Czytałam tekst umowy
leżącej przede mną, nieświadomie stukając długopisem w blat
drewnianego stołu. Zupełnie nie skupiałam się na czytanych
słowach, zgodziłabym się, choćby kazano mi nauczyć się mówić
w dziesięciu językach. Już miałam złożyć podpis w wydzielonej
na to rubryce, gdy usłyszałam głos chłopaka.
-Naprawdę jesteś w stanie to zrobić?
Nie sądziłem, że istnieje osoba, która zgodziłaby się na to.
Zerknęłam na niego. Przede mną
siedział dobrze zbudowany, przystojny Azjata. Miał jasną, gładką
cerę, ciemnobrązowe oczy i błyszczące, bladoróżowe usta. Włosy
w kolorze gorzkiej czekolady układały się we wszystkie strony,
jednak w tym chaosie można było dostrzec logikę. Na wcześniejszych
spotkaniach dowiedziałam się, że włada czterema językami,
posiada czarny pas w taekwondo, gra na gitarze, pianinie, skrzypcach
oraz flecie, całkiem dobrze idzie mu rysowanie, egzamin na prawo
jazdy zaliczył za pierwszym podejściem, a zaledwie miesiąc temu
miał osiemnaste urodziny.
-Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.
-I niczego, ani jednego punktu nie
chcesz skorygować? Powiedziałem Ci przecież, że jeśli coś jest
problemem, można to przedyskutować.
-Oh Sehun, twoi rodzice nie przyjdą?
Wcześniej zawsze byli obecni.
-Na randki też będziemy brać ich ze
sobą? - zaśmiał się po raz pierwszy odkąd się poznaliśmy.
-Wystarczą mi comiesięczne spotkania
rodzinne. - wskazałam mu palcem odpowiedni zapisek w umowie.
-Akurat tego nie można będzie
wykreślić, ani poprawić, ale możesz zmienić częstotliwość...
-Słuchaj. - przerwałam mu. - Mnie
obchodzi tylko i wyłącznie to.
Sięgnęłam po żółty zakreślacz i
szybkimi ruchami zaznaczałam interesujące mnie frazy. „Czas
trwania”. „Zasady”. „Wynagrodzenie”. „Kara za odstępstwo
od zasad umowy”. Następnie odszukałam wzrokiem wcześniej
odłożony przez siebie długopis i nie czekając na reakcję
chłopaka, złożyłam podpis na umowie, a potem wstałam z krzesła
i kierując się do wyjścia odezwałam do niego.
-Widzimy się jutro... kochanie.
**
-Gotowa? - wyciągnął w moją stronę
dłoń.
-Gotowa. - splotłam nasze dłonie i
ruszyłam pewnie w stronę drzwi.
Skłamałabym, gdybym śmiała
stwierdzić, że nie stresowałam się. Nieczęsto pojawiałam się w
szkole z niebiańsko przystojnym chłopakiem u boku. Nienawidziłam
być w centrum uwagi, jednak właśnie na to skazałam się,
trzymając za rękę nieznanego Azjatę.
Dostrzegając grupkę osób z mojej
klasy, pomachałam im szybko, a potem skierowałam się w stronę
parapetu, tuż naprzeciwko nich. Mój towarzysz oparł się o niego
plecami, następnie obejmując mnie jedną ręką i przyciągając
tak blisko siebie, że mogłam swobodnie oprzeć brodę o jego ramię.
-Wszyscy na nas patrzą. - szepnęłam
mu do ucha po koreańsku.
-Właśnie na tym to polega. Na
następnej przerwie będą mówić wyłącznie o nas.
-Oby tylko nie napisali o nas w gazetce
szkolnej. „Nowy i szara myszka z drugiej parą roku”. - zaczęłam
gładzić go po włosach, jednak ten złapał mnie za dłoń, splótł
ją ze swoją i oparł na biodrze.
-Tak lepiej nie rób, bo chyba się
zakocham.
-Już pierwszego dnia chcesz łamać
zasady umowy? Nie dziwię się, wybrałeś taką ślicznotkę. -
puściłam mu oczko.
-Właściwie uratowała Cię znajomość
koreańskiego. - wybuchnął śmiechem, a za nim ja. - Idę szukać
swojej klasy. Uwaga. Zaraz Cię pocałuję. - złożył na moich
ustach pocałunek i już po chwili zniknął w tłumie uczniów.
