środa, 13 maja 2015

Anyone looking for the paradise lost? 2.

JEST! MAMY TO! Pojawił się pierwszy komentarz. Dziękuję bardzo Rose, to wiele dla mnie znaczy.  ♥
Z wyjawieniem tajemnicy po raz kolejny się wstrzymałam, a co się będę, główkujcie! xd
Myślę, że jeszcze rozdział, może dwa, wraz z Lilianną powspominamy, a potem przejdziemy już do tej właściwej, "fanficowej" części.
Cóż, życzę miłego czytania.

Jestem wcześniakiem, mój poród planowany był na święta, dokładnie na 25 grudnia. Miałam być cudownym prezentem pod choinkę dla mojego brata. Cóż, chyba bardzo mi się śpieszyło, bo dokładnie 24 dni przed terminem, moja mama trafiła do szpitala z bólami porodowymi. Trochę pokrzyżowało to plany mojej rodziny, ponieważ wraz z Walerym dwa dni wcześniej przylecieli do mojego taty, by spędzić trochę czasu w „wielkim świecie”. Akurat znajdowali się w sklepie z ubrankami dla niemowląt i wybierali mi kolejną parę bucików. W naszym rodzinnym domu, na ogromnej komodzie, leży ramka ze zdjęciem – Walery trzymający mnie na rękach, zawiniętą w ręcznik, bez bucików, nikt nie przewidział, że przyszła dziedziczka postanowi urodzić się właśnie tutaj. Posiadam obywatelstwo koreańskie, urodziłam się w Seulu, dzięki czemu nie potrzebuję wizy, aby przylecieć do Korei Południowej. Moja Mama rodziła w pokoju dla VIP-ów. Ponoć czuła się jakby była w hotelu, a nie w państwowym szpitalu. Współpracownicy, akcjonariusze, podwładni, wszyscy znajomi mojego taty, ponoć co chwile ktoś wchodził i gratulował moim rodzicom. Wszyscy zszokowani byli tym, iż jestem dziewczynką, Mama stawała się co raz piękniejsza w ciąży, więc podejrzewano, że urodzi zdrowego chłopca, bo przecież dziewczynki kradną swoim rodzicielkom urodę. Niedobre.
Żona jednego z akcjonariuszy wywróżyła mojej Mamie, iż będę świetnym przywódcą i jeszcze przed osiemnastymi urodzinami zarobię swój pierwszy milion.

„ - VIXX? Tato, ale ja chyba nie dam rady. - wykręcałam się, jednak wiedziałam, że nic to nie da. 
 - Lilly, to jest Twoja szansa. Wyłożyłem na to mnóstwo pieniędzy, bardzo długo negocjowałem z dyrektorem. Nie możesz się już wycofać. To tylko jeden układ. Jeden.


Mówił to z taką łatwością, jakby pracujące czternastolatki były czymś normalnym.

Gdy zmierzałam ku sali, w której czekała na mnie grupa, czułam jakby moje serce zaraz miało wyskoczyć mi przez gardło. Dopadł mnie ogromny stres, nie wiedziałam co mam powiedzieć, w mojej głowie była totalna pustka, rozpadałam się na miliony kawałków. Czułam, że gula rosnąca w moim gardle, z kolejnym oddechem, zacznie mnie dusić. „Dlaczego?” Te pytanie odbijało się echem w mojej głowie. Bałam się. Bałam się bycia w centrum uwagi. Bałam się, że zawiodę, że nie będę wystarczająco dobra i znów zawiodę ojca tak, jak parę lat wcześniej. Nie pamiętam jakim cudem zmusiłam się do naciśnięcia klamki i otworzenia drzwi sali treningowej. Zobaczyłam sześć par oczu skupionych na mnie i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że już nie ma odwrotu.”

Będąc jeszcze malutką dziewczynką byłam zupełnie inna niż teraz. Uwielbiałam skakać, krzyczeć, biegać. Wszelkie formy aktywności były moimi ulubionymi. Nie bałam się również kontaktów z ludźmi, byłam pewna siebie, a fakt bycia w centrum uwagi nieszczególnie mnie przerażał. Pamiętam, że w przeciwieństwie do Walerego, nigdy nie chowałam się za mamą, gdy ktoś ze znajomych zaczepiał mnie, próbując zagadać. To ja, zawsze jako pierwsza, wyciągałam do innych rękę, jako pierwsza przedstawiałam się i obdarzałam uśmiechem. Nie bałam się spojrzeć nikomu w oczu, a także nigdy nie spuszczałam wzroku jako pierwsza. Moja pewność siebie była ogromna. Nikt nie był w stanie mnie speszyć. Zawsze podążałam wyprostowana, z wzrokiem skierowanym przed siebie. Nie było osoby, którą mogłaby mnie zawstydzić. 

