlatego, by firmy ich rodziców mogły się połączyć. Musieli mieszkać ze sobą, dzielić jedno łózko, mimo tego, że nic do siebie nie czuli, a poznali się parę miesięcy przed wprowadzeniem do wspólnego mieszkania. Ona była aktorką, on studiował zarządzanie. Kiedy ich związek został ujawniony w mediach, prywatność chłopaka zaczęła być nagminnie naruszana. Zmuszano ich, by pojawiali się wszędzie razem. Z dnia na dzień zaczynali się co raz bardziej nienawidzić, aż w końcu zaczynali rozmawiać tylko przed kamerą. W domu zaś nie zwracali na siebie uwagi, czasem tylko bardzo mocno się kłócili.

„Po dwóch nieprzespanych nocach, mój stan psychiczny znacznie się poprawił. Zaczęłam szukać pozytywnych stron całego tego zajścia. Przygotowałam się psychicznie na to, czego będę musiała się uczyć, co będę musiała robić. Nawet nie wiem kiedy spakowałam i wysłałam w paczkach swoje klamoty, a także jak zmieściłam „najważniejsze rzeczy” w taką małą walizkę.
Pięć dni przed wylotem byłam już gotowa. Gotowa na to, iż całe życie będę okłamywać wszystkich, zapewniając ich, że kocham Han Sanghyuka. Gotowa na wspólne życie nie z wybrankiem serca, a zwykłym kolegą z dzieciństwa. Byłam też świadoma tego jak mam się zachowywać, co może mnie spotkać. Codziennie przed lustrem ćwiczyłam „naturalny uśmiech”.”

Ojciec kupił nam dwa mieszkania w ogromnym wieżowcu znajdującym się w Gangnam. W pierwszym zamieszkałam ja, wraz z Hyukiem, Hackyeonem i Leo. Nasze mieszkanko urządzone było w nowoczesnym stylu. Na ścianach panowała biel i jasne odcienie szarości. Z okien, a także balkonu, można było podziwiać całe miasto i rzekę Han. Mieliśmy dwie sypialnie, w pierwszej, dużo ciemniejszej niż reszta pomieszczeń, stały dwa łóżka dla N i Leo. Dużą część sypialni, którą miałam zajmować z Sanghyukiem, zajmowało ogromne łoże z baldachimem. W pokoju nie było wielu elementów, tylko dwie komody, biurko z krzesłem, które miało pełnić rolę mojej toaletki, a także dwie miękkie pufy. Za rozsuwanymi drzwiami kryła się garderoba, zaś drugie drzwi prowadziły do ogromnej łazienki pokrytej w całości marmurem.
Drugi apartament, piętro niżej, zajmowali Ken, Ravi, Hongbin oraz gosposia, której na imię było Yebin. Ich mieszkanie było zupełnie inne i nieco mniejsze od naszego. Każdy miał swój pokój. Zaś jasny salon pełnił również rolę jadalni.

Droga z lotniska do mieszkania przebiegła bardzo sprawnie. Hyuk odebrał mnie wraz ze swoim menadżerem. Wyglądał dużo lepiej niż wtedy, gdy ostatnio się widzieliśmy. Jego cera wyglądała bardzo zdrowo, delikatnie połyskiwała. Włosy miały piękny wiśniowy kolor. Wydaje mi się, że stał się jeszcze wyższy, niż pół roku temu, a także nabrał masy. Kiedy mnie przytulił, miałam wrażenie, iż mnie zmiażdży. Jego czekoladowe oczy w tym świetle wydawały się jaśniejsze. Jego uśmiech... jego uśmiech był taki sam. Szczery i bardzo ładny. Mimo sytuacji, w której się znaleźliśmy, cieszyła mnie jego obecność. Byłam zadowolona, że spędzimy razem czas.
W domu czekali na mnie chłopcy. Przez te sześć miesięcy bardzo się zmienili. Inne fryzury, jedni schudli, drudzy zaś przybrali na masie. Tylko Leo był tym samym Leo, który ostatnim razem nie chciał bym wracała do Polski i wyłączył mi budzik, bym zaspała. Ku jego niezadowoleniu, zdążyłam.

Ogromny szok przeżyłam, gdy wieczorem włączyłam moją ulubioną stronę z newsami i okazało się, że jestem gwiazdą „newsa dnia”. Ktoś na lotnisku zrobił nam zdjęcie, gdy przytulałam się do Hyuka i delikatnie pocałowałam go w policzek. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak w tak krótkim czasie, portal dotarł do tego, iż jestem dziedziczką ChristopherAris oraz tworzę choreografie dla VIXX. Po przeczytaniu całego artykułu, zobaczyłam liczbę komentarzy. Było ich mnóstwo. Na samą myśl moje ręce zaczęły się pocić i drżeć. Byłam pewna, że wiem co było tam napisane. Wiedziałam co fanki robią z dziewczynami ich idoli. Wylewały w komentarzach swoje sfrustrowanie, nie szczędziły wyzwisk i obelg w ich stronę, niejednokrotnie nawet odwracały się od idola, wypisywały z fandomu. Kiedy zaczęłam powoli zjeżdżać myszką w dół, moje serce przyspieszyło, chciało wyrwać się z piersi. Nie byłam gotowa na taką ilość nienawiści skierowaną w moją stronę, jednak ciekawość okazała się silniejsza i zaczęłam czytać. To co tam zobaczyłam było sprzeczne z tym na co byłam gotowa.

