wtorek, 15 listopada 2016

Artificial Love 2



Stanęłam na schodkach ogromnej posiadłości i przeklęłam pod nosem. Niebo było czarne, a ściana deszczu blokowała mi drogę do domu. Poczułam się jak bohaterka filmu, pogoda stała się odzwierciedleniem moich uczuć. Nie wiedziałam, że po moich policzkach płyną łzy, dopóki chłodny wiatr nie rozwiał ich w kierunku włosów, powodując nieprzyjemne uczucie zimna. Jeszcze raz zerknęłam na drzwi rezydencji rodziny Oh, a potem spokojnym krokiem ruszyłam przed siebie, jakby nie czując kropli deszczu upadających na mnie, mocząc ubrania i włosy. Drżącą dłonią sięgnęłam do kieszeni spodni, z której wyciągnęłam swój telefon. Ekran komórki cały pokrył się wodą, nim wymusiłam na sobie jakikolwiek ruch. Jeszcze przez chwilę zerkałam na zdjęcie uśmiechniętego Sehuna, a potem bez wahania usunęłam jego numer i zwolniłam kroku, idąc w prawdziwie żółwim tempie.
Zatrzymałam się dopiero przed maleńką cukiernią, ulicę przed swoim mieszkaniem. Przyłożyłam głowę do szyby i przyglądałam się wykwintnym ciastom, ciasteczkom wystawionym na półkach. Gdy zauważyłam wielki, czerwony tort w kształcie serca dotarło do mnie, co właściwie się stało, a dopiero, gdy zaczęło brakować mi tchu, uświadomiłam sobie, że szlochałam żałośnie, tuląc się do witryny sklepowej.

**

Mój telefon całą noc wibrował, odbierając mi możliwość snu. Mimo, iż nadawca połączeń był nieznany, doskonale wiedziałam czyj głos usłyszę, gdy tylko odbiorę. Do samego rana więc leżałam na łóżku, wpatrując się pusto w wyświetlacz telefonu, który na przemian zapalał się i gasł. Mogłam go wyłączyć, jednak wiedziałam, że cokolwiek by się nie stało, jak idealna byłaby cisza otaczająca mnie, nie zasnęłabym.
Cierpiałam, pierwszy raz czułam taką bezsilność, połączona z uczuciem pękającego serca. Próbowałam wytłumaczyć sobie, że to było jedyne dobre wyjście. Musiałam odejść.
Dlaczego jednak moje serce tak bardzo pragnęło, bym pobiegła do niego i została w jego ramionach na zawsze...

**

-Ej! Ej! - próbowałam iść najszybciej jak się dało, jednak już po chwili mnie dogonił. - Wołam Cię od jakiś pięciu minut, nie słyszałaś?
-Słyszałam. - przybrałam surowy wyraz twarzy. - Nie widziałam jednak powodu, by się zatrzymywać.
-Dzwoniłem całą noc, dlaczego nie odebrałaś? - złapał mnie za rękę.
-Ponieważ normalni ludzie w nocy śpią. - ujęłam jego dłoń tak, by uwolnić się z uścisku.
-Ty chyba nie spałaś, masz cienie pod oczami. - próbowałam od niego odejść, jednak po raz kolejny złapał mnie.
-Przestań! - wyszarpnęłam się i prawie biegiem ruszyłam w stronę swojej sali lekcyjnej.
-Boisz się ze mną rozmawiać? - krzyknął za mną, a ja równie szybko wróciłam się i stanęłam tuż przed nim.
-Oh Sehun, nie boję się. Nie chcę, a wiesz dlaczego? - mój głos stał się nagle groźny. - Dlatego, że nie mamy o czym rozmawiać. Nie jestem twoją dziewczyną, przyjaciółką, koleżanką, a od wczoraj nie jestem również twoją wspólniczką.
-Ale... - widziałam jak w jego oczach zbierały się łzy.
-Nie ma żadnych „ale”, przestudiowałeś umowę dokładniej ode mnie, więc nie rozumiem dlaczego tak ciężko pogodzić ci się z tym, że ją złamałeś i musisz ponieść konsekwencje.
-A Ty jej nie złamałaś? - nagle i on zaczął brzmieć groźnie. - Myślisz, że jestem kretynem i nie zauważyłem jak się na mnie patrzysz?
-Tak właśnie myślę. - wiedziałam, że nie mogę zawahać się, ani przez chwilę. - Najmądrzejszy i najprzystojniejszy Oh Sehun jest kretynem, który myśli, że każda dziewczyna szaleje na jego punkcie.
-Nie wierzę Ci. Grasz, jesteś świetną aktorką.
-Jasne, że jestem. Nawet Ty uwierzyłeś w moją fikcyjną miłość.

