czwartek, 30 lipca 2015

Anyeone looking for the paradise lost? 18.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Właściwie to zbliżamy się powoooli do końca. Miałam jeszcze parę planów co do tego opowiadania, ale po dłuższym namyśle uznałam, iż przedobrze wszystko i zrujnuję całą moją pracę.
Zastanawiam się również nad tym czy potrafiłabym napisać oneshota. Co o tym myślicie? Powinnam spróbować? Chcielibyście zobaczyć coś takiego w przerwie między dwoma opowiadaniami?
Wracam do publikowania wyłącznie w niedziele. Niestety wena szwankuje i ledwo wyrabiam na czas.




Świat zawirował mi przed oczami. Miałam wrażenie, że starszy brat kręci mną na karuzeli, wszystko rozmazywało się. Chciałam coś powiedzieć, ale nagle zapomniałam jak się mówi. Zasłoniłam buzię dłonią, by nie krzyczeć. Oczy napełniły mi się łzami, a serce próbowało wydostać się z mojej klatki piersiowej. Wszystko było wyblakłe, niewyraźne, poza jednym elementem. Tylko on lśnił, miał mocne barwy, był taki idealny. Han Sanghyuk, który właśnie w tym momencie klęczał przede mną, oddając mi swoje serce. Han Sanghyuk, który właśnie wtedy ściągnął swoją skórę i pokazał mi swoją duszę, której miejsce było obok mnie.

-Tak. - wydusiłam z siebie.

Han Sanghyuk, który należy do mnie i ja, która należę do niego. Nałożył pierścionek na mój palec, a następnie złożył pocałunek na moich ustach. Pocałunek, wyróżniający się z miliona pozostałych, delikatny, a zarazem namiętny, przesiąknięty uczuciem szczęścia. Zawierał on w sobie magię, która smakowała miłością, poczuciem bezpieczeństwa i siłą. Siłą pozwalającą nam przetrwać wszystkie złe chwile, wspierającą nas w walce o siebie. Możliwe, że słyszałam oklaski i krzyki gości, ale to nie było ważne, liczył się tylko mój ukochany.

Gdy tego wieczoru położyłam się koło Sanghyuka, nie potrafiłam przestać się uśmiechać. W głowie cały czas szumiało mi te krótkie, niby zwyczajne pytanie, które było obietnicą jasnej przyszłości.
Tego wieczoru jego skóra wydawała się być miększa, usta delikatniejsze, a oczy lśniły jaśniej od najjaśniejszej gwiazdy. Wydawał mi się taki piękny, że bałam się go dotknąć. Chciałam postawić go na półce, w centrum pokoju i przyglądać się, obserwować jego piękno. Powinnam traktować go jak najdroższe dzieło sztuki.

-Jest jak w filmie. - zaśmiał się, przytulając mnie mocniej.
-Hm?
-Nie wydaje Ci się to wszystko takie idealne? Zupełnie jakby wszystko było z góry przygotowane?

Nie odpowiedziałam. Wtulona w niego, zamknęłam oczy i zasypiałam wsłuchana w rytm jego serca.

Od rana wszyscy chodzili mocno pobudzeni. Czekało nas pięć najbardziej intensywnych dni w roku – gale noworoczne. Właściwie zawsze zastanawiało mnie dlaczego mają one taką nazwę, skoro nie odbywają się one na początku roku, a na samym końcu. Cóż, nie mnie to oceniać.

Tego dnia odbyć miała się najważniejsza gala rozdania nagród – Mnet Asian Music Awards. Nie wiedzieć czemu w tym roku była bardzo opóźniona i wplotła się w koncerty noworoczne. VIXX nominowani byli tylko w jednej kategorii, jednak nie byłam zawiedziona, ponieważ w tym roku powracali najlepsi, a także debiuty były na bardzo wysokim poziomie. Walczyłam z dużym stresem, ponieważ ową kategorią było „Best Male Dance Performance - Group” czyli coś za co brałam ogromną odpowiedzialność. Nim jednak mogliśmy poznać zwycięzcę, musieliśmy przetrwać parę występów i rozdanie nagród w innych kategoriach.
VIXX występowali jako trzeci, zaraz po seniorkach z SNSD i GOT7. Na tę galę przygotowałam mieszankę rockowej muzyki z delikatnymi ruchami, które bardzo ładnie łączyły się z piosenką promowaną w tym roku. Mężczyźni jak zwykle dali z siebie wszystko i występ był perfekcyjny.
Zwycięzcę w naszej kategorii wyczytywała Lee Junghyun, szanowana solistka, aktywna od tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego ósmego roku. Niestety to nie VIXX widnieli na kartce. Zwycięzcami okazali się Infinite, którzy wygrywają ową kategorię od dobrych paru lat.

Nie mieliśmy czasu na żal związany z przegraną, ponieważ już następnego dnia zestresowani czekaliśmy na swój występ na gali KBS. Byłam zachwycona wyglądem sceny, która podzielona została na trzy części oraz ozdobiona złotem i czerwienią. Na próbie mogłam zauważyć jak pięknie światła współgrały z muzyką i obrazami pojawiającymi się na ekranach. Według planu, chłopcy mieli wyjechać na scenę za pomocą ogromnej platformy. Cieszyłam się jak dziecko, gdy na próbie pozwolono wjechać mi do góry razem z nimi. Dużym zaszczytem dla zespołu był fakt, iż Leo wraz z wokalistką Lyn, otwierali ową galę. Wykonywali oni swoją piosenkę powstałą parę lat wcześniej w zupełnie innym stylu. Występ VIXX był zaplanowany praktycznie na samym końcu, więc przez dłuższy czas siedzieliśmy pod telewizorem, który pokazywał przebieg gali. Dwa wystąpienia zrobiły na mnie wrażenie. Performance Brown Eyed Girls był prawdziwym dziełem sztuki, wszystko dopięte było na ostatni guzik. Dodatkowym plusem było to, iż owe wystąpienie zakończone zostało solo Gain z „Paradise Lost”. Byłam również zachwycona Infinite, którzy tego wieczoru wystąpili z mieszanką swoich największych hitów.
Gdy nadszedł czas na VIXX tak mocno ściskałam za nich kciuki, że pobielały mi kostki. Niestety mimo dobrego czasu na występ, nie dostaliśmy dodatkowych minut, więc jedyne co mogłam umieścić nowego to krótki performance taneczny pomiędzy refrenem, a spokojniejszą częścią piosenki. I tym razem chłopaki mnie nie zawiedli i wszystko było takie, jakie być powinno.

Trzeciego dnia zmęczenie zaczynało mi dawać się we znaki. Niestety z całej siódemki sypiałam najmniej. Chcąc, by moi mężczyźni byli jak najbardziej wypoczęci i odprężeni, wstawałam wcześniej, by przygotowywać im śniadania, chodziłam dużo później spać, ponieważ szykowałam im ubrania, drugie śniadania. Jednak nie narzekałam na to, ponieważ wszyscy byli moją rodziną, a dla rodziny byłam gotowa się poświęcać. Motywem przewodnim gali SBS była historia czerwonego kapturka. Niestety zombie nijak mają się do tej bajki, więc wraz ze stylistką i nauczycielem aktorstwa przerobiliśmy naszych chłopców na myśliwych, których zadaniem była obrona kapturka. Kim Sohyun z wielkim entuzjazmem podeszła do zagrania roli postaci z bajki. Może brzmiało trochę kiczowato i głupio, ale wszystkie elementy połączone w całość utworzyły wspaniałe show, nagrodzone głośnymi brawami i krzykami uczestników imprezy.

Kolejną, przedostatnią galą była gala MBC, znana z najlepszych występów, duetów i kombinacji. W tym roku zarówno scena jak i oprawa graficzna opanowane były bielą i czernią. Również występy i ubioru poszczególnych artystów kontrastowały ze sobą. Nawet duety stworzone specjalnie na tę galę wyglądały jakby połączono ogień z wodą. Występ VIXX znów zaplanowany był na koniec. Wcześniej zaś mogliśmy obejrzeć duet taneczny naszego N z Jung Hyosung, która ostatnio bardzo ciężko pracowała na spłatę długów, w które TS Entertainment wpadło po przegranej rozprawie z B.A.P. Niestety za choreografię odpowiedzialna była wytwórnia partnerki Hackyeona i całość wyglądała przeciętnie. Uważam, iż pracownicy TS nie postarali się. Mieli do dyspozycji przepiękną muzykę, a także dwoje utalentowanych tancerzy, a stworzyli coś, czego ja nie chciałabym nauczyć nawet trainee.

MBS to telewizja, która zrewolucjonizowała cały przemysł. W ciągu niecałych dwóch lat swojego istnienia osiągnęła wyższą oglądalność niż KBS i SBS. Posiadali oni kadrę młodych i zdolnych dziennikarzy, mieli dobry pomysł na siebie, a także pojawili się w czasie, gdy inne telewizje zaczynały być monotonne. Wszystkie te elementy złożyły się na to, iż to właśnie do tej telewizji należała gala sylwestrowa. Była to ich pierwsza tego typu impreza, jednak uważam, iż bardzo dobrze im to wyszło. Wszystko było dopracowane i ładnie ze sobą współgrało. Tematem owej gali były miłość i pożądanie. Nic więc dziwnego, iż otwierali ją Hyuna z Hyunseungiem, znani jako TROUBLEMAKER. Pomysł na występ stworzony z fragmentów największych hitów był w tym roku bardzo często wykorzystywany. Również ten duet wykorzystał go i zrobił świetne show.
Nikomu nie musiałam udowadniać jak bardzo zestresowana byłam. Tego wieczora mieliśmy trzy występy, w tym jeden, w którym brałam udział. Mimo, iż między wystąpieniami było dużo czasu, ja i tak martwiłam się czy chłopcy zdążą się przebrać i poprawić makijaże, fryzury.
Jako pierwsze były tzw. „konfrontacje taneczne”. Parę wytypowanych zespołów wystawiało swoich najlepszych tancerzy, którzy w określonym czasie pokazywali się z jak najlepszej strony. Pierwsi prezentowali się Hoya i Dongwoo z Infinite. Cały zespół znany jest z tego, iż mają trudne choreografie, a mimo to tańczą idealnie, więc miałam co do nich wysokie oczekiwania. Po tym występie zastanawiałam się czy ta dwójka to na pewno ludzie, ponieważ to co pokazali można było nazwać czystą perfekcją. Kolejni byli Lay, Sehun i Kai z EXO. Miałam okazję zobaczyć ich performance na próbie, więc wiedziałam czego się spodziewać. Wykonali kawał dobrej roboty.
W końcu nadeszła kolej na Raviego, N i Hyuka. Wyróżniali się spośród innych i była to moja obiektywna ocena. Nim zobaczyłam ich na scenie, nie myślałam, iż udało mi się stworzyć coś tak wyjątkowego. Później występowały członkinie AOA, 4MINUTE i HELLOVENUS.
Zaraz po tym był performance chłopaków z „Dangerous”. Do tej choreografii zainspirował mnie taniec uliczny. Zupełnie odeszłam od konceptu zombie i opracowałam coś, co przypominało występy, które widziałam na ulicach w USA.
Nim się obejrzałam nadeszła kolej na najważniejszy występ, który miał zamknąć galę MBS. Był to nasz duet. Stres odbierał mi mowę, więc jedynym sposobem w jaki komunikowałam się z ukochanym, było kiwanie głową.
Wizażystki wykonały świetną robotę. Nigdy nie pochwalałam mocnych makijażu u mężczyzn, jednak Hyuk wyglądał niesamowicie. Nasza stylistka postawiła na prostotę. Dla mnie przygotowała obcisłą czarną koszulkę z prześwitującym materiałem na brzuchu oraz koronkowe spodenki, dla Hyuka zaś czarne, proste spodnie oraz skórzaną kurtkę z koronkowymi wstawkami.
Na scenę wjechaliśmy z pomocą specjalnej platformy w towarzystwie jakiejś spokojnej ballady. Później trzymając się za ręce podeszliśmy na środek sceny i czekaliśmy na muzykę. Hałas jaki robili fani jeszcze bardziej mnie stresował, jednak, gdy tylko usłyszałam naszą piosenkę cały stres po prostu zniknął. Spojrzałam ukochanemu w oczy i wiedziałam co robić. Nie potrzebowałam liczyć kroków, ani nawet o nich myśleć, zupełnie jakby ten taniec był czymś co robiłam od zawsze.
Gdy skończyliśmy tłum piszczał, bił brawo, a na twarzach tych ludzi widniały uśmiechy. To co mogłam zobaczyć zupełnie zrekompensowało mi trudy pracy, cały stres i zmęczenie.