„ [+355, -6] Oppa, fighting! Bądźcie szczęśliwi!

[+299, -5] Hyuk-oppa, wybrałeś przepiękną kobietę. Na dodatek jest bogata. Ty szczęściarzu!

[+265, -10] Życzę szczęścia i pięknej miłości!!

[+100, -1] Daebak, para, której bym się nigdy nie spodziewał.

[+52, -8] Totalne zaskoczenie... „

WOW. Popłakałam się. Cały stres właśnie spływał wraz z tuszem do rzęs po moich policzkach. W tym samym momencie do pokoju wszedł Hyuk. Widząc mnie cała zapłakaną, podbiegł przerażony.

- Co się stało? - zapytał, wycierając chusteczką moje policzki.
- Oppa, zobacz. Popatrz na to. - wyszeptałam pokazując na laptopa.


Widziałam jak z nietęgą mina czyta artykuł o nas. Jednak, gdy zaczął czytać komentarze, na jego twarzy zaczął malować się uśmiech.

- Udało się. - powiedział i pogłaskał mnie po głowie.

Następnego dnia, na oficjalnej stronie VIXX, pojawiło się nagranie od dyrektora Jellyfish. Opowiedział o tym, że znam się z Hyukiem od dziecko. Mówił o tym jak utalentowana jestem. „Zależy mi na szczęściu moich podopiecznych. Wiem, że Lilliane jest odpowiednia dla Hyuka. Nie mam zamiaru zabraniać im być parą. Miłość to przepiękne uczucie, które sprawia, że dużo łatwiej wstaje się rano i lżej zasypia wieczorem. To bodziec, który motywuje do działania i dawania z siebie wszystkiego. Oboje są jeszcze młodzi, być może kiedyś się rozstaną, ale teraz, Starlight, obdarzcie ich wsparciem i nie skreślajcie ich związku, bo są ze sobą szczęśliwi. Dajcie im się kochać.” Te słowa dyrektora na długo zapadną mi w pamięć. Szkoda tylko, że to garść kłamstw.

Życie w fałszywym związku okazało się nie takie całkiem złe. Nie musieliśmy specjalnie zmieniać swoich zachowań. Żyliśmy z Hyukiem jak dwójka przyjaciół. Większość czasu spędzaliśmy w wytwórni. Trenowaliśmy godzinami, by dojść jak najbliżej perfekcji. Gdy kończyłam swoją pracę, chodziłam na siłownię, następnie biegałam i wracałam do domu, by pomóc naszej gosposi w przygotowywaniu kolacji dla chłopaków. Ponieważ pracowałam, nie chodziłam do szkoły, dostałam materiały, które powinnam opanować, a pod koniec każdego miesiąca miałam stawić się na zaliczeniach. Wszystko było ok. Martwiło mnie tylko zachowanie Hyuka, który co raz częściej wyłączał się, a także bardzo często na mnie krzyczał. Przestawał przypominać Sanghyuka, którego znam od dziecka. Co raz więcej rzeczy, które robiłam zaczynało mu przeszkadzać. Potrafił wszcząć kłótnię, ponieważ nałożyłam za duża masła na kanapkę.
Również dzisiaj, w niedzielę, nie miałam spokoju. Cały zespół miał wolne, więc postanowili posiedzieć trochę w domu. Wypocząć. Ja zaś sprzątałam w naszej sypialni. Akurat skończyłam myć okna, gdy wpadłam na Hyuka. Zupełnie niechcący oblałam go wodą z wiaderka. Jak zwykle rozpoczęła się ogromna awantura. Zazwyczaj to Sangha krzyczał, a ja stałam jak słup soli, czekając aż skończy. Tym razem jednak nie wytrzymałam.

 - Czy mógłbyś w końcu przestać się na mnie wydzierać?! Jestem tutaj jedynie miesiąc, a nie pamiętam dnia, w którym byś się na mnie wyżywał. Powiedz mi, czego Ty właściwie chcesz?! - milczał, a ja nie miałam zamiaru przestać. - No powiedz. Czego ode mnie oczekujesz?! Co mam zrobić żebyś dał mi spokój?! Czego chcesz?!
- Żebyś w końcu zauważyła co się wokół Ciebie dzieje! Zacznij mnie kochać! - wykrzyczał.


Zastygłam. Chciałam coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Spojrzałam na niego. Zobaczyłam łzy w jego oczach. Poczułam, że moje serce bije w dziwny sposób, a po moim ciele przeszły dreszcze. Jeszcze przez chwile na mnie patrzył, a potem ruszył w stronę drzwi.