**

Siedziałam zawinięta w koc, patrząc tępo w pusty punkt na ścianie, delikatnie kołysząc się na boki. W dłoni ściskałam potwierdzenie wpłaty od rodziców Sehuna. Więc musiał się w końcu z tym pogodzić. Właściwie spodziewałam się tego już trochę wcześniej, gdy jego telefonu ucichły, a on przestał pojawiać się pod moim domem, odwracał wzrok, gdy mijaliśmy się w szkole. Każdy już wiedział, że się rozstaliśmy. Za powód rozstania podawałam, zgodnie z umową, niezgodność charakterów. Wiele osób zaczęło mnie potępiać. Podczas, gdy Sehun wyglądał jak wrak człowieka, ja, podążając za obowiązującymi mnie paragrafami, udawałam zadowoloną. Zaczynałam żałować, że nie zainteresowałam się wieloma podpunktami umowy, nim podpisałam pakt z diabłem. Wraz z potwierdzeniem wpłaty, dostałam część, która opisywała okres po rozstaniu. Zawierała ona dokładny opis tego co mi wolno, a co jest kategorycznie zabronione. Poza ustaleniem mojego stanowiska, pojawił się tam również punkt o zachowaniu milczenia, do końca życia. Na szczęście to już niedługo.

**

-Dawno tu nie byłyśmy. Patrz ile się zmieniło! - Lalisa wydzierała mi się do ucha, licząc, że uda jej się zagłuszyć dudniącą w klubie muzykę. - Nie wiem jak mogłam pozwolić ci tak długo obijać się w domu.

Rzeczywiście, dojście do siebie zajęło mi więcej czasu, niż planowałam. Nim się obejrzałam minęły dwa miesiące, odkąd zostawiłam Sehuna. Przez ten czas praktycznie go nie widywałam, czasem jego sylwetka migała mi gdzieś przed oczami w szkole, jednakże były to jedynie ułamki sekund. To zdecydowanie pomagało mi w leczeniu złamanego serca, które tak trudno się regenerowało.
Wreszcie jednak udało się, w końcu pogodziłam się z tym, że Oh Sehun to ktoś, kogo nigdy nie będę miała, a rozstanie było jedyną drogą, by ukrócić cierpienia, zanim zaczęły rosnąć w siłę.

Popijałam kolejnego, kolorowego drinka bujając się na krzesełku barowym. Byłam odwrócona w stronę parkietu, by stamtąd obserwować przyjaciółkę, która była bardziej pijana ode mnie. Uśmiechałam się widząc jak Lalisa skacze śmiejąc się. Przypominała mi małą, uroczą pchełkę. Zawsze, gdy wychodziłyśmy zatańczyć, stawała się taka beztroska.
Kiedy napój w szklance się skończył, odwróciłam się w stronę baru, by zamówić kolejny i o mało nie spadłam na ziemię. Przetarłam oczy, licząc, że krążące w mojej krwi promile alkoholu robią mi psikusa, jednak mój wzrok się nie mylił. Siedział obok mnie. To był on. Oh Sehun. Ten Oh Sehun.
Czułam jak moje serce zaczynało bić jak szalone, zrobiło mi się gorąco. Spanikowałam. W pośpiechu zaczęłam szukać Lalisy w tłumie, jednak jak na złość nigdzie jej nie widziałam.

-Zatańczysz? - poczułam jego oddech na szyi.

**

Siedziałam na fotelu, oglądając jakieś głupie reality show, nie zważając na płynące po policzkach łzy. Mimo wszelkich starań, nie mogłam przestać myśleć o tym wieczorze. Chciałam, żeby to był tylko sen. Uszczypnęłam się miliony razy, wierząc jak małe dziecko, że w końcu otworzę oczy w swoim łóżku. Tak jednak nie było. Wszystko co przewijało się przez moją głowę było wspomnieniem. Wspomnieniem tańca, który poruszył moje serce na nowo. Wspomnieniem tak silnym, że miałam wrażenie, iż dalej czuję jego dłonie na swojej talii. Wydawało mi się, że z każdym oddechem, wciągałam zapach jego perfum, a jego oczy wciąż spoglądają w moje.

** 

Właśnie kończyłam sprzątać mieszkanie, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam przekonana, że Jennie postanowiła przyjść trochę wcześniej, więc nie przejęłam się swoimi tłustymi włosami, związanymi w niedbałego koka i koszulką, która sięgała mi jedynie do połowy ud. Z uśmiechem na ustach otworzyłam sosnowe drzwi, już miałam się odezwać, gdy zamurowało mnie.

-Mogę wejść? - pani Oh stała przede mną i czekała na zaproszenie.