**
Usiadłam na zimnej posadzce i już
miałam zająć się konsumpcją kanapki z serem, gdy wokół mnie
rozsiadły się moje kochane koleżanki. Cóż. Zaczęło się.
-Jak możesz spokojnie jeść, wiedząc,
że umieramy z ciekawości? - zaczęła Rosalie, stukając mnie
delikatnie pomiędzy żebrami.
-Co to za przystojniak? Skąd go
wytrzasnęłaś? - do przesłuchania szybko dołączyła się Lalisa,
wlepiając we mnie swoje zielone oczyska.
-Hola! Hola! Nie wszyscy naraz! -
uśmiechnęłam się. - To mój chłopak. Rozdawali dzisiaj rano za
śmietnikiem to wzięłam.
-Nie żartuj sobie. - Jennie spojrzała
na mnie udawanym, groźnym wzrokiem. - Jak udało Ci się zataić
przed nami fakt, że masz chłopaka? Nie! Jak śmiałaś zataić ten
fakt?
-Nic nie zataiłam. Jesteśmy parą
dopiero od wczoraj, wcześniej tylko się spotykaliśmy. - zerknęłam
na Jennie, która wciąż mordowała mnie wzrokiem, więc szybko
dodałam. - No przestańcie! To takie ciacho, że bałam się pisnąć
chociaż słówkiem, żeby czasem nie zapeszyć.
-Jak całuje? - zachichotała Rosa.
-Tak, że masz wrażenie jakbyś umarła
i trafiła do raju. - teraz wszystkie zaczęłyśmy chichotać.
**
Siedzieliśmy w moim pokoju i
przeglądaliśmy zdjęcia, które przed chwilą zrobiliśmy.
-Albo robisz moje zadanie z matematyki,
albo dodam zdjęcie, na którym widać tego pryszcza. - stuknęłam
palcem w wyświetlacz telefonu.
-Powinienem pomyśleć o tym, by do
umowy dopisać odpowiedni artykuł dotyczący wykorzystywania i
szantażu. - mruknął i ruszył w stronę biurka.
-Przecież i tak lubisz trygonometrię!
- zaśmiałam się i już po chwili siedziałam na krześle obok
niego.
Polubiłam go. Początkowo miałam go
za zakochanego w sobie dupka, ale im więcej czasu z nim spędzałam
tym częściej dostrzegałam jak bardzo się myliłam. Mimo, iż
wciąż nie rozumiałam powodów, dla którego powstał nasz fikcyjny
związek, zaczynałam doceniać czas spędzony razem. Powoli stawał
się moim przyjacielem.
-Dlaczego liczysz cosinus, a nie sinus?
- gapiłam się w swój zeszyt zupełnie nie wiedząc o co chodzi w
tych wszystkich zapiskach.
-Gdybym wiedział, że jesteś taka
głupia, dokładnie przemyślałbym sens tego związku.
-Zapłać mi i ze mną zerwij. -
skrzyżowałam ramiona na piersi, udając obrażoną.
-Ok. W takim razie zadanie skończysz...
-Powinnam dać opis „z moim
ukochanym”, czy może „miło spędzony dzień z przyszłym
mężem”?
-GŁU-PIA. - postukał mnie palcem w
czoło.
**
Powinnam podziękować mojej mamie za
to, że pomimo protestów wysyłała mnie na naukę języka
koreańskiego. Właśnie dzięki jej uporowi, nawet będąc wtulona w
fikcyjnego chłopaka, mogłam mówić prawdę, ponieważ nikt, poza
naszą dwójką, w tej szkole nie posługiwał się tym językiem.
Była długa przerwa, właśnie żartowaliśmy z naturalności
naszych pocałunków, gdy Sehun wyciągnął podłużne pudełeczko.
-Masz. To już trzeci miesiąc jak się
ze sobą męczymy. - zaśmiał się i podał mi prezent. - Jeszcze
tylko dziewięć i każde z nas pójdzie w swoją stronę.
Otworzyłam pakunek i o mało go nie
upuściłam. W środku znajdował się przepiękny naszyjnik
wysadzany, znając majętność chłopaka, diamentami. Jednak zamiast
zainteresować się nim, bardziej interesowały mnie słowa chłopaka.
-Pójdzie w swoją stronę? Po takim
pięknym związku będziesz chciał mnie zostawić?