- No to przepadłem. - szepnął, łapiąc za klamkę.

sobota, 16 maja 2015

Anyone looking for the paradise lost? 3.

3 komentarze pod poprzednią częścią ♥♥♥
Postanowiłam, że posty będę dodawała co niedzielę. I dopóki jestem "do przodu", również w czwartki.
Co do tej części... Jest ona nieco dłuższa od dwóch poprzednich, kończy bezsensowne wspominki Lilianny, a zaczyna prawdziwą, porządną akcję.
Miłego czytania♥

Jak to się stało, że straciłam swoją pewność siebie? Gdzie ona się podziała? Nie mam pojęcia. Nawet nie wiem kiedy dokładnie zaczęłam unikać wzroku innych ludzi. Od kiedy zaczęłam chodzić ze spuszczoną głową, oglądając swoje buty. Ludzie snuli różne dziwne teorię na temat tej zmiany. Jedni mówili, że mój tato jest alkoholikiem i znęca się nade mną. Niektórzy dokładali nawet kłamstwa, iż widzieli mnie posiniaczoną, uciekającą w środku nocy. Usłyszałam raz, że zbankrutowaliśmy i chodziłam głodna, a w naszym domu nie było prądu, ani wody. Kiedyś nawet znalazłam w swojej szafce kanapkę. Nigdy nie traciłam czasu na wymianę zdań z ludźmi, którzy byli przekonani, że wiedzą o mnie więcej niż ja sama. Tak naprawdę zmieniłam się. Po prostu.

Jak poznałam Hyuka?
„Było to, gdy pierwszy raz, od moich narodzin, przyleciałam do Korei. Miałam 3 lata, a już zaczynałam mówić w dwóch językach. Ponoć było to bardzo urocze, gdy „Mamo” mówiłam po polsku, zaś „Tato” po koreańsku.
Właśnie wtedy pan Han zaprosił moich rodziców na obiad do swojej rezydencji. Ojciec Hyuka jest właścicielem sieci salonów odnowy biologicznej, które rozprzestrzeniły się na całą Koreę Południową. Bardzo zależało mu na tym, aby jego dzieci poznały się ze mną, ponieważ jak po dziś dzień mówi „jesteśmy tacy sami”.
Od razu można było zauważyć, iż moja relacja z Sanghyukiem, będzie silną relacją na całe życie, ponieważ już od pierwszych godzin naszej dziecięcej znajomości świetnie nam razem było.”

Od tamtego czasu niejednokrotnie spotykałam się z Hyukiem, gdy pan Han musiał gdzieś pilnie wyjechać, a mój tato akurat był ze mną w Seulu, podrzucał nam swego syna, tak, byśmy oboje się nie nudzili.
To naprawdę cudowne, że praktycznie dorastaliśmy razem. Hyukkie był dla mnie jak starszy brat. Bardzo się o mnie troszczył i to właśnie dzięki niemu, mój koreański z czasem zaczynał brzmieć jak język rodowitej Koreanki. Razem uczęszczaliśmy na kurs języka norweskiego. Byłam z siebie zadowolona, bo mimo tego, iż byłam młodsza aż 3 lata, dużo lepiej przychodziła mi nauka tego języku.

„ - Sto lat! Sto lat! - głosy gości roznosiły się po całym apartamencie. - Niech żyje, żyje nam! A kto? Lilly!
Zaraz po usłyszeniu swojego imienia, wszystkie światła zgasły, a mój tato, delikatnym ruchem dłoni, przesunął moje ciało w odpowiednim kierunku. Zobaczyłam dwanaście, kolorowych, płonących niebieskim płomieniem świeczek, przepiękny biały tort i kroczącego dumnie w moją stronę Sanghyuka.
- Pomyśl życzenie. - wyszeptał do mnie."

Co wtedy pomyślałam? Nie mogę powiedzieć, boję się, że gdy komuś się wygadam, owe życzenie straci swoją moc i nigdy się nie spełni.

„ Po życzeniach od Mamy, Taty i Walerego, nadszedł czas na Hyuka. Mimo, że zawsze czuliśmy się przy siebie w stu procentach swobodnie, wtedy poczułam się lekko skrępowana i zaczęłam nerwowo stukać palcami. 
  - Lilly. Jesteś moją przyjaciółką, wiesz? - zaczął wyraźnie po norwesku. - Życzę Ci, żebyśmy zawsze już byli razem, bo oboje wiemy, że tylko we dwójkę będziemy mogli zawojować świat. - mimo iż nikt nie rozumiał tego, co obecnie mówił, ściszył głos. - Chciałbym Ci jeszcze życzyć, abyś była jeszcze silniejsza niż teraz, bo czekają Cię ogromne przeszkody i utrudnienia.