Rozglądała się wokoło, gdy kładłam kubek z herbatą na stoliku, tuż przed nią. Sama usiadłam na małym taborecie i w milczeniu się jej przyglądałam.

-Więc tak mieszkasz. - powiedziała, bardziej do siebie, niż do mnie. - Wiesz dlaczego do ciebie przyszłam?
-Nie. - bawiłam się skrawkiem koszulki, bojąc się spojrzeć jej w oczy. - Wszystkie formalności zostały załatwione, nawet przez myśl nie przeszło mi, że jeszcze się spotkamy.
-Przyszłam, bo – zawiesiła głos i dokończyła dopiero, gdy zerknęłam na nią. - chciałam dowiedzieć się od ciebie prawdy. Słuchałam wersji Sehuna już tyle razy, a Ty nie pisnęłaś nawet słowem.
-Nie mam pojęcia co mówił pani syn, ale prawda jest taka, że złamał on zasady. - miałam wrażenie, iż jej wzrok wyrażał niedowierzanie.
-A Ty tego nie zrobiłaś?
-Nie, proszę pani.
-Cóż. - wyciągnęła z torby sporych rozmiarów kopertę, którą położyła na stoliku, a sama wstała. - Wiedziałam, że tak będzie, ale nie szkodzi. Przyjdę tutaj jeszcze raz, jutro, o tej samej porze. Zapoznaj się z tym i powiedz mi jutro prawdę.

**

Patrzyłam na nią ze złością, co chwilę przenosząc wzrok na dokumenty, które wczoraj mi dostarczyła. Byłam wściekła, jak mogła zdobyć dostęp do dokumentacji, której nawet moi rodzice nie mieli prawa zobaczyć? Nerwowo stukałam palcami w kolano, wystukując rytm ulubionej piosenki. Atmosfera w salonie była napięta, a cisza panująca w nim była bardziej uciążliwa, niż największy hałas.

-Więc - pani Oh odezwała się jako pierwsza. - czy teraz powiesz mi prawdę?
-Muszę to powtarzać, proszę pani? - serce biło mi jak szalone.
-Posłuchaj, mój syn tak za tobą tęskni. Ma koszmary, budzi się w nocy, ciągle mówi twoje imię przez sen.
-Bardzo mi przykro. - czułam jak zaczyna odejmować mi mowę. - Nasza współpraca się zakończyła, nie mogę nic z tym zrobić.
-Dziecko, nikt nie odbierze Ci tych pieniędzy. Wiem, ile dla ciebie znaczą.

Coś we mnie pękło. Rozpłakałam się jak małe dziecko i nawet ciepła dłoń pani Oh, która delikatnie klepała mnie po ramieniu nie potrafiła mnie pocieszyć. Nie wiem ile czasu szlochałam, zalewając się łzami. Może trwało to chwilę, może znacznie dłużej. Spojrzałam na panią Oh, a gdy dostrzegłam w jej oczach ciepło i współczucie, zdecydowałam. Opowiedziałam jej wszystko. Opisałam każdy szczegół tej nieszczęśliwej doli, nie bojąc się płakać, przerywać, gdy brakowało mi słów. A ona mnie słuchała, kiwała głową ze zrozumieniem, a czasem sama z trudem powstrzymywała łzy.

-Nawet nie wiesz jak wielkie znaczenie ma dla mnie to, że zechciałaś się przede mną otworzyć. Wiesz co teraz powinnaś zrobić, prawda?

**

Nogi trzęsły mi się, tak jakby nie mogły utrzymać ciężaru reszty ciała. Nie chciałam zwlekać, więc bez czekania, otworzyłam drzwi, przed którymi stałam.
Miałam tyle do powiedzenia, lecz gdy go zobaczyłam jedyne co mogłam zrobić to rzucić się mu w ramiona, licząc, że mnie nie odepchnie. Nie zrobił tego. Objął mnie ramionami i ścisnął mocno, jakby bał się, że zaraz ucieknę.

-Nie wierzyłem ci. Nigdy nie uwierzyłem. - spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
-Przepraszam Sehun, ja... - przerwał mi.
-To nieważne. Nie mów nic, chcę żebyś przy mnie była, to mi wystarczy.
-Sehun. - wzięłam głęboki oddech. - Jest coś o czym musisz wiedzieć. Umieram. Lekarze dają mi czas do dwudziestych urodzin. Zostały trzy miesiące. 


Mam wrażenie, że nikt tutaj już nie zagląda. Ilość komentarzy zaczęła maleć, wyświetlenia również. Chyba moje opowiadania przestały już was zadowalać :(
PS: Może ucieszy was fakt, że zaczęłam intensywnie pracować i myśleć nad "PHOTMPFMN" (super skrót XD) ?