niedziela, 23 sierpnia 2015

Thought that I’d be okay if I never have to see your face again.



Jak się poznaliśmy?
Właściwie od zawsze Cię kojarzyłam. Mam wrażenie, że jeszcze przed naszymi debiutami, nasze drogi krzyżowały się, jednak nie zauważaliśmy tego, ponieważ byliśmy zupełnie inni, nasze towarzystwa do siebie nie pasowały. Ja, Goo Hara, znana z nienagannego wizerunku, grzeczna, ułożona, dziewczyna z dobrego domu. I ty, typowy bad boy, lubiłeś wypić, paliłeś, wulgarnie się wyrażałeś, a twoi znajomi to osoby, których w ciemnej uliczce spotkać bym nie chciała. Prawdziwe przeciwieństwa prawda? Im dłużej o tym myślę, tym bardziej pewna jestem tego, iż nie istnieje cecha, którą mielibyśmy oboje. Ja ciężko pracowałam, ty wolałeś wieczne lenistwo, słuchałam rodziców, ty swoich zawsze lekceważyłeś. Ja byłam pupilkiem dyrektora wytwórni, ciebie prawie wyrzucili za rzeczy, które zrobiłeś.

W końcu poznaliśmy się osobiście. Podaliśmy sobie dłonie, wymieniliśmy spojrzenia. To było wtedy, gdy Hyuna postanowiła zapoznać mnie ze swoimi znajomymi. Uważała, że mimo waszych złych nawyków, jesteście naprawdę świetnymi gośćmi. Razem z Tobą był tam wtedy Yoseob. Jesteście przyjaciółmi od bardzo dawna, praktycznie zawsze byliście razem. Cudem nazywano możliwość zobaczenia was osobno. Przyjaźń do grobowej deski, tak?
Na naszym pierwszym spotkaniu oboje siedzieliśmy cicho, gdy Hyuna z Yoseobem wciąż o czymś mówili. Właściwie to Yoseob cały czas głosił monologi, na które moja przyjaciółka jedynie co jakiś czas odpowiadała cichymi „mhm”, „aha”. Już wtedy widziałam jak intensywnie mi się przyglądasz, jednak nie brałam tego za coś poważnego, przecież widziałeś mnie pierwszy raz, może chciałeś mi się przyjrzeć?

-Właściwie ten Junhyung jest dziwny. Cały czas mi się przyglądał.
-Podobasz mu się. - zaśmiała się Hyuna, a mi nie było do śmiechu.
-Nie strasz niepotrzebnie dziewczyny. - wtrąciła Gayoon. - Widziałaś kiedyś go z dziewczyną? Słyszałaś żebyś kiedykolwiek jakąś miał? Odkąd go znam, zawsze spędza czas z Yoseobem, chyba nie w głowie mu jeszcze kobiety.
-Gdzie taka dziewczyna jak ja, mogłaby mu się spodobać? Jesteśmy zupełnie z innej bajki. Zresztą, nie interesuje mnie ten chłopak.

Później zaczęliśmy widywać się częściej. Zaczęliśmy tworzyć wspaniałą ekipę, z którą świetnie spędzało mi się czas. Był tylko jeden mały problem – alkohol. Nigdy nie widziałam niczego złego w wypiciu co jakiś czas drinka na imprezie, jednak z wami piłyśmy praktycznie cały czas. Nie mam silnej woli, nie potrafiłam wam odmawiać, szczególnie, gdy któreś z was robiło maślane oczy i pytało „ze mną się nie napijesz?”. Wtedy godziłam się na piwo, czasem dwa. Wtedy tłumaczyłam sobie, że to tak niewiele, że to nic nie znaczący, niegroźny napój pity „dla towarzystwa”. Gdzieś w środkowej europie, ludzie uważają, że gdy w trzynastego dnia miesiąca wypada piątek, jest to dzień pechowy i nieszczęśliwy.
Właśnie w piątek trzynastego jedno piwo zamieniło się w mocniejszy alkohol w niemałej ilości. Padał wtedy deszcz, było bardzo zimno, jednak nam nie przeszkadzało to, byliśmy pijani i nic nas nie obchodziło. Nawet nie wiem kiedy mnie objąłeś. Nie mam pojęcia dlaczego wtedy Cię nie odepchnęłam. Może byłam już zbyt pijana, a może wewnętrzna potrzeba posiadania kogoś u swojego boku sprawiła, że odwzajemniłam uścisk.
Następnego dnia obudził mnie kac i ściskające od środka wyrzuty sumienia. Nigdy wcześniej nie upiłabym się tak mocno, że parę momentów z poprzedniego wieczora, zaginęło gdzieś w mojej głowie. Dodatkowo byłeś ty. Wyglądałeś na kogoś kto często znajdował się w sytuacjach takich jak ta. Byłam na siebie zła, bo nie chciałam by przytulał mnie mężczyzna, z którym nic mnie nie łączyło, a także nic nie zapowiadało na to, by połączyć nas miało.