Ze względu na późną porę, reszta chłopaków pojechała do domu, nie czekając na nas. Mieliśmy spotkać się w domu i tam porozmawiać, pogratulować sobie. Ja z Hyukiem musieliśmy zostać, by przebrać się, a także podziękować wizażystkom i naszej stylistce za współpracę.
Niespełna godzinę później wsiadaliśmy do samochodu, gdy zadzwonił do nas telefon. Niewiele pamiętam z tamtej rozmowy.
Jedyne co brzmiało w mojej głowie to VIXX, wypadek samochodowy, szpital.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 17.

Spóźniłam się z rozdziałem, ponieważ wpadłam w niemałe kłopoty. Na szczęście sytuacja już opanowana.
Strasznie mi głupio za tą wpadkę z podwójnym dodaniem... Nie mam pojęcia jak ja mogłam to przeoczyć... Mam nadzieję, że nie zniszczyło to totalnie klimatu, który starałam się wytworzyć.
PS. Coś mało było waszych komentarzy pod tamtą częścią, ale tym razem wam wybaczę, bo sama nie miałam słów na... ten twór. Mam nadzieję, że tutaj pojawi się więcej opinii, na których bardzo mi zależy.



Na szczęście ból ustąpił nim ktokolwiek zauważył, że coś jest nie tak. Powoli podniosłam się z podłogi i obdarzyłam uśmiechem ukochanego, który podał mi dłoń, by pomóc we wstawaniu. Ponieważ całą noc nic mnie nie bolało, zlekceważyłam mały wypadek.
Impreza trwała do rana. Najbardziej wytrwali goście, w tym Ilhoon oraz Nana z Chanyeolem, bawili się do godziny szóstej. Było to najlepsze przyjęcie w moim życiu. Spędziłam czas ze wspaniałymi ludźmi, wytańczyłam się, wyszalałam. Dostałam również telefon od Walerego, który przepraszał, iż nie pojawił się na moich urodzinach, ale miał ważne sprawy do załatwienia. Także moi rodzice zadzwonili do mnie z życzeniami oraz z zaproszeniem na święta. Mamie bardzo zależało, abym wraz z Hyukiem przyjechała do Polski na boże narodzenie.
Gdy przed godziną ósmą wróciliśmy do domu, jedyną rzeczą, o której myślałam to łóżko, w którym miałam zamiar spędzić parę następnych godzin. Nie było mi to jednak pisane, gdyż zadzwonili do mnie z wytwórni, informując o tym, iż za dwie godziny muszę zjawić się u dyrektora, ponieważ musi on ze mną poważnie porozmawiać.

-Panno Kowalsky, dobrze się pani czuje? - zapytał dyrektor, widząc mnie wyglądającą jak zombie.
-Oczywiście, wszystko jest w porządku. Przekazano mi, iż chce pan porozmawiać ze mną.
-Tak. Usiądź proszę, ponieważ zajmie nam to trochę czasu. - zmartwiło mnie to delikatnie. - W styczniu kończysz szkołę, prawda?
-Zgadza się.
-Tak się składa, że w styczniu odbędą się przesłuchania u nas, w Jellyfish. Chcę stworzyć girlsband, pięć, maks sześć dziewcząt. Myślę, że byłabyś idealną osobą do wytrenowania zespołu. - podał mi plik kartek. - To wersja robocza umowy. Jeśli nie masz nic przeciwko, możemy zacząć negocjacje.
-Kiedy miałabym zacząć pracę z nimi? - rzuciłam okiem na umowę.
-Myślę, że nie wcześniej niż w kwietniu. Dziewczyny przejdą standardowe treningi, więc Tobie zostanie jedynie nauczenie ich choreografii.
-Jest coś, co mnie martwi. - zatrzymałam wzrok na jednym punkcie umowy. - One będą świeże. Myślę, że osiem godzin tygodniowo to za mało dla początkujących. - dyrektor zaśmiał się.
-Jesteś taka sama jak Twój ojciec. Typowa pracoholiczka. Dobrze, w takim razie dwanaście godzin w tygodniu, będzie wystarczające?
-Będzie. - wprowadziłam poprawkę na umowę.
-Co myślisz o wynagrodzeniu? - wyszukałam punktu mówiącego o pensji.
-Właściwie. Wolałabym podwyższyć ją o 500$. - nigdy nie byłam chciwa, po prostu znam swoją wartość.
-Wiedziałem, że nie będzie łatwo. - zaśmiał się ponownie. - Dobrze, w takim razie dodajemy 500$ do miesięcznego wynagrodzenia.
-Kiedy umowa zostanie skorygowana i będę mogła ją podpisać?
-Zrobimy to bez pośpiechu. Poprawimy wszystko w ciągu paru dni, jednak podpiszemy dopiero, gdy zespół zostanie już założony i rozpocznie treningi. Nie widzę potrzeby, by zawierać umowę tak wcześnie.

Kolejne tygodnie spędziłam na sali treningowej wraz z VIXX, ćwicząc ciągle wszystkie choreografie przygotowane na zbliżające się gale. Zarówno ja, jak i moi mężczyźni, pragnęliśmy dotrzeć jak najbliżej perfekcji. Pracowaliśmy dając z siebie sto dziesięć procent, nierzadko spędzaliśmy dodatkowe godziny na sali. Sprawiało nam to jednak radość, ponieważ każdy z nas robił to co kochał, to co było piękną częścią życia.

Dwudziestego czwartego grudnia z samego rana wylądowaliśmy na lotnisku w Warszawie. Nie należę do osób wierzących, a święta bożego narodzenia traktuję jako czas spędzenia czasu z rodziną w miłej atmosferze. Niestety w tym roku miałam bardzo mało tego czasu, ponieważ już dwudziestego szóstego musieliśmy z Hyukiem wrócić do Seulu, bo dwudziestego siódmego odbywała się pierwsza gala.
Z lotniska odebrał nas kierowca rodziców. Był to mężczyzna w wieku mojego ojca, bezdzietny, po rozwodzie, który pracował u nas odkąd pamiętam.
W domu wszyscy już na nas czekali. Byli moi dziadkowie, Walery przyleciał ze swoją ukochaną. Cała rodzina była w komplecie.

Rolą córki była pomoc w przygotowaniu kolacji wigilijnej, więc od południa krzątałam się z mamą po kuchni szykując dwanaście tradycyjnych potraw, a także masę dodatków, napojów. W pewnym momencie zauważyłam, iż moja rodzicielka przygląda mi się.

-Jestem gdzieś brudna? - zażartowałam.
-Nie, ja po prostu... - mama wyraźnie się zmieszała. - Powiedz mi, jak Ci się układa z Sanghyukiem?
-Jest wspaniale. - nie przerywałam ugniatania ciasta na uszka. - Hyukkie jest naprawdę cudownym mężczyzną. Troszczy się o mnie, mogę na nim polegać. Właściwie ciężko znaleźć mi u niego jakieś wady. Nawet jeśli jakąś bym znalazła, na pewno znalazłabym jakiś dobry aspekt i przekształciła ją w coś dobrego.
-Liluś... Czy on podniósł kiedyś na Ciebie rękę?
-Oczywiście, że nie. - od razu zaprzeczyłam. - Skąd Ci w ogóle przyszło takie głupstwo do głowy?
-Rozmawiałam z Twoim lekarzem. - zamarłam. - Mówił, że trafiłaś do szpitala cała poobijana, z rozciętą nogą.
-Ach, to. - nie chciałam jej martwić, więc zmusiłam się do kłamstwa. - Wygłupialiśmy się jak zawsze i niefortunnie upadłam na szklaną szafę w naszej sypialni.
-Dlaczego więc poleciałaś po tym na Tajlandię? - zamurowało mnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć. - Dziecko, jeśli on robi Ci krzywdę, zostaw go i wróć do Polski. Porozmawiam z ojcem. Krzysztof jest stanowczy, ale na pewno by Cię zrozumiał.
-Mamo. - złapałam ją za ramiona. - Sanghyuk nigdy by mnie nie skrzywdził. Nie wiem co i kto Ci nagadał, ale Hyuk jest ostatnią osobą, która chciałaby sprawić mi ból. Moje miejsce jest w Seulu u jego boku. Nie martw się, jestem szczęśliwa.

Gdy szłam do jadalni przygotować obrus oraz zastawę natrafiłam na mojego tatę z Hyukiem. Rozmawiali o czymś, jednak przerwali, gdy tylko mnie zauważyli. Tato kiwnął głową i poklepał maknae po ramieniu, a potem zniknął w kuchni.

-O czym rozmawialiście? - zapytałam opierając głowę o ramię chłopaka.
-Męskie sprawy. Nie zrozumiesz. - pogłaskał mnie po włosach. - Lilly.
-Hm?
-Zaprosiłem paru znajomych na dwudziestego szóstego. Wiesz, musimy wyluzować się przed występami. Nie masz nic przeciwko?
-O ile nie będzie alkoholu. Nie wyobrażam sobie waszego występu na kacu.
-Żadnego alkoholu. Kameralne przyjęcie z najbliższymi. - uśmiechnął się. - Ubierz się ładnie w ten dzień.

Kolacja wigilijna odbyła się w wspaniałej, rodzinnej atmosferze. Tato chwalił mnie przed wszystkimi. Pokazał najświeższą kartę ocen, na której widniał napis mówiący o tym, iż moje wyniki są drugie w klasie. Wspominał również o tym, iż świetnie idzie mi w pracy. Widać, że rozpierała go duma. Walery umilił wieczór wspaniałą wiadomością. Susanne, jego narzeczona spodziewa się dziecka. Byłam zaskoczona tą wiadomością, jednak już po chwili rozpierała mnie wielka radość. Będę ciocią! Dziadkowie chwalili się tym, iż nie żadna choroba im nie straszna i są okazami zdrowia. Czułam się wspaniale. Mam niesamowitą rodzinę, nie ma w niej fałszu i zazdrości, wszystkie relacje budowane były na szczerości i miłości. Myślę również, że fakt, iż całą rodziną widujemy się bardzo rzadko, nauczył nas czerpać samą radość ze wspólnie spędzanego czasu.

Niestety wszystko dobre, szybko się kończy i nim zdążyłam nacieszyć się wszystkimi, byłam już w Seulu. Leo zajął się przygotowaniem całego przyjęcia, więc miałam mnóstwo czasu, by przygotować się. Hyuk po raz pierwszy poprosił mnie o to, bym ubrała się ładnie, więc najprawdopodobniej bardzo zależało mu na tym, abym wyglądała pięknie. Po szybkim prysznicu i umyciu głowy zabrałam się za makijaż. Włożyłam mnóstwo starań w stworzenie idealnego, czekoladowego smoky eyes z przepiękną, czarną kreską. Moje starania nie poszły na marne, wyglądałam bardzo dobrze, podobałam się sobie. Uważam, iż piękno kryje się w prostocie i kierując się tą zasadą postanowiłam założyć moją klasyczną, małą czarną. Przez ostatni czas znacznie schudłam i obcisła sukienka leżała na mnie idealnie, eksponując sylwetkę. Na mojej szyi pojawiła się diamentowa kolia, którą dostałam na urodziny od Hyuka.

Chwilę przed godziną siedemnastą pojawili się zaproszeni goście. Nie było ich dużo. Ilhoon, Nana z Chanyeolem, Shannon oraz Yook Sungjae, przyjaciel Hyuka. Również Hongbin, Ken i Ravi przyszli z dołu.
Przyjęcie powoli się rozkręcało. Wszyscy czuli się dobrze w naszym domu, każdy świetnie się bawił.
W pewnym momencie zauważyłam, iż mój ukochany siedzi sam na kanapie. Postanowiłam mu potowarzyszyć.