Delikatnie przytulił mnie, a następnie podał malutkie pudełeczko, gestem mówiąc, bym je otworzyła. Granatowy pakunek skrywał w sobie dwie, srebrne obrączki. Zaskoczył mnie ich rozmiar – były zdecydowanie za duże na nasze palce. Hyukkie bardzo łatwo wyczytał moje myśli. 
 - Są za duże, ponieważ muszą nam wystarczyć do końca życia. Obiecajmy, że zawsze będziemy je nosić. One mają sprawić, że nigdy się nie poddamy.”
 
Jestem bardzo dobrą tancerką, jednak jest rzecz, która od tańca wychodzi mi jeszcze lepiej. Od najmłodszych lat układałam przepiękne choreografie do piosenek, które uwielbiałam. Potrafiłam złożyć ruchy tak pięknie, z taką dokładnością, iż wielu było pod ogromnym wrażeniem i nie dowierzało, że dziecko, bez żadnego doświadczenia, jest w stanie stworzyć coś tak idealnego.
Mój tato postanowił rozwinąć mój talent i w każdej wolnej od szkoły chwili posyłał mnie na kursy, lekcje, wykłady znanych choreografów, tak, bym doświadczenie nabywała już w tak młodym wieku.

Miałam niecałe czternaście lat, gdy Hyuk zadebiutował jako maknae w zespole VIXX, pochodzącym z wytwórni najlepszego przyjaciela mojego taty – Jellyfish Entertainment.
VIXX zostali ciepło przyjęci przez grono kpoperów. Krytycy docenili utwór, z którym się promowali, pochwalili również układ taneczny i umiejętności członków.
Wszystko odbywało się prawidłowo, zaczęto pracować nad szybkim, efektownym comebackiem. Każdy był bardzo zadowolony tym, jak VIXX szybko i prosto kierują się w stronę sukcesu.
Kiedy myślano, że nic złego nie może się stać, choreograf pracujący z chłopakami, postanowił odejść z wytwórni, zostawiając wszystkich na lodzie.
Wtedy w głowie mojego taty pojawił się, według niego, idealny plan. Za moimi plecami bardzo długo i intensywnie negocjował z dyrektorem Jellyfish. Zaoferował niewielką pomoc w spłacie długów, które powstały wskutek trenowania trainee. Jak dowiedziałam się później, po czterech dniach negocjacji, ojciec wygrał. Już następnego dnia, nie zważając na to, iż jest środek roku szkolnego, wysłał mi bilet do Seulu i wiadomość, żebym przygotowała więcej rzeczy, ponieważ mój pobyt potrwa znacznie dłużej, niż dzień czy dwa.
Kiedy, będąc już na miejscu, dowiedziałam się jaki jest powód mojego przylotu do Korei, miałam ochotę się popłakać. Tak bardzo bałam się zadania, które właśnie zlecił mi Kowalsky, że chciałam uciec do pierwszego samolotu i nie wracać. „Stworzysz choreografię dla VIXX.” Te słowa dudniły w mojej głowie i sprawiły, że tamtej nocy nie mogłam zasnąć.


Jak doszło do tego, że podpisałam umowę na tworzenie układów tanecznych dla VIXX przez następnych pięć lat?
Strach, który tak bardzo mnie paraliżował, zniknął już po paru minutach pierwszego spotkania na sali do tańca. Zastąpiło go uczucie spełnienia, pasji. Wątpliwości czy, aby na pewno dam radę, upłynęły z pierwszymi sekundami piosenki. Pojawiło się, dotąd nieznane przeze mnie uczucie. Uczucie, które doprowadziło do tego, że pokochałam moją pracę i nigdy nie było mi tego dość.
Abym mogła spokojnie egzystować w Polsce, wraz z menadżerami, opracowaliśmy świetny pomysł. Dostałam kamerę i przeszłam bardzo krótki kurs obsługiwania programu do edycji filmów. I tak, gdy dostawałam nowy utwór, do którego ułożyć miałam choreografię, stawałam przed kamerą i krok po kroku nagrywałam ruchy dla każdego z członków osobno. Nagrywałam również to, gdzie i jak powinni się ustawiać oraz na co powinni zwracać uwagę.
Czym właściwie zajmuje się mój ojciec? Kris, a właściwie Krzysztof Kowalsky, trzy lata przed moimi urodzinami wybrał z konta bankowego wszystkie oszczędności i wyjechał do Korei Południowej, zostawiając żonę z synem w Polsce. Tam udało mu się kupić ogromną, starą halę za niesamowicie małe pieniądze. Dokładnie 14 miesięcy zajęło mu odremontowanie hali, przygotowanie dokumentów, zebranie kadry specjalistów i wynegocjowanie umów. Dokładnie w 14 miesięcy stracił oszczędności swojego życia... i otworzył największą galerię handlową w Seulu oraz stworzył własną markę - „ChristopherAris”. Nie wiem czy to zwykłe szczęście czy może interwencja Boga, ale galeria stała się ogromnym hitem i w ciągu półtora roku zaczęła przynosić niewiarygodnie wysokie zyski.
Przed moimi dziesiątymi urodzinami, tato zdążył zbudować dwa hotele i kolejną galerię, tym razem w Pusan.
Zaś w dniu moich dwunastych urodzin, zapisał mnie jako oficjalną dziedziczkę jego majątku.