-Widzisz! - wykrzykiwała Hyuna. - Mówiłam, że leci na Ciebie. Czy ty czasem możesz mnie słuchać?
-Nie żartuj sobie. Byliśmy pijani, a ja byłam pierwszą dziewczyną w pobliżu. Na pewno nie byłam pierwszą kobietą w jego ramionach, ugh, nawet nie chcę wiedzieć, którą z kolei byłam.
-A może naprawdę mu się spodobałaś? - nie dawała za wygraną.
-Nie żartuj sobie. Co mu się mogło we mnie spodobać? Jestem zupełnie inna od niego. O czym mielibyśmy rozmawiać?
-Zobaczysz. Jeszcze wspomnisz moje słowa.

Nie sądziłam, że wspomnę je tak szybko. Zaczęliśmy się spotykać. Na początku wychodziliśmy wyłącznie na piwo, jako kumple. Pamiętasz? Mimo, iż piwo wciąż drażniło moje podniebienie zaczynałam lubić je pić. Może to dlatego, że przypominało mi o tobie? Dość szybko słowa Hyuny okazały się prawdą. Weszliśmy na wyższy szczebel znajomości. Chodziliśmy za rękę, przytulaliśmy się, spędzaliśmy każdą, wolną chwilę razem. Nagle to jak bardzo się różniliśmy przestało mieć znaczenie. W twoich ramionach znajdowałam spokój, a melodia twojego serca uzależniała mnie co raz bardziej. Uśmiechałam się przy tobie, śmiałam w głos. Uczucie szczęścia rozgrzewało moje serce, które tak bardzo łaknęło twojej miłości.

-Powiedziałbym Ci coś, ale nie wiem czy będziesz zadowolona. - powiedziałeś, całując mnie w czubek głowy.
-Może będę. Spróbuj. - wyszeptałam, opierając głowę o twoją klatkę piersiową.
-Jak „może” to nie będę się niepotrzebnie wysilał. - twoje serce biło jak szalone, był zestresowany.
-Powiedz mi, Junhyung. Będę najszczęśliwsza na całej ziemi, jeśli tylko mi powiesz.
-Kocham Cię.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Jedyne co wtedy mogłam zrobić to obdarzyć cię uśmiechem i przytulić się mocniej, ukrywając głowę w zagłębieniu twojej szyi. Nie okłamałam cię. Po usłyszeniu tych dwóch słów, byłam tak szczęśliwa, że nikt nie mógł być ode mnie bardziej zadowolony. Dość długo czekałam na to wyznanie, liczyłam każdego dnia, że w końcu to od ciebie usłyszę.

Czas przy tobie upływał mi bardzo szybko. Miesiące leciały jak szalone, jeden za drugim, zmieniały się pory roku. Jedynie my wydawaliśmy się być niezmienni. Czasem zdarzało nam się kłócić, mieliśmy gorsze dni, ale to nie było ważne, ponieważ zawsze wracaliśmy do siebie. W tym czasie najważniejszy dla mnie byłeś ty. Na dalszy plan odszedł mój zespół, treningi. W wytwórni wciąż krzyczeli na mnie, że straciłam zapał do pracy, że mnie nie poznają.
Nie obchodziło mnie co mówili, przecież najważniejszy dla każdej kobiety jest jej mężczyzna. Nie powinno więc nikogo dziwić to, że wolałam sączyć piwo w twoim towarzystwie, niż śpiewać tanie piosenki o miłości.

W końcu jednak opamiętałam się. Zbliżał się nasz comeback. Nie mogłam już urywać się wcześniej z wytwórni, więc spotykaliśmy się znacznie rzadziej. Tęskniłam za tobą, jednak próbowałam znaleźć w tym jakieś plusy. Myślałam, że może taka rozłąka sprawi, że odpoczniemy od siebie i nie będziemy się tak często kłócić, a nasze uczucie będzie jeszcze silniejsze. Myliłam się, coś zaczęło szwankować. Gdy ja znajdowałam dla ciebie wolną chwilę, ty byłeś gdzieś ze swoimi kolegami. Nie chciałam tłumaczyć koleżankom, że przegrywałam ze znajomymi, więc kiedy ty imprezowałeś, siedziałam sama w domu, oglądając seriale. Nie miałam ci tego za złe, kochałam cię, więc byłam w stanie mnóstwo wytrzymać. Byłam zresztą przekonana, że wraz z zakończeniem promocji naszego singla, wszystko wróci do normy, a może stanie się jeszcze lepsze niż było.

Byłam wściekła, gdy okazało się, iż w dzień naszej rocznicy nie mogłam się z tobą zobaczyć, ponieważ cały mój dzień miały zająć nagrania do programu rozrywkowego. Pocieszałeś mnie, mówiłeś, abym nie przejmowała się tym, bo to jest tylko półtora roku odkąd jesteśmy parą, przecież będziemy pięć, dziesięć, piętnaście razy dłużej ze sobą. Mieliśmy spotkać się dwa dni później, gdy wreszcie skończę się promować.

Nadszedł dzień naszego spotkania. Byłam taka szczęśliwa, że spędzimy ze sobą tyle czasu. Prawie miesiąc czasu nie widzieliśmy się dłużej niż parę minut. Miałam już wychodzić, gdy zadzwoniła do mnie Hyuna, poprosiła, bym przed naszym spotkaniem, wstąpiła do niej, ponieważ musi mi coś powiedzieć i jest to sprawa życia i śmierci. Napisałam do ciebie esemesa, że spóźnię się, nie odpisałeś.
Kiedy weszłam do jej mieszkania, poczułam dużą obawę.
W salonie poza Hyuną była jeszcze inna kobieta. Jej oczy napełniły się łzami, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Jej głos drżał, gdy niszczyła mi życie.