-Co największy imprezowicz robi siedząc sam? - zaśmiałam się i wtuliłam w Hyuka.
-Rozmyśla. - objął mnie w pasie, a po chwili milczenia zaśmiał się. - Kto by pomyślał, że zakochamy się w sobie i będziemy prowadzić takie cudowne życie. Kiedy byliśmy mali nawet nie myśleliśmy o tym, iż coś między nami by zaiskrzyło.
-A co Cię wzięło na takie rozmyślania? - Sanghyuk rzadko mówił takie rzeczy.
-Tak po prostu. - uśmiechnął się. - Poczekaj tutaj na mnie.

Obserwowałam co miał zamiar zrobić. Podszedł do komputera, z którego przesyłaliśmy muzykę na głośniki. Po paru chwilach usłyszałam pierwsze nuty „Paradise Lost”. Moje serce zabiło w dziwny sposób. Podbiegłam do Hyuka, krzycząc, że ta piosenka nie pasuje do klimatu przyjęcia.

-Ale to nasza ulubiona piosenka. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował w głowę. - Lillianne, jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu. Znaczysz dla mnie bardzo wiele. Tylko Ty wspierasz mnie, rozumiesz moje potrzeby, a także akceptujesz moje wady. Od zawsze byłaś dla mnie idealna, nawet nie wiem kiedy tak mocno się w Tobie zakochałem. Kocham Cię.
-Sanghyukkie, ja Ciebie też. - coś mi nie pasowało, nie wiedziałam co on kombinuje. - ale...
-Nadajesz mojemu życiu barw. - przerwał mi. - Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Jesteś moją pierwszą i jedyną miłością.

Wszyscy patrzyli na nas uśmiechnięci. Nagle Hyuk uklęknął przede mną i wyciągnął malutkie pudełeczko, które skrywało przepiękny pierścionek. Zakręciło mi się w głowie, poczułam uderzenie gorąca. Nie wiedziałam co się dzieje. Wszystko jakby zwolniło.

-Lilliane, czy chcesz być moją żoną?

czwartek, 23 lipca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 16.

Zepsułam. Rozdział należy do najgorszych, musiałam pisać go drugi raz od nowa, bo nie mogłam tego czytać. Chciałam zrobić coś świetnego, ale poplątałam się we własnych pomysłach.
Przepraszam. Mam nadzieję, że mimo wszystko zaciśniecie zęby i jakoś przez to przejdziecie.



Co za potworny ból. Żałowałam, że się obudziłam. Nie otwierając jeszcze oczu, dłonią dotknęłam miejsca, które tak strasznie bolało. Było bardzo opuchnięte, najprawdopodobniej tworzył się właśnie siniak. Zaburczało mi w brzuchu. „Nawet w takich momentach nie tracę apetytu” pomyślałam i otworzyłam oczy. Na moje szczęście taca z jedzeniem leżała na biurku koło aparatu. Nie przeszkadzało mi, iż zupa jest zimna i wcale nie smakuje tak dobrze jak pachniała. Zmusiłam się do zjedzenia tego posiłku, ponieważ nie wiedziałam kiedy otrzymam kolejny. Po zjedzeniu podeszłam do drzwi, niestety, były zamknięte. Spojrzałam za okno, było ciemno. Byłam bardzo zmęczona, więc nie czekając na cud, postanowiłam położyć się na tapczanie i choć chwilę podrzemać. Kiedy usiadłam na łóżku coś strzeliło, a następnie z hukiem uderzyło o podłogę. Super. Jakaś metalowa rura oderwała się z konstrukcji. Patrząc na stan owego łóżka, zastanawiałam się czy nie obudzę się na podłodze.

Nie wiem ile spałam. Obudził mnie dotyk na brzuchu. Ten psychopata właśnie włożył mi rękę pod koszulkę. Obrzydzona odskoczyłam od niego, lądując na podłodze.

-Co Ty robisz? Zwariowałeś?! - wykrzyczałam.
-Czas zapieczętować nasz związek. - znów odsłonił ohydne zęby, uśmiechając się.
-S-słucham? - miałam nadzieję, że się przesłyszałam.
-No wiesz, pszczółki, zapylanie kwiatków. Rozumiesz? - zaśmiał się i ruszył w moim kierunku.

Zaczęłam się cofać, a on wciąż powoli kroczył do mnie. Patrzyłam po ścianach, tak jakbym miała nadzieję, że gdzieś jest jakiś mały przycisk, który przeniesie mnie w inne miejsce. Serce podskoczyło mi do gardła, gdy poczułam na plecach zimną ścianę. Nie miałam już gdzie uciekać. Podszedł do mnie, poczułam jego oddech na szyi. Próbował rozpiąć moją koszulkę. Obudziła się we mnie wola walki. Nie mogłam pozwolić, by ten człowiek mnie skrzywdził. Uderzyłam go w twarz. Nie miałam tyle siły, by sprawić mu jakiś niewyobrażalny ból, ale zdecydowanie zszokowałam go swoim ruchem. Na pewno nie był przygotowany na uderzenie. Zastygł i spojrzał na mnie, a ja korzystając z okazji zaczęłam biec do drzwi. Niestety w połowie drogi zatrzymał mnie, łapiąc za ramiona i rzucając na podłogę. Usiadł mi na brzuchu i po raz kolejny próbował rozpiąć guziki w mojej koszulce. Nie wiem jak udało mi się ją dosięgnąć, a także kiedy dokładnie w mojej dłoni znalazła się metalowa rura spod łóżka. Uderzyłam oprawcę w głowę raz, a potem kolejny. Stracił przytomność, a jego ciała przygniotło mnie. Po chwili udało mi się wydostać spod niego i podbiec do drzwi. Głośno zaklęłam, gdy okazało się, iż drzwi wejściowe są zamknięte. Zmotywowana szansą ucieczki zaczęłam przeszukiwać mieszkanie w poszukiwaniu klucza.

Zastygłam, gdy usłyszałam jak coś uderzyło w drzwi. Stałam zmrożona patrząc na drzwi, w które ktoś co raz mocniej uderzał. Po paru uderzeniach zamek puścił, a w progu zobaczyłam Ilhoona. Ten, gdy tylko mnie zobaczył, podbiegł do mnie, wziął na ręce i wyniósł z domu do samochodu, który stał niedaleko. Posadził mnie na tylnym siedzeniu, a sam usiadł obok. Radość na jego widok sprawiła, że poczułam się jakbym była pijana.

-Oppa.
-Huh? - spojrzał na mnie z troską.
-Odebrałeś. - wyszeptałam.
-Odebrałem. - odrzekł, a ja rzuciłam mu się w ramiona z płaczem.
Po paru minutach przyjechała policja. Hoonie wyszedł do nich, by powiedzieć, że jestem z nim, a porywacz jest wciąż w domu. Nim się obejrzałam dwoje policjantów wyprowadzało mojego oprawcę zakutego w kajdanki. Ilhoonowi nakazali odwieść mnie do domu, a mnie zgłosić się na zeznania, gdy już ochłonę. Chwilę jeszcze siedzieliśmy w samochodzie, potem poprosiłam przyjaciela, by odwiózł mnie do domu. Potrzebowałam odpocząć. Potrzebowałam mojego mężczyzny. Całą drogę przebyliśmy w ciszy. Ilhoon zajęty prowadzeniem, a ja zapatrzona w jeden punkt.

Wzięłam wolne. Na szczęście w wytwórni nikt nie miał z tym problemu. Choreografie zostały ułożony, a VIXX są na tyle rozwiniętym zespołem, że będą w stanie trenować bez mojej pomocy. Dyrektor zrozumiał w jakiej sytuacji jestem i moje wolne zostało zapisane jako „urlop chorobowy płatny”.
Już dzień po powrocie do domu stawiłam się na policji, by złożyć zeznania. Chyba trzy razy musiałam bardzo dokładnie opowiadać cały przebieg porwania, od ataku w ciemnej uliczce, poprzez pobicie, po pojawienie się Ilhoona. Po prawie trzygodzinnym przesłuchaniu mogłam wrócić do domu. Zostałam pocieszona, że do rozprawy sądowej, mój oprawca będzie znajdował się w więzieniu, ponieważ uznany został za niebezpiecznego.
Większość wolnego spędziłam w naszej sypialni. Mimo świadomości, że Lee Chansoob jest w więzieniu, bałam wychodzić się gdzieś sama. Czasami zdarzało mi się nawet wystraszyć własnego chłopaka. Bardzo często nie pozwalałam Hyukowi dotknąć mnie. Jednak nie zrażało go to w ogóle i w każdej wolnej chwili opiekował się mną, przygotowywał dla mnie jedzenie. Stopniowo zwalczał również mój lęk. Bardzo często przepraszał mnie za to, iż nie odebrał mnie wtedy z restauracji. Nie winiłam go jednak za to, ponieważ czas spędzony z porywaczem upewnił mnie, iż do konfrontacji z nim doszłoby prędzej czy później.
Któregoś dnia nasze mieszkanie odwiedził Ilhoon.

-Jak się czujesz, Mała? - zapytał siadając na kanapie w salonie.
-Jest ok. - uśmiechnęłam się stawiając kubki z herbatą na stoliku. - Chyba najgorsze już za mną, co?
-Kiedy wracasz do pracy?
-Po urodzinach. Ach! Mówiłam Ci już, że przychodzisz na przyjęcie za dwa dni?
-Nie umiesz odpoczywać, prawda? - zaśmiał się.
-Co poradzę. - obdarzyłam go uśmiechem.
-Ilhoon. - usłyszałam głos mojego chłopaka. - Czy moglibyśmy chwilę porozmawiać? - przeraziłam się, bo w mojej głowie od razu pojawiło się wspomnienie jego ataków zazdrości. - Na osobności.
-Jasne. - uśmiechnął się Ilhoon i ruszył do naszej sypialni za Hyukiem.

Nie wiem dlaczego, ale czułam, że ta rozmowa zakończy się źle, więc zrobiłam najgłupszą i najbardziej dziecinną rzecz, jaką zrobić mogłam. Wykorzystałam to, iż drzwi nie zostały domknięte i poprzez szparę obserwowałam przebieg rozmowy.

-Nie wiem od czego zacząć. - było widać, iż Hyuk jest zdenerwowany.
-Może od początku? - uśmiechnął się Hoonie.
-Oboje wiemy, że nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Właściwie to trzymamy ze sobą tylko ze względu na Lillianne.
-Cóż... racja. - Ilhoon wydawał się być zmieszany.
-Muszę przyznać, że od zawsze byłem cholernie zazdrosny o to ile czasu moja kobieta spędza z Tobą. - westchnął. - Ale jestem Ci bardzo wdzięczny za to, że uratowałeś ją.
-Przestań. Jest dla mnie jak siostra, to był mój obowiązek.
-Dziękuję, naprawdę bardzo dziękuję. - wyciągnął do niego dłoń.

Nadszedł dzień moich urodzin. Początkowo miało być to małe, kameralne przyjęcie. Jednak nie chcąc urazić nikogo z moich znajomych, co chwilę powiększałam listę gości. Ostatecznie ilość uczestników przyjęcia przekroczyła liczbę stu o cztery osoby. Większość gości to idole. Zaproszeni zostali między innymi BTOB, After School, praktycznie cała rodzina CUBE Entertainment, EXO, rzecz jasna VIXX i Shannon. Były to moje pierwsze urodziny odkąd zamieszkałam na stałe w Korei, więc nie żałowałam pieniędzy na organizację całej imprezy. Na miejsce, w którym odbędzie się zabawa wybrałam najpiękniejszą salę w całym Gangnam, kateringiem zajęła się ekipa ojca Hyuka, a muzykę dostarczyć nam miał DJ Hanmin z pomocą duetu Crispi Crunch.

