CZYTASZ = KOMENTUJESZ
To nie boli, a bardzo motywuje do dalszej pracy.
Jakiś niewielki hałas wybił mnie ze
snu. Otworzyłam oczy, nieprzytomnie rozejrzałam się po pokoju,
marząc, by wydarzenia wczorajszego dnia były po prostu sennym
koszmarem. Moje marzenia prędko rozwiał widok Joonyounga śpiącego
tuż obok mnie. Zerknęłam na niego, miał niespokojny wyraz twarzy,
a jego przydługa grzywka opadała chaotycznie na poduszkę. Myśl,
że wylądowaliśmy w łóżku tuż po bestialskim zabójstwie
sprawiła, że prychnęłam sama do siebie, ni to z żałości, ni z
rozbawienia. Jak szalonymi ludźmi musimy być, by czyjaś śmierć
obudziła w nas uśpione, pozornie martwe uczucia? Wciąż jeszcze
senna, dotknęłam jego policzka, poczułam gorąc jego skóry. Był
rozpalony, musiał nabawić się gorączki. Zareagował identycznie
jak za pierwszym razem, zastanawiałam się czy w nocy choć na
chwilę zmrużył oczy, gdy ja spałam niewinnie, jak dziecko
nieskalane grzechem. Jeszcze raz pogładziłam jego miękką skórę,
szukając wzrokiem, wśród rozrzuconym na podłodze ubrań, swoich
rzeczy. Ostatecznie ruszyłam do łazienki odziana wyłącznie w jego
szarą bluzę. Czułam pod stopami chłód drewnianych paneli, gdy
rozkoszowałam się zapachem męskich, korzennych perfum.
Nim w naszej łazience udało odnaleźć
mi się misę oraz niewielki ręcznik, Joonyoung zdążył się
przebudzić i kiedy wróciłam do ciemnego pokoju, spojrzał na mnie
spod przymkniętych powiek, rażonych światłem pochodzącym z holu.
-Znowu masz gorączkę. - usiadłam na
brzegu łóżka, tuż obok niego.
-Zupełnie jak wtedy. - odsunął włosy
z czoła, abym mogła swobodnie przyłożyć mu zimny okład. - Wtedy
jeszcze liczyłem, że będziemy parą. Głupiec ze mnie... Ta noc
też nic dla Ciebie nie znaczyła, prawda? - spojrzał na mnie, a
jego wzrok wydawał się płonąć, zupełnie jak jego ciało.
-A jeśli to wszystko miało dla mnie
zawsze znaczenie? - zadrżałam, gdy zrozumiałam, iż moje myśli
zostały wypowiedziane.
-W takim razie przepadliśmy oboje,
Kyungri. - położyć mi głowę na kolanach i przymknął oczy. -
Chciałbym być z Tobą nie tylko przez te gówniane, krzywe akcje.
Tak po prostu, być obok, nie mając na głowie tego całego bagna.
Myśleć, że mamy cały świat u naszych stóp, zupełnie niczym się
nie przejmując.
Ja też, też bym tego chciała.
Głaskałam lekko jego głowę, zakręcając kosmyki ciemnych włosów
wokół palca, pozwalając mu zasnąć. Sama zaś zaczęłam
zadręczać się myślami. Nagle moje dotychczasowe życie stało się
bez sensu, wszystko przestało trzymać się kupy, jakby ktoś na
górze z mojego życia postanowił zrobić film pod tytułem
„Największe porażki i najgorsze wydarzenia świata”. Ostatnie
sześć lat ciążyły mi na sercu, zupełnie jakby ktoś wiecznie
siedział mi na klatce piersiowej. Jeśli Bóg istnieje, musi mieć
ze mnie niezły ubaw. Sześć cholernych lat, ponad dwa tysiące
zasranych dni wszystko mi się pieprzy, a za każdym razem, gdy mam
nadzieję na lepsze jutro, coś szybko te nadzieje mi odbiera.