Mimo, iż w dniu śmierci mojego taty, uzyskam świetnie prosperującą markę oraz ogromną kwotę pieniędzy, do niedawna żyłam spokojnie, jak normalna nastolatka w Zagórsku, w Polsce. Do niedawna uczęszczałam do zwyczajnego, publicznego liceum. Jeszcze tydzień temu moje życie było spokojne i ułożone.

„Wracając w poniedziałkowe popołudnie do domu przeżyłam lekki szok, gdy zobaczyłam mojego tatę siedzącego w salonie razem z mamą. Do domu miał przylecieć dopiero za trzy tygodnie. Rzecz jasna bardzo się ucieszyłam na jego widok, jednak łzy w oczach mamy i jej nietęga mina, ostudziły mój entuzjazm. Gdy poprosił mnie, bym za 5 minut zjawiła się w jego gabinecie, wiedziałam, iż nie wróży to niczego dobrego. Ze stresu moje dłonie zaczęły drżeć. Kiedy usiadłam naprzeciwko taty, w ogromnym fotelu, czułam nieprzyjemne ciepłe ogarniające moje ciało. 
 - Córeczko, pamiętasz jak rozmawialiśmy o tym, że najlepszym rozwiązaniem dla Ciebie, będzie związanie się z mężczyzną równie majętnym jak Ty? - niepewnie kiwnęłam głową, czując, iż w moim gardle pojawiła się gula, która odebrała mi mowę. - Razem z panem Han postanowiliśmy, iż zamieszkasz w Seulu razem z Sanghyukiem, a w ciągu najbliższych sześciu, siedmiu lat, ożenicie się, by połączyć nasze firmy w jedną. Uznałem, że ten młodzieniec jest dla Ciebie odpowiedni. Znacie się, więc nie będziesz miała problemu, by żyć z nim pod jednym dachem. To jest najlepsze rozwiązanie. Poleciłbym Ci zacząć się pakować, ponieważ wylatujesz za dwa tygodnie. Nie przejmuj się szkołą, menadżer Lim zajmie się wszystkimi formalnościami.”

Powiedział to tak spokojnie, jak gdyby opowiadał mi o tym co zjadł na obiad. Ze stoickim spokojem oznajmił mi, że wyjdę za mąż za kogoś kogo nie kocham. Tak po prostu, zupełnie na luzie dał mi do zrozumienia, że razem z panem Han, sprzedali swoje dzieci.

środa, 13 maja 2015

Anyone looking for the paradise lost? 2.

JEST! MAMY TO! Pojawił się pierwszy komentarz. Dziękuję bardzo Rose, to wiele dla mnie znaczy.  ♥
Z wyjawieniem tajemnicy po raz kolejny się wstrzymałam, a co się będę, główkujcie! xd
Myślę, że jeszcze rozdział, może dwa, wraz z Lilianną powspominamy, a potem przejdziemy już do tej właściwej, "fanficowej" części.
Cóż, życzę miłego czytania.

Jestem wcześniakiem, mój poród planowany był na święta, dokładnie na 25 grudnia. Miałam być cudownym prezentem pod choinkę dla mojego brata. Cóż, chyba bardzo mi się śpieszyło, bo dokładnie 24 dni przed terminem, moja mama trafiła do szpitala z bólami porodowymi. Trochę pokrzyżowało to plany mojej rodziny, ponieważ wraz z Walerym dwa dni wcześniej przylecieli do mojego taty, by spędzić trochę czasu w „wielkim świecie”. Akurat znajdowali się w sklepie z ubrankami dla niemowląt i wybierali mi kolejną parę bucików. W naszym rodzinnym domu, na ogromnej komodzie, leży ramka ze zdjęciem – Walery trzymający mnie na rękach, zawiniętą w ręcznik, bez bucików, nikt nie przewidział, że przyszła dziedziczka postanowi urodzić się właśnie tutaj. Posiadam obywatelstwo koreańskie, urodziłam się w Seulu, dzięki czemu nie potrzebuję wizy, aby przylecieć do Korei Południowej. Moja Mama rodziła w pokoju dla VIP-ów. Ponoć czuła się jakby była w hotelu, a nie w państwowym szpitalu. Współpracownicy, akcjonariusze, podwładni, wszyscy znajomi mojego taty, ponoć co chwile ktoś wchodził i gratulował moim rodzicom. Wszyscy zszokowani byli tym, iż jestem dziewczynką, Mama stawała się co raz piękniejsza w ciąży, więc podejrzewano, że urodzi zdrowego chłopca, bo przecież dziewczynki kradną swoim rodzicielkom urodę. Niedobre.
Żona jednego z akcjonariuszy wywróżyła mojej Mamie, iż będę świetnym przywódcą i jeszcze przed osiemnastymi urodzinami zarobię swój pierwszy milion.