Byłeś z nią dzień przed naszą rocznicą. To ją przytulałeś, składałeś pocałunki na jej ustach. To jej powiedziałeś, że nie masz dziewczyny. Nie mogłam w to uwierzyć. Chciałam rzucić się na tą kobietę i bić ją, aż powie, że to nieprawda, że cofa to co powiedziała.
Jak przez mgłę pamiętam, że biegłam do ciebie w deszczu. Kiedy mnie zobaczyłeś, zapytałeś dlaczego nie wzięłam taksówki. Chciałam powiedzieć tak wiele, ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Nim udało mi się uspokoić wszystko to, co chciałam powiedzieć, wyparowało z mojej głowy, więc zapytałam cię wprost. Zdradziłeś mnie? Zaprzeczyłeś, ale twoje oczy mówiły co innego. Zaczęłam pytać, a zdania, które wypowiadałeś wykluczały się wzajemnie, nie pasowały do siebie. Z każdą chwilą co raz bardziej gubiłeś się we własnych kłamstwach. Poprosiłam cię, byśmy już więcej się ze sobą nie kontaktowali, ostatni raz spojrzałam na ciebie i odeszłam.

Nie pamiętam gdzie poszłam, gdy wyszłam z twojego mieszkania. Nie pamiętam co robiłam. Być może po prostu szłam przed siebie, dławiąc się łzami. Może usiadłam na ławce i zastanawiałam się gdzie popełniłam błąd. A może wróciłam do swojego domu i próbowałam zasnąć.

A dziś? Dzisiaj mija kolejny miesiąc odkąd nas już nie ma. Na początku mijaliśmy się bez słowa. Nawet nie patrzyliśmy na siebie. Zupełnie jak obcy ludzie. Bolało mnie to, ale te rozwiązanie było najmniej bolesne. Wpadłam w wir pracy, odbudowuje stracone zaufanie moich pracodawców. Nawet znów zaczęłam się uśmiechać. Od jakiegoś czasu, mówisz mi „cześć”, gdy spotykamy się na ulicy. Modlę się o to, byś nigdy nie powiedział do mnie niczego więcej. Wiesz dlaczego? Dlatego, że wciąż cholernie cię kocham. A moja miłość jest tak wielka, iż mimo tego jak bardzo mnie skrzywdziłeś, byłabym gotowa wrócić do ciebie jeśli tylko byś tego chciał. Mimo tego, że wiem, iż nigdy nie zapomnę o tym jak złamałeś mi serce, starałbym się zapomnieć. Mogłabym zostawić wszystko, zerwać kontakty ze znajomymi, gdybyś tylko przyznał się do zdrady i obiecał, że nigdy więcej tego nie zrobisz. Potrafiłabym dalej okazywać ci swoje uczucia, które nic dla ciebie nie znaczyły. Mógłbyś dalej ranić mnie, traktować jak śmiecia, a ja godziłabym się na to wszystko,

ponieważ wciąż cię kocham.
Dlatego błagam.
Junhyung, nie mów nigdy więcej do mnie.



Oto przed wami mój pierwszy one shot. Ma on dla mnie szczególne znaczenie, ponieważ jeszcze nigdy nie pisałam całej historii w taki sposób. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Kochana Mama to taka, która zamiast napisać dłuższy komentarz na temat opowiadania, woli przypomnieć Ci, że kończą się wakacje... Dzięki Mamo! :)

Nawet nie wiem kiedy liczba wyświetleń przebiła 3,5 tysiąca i zaczęła zbliżać się do 4. Liczę, że już niedługo również ilość komentarzy zacznie wzrastać.

niedziela, 16 sierpnia 2015

Anyone looking for the paradise lost? 20.


Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja nie miałam pojęcia czy to wszystko działo się naprawdę.

-Kocham Cię jak siostrę. - kamień spadł mi z serca. - Dlatego życzę Ci, abyś była szczęśliwa u boku Hyuka. Żebyś cieszyła się nawet w czasie prania jego skarpetek. A Ty, Sanghyuk, lepiej bądź miły dla niej kiedy ma PMS, bo to moja mała siostrzyczka i nie dam jej skrzywdzić. 