Cichy, senny jęk Younga, przerwał mi
te żałosne myślenie. Nie powinnam przecież dołować się czymś
czego biegu już nie zmienię. Czasu się nie cofnie, nie?
**
Nie byłam zachwycona, gdy zobaczyłam
Jessi w naszej jadalni, beztrosko machającą nogami na krześle
barowym. Była tam z moim bratem, który wydawał się zupełnie
obojętny na jej towarzystwo. Zastanawiałam się czy był z nią
przez całą noc, o czym rozmawiali. Niewiele się zastanawiając
się, rzuciłam do niej, by do obiadu wyniosła się z mojego domu.
Nie chciałam, by po raz kolejny w miejscu, które było moją
ostoją, spędzała czas morderczyni.
-Co z tym zrobimy? - zapytał
Alexander, popijając gin, a ja poczułam jak moje policzki płoną.
-Chyba ona powinna się o to martwić,
nie uważasz? - wskazałam Jessicę palcem.
-A co można zrobić? - bezczelnie
zaśmiała się, głośno mieszając ramen w misce. - Milczymy.
-Kurwa, świetnie! - moja irytacja
przeradzała się w złość. - To jest idealny pomysł! Zostańmy
jeszcze przyjaciółmi, będziemy teamem, żyjącym sobie
szczęśliwie, co jakiś czas mordując sobie kogoś dla rozrywki. -
złapałam się za głowę. - Wiesz, że moim marzeniem było całe
życie się ukrywać? Po prostu, kurwa, kocham uciekać.
Byłam gotowa uderzyć ją, gdy ta
jedynie wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia, jednak nie
wiedzieć czemu szarpnęłam za rękę Joonyounga, wycofując się z
nim do salonu. Nie mam pojęcia co mną kierowało, kiedy wtuliłam
się w niego. Właśnie wtedy poczułam się bezpiecznie, a moje
rozszalałe serce, powoli uspokajało swoje bicie.
▀▀
Całą noc dręczyły mnie koszmary,
niemal co chwilę budziłam się z krzykiem, zalana potem, budząc
przy okazji Mingyu, który bezskutecznie starał się mnie uspokajać,
usypiać. Wydawało mi się, iż w pewnym momencie po prostu
zrezygnował ze snu, czekając na moje kolejne zrywy, próbując to
co raz różniejszych sposobów, by dać mi w końcu spokojnie zasnąć
i odpocząć.
Po kolejnym nieprzyjemnym przebudzeniu,
zauważyłam, że świta. Mimo ogromnego zmęczenia, postanowiłam
odpuścić sobie sen. Mój mózg powoli zaczynał swoją pracę, a ja
mozolnie połączyłam fakty i gdy uświadomiłam sobie, że przeze
mnie Ming nie mógł spać, poczułam się źle i chciałam to jak
najszybciej mu wynagrodzić.
Gwałtownie odwróciłam się na łóżku
w stronę ukochanego, ten słuchał muzyki, jednak widząc, że nie
śpię, szybko ściągnął słuchawki i zerknął na mnie z troską.
-Znowu się obudziłaś? - złapał
mnie za rękę i splótł nasze ręce. - Może spróbujesz teraz...
-Nie, - przerwałam mu. - nie chcę już
spać. Za to Ty powinieneś się przespać. - wolną dłonią
przejechałam po jego cieniach pod oczami.
-To nic, właściwie i tak nie mógłbym
zasnąć. - przyciągnął mnie do siebie i podał słuchawkę. -
Chcesz posłuchać ze mną?
Gdy tylko umieściłam ją w uchu, od
razu rozpoznałam piosenkę, która właśnie leciała. Głos Gain
byłam w stanie poznać wszędzie, niezależnie od pory dnia, humoru
czy sytuacji, w której się znajdowałam. Zaś sam utwór wiązał
się z miłymi wspomnieniami. „Guilty” zawsze słuchaliśmy będąc
sam na sam z Mingyu, kojarzył mi się on z przyjemnym ciepłem,
poczuciem bezpieczeństwa i przypominał o uczuciu, które żywiłam
do mojego chłopaka. Dziś odkryłam również jak ogromną moc on
ma. Jakimś cudownym sposobem izolował mnie od świata zewnętrznego.