„ - VIXX? Tato, ale ja chyba nie dam rady. - wykręcałam się, jednak wiedziałam, że nic to nie da. 
 - Lilly, to jest Twoja szansa. Wyłożyłem na to mnóstwo pieniędzy, bardzo długo negocjowałem z dyrektorem. Nie możesz się już wycofać. To tylko jeden układ. Jeden.


Mówił to z taką łatwością, jakby pracujące czternastolatki były czymś normalnym.

Gdy zmierzałam ku sali, w której czekała na mnie grupa, czułam jakby moje serce zaraz miało wyskoczyć mi przez gardło. Dopadł mnie ogromny stres, nie wiedziałam co mam powiedzieć, w mojej głowie była totalna pustka, rozpadałam się na miliony kawałków. Czułam, że gula rosnąca w moim gardle, z kolejnym oddechem, zacznie mnie dusić. „Dlaczego?” Te pytanie odbijało się echem w mojej głowie. Bałam się. Bałam się bycia w centrum uwagi. Bałam się, że zawiodę, że nie będę wystarczająco dobra i znów zawiodę ojca tak, jak parę lat wcześniej. Nie pamiętam jakim cudem zmusiłam się do naciśnięcia klamki i otworzenia drzwi sali treningowej. Zobaczyłam sześć par oczu skupionych na mnie i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że już nie ma odwrotu.”

Będąc jeszcze malutką dziewczynką byłam zupełnie inna niż teraz. Uwielbiałam skakać, krzyczeć, biegać. Wszelkie formy aktywności były moimi ulubionymi. Nie bałam się również kontaktów z ludźmi, byłam pewna siebie, a fakt bycia w centrum uwagi nieszczególnie mnie przerażał. Pamiętam, że w przeciwieństwie do Walerego, nigdy nie chowałam się za mamą, gdy ktoś ze znajomych zaczepiał mnie, próbując zagadać. To ja, zawsze jako pierwsza, wyciągałam do innych rękę, jako pierwsza przedstawiałam się i obdarzałam uśmiechem. Nie bałam się spojrzeć nikomu w oczu, a także nigdy nie spuszczałam wzroku jako pierwsza. Moja pewność siebie była ogromna. Nikt nie był w stanie mnie speszyć. Zawsze podążałam wyprostowana, z wzrokiem skierowanym przed siebie. Nie było osoby, którą mogłaby mnie zawstydzić. 

„Od samego rana byłam w Cube Entertainment. Lubiłam spędzać tutaj czas, atmosfera była taka rodzinna, a pracownicy byli dla mnie bardzo mili. Nic więc dziwnego, iż zawsze gdy byłam w Korei wpadałam do znajomych. Bardzo często, będąc też w innych wytwórniach, pomagałam w przeprowadzaniu przesłuchań. Drukowałam formularze, pomagałam w przygotowywaniu plakatów, najczęściej jednak biegałam między utalentowanymi nastolatkami rozdając im często własnoręcznie drukowane formularze i pomagałam w razie wątpliwości. Czułam ogromny zaszczyt móc mieć minimalny udział w sukcesie, drodze do kariery tych ludzi.
Gdy skończyłam wykonywać swoje zadanie postanowiłam przejść się po korytarzu pełnym nastolatków marzących o byciu idolami. Wielu z nich nuciło, rozgrzewało się przed przesłuchaniem, niektórzy do samego końca szlifowali swoje układy taneczne. Podziwiałam ich. Od najmłodszych lat rozwijali swoje talenty tak, by tak jak dziś, stanąć przed surowymi „jurorami”. Tak wiele było osób, które mimo ogromnych umiejętności, odchodziło z kwitkiem.
Z rozmyślań wyciągnął mnie pewien chłopak. Był bardzo przystojny, a jego charyzmatyczne spojrzenie na pewno niejednokrotnie sprawiało, iż dziewczynom uginały się nogi w kolanach, zupełnie jakby były z waty. Bardzo szybko zauważył, iż mu się przyglądam. Pomachał mi i już po chwili znalazł się tuż obok mnie.
 - Przyszłaś tu na przesłuchanie? - nim zdążyłam odpowiedzieć, już zaczynał kolejne zdanie – Jesteś całkiem ładna, ale powinnaś już pójść do domu. Nie jesteś Azjatką, nawet takiej nie przypominasz, nie nadajesz się. Śpiewasz? Może tańczysz? Na pewno tańczysz, masz ładną figurę. WOW! Masz niebieskie oczy. To soczewki? A włosy też naturalne?
Zadawał mnóstwo pytań, na które nie miałam okazji odpowiedzieć. Myślałam, że nigdy nie przestanie mówić. Potok słów jakimi mnie zalał, sprawił, że stałam jak zamrożona. Zastanawiałam się po co jestem mu potrzebna, skoro mówi za nas dwoje. Przez chwilę nawet myślałam nad tym, by odejść niezauważona, jednak szybko wybiłam sobie to z głowy. To byłoby niemiłe, czyli nie w moim stylu.