***

 
 Dość szybko dowiedziałam się dlaczego tak naprawdę Hyuk nalegał na prędki ślub. Dwa tygodnie po naszym weselu, tato zmarł. Gdy przyleciałam do Polski na pogrzeb, w jego biurze znalazłam list zaadresowany do mnie. Okazało się, iż w dniu, kiedy odwiedził mnie w naszym mieszkaniu, dostał wyniki badań. Miał raka w tak zaawansowanym stadium, że nie było dla niego szans. Zostało mu parę miesięcy życia. Wrócił do Zagórska, ponieważ chciał spędzić ostatnie chwile z żoną, którą tak rzadko widywał. Nie powiedział o swojej chorobie mamie, ani mi i bratu, ponieważ nie chciał byśmy martwili się o niego i wywracali swoje życia do góry nogami, by opiekować się nim. Jego marzeniem było zobaczyć mnie na ślubnym kobiercu, dlatego, gdy byliśmy na świętach, poprosił Hyuka by jak najszybciej oświadczył mi się i nakłonił do ślubu. Zażądał również, by ten o niczym mi nie mówił, bo chciał aby decyzja, którą podejmę była kierowana sercem, a nie litością.
Ojciec załatwił również wszelkie formalności. W dniu jego śmierci stałam się jedyną właścicielką całej marki ChristopherAris. Napisał bym się nie martwiła. Zostawił mi zaufaną kadrę pracowników i prawników, którzy pomogą mi utrzymać i rozwijać firmę.
Było mi bardzo ciężko pogodzić się z odejściem ojca. Miałam go tak rzadko, a gdy odszedł na zawsze, tak mocno łaknęłam jego obecności. Starałam się jednak nie załamywać, ponieważ tato napisał, że będzie obserwował mnie z góry i nie wolno mi płakać z jego powodu.

Po wielu miesiącach zakończyła się również moja sprawa z Lee Chansoobem. Oskarżono go o porwanie oraz narażenie mojego życia. Został jednak uznany za osobę niezrównoważoną psychicznie i sąd zarządził dożywotni pobyt Lee w szpitalu psychiatrycznym.

Niedługo po naszym ślubie, Hyuk otrzymał prawa do firmy taty i w ciągu paru miesięcy nasze marki połączyły siły. Nikt nie spodziewał się tak ogromnego sukcesu po owym połączeniu. Wysokie zyski wzrosły prawie trzykrotnie. Pozwoliło nam to na ogromny rozwój. Udało się postanowić trzy nowe hotele oraz kolejną galerię handlową. Obecnie na etapie negocjowania kontraktów jest nasza wytwórnia muzyczna. Za śmieszne pieniądze kupiliśmy budynek po starej bibliotece, który wyremontowaliśmy i przekształciliśmy na wysokich standardów wytwórnię. Teraz z pomocą naszych przedstawicieli szukamy nauczycieli tańca, śpiewu, aktorstwa i innych pracowników, którzy pomogą młodym, utalentowanym osobom stanąć na scenie. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, już za pół roku odbędzie się pierwsze przesłuchanie.

Udało nam się kupić mieszkanie. Dom na razie sobie odpuściliśmy. Wszystko urządzone jest w nowoczesnym stylu. Mamy cztery sypialnie, pokój gościnny, trzy łazienki, ogromny salon i duży balkon z widokiem na miasto. W piwnicy naszego budynku jest kompleks basenów, a także parking dla mieszkańców. Za pieniądze, które wydaliśmy na nasze gniazdko, kupilibyśmy mały domek, jednak zależało nam na apartamencie w Gangnam, ponieważ to tu odbywa się całe nasze życie.

Ilhoon poznał wspaniałą kobietę, z którą ułożył sobie życie. Na jesień planują wziąć ślub. Oczywiście cała uroczystość odbędzie się w jednym z naszych hoteli. Przez jakiś czas BTOB miało problemy, na szczęście po zmianie producenta, szybko wspięli się na szczyt.
Nana niedawno urodziła córeczkę – Dasom. Wraz z Chanyeolem nie widzą świata poza nią. Po ogłoszeniu przez Pledis bankructwa, Jihae otworzyła salon SPA, w którym promuje własne techniki dbania o urodę. Chanyeol zaś wciąż występuje z EXO. Nikt nie wie jak udaje im się utrzymać na wysokiej pozycji tyle czasu.
Shannon zmieniła wytwórnie i obecnie jest światowej sławy gwiazdą. Bardzo rzadko bywa w Korei, głównie można spotkać ją w USA. Ciężko pracuje na swoje sukcesy, a sława i ogromne pieniądze nie zmieniły jej w ogóle. Wciąż jest szaloną Shan, która uwielbia jedzenie. Wczoraj skończyła nagrywać MV do jej duetu z Beyonce.

*** 

 
Obudziłam się jak zwykle jako pierwsza. Skierowałam się do łazienki. Lubiłam spędzać w niej czas. Prawie cała pokryta była czarnym marmurem, tylko na jednej ścianie znajdowało się ogromne lustro. Spojrzałam na siebie. Moja twarz wyraźnie wydoroślała, wyglądałam teraz jak prawdziwa, dojrzała kobieta. Mój brzuch, niegdyś płaski, teraz pokryty był rozstępami i wyraźnie odstawał. Nie uważałam go za brzydki, był on dla mnie piękny.
Ponieważ była wczesna pora, mogłam pozwolić sobie na dłuższy prysznic. Owocowy zapach mojego płynu do kąpieli roznosił się po całej łazience. Z dużą dbałością wmasowywałam w mój brzuch, pieszczotliwie nazywany rodzynką, balsam mający zahamować powstawanie rozstępów i rozjaśnić te istniejące.
Po prysznicu zajęłam się pielęgnacją mojej twarzy. Ostatnio rzadko miałam chwilę na staranne dbanie o nią. Od dłuższego czasu moje poranne rytuały ograniczały się do wklepania kremów, bez wszelkich olejków, toników, nie wspominając nawet o masażu. Nieczęsto nakładałam makijaż, niestety ludzie musieli oglądać mnie taką, jaką natura mnie stworzyła.