Dochodziła druga w nocy, gdy upojeni alkoholem wygłupialiśmy się z Sanghyukiem. Ganialiśmy się jak dzieci po całym lokalu. Kiedy w końcu udało mu się mnie złapać straciłam równowagę i wylądowałam na podłodze, ciągnąc za sobą Hyuka. Dusiliśmy się ze śmiechu, jednak mój śmiech ustał, gdy próbowałam wstać. Poczułam paraliżujący ból w kręgosłupie, który uniemożliwił mi ruch.

niedziela, 19 lipca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 15.

Witam moją nową, ÓSMĄ obserwatorkę! Przy okazji przypominam, że naprawdę mile widziane są komentarze. Mam nadzieję, że nie raz przekonałam was o tym, jak wielką motywacją potrafią one być. ;)

Dzisiaj krótko, ale mam nadzieję, że ciekawie.



Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych, uderzyłam o coś głową. Nim udało mi się otworzyć oczy, poczułam, że moje ręce są czymś związane. Czułam się jakby po mojej głowie przebiegło stado mamutów, coś jakby w jej środku boleśnie pulsowało. Właściwie to nie wiedziałam co się stało dokładnie, jednak, gdy otworzyłam oczy, wszystko zaczęło układać się w całość. Byłam w samochodzie, który pędził z dużą prędkością, za kierownicą siedział mężczyzna. Nie widziałam jego twarzy, ale nie wyglądał na kogoś w moim wieku. Moje ręce oraz nogi były związane jakąś liną. Próbowałam się uwolnić jednak każdy ruch sprawiał mi ból. Moja próba ucieczki zwróciła uwagę oprawcy, który odwrócił się w moją stronę. Miał co najmniej czterdzieści lat, a cała jego twarz pokryta była zmarszczkami.

-Obudziłaś się, księżniczko? - w jego głosie można było usłyszeć troskę. - Spokojnie, jeszcze pięć minut i będziemy w domku. - uśmiechnął się, a żółć jego zębów sprawiła, że poczułam żołądek w gardle.

Kiedy chciałam coś powiedzieć poczułam, że moja usta są zaklejone. W tym momencie dotarło do mnie, że zostałam porwana. Uderzyło mnie ciepło, a do moich oczu napłynęły łzy. Jakiś mężczyzna wywozi mnie nie wiadomo dokąd, a ja leżę skrępowana na tylnych siedzeniach jego samochodu. Zaczęłam płakać, byłam przerażona i bezsilna. Przez płacz trudniej było mi oddychać, więc zmusiłam się, bym przestała. Nie miałam pojęcia ile jechaliśmy, nie wiedziałam dokąd jedziemy i gdzie właśnie jestem nie myślałam o niczym innym jak o tym co może mi zrobić porywacz.
Kiedy samochód w końcu się zatrzymał na zewnątrz wciąż było ciemno. Wytargał mnie z samochodu. Miejsce, w którym byliśmy przypominało mi jakieś slamsy. Stare, zniszczone budynki, zero ludzi i tylko jakiś pies szczekający w oddali. Wniósł mnie do domu. Śmierdziało w nim pleśnią i starością. Postawił mnie na podłodze w pokoju i rozwiązał ręce oraz nogi.

-Księżniczko, mam nadzieję, że wiesz, iż nie wolno Ci krzyczeć. - uśmiechnął się i pomachał mi nożem przed twarzą. - Cieszę się, że mnie rozumiesz.

Oderwał taśmę z mojej twarzy, zabolało mnie to, więc syknęłam pod nosem. Bałam się jednak wydać z siebie głośniejszego odgłosu, nie wiadomo co mogło odbić temu mężczyźnie. Doznałam ogromnego szoku, kiedy zaczął mnie czesać.

-Za mocno się szarpałaś i poplątały Ci się włosy. - pogłaskał mnie po głowie, a potem sięgnął po jakieś opakowanie. - Zmyjemy Ci teraz makijaż, dobrze? Huh? No powiedz coś, przecież nie zabroniłem Ci tego. - pogładził mnie po policzku.
-Czego Ty właściwie ode mnie chcesz?
-Jak to czego? Ciebie, Twojej uwagi.
-Co? - nie wierzyłam w to co słyszę.
-Tak długo starałem się, żebyś mnie zobaczyła, a Ty cały czas mnie ignorowałaś. Kupiłem nowe ubrania, drogie perfumy, a Ty nic. Było mi przykro. - zawiesił głos. - Ale teraz to nieważne, w końcu już zawsze będziemy razem.
-Jak mnie znalazłeś? Dlaczego mnie tu przywiozłeś? - z każdą chwilą co raz mocniej się bałam.
-Księżniczko, sama dałaś mi wskazówkę. Byłem akurat w pobliżu, gdy dodałaś zdjęcie z restauracji na swój SNS. Stwierdziłem, że nie mogę już dłużej czekać i teraz ja muszę zrobić swój pierwszy krok. Wiem, że mój dom nie jest taki świetny jak Twój, ale jeśli wypełnimy go naszą miłością, będzie dla nas idealny.
-Naszą miłością?
-Na pewno odwzajemnisz moje uczucie. Jestem świetnym facetem. Ten idol do pięt mi nie dorasta. Jestem silny, opiekuńczy i kocham Cię jak nikt inny. - zajął się zmywaniem mi makijażu, a ja przerażona bałam się ruszyć.

Ten człowiek był chory. Miał obsesję na moim punkcie. Przez długi czas opowiadał mi o tym jak zobaczył mnie na otwarciu nowego hotelu mojego ojca i jak rzekomo puściłam mu wtedy oczko. Od razu się we mnie zakochał, więc zaczął szukać o mnie informacji, jednak nie znalazł niczego. Próbował o mnie zapomnieć i gdy prawie mu się to udało, zobaczył na portalu plotkarskim, że jestem w Korei. Było mu przykro, ponieważ związałam się z Hyukiem, ale postanowił, iż odbije mnie. Zaczął chodzić na siłownię, zmienił fryzurę, a połowę swojej marnej wypłaty przeznaczał na nowe ubrania. Przychodził pod wytwórnię, ale nigdy nie zwracałam na niego uwagi. Próbował dostać się do środka, ale nikt nie chciał go wpuścić. Obserwował moje SNS, więc wiedział z kim się przyjaźnię i gdzie lubię spędzać czas. Myśl, że ten obleśny facet wiedział o mnie tak wiele, a także obserwował mnie tak długo przyprawiła mnie o dreszcze.

Kiedy skończył zmywać mi makijaż powiedział, że idzie na górę przygotować coś do jedzenia. Przez moją głowę przelatywały tysiące myśli, gdy nagle przypomniałam sobie, iż porywacz nie zamknął drzwi wejściowych, które znajdowały się parę kroków od pokoju, w którym jestem. Poczułam, że to moja szansa. Jeśli udałoby mi się wybiec z domu, mogłabym uciec do najbliższego domostwa i zadzwonić po pomoc. Wiedziałam, że mam mało czasu, więc w pośpiechu wyszłam do holu. Słyszałam na górze kroki, więc powoli, na palcach ruszyłam do drzwi. Kiedy dotknęłam dłonią klamki, poczułam szarpnięcie za włosy. Wyszarpał mnie do innego pokoju. Rzucił mną o ziemię, zapalił światło, a następnie wyszedł, zamykając drzwi na klucz. Rozpłakałam się, straciłam możliwe, że jedyną szansę na ucieczkę. Byłam o krok od wolności, na dłoni dalej czułam chłód klamki. Kiedy przestałam płakać, postanowiłam rozejrzeć się po pokoju. Gdy odwróciłam się do ściany o mało nie upadłam. Musiałam zakryć dłonią usta, by nie zacząć krzyczeć. Moje serce maksymalnie przyspieszyło. Cała ściana była obklejona moimi zdjęciami. Było ich tak wiele, że niektóre były przyklejane do kolejnej ścianki. Podeszłam bliżej. Były tam nie tylko fotografie, które dodawałam na swoje SNS, ale także takie, które musiały być robione z ukrycia. Kiedy jakieś osoby znajdowały się na zdjęciu, miały zamazywane twarze czarnym markerem. Po ubiorze rozpoznałam swoje zdjęcie z imprezy u dziewczyn z After School, potem zauważyłam fotografie spod szkoły, gdy szłam na pierwsze zaliczenia. Tych zdjęć było tak wiele, że nie wiedziałam, w którą stronę mam spojrzeć. Po paru spojrzeniach znalazłam zdjęcie, które musiało być zrobione dwa lata temu na wakacjach! Miałam wtedy włosy zafarbowane szamponem koloryzującym i przyleciałam jedynie na parę dni do taty. Im dłużej przyglądałam się całej „kolekcji” tym bardziej osobiste zdjęcia odnajdowałam. Robił mi zdjęcia, gdy byłam na zakupach, gdy szłam do wytwórni, wracałam do domu, kiedy byłam na randkach z Hyukiem, a także na spotkaniach z przyjaciółmi. Miał wydrukowane wszystkie moje zdjęcia z portali społecznościowych, nawet te, które usuwałam po paru minutach. Kopiował również te, które publikowali moi znajomi, a także portale plotkarskie. Rozejrzałam się po pokoju. Poza biurkiem i małym tapczanem nie było tu niczego. Na biurku leżał aparat, kiedy go włączyłam, po raz kolejny doznałam szoku. Widniały na nim zdjęcia, które zrobił tego dnia rano! To było przerażające. Ten człowiek obserwował mnie tak długi czas. Jego chora obsesja doprowadziła do tego, że mnie uprowadził. Gdybym dzisiaj nie wracała sama, wciąż obserwowałby mnie i łaził za mną wszędzie. Kto wie co wpadłoby mu do głowy. Mógł być zdolny do zrobienia komuś krzywdy. Jaka ja byłam ślepa, że go nie widziałam!

Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. W tym samym momencie poczułam wibracje. Z tego stresu zapomniałam o tym, że cały czas miałam telefon w kieszeni w kurtce. Oprawca przyniósł mi jakieś warzywa i miło pachnącą zupę.

-Widziałaś już moją kolekcję? - zaczął i odwrócił się do mnie plecami.

Nie wiedziałam kiedy zostawi mnie samą, więc korzystając z okazji sięgnęłam po telefon. Niestety zdążyłam go tylko odblokować, gdy ten zwrócił się w moją stronę. Na szczęście nie zauważył jak nerwowo cofnęłam dłonie za siebie. „Teraz albo nigdy pomyślałam”. Zaczęłam szukać w głowie numeru, który znam. Padło na Ilhoona. Drżącymi dłońmi, na czuja, wystukałam numer przyjaciela i wycelowałam palcem w miejsce, gdzie powinna być zielona słuchawka. Modliłam się, żeby za chwile zadzwonił do mojego przyjaciela telefon, a ten mógł go odebrać. W głowie policzyłam do sześciu. Jeśli Ilhoon nie odebrał do tego momentu, oznaczałoby to, że jestem w tarapatach. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć.

-Jak się nazywasz? - ściskałam mocno telefon. - Wiesz o mnie wszystko, a ja nie znam nawet Twojego imienia.
-Chansoob. Lee Chansoob. - uśmiechnął się.
-Bardzo ładne imię. - starałam się zachowywać jak najbardziej naturalnie. - Masz jakieś rodzeństwo?
-Mam starszą siostrę. Dawno temu wyleciała do Stanów i słuch po niej zaginął.
-Ach... A gdzie Twoi rodzice? Czyj to dom?
-Rodzice nie żyją od dawna. Dom przepisali mi w spadku.
-Właściwie to gdzie my jesteśmy? - w myślach błagałam, żeby Ilhoon wszystko słyszał i wciąż był na linii.
-Najpopularniejsze slamsy w Seulu. Pewnie jesteś tu pierwszy raz, co? Takie pięknie księżniczki nie bywają w takich miejscach.
-Tak jestem tu pierwszy raz. Dobrze zauważyłam, że numer domu to 13?
-Wow. Masz rację! Nie sądziłem, że zapamiętasz. Dom numer 13, ostatni na tej ulicy. Za nim jest już tylko droga. Cicho i ustronnie. - zaśmiał się.
-Ach tak. - wymusiłam coś co miało być śmiechem. - Długo masz zamiar mnie tutaj trzymać? Wiesz, mój chłopak zacznie się martwić. Jestem popularna, o moim zniknięciu zaraz będą mówić w mediach. Będą mnie szukać.
-Tutaj Cię nie znajdą ksi... - spojrzał za mnie, a na jego twarzy wymalowała się wściekłość.