Hipnotyzujący śpiew Gain wyłączał moje myśli, odciągał mnie
od zmartwień, męczących myśli. Liczył się wyłącznie
relaksujący rytm piosenki, który synchronizował się z moim
sercem.
**
-Jessi nie wróciła od wczoraj? -
zapytałam Mingyu, wkraczając do kuchni.
-Nie, chyba nie. - chłopak właśnie
zajmował się przygotowywaniem naczyń do zrobienia śniadania.
-To gdzie ona jest? Wszystko z nią w
porządku? Może potrzebuje pomocy po wczoraj? - mimo tego, co
zrobiła, martwiłam się o nią.
-A czemu miało być z nią coś nie w
porządku? - Mingyu przerwał czynności, które wykonywał, by
podejść do mnie i objąć mnie. - To potwór wypruty z uczuć, to
wszystko nie zrobiło na niej żadnego wrażenia. Zapewne siedziała
całą noc w domu rodzeństwa.
-To oni się znali? - zdziwiło mnie
to, ponieważ wydawało mi się, iż dziewczyny poznały się w tym
samym czasie, co ja z Kyu.
-Co? - spojrzał na mnie zmieszany,
szybko wracając do szykowania śniadania.
-Pytałam czy oni znali się wcześniej?
A Ty? Znałeś ich zanim Kyungri zapoznała się ze mną? - byłam
zaskoczona zachowaniem Mingyu.
-Tylko z widzenia. - rzucił szybko,
jednak wyczułam w jego wypowiedzi zawahanie.
Czyżby mnie okłamał? Nagle poczułam
jakby coś próbował przede mną ukryć, nie tylko on, miałam
nieodparte wrażenie, że wszyscy czegoś mi nie powiedzieli.
Patrzyłam na Mingyu, który zdawał się unikać mojego spojrzenia.
Skupiał się na układaniu ryżu w miseczkach, jakby od tego
zależało jego życie. W mojej głowie zrodziło się dziwne
uczucie. Marszcząc brwi, próbowałam znaleźć w swojej głowie
jakieś wskazówki. Wydawało mi się, że pewne przypadkowe
wydarzenia były znaczące w tej sprawie, jednak za nic nie mogłam
przywołać odpowiednich wspomnień. Nagle zapaliło mi się
ostrzegawcze światło. Czyżby powrót Jessi i Mingyu miały związek
z powrotem Kyungri? Już miałam zapytać o to mojego chłopaka, gdy
mój telefon zawibrował, informując o pojawieniu się wiadomości
tekstowej. Wzięłam go do ręki i od razu wyświetliłam smsa.
Zrobiło mi się ciemno pod oczami,
nieświadomie upuściłam urządzenie na podłogę, w ostatniej
chwili udało mi się przytrzymać blatu, broniąc się przed
upadkiem. Moje ciało przeszły dreszcze.
Mingyu coś do mnie mówił, jednak ja
nie byłam w stanie usłyszeć jego słów. Obserwowałam go jedynie
biernie, gdy podniósł mój telefon, przeczytał treść wiadomości
i przerażony spojrzał na mnie.
„Wiem co zrobiliście Chanmi.”
Chyba powinnam zacząć czytać lektury szkolne, bo do napisania tego rozdziału natchnęła mnie, omawiana na lekcji, postać Jagny z "Chłopów", która kierowała się w życiu głównie popędem seksualnym :D
Mam cichą nadzieję, że moja wena tym razem zostanie ze mną na dłużej, bo naprawdę chciałabym ukończyć te opowiadanie i móc być dumna z siebie, że udało mi się zrealizować tak rozbudowany pomysł.