Po przebraniu się w wygodne dresy ruszyłam do kuchni. Musiałam przygotować śniadanie mojemu szczęściu. Miałam ochotę zrobić zdrowy omlet z warzywami.
Gdy wyłożyłam składniki na patelnię poczułam czyjeś dłonie na mojej talii.

-Dzień dobry, kochanie. - rozpoznałam głos Hyuka. - Przepięknie dzisiaj wyglądasz. Mam niesamowitą żonę.
-Czyżbyś czego chciał? - zapytałam, odwracając się do niego.
-Tylko i wyłącznie Ciebie. - cmoknął mnie w czoło.
-Jestem cała Twoja. - oparłam się o jego umięśnioną klatkę piersiową.
-To już pięć lat.
-Słucham? - udawałam, iż nie wiem o co chodzi mojemu ukochanemu.
-Dzisiaj mija pięć lat odkąd jesteśmy razem.
-To już tyle czasu wytrzymuję Twoje humorki? Wow! Powinnam dostać za to jakąś nagrodę. - mruknęłam pod nosem.
-Pozwól, że się tym zajmę. - powiedział, wsuwając dłoń pod moją koszulkę.

Chwilę bliskości przerwał nam znajomy odgłos płaczącego dziecka. Zaśmiałam się widząc zrezygnowaną minę ukochanego.

-Ja dokończę śniadanie, a Ty zajmij się naszą perełką. - pogłaskałam Hyuka po głowie.

Już po chwili w kuchni pojawił się Sanghyuk z naszą córką na rękach. Maleńka Chaerin miała już dwa lata i rosła jak na drożdżach. Jest ona naszym oczkiem w głowie. Ściany naszego mieszkania nasiąkły jej uroczym śmiechem, sprawiła, iż my, żyjący w pośpiechu, przy niej zwalniamy.

Zaczęłam zbierać naczynia po zjedzonym śniadaniu i wkładać je do zlewozmywaka. Właściwie nie wiem dlaczego w naszym domu nie ma zmywarki. Chyba będę musiała zająć się tym w najbliższym czasie.

-Kochanie, zajmę się tym. - zabrał mi talerze, a po ich odłożeniu delikatnie postukał w mój brzuch. - A Ty, syneczku, wychodź już, bo mama przestaje mieścić się w swoje ubrania!



To już koniec. Dajecie wiarę? 51 stron w wordzie, 30303 słów i prawie 200 tysięcy znaków.

Proszę o wybaczenie wszystkich tych, którzy liczyli na romans Lilly z Ilhoonem. Od samego początku wiedziałam, że Hyuk to jedyny mężczyzna dla niej, a zdrada nie wchodziła w grę.

Obecnie jestem w trakcie tworzenia mojego pierwszego w życiu one shota, a także zbieram pomysły na nowe opowiadanie, które, mam nadzieję, pojawi się w bliskiej przyszłości.

Liczę na to, że znajdę tutaj mnóstwo waszych komentarzy, ponieważ chciałabym wiedzieć co w następnych tworach mogłabym zrobić lepiej.
Udostępniam te bazgroły dla was, więc to ważne, by podobało wam się to.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Anyone looking for the paradise lost? 19.

Możecie mi wierzyć lub nie, ale jest to ostatni rozdział tego opowiadania. Pozostał nam jeszcze epilog i oficjalnie zakończymy moje pierwsze opowiadanie.
Jakby ktoś nie wiedział - jeśli naciśniecie na "KLIK", które znajduje się w tekście, będziecie mogli zobaczyć zdjęcie "tego czegoś" (nie będę wam mówić, doczytajcie sami).



Drogę przebyliśmy w zupełnej ciszy. Drżąc, wtulałam się w Sanghyuka. Nie wiedziałam co się stało i jak poważne są obrażenia chłopaków. Byłam przerażona, czułam się winna, przecież gdybym nie wysłała ich wcześniej do domu, byliby teraz z nami, cali i zdrowi. Starałam się być spokojna, jednak myśl, że coś mogło stać się chłopakom, sprawiało, że brakowało mi oddechu.
Niewiele brakowało, bym wywróciłam się w szaleńczym biegu do izby przyjęć. Na szczęście tuż obok był mój ukochany, który w ostatniej chwili złapał mnie i obronił przed spotkaniem z kostką brukową.
Okłamałam pielęgniarkę, podając się za osobą upoważnioną do udzielania informacji na temat stanu zdrowia. Omal nie zemdlałam, gdy okazało się, iż z moimi mężczyznami jest wszystko w porządku. Żadnych poważnych obrażeń, złamań, skaleczeń, jedynie lekkie stłuczenia i szok. Właściwie to zabrano ich do szpitala tylko po to, by wykluczyć obrażenie wewnętrzne, których badania nie wykazały.
Nie potrafię opisać radości jaka towarzyszyła mi, gdy zobaczyłam ich zdrowych, śmiejących się z siebie. Wszyscy, kawałek po kawałku opowiedzieli nam co się stało. Menadżer zaczął już skręcać na nasz parking, gdy samochód z tyłu nie wyhamował i uderzył w nich. Na szczęście oba auta jechały powoli, więc nawet wstrząs nie był szczególnie silny. Chłopcy chcieli iść po tym wszystkim do domu, jednak menadżer nalegał, by mimo wszystko udali się na badania. W tej sprawie byłam po jego stronie, ponieważ doskonale wiem, iż niektórych obrażeń czasami nie widzi się, ani nie czuje.
Po podpisaniu potrzebnych dokumentów, wszyscy wróciliśmy do domu.

