Niestety doszło do tego, czego z całego serca nie chciałam, a czego zapobiec właściwie się nie dało.
Nie lubię odchodzić bez pożegnania, więc po długiej ciszy, przyszłam się z wami pożegnać.
Bardzo chciałam dalej pisać. By poprawić swoje umiejętności, znaleźć inspirację szukałam kursów, czytałam książki, których w innym wypadku, bym nie przeczytała.
Prawie mi się udało, zaczęłam szykować coś nowego, coś co miało zaskoczyć, wzruszyć i doprowadzić do zachwytu. Niefortunnie w moim życiu stała się ogromną tragedia. Pół roku temu (17 luty) po nierównej walce z rakiem, odszedł mój pies. Kochana dziewczynka, z którą dorastałam. Dla niektórych może wydawać się to błahą sprawą, jednak dla mnie Ira była jak członek rodziny, najbliższej rodziny.
Kiedy tylko dowiedziałam się o diagnozie, próbowałam się przygotować na najgorsze, myślałam, że świetnie sobie poradzę, jednak rzeczywistość była całkiem inna. Do dziś nie potrafię się z tym pogodzić, Ira śni mi się po nocach, często wydaje mi się, że słyszę jak chodzi po mieszkaniu. Dalej doskonale pamiętam jaka w dotyku była jej sierść, jaki był jej zapach. Spędziła ze mną prawie 11 lat, wspomnień związanych z nią jest naprawdę dużo, a każde jest tak samo świeże i piękne, co rani mnie jeszcze mocniej. Dlaczego piszę o tym w swoim pożegnaniu?
Właśnie w dniu, kiedy odchodziła, gdy patrzyłam jak zasypia po raz ostatni, poczułam coś, co do dziś mi towarzyszy. Poczułam odrazę do pisania. Pomimo, iż opowiadania nie miały rzadnego związku z moim psem, jej śmierć sprawiła, że do dziś brzydzę się pisaniem.
Wciąż kocham książki, dalej czytam fanfiction, jednak nie jestem w stanie napisać choć jednego słowa do swoich opowiadań. Naprawdę brzydzi mnie to.
Nigdy nie potrafiłam się poprawnie pożegnać, zamiast zwykłego "żegnajcie" zostawiam was z prośbą. Jeśli macie zwierzątko, kochajcie je z całych sił, traktujcie jak największy skarb i nie myślcie nigdy o ich odejściu. Do tego nie da się przygotować.