 - A tak w ogóle to jak Ci na imię? - tym razem zamilkł i czekał na odpowiedź. 
- Lilka... znaczy Lillianne. Lillianne Kowalsky. Nie przyszłam tutaj na przesłuchanie. Dyrektor kazał mi się rozejrzeć i znaleźć jakieś ciekawe osobowości. Mam wrażenie, że to Ty powinieneś już wracać do domu, bo takich gaduł nie potrzebujemy. - kłamałam, jednak, gdy zobaczyłam jak jego brązowe oczy zaczynają błyszczeć od zbierających się w nim łez szybko zaczęłam się tłumaczyć. - Żartuję. Tak naprawdę pomagam tylko z formularzami i nie mam wpływu na decyzje.


Przez kolejnych paręnaście minut siedziałam z chłopakiem na ławce i pomagałam mu się rozluźnić przed audycją. Okazało się, że jest wspaniałym raperem. Prędkość z jaką wyrzucał z siebie słowa, a także idealna dykcja wprawiły mnie w osłupienie. Nie potrzebny był specjalista, by orzec, iż młodzieniec jest naprawdę dobry w tym co robi. Gdy przed drzwiami jednej z sal pojawił się dyrektor wytwórni i oznajmił, iż właśnie zaczynają przesłuchania, chłopak wstał i ruszył w stronę kolejki.

 -Jung Ilhoon, urodzony 4 listopada 1994 roku. Jeśli dzisiaj podpiszę umowę, dasz mi swój numer! - rzucił na pożegnanie.


„Szaleniec”. Ruszyłam w stronę tylnego wejścia do sali, by zając miejsce w tyle i przyglądać się kandydatom na gwiazdy. Gdy nadszedł czas na numer 489, usłyszałam imię i nazwisko mojego towarzysza i instynktownie zacisnęłam dłonie w pięść. Mimo mocnego oświetlenia zauważył mnie i oczarował delikatnym uśmiechem, gdy zobaczył, iż trzymam za niego kciuki.
Po prezentacji umiejętności usłyszałam głos dyrektora, który oznajmił Ilhoonowi, żeby skierował się do recepcji, skąd skierują go do sali, w której podpiszą kontrakt. Jest! Udało się.
Szybko wybiegłam z sali, by pogratulować nowo poznanemu koledze.
Uściskom, miłym słowom i gratulacjom nie było końca.”

Tamtego dnia nie pomyślałam o tym, że to bardzo nieodpowiedzialne podawać nieznajomym numer telefonu, a także adres do korespondencji, nawet jeśli są z innego kontynentu. Na szczęście Ilhoon nie był żadnym psychopatą, ani naciągaczem. Nie nękał mnie przez telefon, ani nie włamał się do naszego domu. Włamał się zaś do mojego serca i zajął w nim zaszczytne miejsce. Wraz z upływem czasu stawał się mi bardzo bliski, a ja stawałam się bliska jemu. Zaczęliśmy mówić sobie o wszystkim. Byłam przy nim, gdy wybrano go do składu nowego zespołu, a także wtedy, gdy debiutował. „Born To Beat”. „BTOB”.

piątek, 8 maja 2015

Anyone looking for the paradise lost? 1.

Witam, kłaniam się nisko. Zanim zostawię was z moim tworem, chciałabym rozjaśnić parę kwestii.
Przez pierwszych parę rozdziałów trudno będzie to zauważyć, ale całe te opowiadanie to k-popowy fanfic.
Piszę w narracji pierwszoosobowej, jednakże proszę, nie utożsamiajcie mnie z główną bohaterką. Lilianna jest moim przeciwieństwem.
Początkowo chciałam tę ogromną tajemnicę wyjawić od razu, ale zostawię to na następny rozdział, żebyście mieli czas pogłówkować o co może tutaj chodzić. Rozdział krótki i pełny nie domówień, ale spokojnie, dopiero się rozkręcam.
BARDZO proszę o komentarze, chociażby kropeczkę, ponieważ chcę mieć świadomość, że jesteście tutaj ze mną.