Siedzieliśmy na kanapie, oglądając jakąś kiepską dramę. Obecnie mieliśmy więcej chwil dla siebie, ponieważ po comebacku i wszystkich galach, cały zespół dostał trochę wolnego czasu, a co się z tym łączyło – nie miałam z kim pracować, więc również ja mogłam trochę się polenić. Leo z liderem pojechali na siłownię, popracować trochę nad swoimi ciałami. Ken, Hongbin i Ravi najprawdopodobniej spali u siebie, na dole. My z Hyukiem również postawiliśmy na słodkie lenistwo.

-Kochanie. - przerwał ciszę.
-Hm?
-Niedługo kończysz szkołę, prawda? - zapytał cicho.
-Tak. O co chodzi?
-Bo wiesz... właściwie to.. - był wyraźnie speszony. - Jesteśmy zaręczeni... i, ten...
-Halo! - pomachałam mu dłonią przed twarzą. - Konkrety, Sanghyukkie, konkrety.
-Pobierzmy się jak najszybciej. Najlepiej zaraz po ukończeniu szkoły. - wyrzucił to z prędkością światła.
-Skąd ten pośpiech? Boisz się, że Ci ucieknę? - zaśmiałam się.
-A uciekniesz? - udawał przerażonego.
-Jak tylko nadarzy się okazja. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Właściwie to nie mogę się doczekać, aż zobaczę Cię w białej sukni z welonem. - delikatnie, chyba nieświadomie, uśmiechnął się. - Chciałbym, żebyś nosiła moje nazwisko i żebym w końcu mógł o Tobie mówić „moja żona”.
-Han Lilliane. - zamyśliłam się. - A może Lilliane Kowalsky - Han?
-Kupilibyśmy apartament, a później dom za miastem.
-Z ogrodem? - przerwałam mu.
-I z ogromną fontanną na środku. Tak jak sobie wymarzyliśmy. - odgarnął opadający kosmyk włosów z mojej twarzy.
-Z ogromnym balkonem?
-Z ogromnym balkonem. - powtórzył po mnie.
-Posadzisz drzewo?
-Oczywiście.
-A gromadka dzieci?
-Gromadka dzieci? - na jego twarzy wymalował się grymas.
-Żartuję, głuptasie. - oparłam głowę o jego ramię i wróciliśmy do oglądania dennego serialu.

Początkowo myślałam, że tak szybki ślub był tylko chwilową zachcianką Hyuka, jednak ten nie dawał za wygraną i wciąż na mnie naciskał. Nie widziałam żadnych przeciwwskazań, byliśmy zakochaną parą, która ze względu na biznes prędzej czy później i tak zawarłaby związek małżeński., więc w końcu zgodziłam się. Ustalenie daty nie było dla nas żadnym problemem. Po paru telefonach, wszystko było już gotowe. Nasz ślub miał się odbyć czternastego lutego, czyli za nieco ponad miesiąc. Niektórym wydawać by się mogło, że to stanowczo za mało, jednak dla nas dwojga była to kupa czasu. Gdyby nie fakt, iż pięć dni przed zaślubinami, kończę szkołę, pewnie zaczęlibyśmy szykować wszystko tydzień przed uroczystością.

Pierwszą osobą, którą postanowiłam powiadomić o tym, był mój tato. Po paru sygnałach usłyszałam jego zachrypnięty głos.
-Krzysztof Kowalsky, słucham?
-Znowu nie sprawdziłeś kto dzwoni przed podniesieniem słuchawki.
-Ach, Lilliane!
-Dzwonię do Ciebie, ponieważ są pewne komplikacje. - postanowiłam troszkę go wkręcić.
-Co się dzieje? Coś w wytwórni?
-Właściwie to jest poważna sprawa. Nie mam pojęcia czy uda mi się z niej wyjść.
-Dziecko, w co Ty się wpakowałaś?!
-Wychodzę za mąż! - wykrzyczałam, a z głośnika usłyszałam chlipanie. - Tato, płaczesz?
-Może trochę. - zaśmiał się. - Moja mała księżniczka w końcu urosła. Niewiarygodne, jeszcze niedawno zmieniałem Ci pieluchy.
-Niedługo przyniosę Ci zaproszenie do biura.
-Lilliane, wyślij do domu. Jestem jeszcze w Polsce.
-Jak to w Polsce? - zdziwiłam się.
-W firmie wszystko świetnie gra, a ja nie miałem serca zostawiać Twojej matki. Ta kobieta jest jeszcze piękniejsza niż wtedy, gdy ją poznałem. Szczerze to zacząłem szykować już dokumenty, by szybciej oddać Ci ChristopherAris.
-Zaskoczyłeś mnie. Nie wiem czy jestem już na to gotowa.
-Spokojnie, mam zaufaną kadrę, Ty będziesz właścicielem, a oni zrobią wszystko za Ciebie i pomogą wszystko rozwijać, ale nie o tym mieliśmy rozmawiać. Kiedy ten ślub?
-14 lutego, miejsce i godzina będą podane na zaproszeniu.
-To już za miesiąc! Dasz radę wszystko załatwić?
-Tato, czy ja nie dam rady? Ja, Twoja córka, nie da rady? - zaśmialiśmy się.