-Ciężko będzie przyjaźnić się,
gdy wszyscy wkoło będą wiedzieli o tym, iż rozstaliśmy się po
wielu awanturach, burzach, wyzwiskach, bla bla bla.
-Ach.. - westchnęłam.
-Głupku! - puknął mnie w czoło. -
Naprawdę nie czytałaś tej umowy?
-Chyba pominęłam parę punktów. -
zaśmialiśmy się.
-Nie martw się. Nie zmienię numeru i
będę do Ciebie pisał. - pogładził mnie po plecach.
-A gdybyś się zakochał? - nie
wierzyłam, że powiedziałam to głośno, jednak moje usta wciąż
się nie zamykały. - Co wtedy byś zrobił?
-Co mógłbym zrobić? Rodzice za nic
nie pozwoliliby mi być z Tobą, gdyby dowiedzieli się, że to coś
więcej niż umowa. Zresztą zakochać się w Tobie? Mała, nie ma
tyle alkoholu na tym świecie. - wystawił mi język.
-To tak jak w Tobie! Nie ma takich
głupich dziewczyn na świe.. Ach! - zaczął łaskotać mnie,
ciesząc się przy tym jak małe dziecko.
**
Złamałam zasady. Nie on, ja. Nie wiem nawet kiedy i jak do tego doszło. Nim zdążyłam zareagować, moje serce zaczęło szybciej bić, zaczynałam za nim tęsknić, chciałam być przytulana, zaczęłam kochać.
Moja miłość zanim jeszcze się
rozwinęła, już została spisana na straty. Doskonale zdawałam
sobie sprawę jak wielką cenę musiałabym za nią zapłacić, jeśli
on by się o niej dowiedział. Miałam gdzieś to, że pieniądze
jakie miałabym mu dać były tak wielką kwotą, iż nawet nie
potrafiłam wyobrazić sobie jak wygląda czy ile waży taka ilość
banknotów. Największą karą byłoby jego zniknięcie. Jego telefon
byłby nieosiągalny, mieszkanie stałoby puste, a on schowałby się
przede mną tam, gdzie nie mogłabym go znaleźć.
Jedyne co mogłam robić to milczeć.
Mogłam udawać, że wszystko jest tak, jak było na początku.
Mogłam oddawać pocałunki, które nic nie znaczyły. Jednak to było
najlepsze co mogłam zrobić, ponieważ tylko wtedy wciąż będzie
obok mnie.
**
-Co się tak patrzysz? - Sehun
szturchnął mnie i uśmiechnął. - Mam coś na twarzy? Czy taki
jestem piękny?
-Piękny jak kwiat róży. - wystawiłam
mu język i odwróciłam w drugą stronę.
-Jedziemy na ferie do Szwajcarii.
-Słucham? - modliłam się, żeby mój
słuch zrobił mi psikusa.
-Jedziemy do Szwajcarii.
-To pewnie bardzo duży wydatek, może
lepiej jak zostanę?
-Nie myśl, że się wykręcisz.
Rodzice już zamówili domek. Będziemy mieć własny pokoik.
-Nie chcę mieć z Tobą pokoiku. -
złapałam się za głowę.
-Jeśli pomyślałaś właśnie o tym
co ja, powinnaś oczyścić swój umysł z brudnych myśli. - znowu
się do mnie uśmiechnął, a potem zrobił skwaszoną minę. - Moja
mała przyjaciółeczka mnie nie pociąga. Fuj, to tak jakby z
siostrą. Nie, nie, nie dla mnie.
**
Od początku wiedziałam, że ten
wyjazd do Szwajcarii będzie dla ciebie tragiczny w skutkach. Już
pierwszego dnia potłukłam sobie kość ogonową, oblałam się
gorącą czekoladą, a potem zatrułam nieświeżą rybą.
Jednak najgorszy był w tym wszystkim
mróz. Kolejną noc kuliłam się pod puchową kołdrą, próbując
zwinąć się w kulkę, wciąż jednak niemiłosiernie marzłaś.
-Co się tak wiercisz? - usłyszałam
głos Sehuna z drugiego końca pokoju.
-Tak cholernie mi zimno. Chyba
przestałam czuć palce. - mruczałam niezadowolona.
-To chodź tu. - niepewnie podniosłam
głowę i spojrzałam na chłopaka.
-Gdzie?