Wyszarpnął mi telefon z rąk i z całej siły cisnął nim o ścianę. Widziałam jak rozpadł się na kawałki. Z wściekłością mną szarpał, ciągle wyklinając. W pewnym momencie kopnął mnie w głowę. Poczułam ogromny ból, a potem zrobiło mi się ciemno przed oczami.


czwartek, 16 lipca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 14.

PRZEKROCZYLIŚMY DWA TYSIĄCE WYŚWIETLEŃ! 

W ogóle zapomniałam wam powiedzieć, że trzynastą część pisało mi się tak dobrze, iż musiałam parę pomysłów planowanych dla niej przenieść na kolejne rozdziały, bo byłaby jakieś trzy razy dłuższa, niż poprzednie i kolejne. Niestety moje poczucie estetyki na takie różnice nie pozwala.

PS. Mam już przygotowany mały zarys nowego opowiadania, ale nie mogę się zdecydować jak go pisać. Doradźcie mi, lepsza będzie narracja pierwszoosobowa czy trzecioosobowa?


-Lilliane, dobrze wyglądasz. - uśmiechnął się do mnie. - Urlop dobrze Ci zrobił.
-To może ja zostawię was samych? - Sanghyuk wyczuł zagrożenie i bardzo szybko znalazł się za drzwiami naszej sypialni.
-Jadłeś już? - zapytałam siadając naprzeciwko ojca. - Co Cię sprowadza? Stało się coś, że przyjechałeś bez zapowiedzi?
-A czy musi się coś stać, by ojciec odwiedził swoją ukochaną córkę? Mamy w firmie stabilną sytuację, więc znalazłem chwilę by zobaczyć jak Ci się powodzi. - odetchnęłam z ulgą. - Dyrektor mówił mi, że dokonałaś niemożliwego.
-Dziękuję. Pracowałam ciężko. - delikatnie się ukłoniłam. - Mam nadzieję, że jesteś zadowolony z wyników mojej pracy.
-Jak najbardziej. - pogłaskał mnie po głowie. - Od zawsze mówiłem, że złote z Ciebie dziecko. Jednak martwi mnie jedna sprawa. Dostałem ze szkoły Twoje wyniki. Jesteś piąta w klasie, to dość słaby wynik patrząc na Twoje możliwości.
-Przepraszam. Miałam ostatnio mnóstwo pracy i za mało czasu poświęciłam na naukę.
-Mam nadzieję, że następne testy zaliczysz lepiej. W końcu masz dużo mniej pracy od Twoich kolegów. - skarcił mnie wzrokiem. - Oni każdego dnia muszą pisać jakieś testy czy prace klasowe, a Ty, młoda damo, raz w miesiącu zaliczasz ściśle określone materiały. Wystarczy, że przysiądziesz nad nimi.
-Dam z siebie wszystko, tato. - nie chciałam sprawić mu zawodu, więc już teraz postanowiłam poświęcić więcej czasu na naukę.
-Wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej. Musisz świetnie się uczyć, aby dostać się na dobre studia. A jeśli musiałabyś przejąć moją firmę już teraz? Z takimi wynikami nikt nie będzie traktował Cię poważnie.
-Ale przecież zanim przejmę po Tobie firmę, minie mnóstwo czasu. Nie wyglądasz na kogoś kto śpieszy się na drugi świat.
-Nigdy nie wiadomo co przyniesie los. - uśmiechnął się do mnie. - Wziąłem urlop. Lecę do Polski na miesiąc. Jak myślisz, mama się ucieszy? - nie czekał na odpowiedź. - A jak sytuacja z Sanghyukiem? Dogadujecie się? Szanuje Cię i nie robi Ci krzywdy?
-Tak. Jest najlepszy. - nie miałam zamiaru mówić o tym ciężkim okresie między nami, ponieważ nie chciałam martwić ojca. - Nie mogłeś wybrać mi nikogo lepszego. Właściwie... to nasz związek nie jest już fikcją. Tato, kocham i jestem kochana.
-Naprawdę? - był wyraźnie wzruszony. - Nawet nie wiesz jak bardzo mnie teraz ucieszyłaś. Jeśli mam być szczery to przyjechałem tu właśnie po to, by zobaczyć jak Ci się z nim żyje. Bardzo dużo myślałem nad tym czy nie przesadziłem, w końcu oboje jesteście tacy młodzi. Gdybyś była nieszczęśliwa, pozwoliłbym Ci wrócić do Polski.
-Tato, przecież Ty nigdy nie popełniasz błędów i wszystko co robisz jest dobre. - próbowałam opanować drżenie głosu.

Gdybym wiedziała o tym, że zgodziłby się na mój powrót do Polski, dwa tygodnie temu wsiadałabym na pokład samolotu lecącego do Warszawy. Byłoby to jednoznaczne z tym, że mój związek nigdy nie zostałby naprawiony, a ja żyłabym cierpiąc z tęsknoty za ukochanym. Pierwszy raz cieszyłam się, że ojciec był tak bardzo zapracowany i nie miał czasu, by odwiedzić mnie wcześniej.

Czas mijał mi w Seulu zdecydowanie za szybko. Ledwo wróciłam z urlopu, a już po chwili był comeback VIXX. Wszyscy postanowili mi dokuczyć i nie mogłam zobaczyć teledysku wcześniej, niż w momencie, gdy pojawi się on na YouTube. Cierpliwie czekałam na to, a gdy już zobaczyłam music video byłam w siódmym niebie. Od samego początku wiedziałam, że chłopakom najlepiej pasują mroczne koncepty. Byli najprzystojniejszymi zombie jakich moje oczy widziały.
Już następnego dnia po publikacji teledysku mieli pierwsze nagrania do programu muzycznego, więc do późnej nocy trenowałam z nimi taniec, który należał do tych bardziej skomplikowanych.
Comeback okazał się sukcesem i wystarczyły dwa dni, by „Dangerous” zostało nominowane do nagrody we wszystkich programach.
Pierwsza nominacja była w Music Bank i oznaczała ona podwójną ilość pracy. Najpierw z samego rana nagrywali oni materiał, który zostanie opublikowany na oficjalnej stronie kanału, a następnie występowali na żywo. Stałam za kulisami, gdy ogłaszano wyniki. Nie słyszałam punktacji, ponieważ fanki tego dnia próbowały chyba pobić rekord wysokości decybeli na takiej imprezie. Jednak bardzo wyraźnie usłyszałam najważniejsze zdania. „Dzisiejszymi zwycięzcami są VIXX! Gratulujemy!” Omal nie zdarłam sobie gardła, gdy zaczęłam krzyczeć z radości. Nie doszło do tego tylko dlatego, że musiałam przestać, by usłyszeć co ma do powiedzenia mój chłopak, który właśnie zaczynał mówić.

-Umówiliśmy się z chłopakami, że jeśli dzisiaj wygramy to właśnie ja będę mógł wszystkim wam dziękować. - zaśmiał się, a fanki zapiszczały. - Przede wszystkim chciałbym podziękować Starlight, gdyby nie wy, nigdy nie mielibyśmy okazji stać tutaj. Dziękuję bardzo naszej wytwórni, stylistom, fryzjerom, producentom, naszemu wspaniałemu dyrektorowi. Bardzo mocno dziękuję też naszej choreografce. - kolejne piski fanek. - Jest ona siódmym członkiem zespołu, który jest tak samo ważny jak pozostała szóstka. Skradła nasze serca swoim pozytywnym nastawieniem do życia, wolą walki i cudownym uśmiechem. Jak wiecie jest najważniejszą kobietą w moim życiu. Dziękuję wszystkim tym, którzy zamiast fali nienawiści, podarowali jej słowa wsparcia i życzyli naszej dwójce jak najlepiej. Wiedzcie, że gdyby nie ona, nie byłoby nas tutaj dzisiaj. Jeszcze raz dziękuję!

Tego dnia, zaraz po zakończeniu programu, ruszyliśmy na drinka do pobliskiego klubu. Bawiliśmy się świetnie świętując pierwszą wygraną, jednak ja ciągle miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Niestety nie mogłam potwierdzić swoich podejrzeń, ponieważ migające światła uniemożliwiały dokładne przyjrzenie się ludziom. Kiedy powiedziałam o tym chłopakom wszyscy zgodnie kazali mi się puknąć w głowę. Są idolami na pewno niejedna osoba właśnie ich obserwuje. Rzeczywiście miałam wtedy ochotę uderzyć głową w stół. Przez to, że żyłam z nimi już tyle czasu, zapominałam, iż są osobami publicznymi, a właśnie teraz ich popularność bardzo wzrosła. Również wtedy, gdy już wracaliśmy do domu czułam jakby ktoś za nami szedł, jednak szybko uciszyłam głos w mojej głowie. „Idę z idolami, którzy dzisiaj wygrali nagrodę w programie muzycznym”.

Po tygodniu VIXX zdobyli all-killa i wyglądało na to, iż nie mają zamiaru na tym poprzestać. Jeździłam z nimi na wszystkie nagrania i występy na żywo, a w domu pilnowałam, by nie opuszczali posiłków oraz wysypiali się w miarę możliwości. Stawali się co raz bardziej popularni, a co za tym szło, mieli co raz więcej pracy. Wywiady, fan-meetingi, występy. Również ja stałam się dużo bardziej znana. Dostałam mnóstwo propozycji wywiadów, a nawet jedną propozycję zagrania w reklamie, jednak musiałam odmówić, ponieważ zbliżało się kolejne zaliczenie w szkole, do którego musiałam się przyłożyć. W końcu nie mogłam zawieść taty.

Umówiłam się z Shannon, że pójdziemy na zaliczenia razem. Niestety stałam się bardziej znana, a wciąż nie pokonałam swojej fobii związanej z byciem w centrum uwagi. Na moje nieszczęście już od pierwszych kroków po korytarzu szkolnym otoczyli nas ludzie, chcący zobaczyć naszą dwójkę. Cieszyłam się, że Shan jest ze mną. Sama chyba nie dałabym rady dojść na sam koniec szkoły do naszej klasy.

-Uczyłaś się coś? - zapytała Shannon siadając w ławce obok mnie.
-Tak. Siedziałam w książkach w każdej wolnej chwili. Uczyłam się nawet jeżdżąc do wytwórni. Obiecałam tacie, że poprawię wyniki. - westchnęłam. - Muszę być numerem jeden, bo inaczej zginę w cierpieniach. - zaśmiałam się. - A Ty?
-Właśnie nic. Zero. - wywróciła oczami. - W wytwórni wymyślili sobie, że powinnam poćwiczyć nad swoim ciałem, ponoć mam za grube nogi, a dodatkowo dołożyli mi dodatkowe godziny śpiewu. Przez ostatni tydzień spałam może godzinę. Musiałam biegać pomiędzy domem, wytwórnią, a siłownią. Dlaczego wymarzyłam sobie akurat bycie idolką? - zaśmiała się, jednak jej śmiech zagłuszyła melodia sygnalizująca początek lekcji. - Fighting!

W tym dniu musiałyśmy napisać trzy testy. Pierwszy z nich dotyczył wiedzy na temat czterech, koreańskich lektur. Znałam je wszystkie na wylot, ponieważ przeczytałam każdą po trzy razy. Test nie był więc dla mnie trudny i zakończyłam go aż pół godziny przed końcem czasu. Pozwolono mi wyjść i w czasie oczekiwania na kolejny test, powtarzałam wszystkie informacje. Drugi sprawdzian sprawdzał moją znajomość trzech, angielskich książek. W ostatnim czasie bardzo przyłożyłam się do nauki języka angielskiego, więc i ten test nie sprawił mi problemów. Nawet test z matematyki nie był dla mnie trudny. Codziennie, w drodze do pracy powtarzałam sobie wzory i rozwiązywałam zadania, w których trzeba było je wykorzystać. Byłam zadowolona z tego jak poszły mi testy, więc w ramach mini nagrody zaprosiłam Shannon na pizzę do pobliskiej restauracji.