Jako pierwszym, zajęliśmy się zaproszeniami. Razem z Hyukiem, uznaliśmy, że chcemy zrobić coś oryginalnego. Po gorącej burzy mózgów doszliśmy do wniosku, że każdy z gości dostanie inne, spersonalizowane zaproszenie. Jako, iż żyjemy w dobie komputerów postanowiliśmy, że będziemy pisać wszystko odręcznie. Przy drugiej setce zaproszeń zgodnie stwierdziliśmy, że był to najgorszy pomysł na jaki wpadliśmy, jednak wciąż wytrwale wypisywaliśmy słowa do naszych przyjaciół.
Kolejnym priorytetem był wybór świadków. Dla mnie wybór był prosty, od samego początku wiedziałam, iż Jihae jest jedyną, odpowiednią kandydatką. Również Sanghyuk nie miał problemu z wyborem. Od razu wiedział, że jego świadkiem zostanie Yook Sungjae, maknae BTOB. Nie musieliśmy dwa razy prosić, nasi świadkowie zgodzili się od razu.
Miejscem nie musieliśmy się przejmować. Hotel firmy taty, a już niedługo mojej, posiada dwie ogromne sale, które idealnie pasowały do naszej wizji. Również i przy tej okazji kateringiem zająć miała się firma ojca Hyuka.
Znajomi, którzy rok wcześniej brali ślub polecili nam świetną kapelę, która oferowała również zabawianie gości. Zaś same zaślubiny miał nam umilić głos Shannon. Marzyła ona o tym, by zaśpiewać na naszym ślubie. Nie mogłam, ani też nie chciałam jej odmawiać. Nie dowiedziałam się jaki utwór wybrała, ponieważ stwierdziła, że jest to tajemnica. Cóż, pozostawało mi wierzyć w nią.

-Jesteśmy tutaj drugą godzinę. Jeśli zaraz się nie zdecydujesz, wybiorę pierwszą, która wpadnie mi w ręce i będziesz musiała ją wziąć. - odrzekła podirytowana Nana.
-Ale ja naprawdę nie wiem, co wybrać. - złapałam się za głowę.

O ile wszystko inne szło jak po maśle, tak za nic nie dawałam sobie rady z wyborem sukni ślubnej. Jedna była zła, bo zbyt kiczowata, druga nie, bo brzydko optycznie uwypukla brzuch, nasta nie taka, bo znika w niej biust. Biegałam pomiędzy przymierzalnią, a salą z lustrem. Zapewne byłoby łatwiej, gdybym wiedziała jaką suknię chciałabym mieć. Niestety ja nie miałam pojęcia jak powinna wyglądać ta idealna. Nie wiedziałam czy lepsza będzie długa czy może krótka, nad kolano, w kolorze kości słoniowej czy klasyczna, biała. Shannon i Jihae, które mi towarzyszyły bardzo chciały pomóc mi w wyborze, jednak tak samo jak ja, nie wiedziały co jest dla mnie odpowiednie. Gdy już traciłam nadzieję trafiłam na nią. KLIK Kiedy tylko ją założyłam i ujrzałam siebie w lustrze, wiedziałam, że właśnie mam na sobie moją, idealną suknię.

Przygotowania do ślubu zajęły nam więcej czasu, niż podejrzewaliśmy. Ukończyłam szkołę z wyróżnieniem, nie zdążyłam jednak się tym nacieszyć, ponieważ jakby wraz z mrugnięciem oka, nadszedł najpiękniejszy dzień w moim wspólnym życiu z Hyukiem.

Od rana krzątałam się jak szalona. By Hyuk nie zobaczył mnie w sukni przed uroczystością wraz z moimi kobietami, zarezerwowałyśmy dodatkowy pokój w hotelu. Nigdy nie wierzyłam w żadne przesądy, jednak te ślubne są na tyle ciekawe, że postanowiłam się do paru odnieść. I tak oto założyłam niebieską majtki, pożyczoną od Nany bransoletkę oraz stare kolczyki, które dostałam po babci. Róże w moim bukiecie pozbawione zostały kolców, a welon zakładała mi Shannon, ponieważ powinna robić to panna.
Kiedy ukończyłyśmy przygotowania i pokazałam się wszystkim, mama nie mogła ukryć wzruszenia i z uśmiechem na ustach cichutko łkała.

Sala, w której miała odbyć się uroczystość, urządzona została w minimalistycznym stylu. Cudowną atmosferę stworzyły białe lampki, które zwisały z sufitu i delikatnie migotały. Miejsce, w którym czekał na mnie urzędnik wraz z moim ukochanym ozdobione było pięknymi, białymi różami. Mimo ogromnego stresu wszystko szło tak jak zaplanowane było. Nadszedł czas złożenia przysięgi małżeńskiej. Oboje zdecydowaliśmy, iż przygotujemy własne, nieszablonowe przysięgi.