-Do mnie. Przytulisz się i będzie ci
cieplej.
-Zwariowałeś.
-No chodź. Przecież i tak jesteś
moją dziewczyną. - zaśmiał się.
-Uważaj. Będę biegła! - krzyknęłam
i już po chwili leżałam wtulona w niego.
-I co, lepiej? - pogłaskał mnie po
głowie.
-Lepiej. - odpowiedziałam i
wsłuchiwałam się w bicie mojego serca, dudniące mi w uszach.
-Wiesz co? - po dłuższej chwili się
odezwał. - Naprawdę cieszę się, że mam taką przyjaciółkę jak
ty.
-Tak? - słowo „przyjaciółka”
było jak uderzenie w twarz, tak bardzo nie chciałam nią być.
-Musisz mi coś obiecać. Jak tylko
zakończymy ten głupi, udawany związek, znajdź sobie najlepszego
na świecie mężczyznę, który będzie traktował cię jak
księżniczkę, ok? - kiwnęłam głową, jednocześnie czując jak
pęka mi serce.
**
To już sześć miesięcy. Mieliśmy z
tego powodu wyskoczyć do kina, jednak godzinę przed umówioną,
Sehun zadzwonił do mnie i poprosił, byśmy spotkali się u niego w
biurze. Nie wiedziałam czemu, ale miałam naprawdę złe przeczucia,
gdy otwierałam wielkie, drewniane drzwi. Sehun siedział na krześle,
miał na sobie czarną koszulę i jeansowe obcisłe spodnie. Patrzył
tępo na jakiś plik kartek, który leżał przed nim.
-Hun? - od razu podniósł się z
krzesła i stanął naprzeciwko mnie.
-Ładnie się porobiło, co?
-Słucham?
-Złamaliśmy zasady.
-Jakie zasady? - nie rozumiałam,
przecież wszystko szło zgodnie z planem. - Zrobiłam coś źle?
-Ale wiesz co? - właśnie teraz
dostrzegłam, że jest pijany. - Nie obchodzi mnie to.
-Wytłumaczysz mi wreszcie o co chodzi?
-Nie ma się czym martwić, minus i
minus dadzą plus. - serce mi stanęło, gdy zobaczyłam jak rwie
plik kartek, który okazał się być naszą umową.
-Co Ty do cholery jasnej zrobiłeś? -
niewiele myśląc, padłam na kolana i zaczęłam zbierać kawałki
porwanej umowy. - Pomóż mi ją pozbierać, to jedyny egzemplarz!
Inaczej będę musiała odejść.
-Nie odejdziesz. Nie odejdziesz, bo
zależy Ci na mnie tak samo jak mi na Tobie. Nie potrzebujemy żadnej
umowy. - zrobiło mi się gorąco. Więc wiedział.
-Pleciesz bzdury. - nawet teraz
musiałam udawać. - Coś Ci się ubzdurało, Sehun, jesteś pijany.
-Myślisz, że nie zauważyłem? Twoje
pocałunki smakują inaczej.
-Hun, po prostu czuję się przy Tobie
swobodniej, niż na początku. - poczułam szarpnięcie i nim
zdążyłam zareagować, opierałam się na zimnej ścianie, a Sehun
stał niebezpiecznie blisko mnie.
-Więc powiedz to. - czułam jego
oddech na twarzy. - Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie
kochasz.
-Oh Sehun. - wzięłam głęboki
oddech. - Nie kocham Cię, rozumiesz? Nie kocham i nie kochałam. -
chłopak odsunął się nieznacznie, patrząc na mnie wyraźnie
zszokowany. - Szykuj pieniądze, mój numer konta mają Twoi rodzice,
w razie wątpliwości, porozumiewajmy się właśnie za ich
pośrednictwem.
Chyba najdłuższy shot, jaki udało mi się stworzyć :O
Niestety, lub stety, możecie być pewni, iż nie jest to ostatnie opowiadanie z Sehunem w roli głównej, ponieważ po dłuuugich miesiącach starań, ten pan wkradł się do mojego serca i nie ma zamiaru z niego wychodzić. Cóż... mnie to odpowiada ^^
PS: Wybaczcie wszystkie błędy, ostatnie trzy akapity pisałam z zamykającymi się oczkami.
PS: Wybaczcie wszystkie błędy, ostatnie trzy akapity pisałam z zamykającymi się oczkami.