Shannon jest typowym obżartuchem, więc wybór posiłku trwał znacznie dłużej, niż zwykle. Ostatecznie zdecydowałyśmy się wziąć dwie, duże pizze z wołowiną i pieczarkami, dużego gyrosa w tortilli, a do tego dwa lane piwa. Czas minął nam bardzo szybko i nim się obejrzałyśmy, na stole leżały już nasze posiłki.

-Jak Ci poszła matma? - zapytała Shannon, wgryzając się w pierwszy kawałek pizzy. - Ja zawaliłam totalnie, kto w ogóle wymyśla takie trudne zadania?
-Wszystko poszło mi dobrze. Liczę na to, że załapię się na pierwsze, ewentualnie drugie miejsce w klasie. - ja najpierw zajęłam się swoją połową gyrosa. - Tyle się uczyłam, nie ma opcji, żebym była niżej.
-Podziwiam Cię. Ja jedynie ciągle trenuję, a Ty tak ciężko pracowałaś, miałaś problemy w domu i jeszcze znalazłaś czas na naukę. - pociągnęła słomką łyk piwa. - Ale nieważne. Lepiej mi mów jak tam z Hyukiem.
-Właściwie to nigdy nie było między nami tak dobrze. - kąciki ust mimowolnie uniosły mi się do góry na wspomnienie mojego chłopaka. - Ostatni żyliśmy w ciągłym biegu, wiesz, comeback, ciągłe występy, ale dzięki temu każdą wolną chwilę wykorzystujemy w stu procentach. Nie ma czasu na nudę czy rutynę.
-Ech, zazdroszczę Ci. - sięgnęła po kolejny kawałek pizzy. - Masz kochającego chłopaka, dobrze płatną pracę, która jest jednocześnie Twoją pasją, świetnie się uczysz. Czy Ty w ogóle masz jakieś wady?
-Oj Shan. - zaśmiałam się. - Jedną, wielką wadą jest to, że żyję w pośpiechu. Tempo mojego życia jest takie szybkie, iż czasem mam wrażenie, że patrzę na nie z boku. Nie mam czasu, żeby nawet na chwilę zwolnić. Wiesz, powinnam zabrać Cię kiedyś do Zagórska. Tam wszystko jest inne. Ludzie się tak nie spieszą, czas płynie wolniej. Odkąd tutaj zamieszkałam, zrozumiałam dlaczego moja mama woli żyć w tej małej wsi i nie przeszkadza jej to, że większość roku nie widzi swojego męża.

Jak zawsze, gdy spotykałyśmy się we dwójkę czas mijał nam zdecydowanie szybko. Kiedy wyszłyśmy z restauracji na dworze było już ciemno, dlatego Shannon od razu popędziła do domu. Ja próbowałam zaś dodzwonić się do Hyuka. Bezskutecznie. Pewnie dalej siedzi z zespołem w wytwórni przygotowując się do występów. Chciałam żeby mnie odebrał, bo miałam ochotę przejść się trochę, nie chciałam wsiadać dzisiaj do taksówki czy autobusu. Dzwoniłam jeszcze dwa razy, jednak Han wciąż nie odbierał. Cóż, zmuszona byłam pospacerować sama. Pogoda tego wieczora była bardzo przyjemna, wiał delikatny wiaterek. Na ulicach nie było wielu osób, minęłam może trzy czy cztery osoby. Większość pewnie była jeszcze w pracy, szkole, albo po prostu wolała poruszać się samochodami. Gdy byłam w połowie drogi oddzwonił mój ukochany. Poinformował mnie, że mają mnóstwo roboty, więc najpewniej wróci dopiero nad ranem. Miałam nie czekać na niego i iść spokojnie spać. Powolnym krokiem kierowałam się do domu. Delikatnie przyspieszyłam dopiero, gdy weszłam w słabo oświetloną, małą uliczkę. Nigdy nie wiadomo kogo można spotkać w takim miejscu, a przezorny zawsze ubezpieczony. Brakowało mi paru kroków do głównej ulicy, gdy poczułam jak ktoś szarpie mnie do tyłu, przykłada jakąś szmatę do twarzy. Po paru wdechach zrobiłam się bardzo senna.

niedziela, 12 lipca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 13.

Liczba wyświetleń powoli zbliża się do 2000! Jaka to ogromna liczba! WOW!
Staram się was nie zanudzić, powiedźcie czy właśnie tego nie robię.. ;)
Mamuś, musiałam wszystkim "wykablować" że to Ty, ponieważ jestem naprawdę dumna z tego, iż wspierasz mnie w tym co robię. Kocham Cię♥
misanthropy, wzięłam sobie Twój komentarz do serca i staram się umieszczać więcej dialogów, ale chyba kiepsko mi to idzie...

PS. Gratulacje dla mnie - mało brakowało, a opublikowałabym pusty post.
PS2. Uświadomiłam sobie właśnie, że któryś tam rozdział zostanie dodany w moje urodziny. Mam nadzieję, że wytrzymacie ze mną do tego dnia. (13.08.) ♥

Od samego rana stałam w naszej garderobie zastanawiając się jakie ubrania powinnam zapakować. Musiałam zrobić to sama, ponieważ Hyuk od rana ciężko pracował na planie zdjęciowym. Martwiło mnie to, bo obawiałam się, iż wybiorę mu ubrania, których nie będzie chciał nosić. Wybór był naprawdę ciężki – Sanghyuk miał więcej ubrań, butów i dodatków ode mnie. Była to głównie zasługa fanek, które nigdy nie żałują swoich pieniędzy na prezenty dla ich idola. Miałam wrażenie, że minęła wieczność, gdy w końcu zamykałam walizkę mojego ukochanego. Na szczęście zapakowaniem samej siebie nie miałam problemu, ponieważ od początku miałam jasno ustalony koncept. Jako, że miał to być nasz pierwszy urlop tylko we dwoje, postanowiłam wyglądać najpiękniej jak tylko się da. Do mojego bagażu trafiały ubrania wyłącznie markowe, z tzw. górnej półki. Sięgałam również po rzeczy, których jeszcze nie używałam, ponieważ czekały na specjalną okazję. Do takich rzeczy należały między innymi przepiękna, nieduża torebka od Gucciego, awiatory z limitowanej edycji od Prady oraz przepiękna sukienka od Armaniego. Wszystkie kupione z własnych, zarobionych pieniędzy. Kiedy ukończyłam proces pakowania, spojrzałam na zegarek. Do powrotu Hyuka zostały trzy godziny. Nie miałam zamiaru jednak siedzieć bezczynnie w domu. Wczoraj przed snem w mojej głowie pojawił się całkiem ciekawy pomysł. Otóż moi przyjaciele wciąż nie wiedzą o moim powrocie do domu. Umówiłam się z Hyukiem, by pozostawił mi swój telefon, bym miała możliwość skontaktować się z moją ekipą tak, by nikt nie zorientował się, że jestem w Seulu. Z telefonu ukochanego podesłałam wiadomość do trójki przyjaciół, która nakazywała, by pojawili się w Safari za godzinę, ponieważ Sanghyuk musi porozmawiać z nimi o mnie. Żadne z nich nie wykazało się kreatywnością i na telefon maknae przyszły trzy wiadomości o tej samej treści. „OK”.

Gdy weszłam do restauracji zauważyłam, że mam dzisiaj szczęście. Wszyscy siedzieli odwróceni tyłem do mnie, więc mogłam podejść do nich niezauważona.
-Aloha! - wykrzyczałam, a cała trójka odwróciła się w moją stronę i skamieniała z szoku.
-Co Ty tutaj robisz? - odezwali się razem, zupełnie jakby trenowali.
-Wróciłam. - obdarzyłam ich uśmiechem.

-Co się stało? Powinnaś być już dzisiaj w Polsce. - zapytał Ilhoon. - Oczywiście cieszę się niezmiernie, że wróciłaś do nas, ale jestem ciekaw co wydarzyło się na tym wyjeździe.
-Po co były te pożegnania? Chciałaś złamać nam serca, Ty niedobra? - rzuciła Shannon i wróciła do zajadania się jabłecznikiem na ciepło.
-Cały wieczór płakałyśmy z małą. Tego chciałaś? Ty okrutna kobieto. - dodała Jihae, a potem zaśmiała się na znak, iż nie powinnam traktować tego przymiotnika na poważnie.
-Właściwie to wszystko wywróciło się do góry nogami. Drugiego dnia pobytu rozchorowałam się. Mam alergię na jakiś składnik, który znajdował się w moim posiłku. Wiecie, gorączka i te sprawy. Dostałam magiczną odtrutkę, ale dla bezpieczeństwa przemiła babeczka kazała zostać mi w pokoju.
-Jak mogłaś nie wiedzieć, że masz alergię? - Hoonie był wyraźnie zadziwiony tym faktem.
-Może dlatego, że pierwszy raz to jadłam, głuptasie? - wystawiłam mu język i wróciłam do opowiadania. - Postanowiłam, że telefon włączę dopiero wtedy, gdy będę leciała do Polski, ale wiecie jak to jest leżeć choremu w łóżku. Nudziłam się, więc włączyłam telefon. Setki nieodebranych połączeń i wiadomości. Nie zdążyłam jeszcze wszystkiego sprawdzić jak zadzwonił N. Miałam wrażenie, że płakał. Powiedział, że Hyuk zamknął się w pokoju i nie wychodzi odkąd wrócił ode mnie ze szpitala.
-Aaa, więc dlatego wszyscy Cię szukali i dzwonili do nas? - mówiła Shannon, kiwając głową.
-Nikt nie miał zapasowego klucza do drzwi, więc z gorączką wracałam najszybszym lotem do Seulu. Kiedy go zobaczyłam, myślałam, że pęknie mi serce. Wyglądał strasznie, jak siedem nieszczęść. Najgorsze jest to, że na jego ręce zauważyłam rany po cięciach.
-Czy on... on chciał się zabić? - zapytała przerażona Shan.
-Ja nie wiem... Był bardzo załamany, mówił mi, że nie potrafi beze mnie żyć, że po tym co mi zrobił chciał umrzeć, że nie zasługuje na mnie. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
-Więc pogodziliście się? - w końcu odezwała się Nana.
-Tak. Ja nie wiem co mną kierowało, gdy decydowałam się na te całe głupstwo, przecież ja go kocham, a uczuć nie da się tak po prostu wyłączyć. Zresztą te wszystkie awantury, kłopoty. Winiłam go za nie, a w większości wszystko działo się, ponieważ nikt inny tylko ja popełniałam błędy. - znów zrobiło mi się smutno.
-Nawet nie próbuj mi się tutaj smucić. - Ilhoon zawsze szybko zauważa to jak zmieniają się moje emocje. - Opowiadaj lepiej jak minął pierwszy dzień na Tajlandii. Jak w pracy?
-Wczoraj musiałam pokazać choreografie dyrektorowi. - zrobiłam przerwę na łyk kawy i wróciłam do mówienia. - Moi mężczyźni włożyli w to mnóstwo pracy i wszystko wyszło idealnie. Szefunio nie mógł wyjść z podziwu. Dostaliśmy urlop i... - na chwilę się zatrzymałam, by wprowadzić dreszczyk emocji. - Wylatuję wieczorem z Hyukiem na Jeju!

Wszyscy życzyli mi miłego pobytu, zazdrościli wolnego. Nana przez dłuższy moment lamentowała, abym przywiozła jej jakąś piękną pamiątkę, Ilhoon wspominał coś o zabezpieczaniu się, za co został skarcony, a Shannon gratulowała mi tego, że jednak mam zdecydowałam się ratować mój związek.