„Kochana Żono uroczyście Ci przysięgam na świadków biorąc gości,
że kochał Cię będę mocno i dochowam wierności. (…)
A gdybym sprowokował łzy niewieście,
Niechaj mnie ukarzą sprawiedliwi teście.
Ja Han Sanghyuk, biorę sobie ciebie Lilliane Kowalsky, od czasu do czasu,
na siebie, żeby ci dobrze było, pieniądze żebyś wszystkie oddawała,
dobrze gospodarzyła, dużo dzieci urodziła i szczęśliwa ze mną była.”

„Kochany Mężu uroczyście przysięgam Tobie,
że nie zawiodę Cię nigdy i wstydu Ci nie zrobię. (…)
Gdybym Cię zawiodła, zmarnowała życia choć kawałek
Niech mnie ukarze sprawiedliwa teściowa i w jej ręku wałek.

Ja Lilliane Kowalsky, biorę sobie ciebie Han Sanghyuka za męża, żebyś mało spał,
rano,w południe i w nocy mnie kochał
i na resztę godzin jeszcze siły miał.”

Hyuk przy swojej przysiędze popłakał się ze śmiechu. Ja zaś ze śmiechu nie mogłam trafić obrączką w palec ukochanego. Po tradycyjnym „Możesz pocałować panną młodą” nastąpiła kolej na śpiew Shannon. Z szoku prawie stanęło mi serce. Nasza kochana skomponowała przepiękną, spokojną wersję „Paradise Lost” Gain. Wspaniały głos Williams przepełniał nie tylko nasze uszy, ale też serca. Oboje drżeliśmy z poruszenia, a w naszych oczach szkliły się łzy. Niespodzianka udała się.

Po oficjalnej części nadszedł czas na wesele i czyste szaleństwo. Druga sala, dwukrotnie większa od poprzedniej była urzeczywistnieniem moich marzeń. Wszystko urządzone było w bieli i błękicie. Wszędzie znajdowały się pachnące lilie. Stoły uginały się zarówno pod koreańskimi jak i typowo polskimi potrawami. Zgodnie z polską tradycją, ukochany przeniósł mnie przez próg na rękach. Patrzył mi wtedy głęboko w oczy i uśmiechał się ciepło.

Uważałam moją rodzinę za spokojną i cichą. Po moim weselu zmieniłam zdanie. Gdy nadszedł czas pierwszego toastu wszyscy zaczęli głośno wykrzykiwać „gorzko, gorzko”. Po paru okrzykach również koreańska część gości zaczęła skandować owe hasło. Zmuszeni byli więc do gorącego pocałunku.
Niestety zabrakło nam czasu na naukę pierwszego tańca, więc jedynie bujaliśmy się szczęśliwi do rytmu piosenki. Na szczęście gościom spodobały się nasze wygibasy i zostaliśmy nagrodzeni głośnymi brawami.

Po północy nadszedł czas na gratulacje od rodziny i znajomych.
Jako pierwsi do mikrofonu podeszli rodzice Sanghyuka. Życzyli nam dużo wytrwałości, szczęścia, a także dziękowali mi za to, że przyjęłam miłość ich syna.
Kolejni byli moi rodzice. Mama już po paru pierwszych słowach wzruszyła się i zaniemówiła, więc tato odebrał jej mikrofon i zaskoczył gości wyszukanymi żartami, a także zawstydzał mnie wspominając moje najgorsze wpadki z dzieciństwa. Wolałabym nie pamiętam, że jako mała dziewczynka jadłam mrówki, przez co rodzice nie mogli zostawiać mnie samej na podwórku, a także tego, że próbowałam wysmarować Walerego benzyną i spalić. Cóż, brazylijskie telenowele tego mnie nauczyły.
Następni przemawiali Jihae z Sungjae, jako iż byli oni naszymi świadkami. Były to kolejne osoby, które z uśmiechem na twarzy opowiadały o rzeczach, przez które razem z Hyukiem mieliśmy ochotę zakopać się pod ziemią. Jak oni mogli wspomnieć o tym, jak będąc na wsi, poślizgnęłam się na krowiej kupie, a po długim locie, wylądowałam na kolejnej? Okrutni sadyści.
Ku mojemu zaskoczeniu do mikrofonu podszedł również Ilhoon.

-Witajcie. Nazywam się Jung Ilhoon i znam pannę młodą lepiej niż własną kieszeń. Przede wszystkim gratuluję Ci Lilliane, że udało usidlić Ci się tego szaleńca. - wszyscy zaśmiali się. - Oszczędzę Ci upokorzeń i okroję wszystko ze szczegółów. Gdy się poznaliśmy myślałem „boże, ta dziewczyna nigdy nie będzie miała chłopaka”. Byłaś wredna i nieatrakcyjna. Jestem bardzo dumny, że to właśnie ja miałem okazję widzieć jak powoli wyrastała z Ciebie wspaniała kobieta, która ponad wszystko zawsze stawia rodzinę i przyjaciół. Cieszę się, że jesteś tutaj. Dziś jest Twój dzień, więc chciałbym Ci to powiedzieć. Lilliane, kocham Cię.