Na imię mi Lilianna, urodziny obchodzę 1 grudnia. Nie wyróżniam się z tłumu. Jestem średniego wzrostu blondynką z niebieskimi oczami, które w słoneczne dni stają się szare. Jeszcze do niedawna uczęszczałam do liceum, kształciłam się na profilu dziennikarsko-językowym. W Zagórsku - wsi, w której mieszkałam razem z moimi rodzicami, niewiele o mnie wiedzieli. Ot, zwyczajna dziewczyna, której ojciec pracuje gdzieś daleko w Azji. Nie mam zbyt wielu zalet. Nie jestem taka jak większość dziewczyn w moim wieku, nie chodzę na imprezy, nie lubię alkoholu, a na temat mody mam niezwykle mało do powiedzenia. Nie poznałam jeszcze swojego prawdziwego przyjaciela. Przez sytuację, którą stworzył mi mój tato, poza szkołą nie widywałam się z rówieśnikami. Zresztą kto chciałby przyjaźnić z osobą, której życie jest jedną, wielką, tajemnicą, skrzętnie ukrywaną przez jej rodzinę? Jedyną osobą, na której zrozumienie mogłam liczyć, jedyną, z którą rozmawiać mogłam o wszystkim, co mnie otacza, był mój starszy brat – Walery. Parę lat temu wyjechał do Szwajcarii ze swoją przyszłą żoną i kontakt z nim został znacznie utrudniony, co sprawiło, iż co raz częściej się gubiłam.
Jeszcze do niedawna nikt nie miał pojęcia, jak wiele musiałam ukrywać przed innymi. „Nie możesz im powiedzieć, nie zrozumieją.” Ojciec zawsze tak mówił. Od najmłodszych lat karmił mnie tymi słowami. Teraz już wiem, że była to najlepsza rzecz jaką dla mnie zrobił. Zadbał, bym swoje dziecięce lata przeżyła jak normalne dziecko, abym nie musiała spotkać się z ludzką zazdrością, zawiścią. Kierował moim życiem tak, żeby nigdy nie udało mi się zboczyć ze ścieżki jaką swoją, ciężką pracą mi wydeptał. Dopiero przez pryzmat czasu zauważyłam jak wiele wysiłku włożył w to, by jego córeczka nie czuła się inna, gorsza. Nie potrafię zliczyć ile razy kłamał w obronie naszej rodzinnej tajemnicy. Moje nieobecności tłumaczył słabą odpornością, migrenami przypadkowymi wypadkami. Tylko nielicznym, w ostateczności uchylał rąbek tajemnicy, jednak nie zdarzało się to często, ponieważ ojciec był panem sytuacji. Zawsze miał wszystko pod kontrolą, nad wszystkim zawsze panował. Czasami tylko jego małżonka, moja kochana mama wykruszała się i wyrywała spod kontroli.
Mama zawsze była piękna, nawet teraz, gdy jej krótkie włosy zaczyna pokrywać siwizna, a parę dodatkowych kilogramów zadomowiło się w jej ciele. Błyszczy zawsze, nawet ubrana w rozciągnięty dres, sprzątając łazienkę. Równie piękne jest jej wnętrze. Nie spotkałam jeszcze kogoś tak dobrego jak ona. To ona nauczyła mnie rozumieć to jaki jest tato. Godzinami tłumaczyła mi, iż to wszystko, co on robi, robi tylko i wyłącznie dla mnie. Dzięki niej nauczyłam się nie poddawać i walczyć do samego końca, to ona sprawiła, że zawsze daję z siebie 100%. Zawsze jej zazdrościłam. Z uśmiechem wykonuje codziennie te same czynności, za które nikt jej nie wynagradza. Wciąż bardzo mocno kocha swojego męża i te uczucie nie słabnie, mimo iż większą część roku spędza bez niego.


„- Ogromnym zaszczytem jest móc przedstawić panu moją córkę, panie Kim. To jest Lilly. Ma dopiero 9 lat, a już posługuje się biegle trzema językami. Jest również utalentowana tanecznie i bardzo dobrze się uczy. Jest moją dumą. - kolejny potencjalny współpracownik został uraczony wyuczonymi słowami mojego taty.
Nienawidziłam latać z nim do jego pracy. Prezentował mnie przed wszystkimi jak najnowszy produkt w reklamie, a oni zachwycali się mną, jak dziecko nową zabawką. Zazdrościłam Waleremu. On nie przechodził tego samego co ja. Ojciec nigdy nie zabierał go ze sobą.”

„Zawsze bardzo dobrze wykonywałam stworzoną przez siebie choreografię, jednak tego dnia, gdy prezentowałam się przed panem Kim, rozwiązała mi się sznurówka w bucie i potknęłam się o nią niszcząc cały piękny performance. Tato był na mnie wściekły. Gdy tylko pożegnał ludzi obecnych na małej salce, zaczął na mnie krzyczeć. Jego słowa uderzały mnie mocniej niż ktokolwiek mógłby mnie uderzyć. Bardzo długo słuchałam o tym, jak bardzo brakuje mi obowiązkowości, nie wkładam serca w to co robię, za mało ćwiczę i nie biorę na poważnie jego rad. Tego dnia zostałam w sali do nocy, ćwicząc krok po kroku swoją choreografię, dopracowując każdy ruch, a także krzycząc na moje tenisówki, za to, że akurat wtedy musiały się rozwiązać.
Gdy następnego dnia wkradłam się do sali konferencyjnej i poprosiłam o drugą szansę, bardzo bałam się reakcji ojca. Jednak cały strach ulotnił się, gdy obdarzył mnie pełnym ciepła uśmiechem i zaczął przygotowywać muzykę. Tym razem poszło mi idealnie. Wszyscy zachwyceni byli tym jak perfekcyjne były moje ruchy, jak dopracowana była choreografia stworzona przez delikatną dziewięciolatkę. „Złote dziecko”to pseudonim jaki mi nadali, a tato pełen dumy porównywał mnie do rzeźbiarza tworzącego arcydzieła.”