Kiedy weszliśmy na lotnisko o mało nie zemdlałam z szoku. Były tam tłumy piszczących fanek, które jakimś cudem dotarły do informacji, że cały zespół ma urlop i ma zamiar wylecieć na ten czas za granicę. Gdy zobaczyły Hyuka zaczęły jeszcze bardziej piszczeć i ustawiły się na drodze do drzwi, zostawiając jedynie maleńką szparę przez którą, jak domniemałam, mieliśmy przejść. Każdy kto mnie zna, wie, że panicznie wręcz boję się bycia w centrum uwagi. Dotyczyło to szczególnie sytuacji, w których chodziło o fanki. Hyuk już zaczął iść jednak zatrzymał się, widząc, że wmurowało mnie w podłogę. Z tego stresu nogi odmówiły mi posłuszeństwa i za skarby świata nie mogłam się ruszyć. Nawet towarzystwo ochroniarzy, którzy pojawili się widząc ten tłum nie pomógł mi w poruszeniu się. Dopiero pocałunek złożony na moim czole i ciepła dłoń ukochanego ujmująca moją sprawiły, że nagle odzyskałam siłę w nogach. Ruszyłam delikatnie obejmując ramię mojego chłopaka, kurczowo trzymając jego dłoń. Gdy ja umierałam ze strachu, fanki uśmiechały się od ucha do ucha, robiąc nam tysiące zdjęć, krzycząc jak uroczo wyglądamy i jak mocno zakochani jesteśmy.

-Już w porządku? - zapytał mnie troskliwie, gdy wchodziliśmy na pokład samolotu.
-Tak. Nie było przecież tak źle. - skłamałam, bo nie chciałam wyjść na tchórza.
-Kochanie, spociły Ci się dłonie i cała się trzęsłaś.
-W-wcale nie! - czułam jak palą mnie policzki, więc po znalezieniu swojego miejsca odwróciłam się w stronę okna.
-Wcale nie? - zapytał odwracając moją głowę w swoją stronę. - Ani trochę?
-Może trochę.
-W takim razie zawaliłem. - jego blask jakby delikatnie przygasł.
-Huh? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Jesteś moją kobietą, więc powinnaś czuć się przy mnie bezpiecznie, a dzisiaj tak nie było. Do dupy.
-Ale to nie Twoja wina! - powiedziałam zdecydowanie za głośno, bo wszyscy nagle spojrzeli w naszą stronę. - Tu nie chodzi o Ciebie. - mówiłam już znacznie ciszej. - Po prostu dalej przerażają mnie takie tłumy. Wiesz, tych dziewczyn było tak wiele, na dodatek robiły straszny hałas, a flesz raził mnie po oczach.
-Widzisz. Byłem obok Ciebie, a Ty i tak stałaś przestraszona.
-Gdyby nie Ty, nie ruszyłabym się stamtąd. Wystarczył mi Twój dotyk, bym mogła iść dalej. To jest właśnie zaufanie i poczucie bezpieczeństwa, rozumiesz?
-Kocham Cię. - delikatnie cmoknął mnie w czoło i pomógł w zapięciu pasów.

Na Jeju byliśmy punktualnie o dwudziestej, a do hotelu dotarliśmy przed dwudziestą drugą. Jak zwykle zmęczeni podróżą po szybkim odświeżeniu położyliśmy się spać.
Rano nie obudziły mnie przyjemne promienie słońca czy ćwierkanie ptaków, a głos mojego chłopaka. Długo jęczał mi nad uchem zanim otworzyłam niezadowolona oczy. Już miałam krzyczeć na niego, gdy zobaczyłam, że trzyma on tacę z jedzeniem, które przepięknie pachniało.

-Zagadałem do pań z restauracji. Powiedziałem, że jest ktoś komu należy się śniadanie do łóżka. - położył tacę na moich nogach. - Opowiedziałem im, że jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi, która tańczy najpiękniej na całym naszym świecie, i że nie pozwolę nigdy nikomu mi Cię odebrać.
-Jesteś kochany. - odpowiedziałam rozczulona, jednak jego mina mnie nie zaniepokoiła, ponieważ wyglądał na zniesmaczonego. - Co jest?
-Wiesz, jak tak na Ciebie patrzę, to chyba pomyliłem się z tą najpiękniejszą. - zaśmiał się i potargał moje włosy.
-Hej! Chcesz zginąć?! - zagroziłam mu, machając przy tym widelcem.

Po śniadaniu poszliśmy obejrzeć okolicę, w której się znajdujemy. Wyspa ta była niesamowita, miałam wrażenie, że powietrze jest zupełnie inne, niż te seulskie. Kiedy rozglądałam się dookoła poczułam jak Hyuk łapie mnie za rękę. Spojrzałam na nasze splecione dłonie, a potem przeniosłam wzrok na niego. Wiatr rozwiewał mu włosy, uśmiechał się do mnie, a w jego oczach dostrzegałam blask, który przez jakiś czas był dla mnie niedostrzegalny. Gdy spoglądaliśmy na siebie, czułam jak moje serce wybija rytm, który sygnalizował mi jedno – kocham go, kocham jak szalona. Ostatnie tygodnie były dla mnie niesamowicie trudne, miałam ochotę się poddać, rzucić to wszystko. Prawie to zrobiłam. Jednak będąc tutaj wiedziałam, że jest to nagroda. Nagroda za to, że nie złamałam obietnicy i nie poddałam się. Możliwość bycia w tym miejscu z osobą, którą prawie się utraciło było lekiem na cały ból, który przeżyłam. Taka mała rzecz jaką było trzymanie za rękę osoby, którą kocham pokazało mi jak niewiele trzeba by być szczęśliwym.

Trzeciego dnia pobytu na wyspie natknęliśmy się na ogromny klub znajdujący się na miejscu starej hali produkcyjnej. Napis na wielkim plakacie mówił, iż odbywały się tam imprezy przy mocnej muzyce klubowej, czyli takiej, przy której najlepiej bawiliśmy się całą naszą ekipą. Nic więc dziwnego, że jeszcze tego samego dnia wieczorem przyszliśmy do „Frutti di Mare”. Wejście do klubu kosztowało nas niemałą sumę, jednak to co znajdowało się za drzwiami, zrekompensowało nam stratę. Ogromna hala podzielona była na dwie strefy – parkiet i bar wraz ze stolikami. Okazało się, iż przemiła barmanka jest ogromną fanką VIXX i od razu udało się jej nas rozpoznać. Zaproponowała nam, że na jej koszt przygotuje dla nas wszystkie drinki, które znajdują się w karcie, a my wybierzemy ten najlepszy. I tak oto całą noc popijaliśmy kolorowe trunki przy piosenkach najlepszych didżei. Niestety akurat tego dnia zapomniałam wziąć ze sobą umiaru i do domu wracałam uwieszona na plecach mojego ukochanego, który był w zdecydowanie lepszym stanie ode mnie. Spałam do godziny piętnastej, a gdy się obudziłam Hyuk czekał na mnie z kanapkami. Nie nacieszyłam się jednak zbyt długo zjedzonym posiłkiem, ponieważ kac morderca zaprowadził mnie na długą rozmowę z muszlą klozetową. Na szczęście nie byłam sama. Sanghyuk z własnej, nieprzymuszonej woli był obok. Trzymał mnie za włosy, gdy wymiotowałam, przynosił wodę, bym nie odwodniła się, a potem zaniósł do łóżka, w którym spędziłam cały wieczór.
Cały nasz urlop był jednym wielkim lenistwem. Spaliśmy do południa, do wieczora wędrowaliśmy po mieście lub pływaliśmy w hotelowym basenie, a potem do rana imprezowaliśmy w klubach. W sumie odpowiadał nam taki tryb życia, jednak na dłuższą metę nie miałoby to prawa bytu. Właściwie to oboje byliśmy pracoholikami, więc już pod koniec pobytu tęskniliśmy za pracą. Uczucie te było spotęgowane tym, iż naładowaliśmy się pozytywną energią, a także odpoczęliśmy po wszystkich negatywnych wydarzeniach. Również między naszą dwójką wszystko układało się tak jak powinno. Wspólnie spędzony czas, a także wspomnienia najgorszych dni naszego związku sprawiły, że jeszcze bardziej zbliżyliśmy się do siebie, a nasze uczucie stało się jeszcze mocniejsze.

Kiedy weszliśmy do naszego mieszkania zauważyłam Leo pijącego herbatę z jakimś mężczyzną. Na dźwięk zamykanych drzwi obaj odwrócili się w naszą stronę, a ja upuściłam torebkę z wrażenia.

-Tato?


czwartek, 9 lipca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 12.

Mam nadzieję, że nie obrazicie się za to, iż przestałam odpisywać wam na komentarze. To nie dlatego, że jestem leniwa, nie lubię was itp. itd. Po prostu nie chcę was zanudzić ciągłymi podziękowaniami. Pozwólcie, że będę dziękować i komunikować się z wami tutaj.
Aya Anakin Lee, Sachi Mei - dziękuję bardzo, że jesteście i zniecierpliwione czekacie na kolejne części.
Rose Black  - bardzo mega supi dupi dziękuję, że jesteś ze mną od samiuteńkiego początku i okazujesz mi mnóstwo wsparcia. 
misanthropy - mówiłam już, że strasznie Ci zazdroszczę umiejętności pisania długich komentarzy? bardzo, bardzo dziękuję za miłe słowa i za to, iż mimo, że nie wszystko Ci się podoba, potrafisz docenić moje starania i odmienny styl. ps. Nie przejmuj się czasem, ja już nauczyłam się z nim żyć ;) 
Mamo, (tak ten anonim to moja kochana Mama) - dziękuję, że w końcu odważyłaś się skomentować moje wypociny. Dziękuję Ci też za to, iż wspierasz moją twórczość od początku, jesteś ze mną odkąd zaczęłam tworzyć pierwsze opowiadania, wiersze. blablabla. Fajnie, że jesteś.

 
Serce podskoczyło mi do gardła. Dlaczego nie zareagował?

-Hyukkie... - szepnęłam.

Delikatnie się poruszył, a następnie zaczął cały drżeć i dopiero po chwili obrócił się w moją stronę. Jeśli do tej pory moje serce było w jednym kawałku, właśnie wtedy już na pewno pękło i rozpadło się na milion kawałków. Mimo ciemności zauważyłam jego ogromne, ciemne cienie pod oczami, zapadnięte policzki, suche, drżące usta. Przez długi czas patrzył mi w oczy. Wydawało się, że nie wierzy w to co widzi. Wyciągnął dłoń w kierunku mojej twarzy, jednak zatrzymał ją w połowie drogi i cofnął spuszczając wzrok. Nie wiem, który już raz w ciągu tych paru godzin wybuchłam płaczem. Przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam mocno, opierając jego głowę o miejsce, gdzie znajduje się moje sercem. Początkowo nie ruszał się, dopiero po paru chwilach objął mnie rękoma. Jedną ręką głaskałam go po głowie, drugą delikatnie wplotłam w koszulkę. Znów zaczął drżeć, usłyszałam jego szloch i poczułam zimne łzy moczące moją bluzkę. Bardzo długo płakaliśmy. Kiedy już się uspokajałam wystarczyło mi jedno spojrzenie na niego i znów wybuchałam. W końcu jednak obojgu nam zabrakło sił na płacz i siedzieliśmy w ciszy.

-Ja chyba nie potrafię bez Ciebie żyć. - szepnął, a ja poczułam ból w klatce piersiowej.
-Dlaczego to zrobiłeś? Wszyscy się o Ciebie martwili... - mój głos drżał.
-Kiedy pokłóciliśmy się w szpitalu myślałem, że już nigdy Cię nie zobaczę. Wtedy wszystko straciło dla mnie sens. Ja nie widziałem powodu, żeby istnieć. Chciałem zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Chciałem umierać w cierpieniu. Wyrządziłem Ci taką krzywdę. Nie zasługuję na Ciebie, powinienem odejść i pozwolić Ci znaleźć kogoś kto jest Ciebie wart, ale nie potrafiłem wyrzucić Cię z serca. Lillianne, ja jeszcze nigdy nie kochałem kogoś tak bardzo jak Ciebie. Jesteś moim tlenem. - jego głos był słaby, z trudem łapał oddech, jednak nie przestawał mówić. - Ja jestem potworem. Skrzywdziłem największy skarb w moim życiu. Nie powinienem się usprawiedliwiać, nie mam prawa prosić o wybaczenie, ale mi tak cholernie na Tobie zależy, że gdy widziałam Cię z innymi mężczyznami przestawałem trzeźwo myśleć. Przepraszam. Tak bardzo Cię kocham.

Poczułam na dłoni jego łzę, potem kolejną, a potem następne. Jakaś część w środku mnie właśnie umierała. Jak mogłam być tak samolubna? Jestem totalną egoistką. Chciałam zostawić kochającego mężczyznę za jeden popełniony błąd. Powinniśmy naprawić wszystko razem, a co ja zrobiłam? Uciekłam od problemu. Czułam się okropnie. Doprowadziłam do takiego stanu najważniejszą osobę w moim życiu. Odebrałam komuś, kto nauczył mnie cieszyć się życiem, całe szczęście. Złamałam mu serce. Zmanipulowałam wszystko do takiego stopnia, że obwinia siebie mimo tego, iż to ja jestem wszystkiemu winna. Powinnam walczyć o nasze uczucie. Obiecaliśmy, że nigdy się nie poddamy, a ja złamałam tę obietnicę.

-Przyjechałaś po swoje rzeczy, prawda? - spojrzał na mnie oczami pełnymi łez.
-Nie... Wróciłam Hyuk. - zdaje się, że dostrzegłam w jego oczach iskierkę nadziei. - Wróciłam do Ciebie.
-Naprawdę? - na jego twarzy namalowało się coś na wzór uśmiechu.
-Przepraszam. To wszystko moja wina. - musiałam powiedzieć wszystko co leżało mi na sercu. - Widziałam tylko Twoje wady, winiłam za wszystko, a tak naprawdę w większości to ja zawiniłam. Kiedy zaczęły się nasze problemy powinnam z Tobą porozmawiać, starać się wszystko naprawić... a ja uciekłam jak najgorszy tchórz. Jestem tak żałosna, że dopiero teraz zobaczyłam kto tak naprawdę jest wszystkiemu winien.

Bałam się spojrzeć mu w oczy. Byłam przekonana, że zobaczę w nich odrazę i nienawiść. On jakby wyczytał moje myśli, chwycił mnie za brodę i uniósł ją delikatnie tak, bym musiała na niego popatrzeć. W jego oczach nie było złości, mogłam w nich zobaczyć coś za czym tak bardzo tęskniłam – miłość.

-Możemy to przecież jeszcze naprawić, prawda? - zapytał, a potem sięgnął na komodę po moją obrączkę. - Założysz ją z powrotem?

Gdy zakładałam obrączkę, znowu płakałam. Sanghyuk zbliżył się do mnie i delikatnie scałował łzę, która płynęła właśnie po moim policzku. Potem delikatnie musnął moje wargi, by po chwili złożyć na nich pocałunek. Pocałunek, w którym zawarte były wszystkie uczucia, które w nas drzemały. Zachłanny, o smaku naszych łez, smutku i nieskończenie wielkiej miłości. Nasze usta idealnie pasowały do siebie, tylko jego dłoń mogła bezpiecznie ujmować moją i tylko rytm jego serca był taki sam jak mój.

Chwilę jeszcze siedzieliśmy wtuleni, a potem ruszyłam do kuchni, bowiem mój ukochany już tyle czasu niczego nie jadł. Gdy otworzyłam drzwi naszej sypialni wszystkie oczy skierowane były na mnie. Każdy oczekiwał słów wyjaśnień.

-Wszystko jest w porządku. Ja naprawdę bardzo was przepraszam za kłopot. - wymusiłam uśmiech.

Wszyscy odetchnęli z ulgą i zaczęli rozchodzić się do siebie, podchodząc najpierw do mnie, by przytulić mnie serdecznie. Na szczęście nikt nie miał siły na dłuższe rozmowy, więc mogłam skierować się do kuchni. Nie wiedziałam co mogę przygotować, byłam przyzwyczajona do tego, iż zazwyczaj jadłam na mieście, a w domu zawsze czekało na mnie jedzenie przygotowane przez gosposię. Zależało mi na czasie, bo wiedziałam jak bardzo głodny musi być Hyuk. W lodówce nie było wielu składników. W końcu jednak coś wymyśliłam. Wstawiłam wodę na herbatę, a na rozgrzanej patelni rozpuszczałam masło. Następnie dodałam pokrojoną szynkę. Nim szynka się zarumieniła, zdążyłam pokroić chleb oraz pomidory. Kanapki z pomidorem i sałatą były gotowe, a szynka zmieniła kolor na ciemniejszy, jej zapach roznosił się po całym mieszkaniu. Odpowiednio przyprawione, wymieszane jajka wylałam na patelnię i mieszałam czekając, aż wszystko ładnie się zetnie. Gotową jajecznicę przełożyłam na talerz, a następnie wszystko ułożyłam na drewnianej tacy i poszłam do pokoju.
Kiedy cudem otworzyłam drzwi, lampka nocka była już na swoim miejscu i delikatnie oświetlała sypialnię. Hyuk siedział w łóżku i nerwowo bawił się palcami. Gdy podawałam mu widelec zauważyłam na jego nadgarstku coś niepokojącego. Złapałam go za rękę i odsunęłam rękaw. Dwie, głębokie i świeże rany cięte zahaczające o żyłę. Zasłoniłam usta dłonią, by nie krzyknąć.

-Przepraszam. - szepnął tylko i zabrał się za jedzenie.

Ja zaś czułam się jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Doskonale wiedziałam, że nie były to przypadkowe rany, a cięcia zrobione z premedytacją... z mojego powodu. Nie chciałam pytać, nie miałam już siły. Byłam tak wykończona psychicznie, że nie potrafiłam nawet skupić swoich myśli.

Starałam się wyłączyć i kiedy Hyuk skończył jeść, poprowadziłam go do łazienki. Był tak wycieńczony, że musiałam pomóc mu pozbyć się ubrać. Kiedy został w samej bieliźnie pomogłam mu usadowić się w wannie i po ustawieniu odpowiedniej temperatury wody, zajęłam się myciem jego włosów, a następnie ciała. O dziwo uporałam się z tym zadaniem bardzo szybko. Spojrzałam na miejsce okryte bielizną, jednak bardzo szybko odwróciłam wzrok.

-T-tam... musisz sobie sam poradzić. - rzuciłam i cała zawstydzona wyszłam z pomieszczenia.

Kiedy nadeszła moja kolej na kąpiel, miałam siłę jedynie na szybki prysznic. Wychodząc z łazienki zauważyłam, że Hyuk jeszcze nie spał. Wydawało mi się, że czekał na mnie, bo gdy tylko usłyszał moje kroki spojrzał na mnie i obdarzył delikatnym uśmiechem. Nie byłam pewna co powinnam zrobić, więc początkowo ułożyłam się na krańcu łóżka z dala od chłopaka. Po chwili jednak poczułam jego dłonie na moje talii i nim zdążyłam zareagować, leżałam wtulona w ukochanego, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Słyszałam bicie jego serca spokojne, miarowe. Piękna tej melodii nic nie było w stanie pokonać, nic nie mogło się z nią równać.

Obudziły nas krzyki N-oppy i huk otwieranych drzwi. Kiedy otworzyłam oczy, lider szarpał Hyuka próbując go obudzić, zaprzestał jednak tego, gdy zobaczył, iż nie śpię.

-Lilly, szef dzwonił. - zaskomlał jak maleńki szczeniak.
-I to jest powód, by budzić ludzi z samego rana? - wyjęczałam, będąc nie do końca przytomna.
-Mamy godzinę, żeby stawić się w wytwórni. Powiedział, że dzisiaj mija trzydzieści dni i masz przedstawić wszystkie choreografie. - powiedział i wrócił do budzenia maknae, ja zaś usiadłam na łóżku próbując się przebudzić.
-To już dzisiaj? Jak to? Cholera! - ledwo powstrzymałam się od przeklęcia. - Przecież jeszcze nie wszystko gotowe! Jeśli cokolwiek pomylicie on mnie zabije! N! Szykuj mi trumnę. Już nie żyję.
-Spokojnie. Trenowaliśmy ciężko pod Twoją nieobecność. Daliśmy z siebie wszystko.

Po niespełna godzinie byliśmy już w wytwórni. Byłam przerażona, bo wiedziałam, że dyrektor jest negatywnie nastawiony na moją osobę po ostatnim incydencie w czasie treningów. Jako pierwszą, VIXX przedstawiali choreografię do utworu mającego promować ich nową płytę. Postawiłam tutaj na mieszankę mocnych hip-hopowych kroków z imitacją ruchów zombie. Następnie zaprezentowane zostały występy specjalne na gale KBS, SBS. Kolejny był występ tancerzy na galę MBC. Na sam koniec pozostał nasz duet, który miał zamykać największą galę noworoczną. Stres zamroził mnie na parę sekund. Moje serce było jak szalone, miałam wrażenie, że każdy na sali jest w stanie je usłyszeć. Jednak wraz z pierwszymi dźwiękami „Amadeus” cały mój stres zniknął, a ja skupiłam się na tym co kocham. Choreografia była prawdziwą mieszanką stylów. Pierwsze kroki były podstawą dla tancerzy samby. Zaraz po nich następowały ostre hip-hopowe, następnie odrobina jazzu. Całość kończyła się popisem umiejętności w tańczeniu dubstepu i tzw. lirycal hip-hop. Gdy muzyka ucichła zostałam poproszona, bym skierowała się wraz z dyrektorem do jego biura.

-Proszę usiąść. - dyrektor wskazał mi krzesło naprzeciw jego biurka. - Panno Kowalsky, od czego powinienem zacząć?
-Nie wiem. - odezwałam się cicho, obawiając się najgorszego.
-Właściwie to byłem pewien, że nie podołasz temu zadaniu. Miesiąc czasem to za mało na jedną choreografię, więc stworzenie sześciu w trzydzieści dni jest niemal niemożliwe. - w tym momencie zamilkł na chwilę. - Nie mam pojęcia jak Ci się to udało.
-Czyli... wszystko jest ok? - miałam wrażenie, że za chwilę zemdleję.
-Jak najbardziej. Myślę, że panienkę przeceniłem. Dokonałaś czegoś praktycznie niemożliwego. - odetchnęłam z ulgą. - Wszystkie choreografie wyglądają jakbyście pracowali nad nimi latami, a wasz duet. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Kris miał racje, złote dziecko z Ciebie.
-Dziękuję. Naprawdę dziękuję. - ukłoniłam się tak nisko jak pozwalała mi na to moja pozycja.
-Wiem doskonale, że kosztowało was to mnóstwo energii. Słyszałem, że wylądowałaś w szpitalu. Nie mam pojęcia gdzie podziewaliście się w ostatnich dniach wraz z Sanghyukiem, ale nieważne. Pracowaliście bardzo ciężko. Ustaliłem już datę powrotu. Teledysk wydamy równo za trzy tygodnie. Jutro rano chłopcy zrobią zdjęcia do zapowiedzi, a MV nagramy po waszym powrocie z urlopu.
-Słucham? - czy on powiedział „urlop”? Czy to możliwe?
-Należy wam się odpoczynek. Przez następne osiem dni możecie robić co chcecie. Urlop, wakacje. Rozumie panienka?
-T-tak. Bardzo, bardzo dziękuję dyrektorze. - wstałam z krzesła i zaczęłam się kłaniać pracodawcy.
-Nie dziękuj. Zasłużyliście na to. Cała wasza szóstka na to zapracowała. A teraz uciekaj do chłopaków, menadżer pewnie już im o wszystkim powiedział.

-URLOP! - wykrzyczałam wbiegając do sali, na której znajdowali się moi przyjaciele z menadżerem.

Pierwsze co zobaczyłam to uśmiech mojego chłopaka, który jakby rozjaśniał całe pomieszczenie. Rozpędziłam się i wskoczyłam mu w ramiona. Ten objął mnie mocno i zaczął kręcić się w kółko. Kiedy dostatecznie zakręciło nam się w głowach, zatrzymał się, jednak nie puścił mnie. Spojrzał mi głęboko w oczy. Złożył pocałunki na moim czole, nosie, policzkach, a następnie delikatnie musnął moje usta.

-Zacznij się pakować. Lecimy na Jeju.