„Od samego rana byłam w Cube Entertainment. Lubiłam spędzać tutaj czas, atmosfera była taka rodzinna, a pracownicy byli dla mnie bardzo mili. Nic więc dziwnego, iż zawsze gdy byłam w Korei wpadałam do znajomych. Bardzo często, będąc też w innych wytwórniach, pomagałam w przeprowadzaniu przesłuchań. Drukowałam formularze, pomagałam w przygotowywaniu plakatów, najczęściej jednak biegałam między utalentowanymi nastolatkami rozdając im często własnoręcznie drukowane formularze i pomagałam w razie wątpliwości. Czułam ogromny zaszczyt móc mieć minimalny udział w sukcesie, drodze do kariery tych ludzi.
Gdy skończyłam wykonywać swoje zadanie postanowiłam przejść się po korytarzu pełnym nastolatków marzących o byciu idolami. Wielu z nich nuciło, rozgrzewało się przed przesłuchaniem, niektórzy do samego końca szlifowali swoje układy taneczne. Podziwiałam ich. Od najmłodszych lat rozwijali swoje talenty tak, by tak jak dziś, stanąć przed surowymi „jurorami”. Tak wiele było osób, które mimo ogromnych umiejętności, odchodziło z kwitkiem.
Z rozmyślań wyciągnął mnie pewien chłopak. Był bardzo przystojny, a jego charyzmatyczne spojrzenie na pewno niejednokrotnie sprawiało, iż dziewczynom uginały się nogi w kolanach, zupełnie jakby były z waty. Bardzo szybko zauważył, iż mu się przyglądam. Pomachał mi i już po chwili znalazł się tuż obok mnie.
 - Przyszłaś tu na przesłuchanie? - nim zdążyłam odpowiedzieć, już zaczynał kolejne zdanie – Jesteś całkiem ładna, ale powinnaś już pójść do domu. Nie jesteś Azjatką, nawet takiej nie przypominasz, nie nadajesz się. Śpiewasz? Może tańczysz? Na pewno tańczysz, masz ładną figurę. WOW! Masz niebieskie oczy. To soczewki? A włosy też naturalne?
Zadawał mnóstwo pytań, na które nie miałam okazji odpowiedzieć. Myślałam, że nigdy nie przestanie mówić. Potok słów jakimi mnie zalał, sprawił, że stałam jak zamrożona. Zastanawiałam się po co jestem mu potrzebna, skoro mówi za nas dwoje. Przez chwilę nawet myślałam nad tym, by odejść niezauważona, jednak szybko wybiłam sobie to z głowy. To byłoby niemiłe, czyli nie w moim stylu.

 - A tak w ogóle to jak Ci na imię? - tym razem zamilkł i czekał na odpowiedź. 
- Lilka... znaczy Lillianne. Lillianne Kowalsky. Nie przyszłam tutaj na przesłuchanie. Dyrektor kazał mi się rozejrzeć i znaleźć jakieś ciekawe osobowości. Mam wrażenie, że to Ty powinieneś już wracać do domu, bo takich gaduł nie potrzebujemy. - kłamałam, jednak, gdy zobaczyłam jak jego brązowe oczy zaczynają błyszczeć od zbierających się w nim łez szybko zaczęłam się tłumaczyć. - Żartuję. Tak naprawdę pomagam tylko z formularzami i nie mam wpływu na decyzje.


Przez kolejnych paręnaście minut siedziałam z chłopakiem na ławce i pomagałam mu się rozluźnić przed audycją. Okazało się, że jest wspaniałym raperem. Prędkość z jaką wyrzucał z siebie słowa, a także idealna dykcja wprawiły mnie w osłupienie. Nie potrzebny był specjalista, by orzec, iż młodzieniec jest naprawdę dobry w tym co robi. Gdy przed drzwiami jednej z sal pojawił się dyrektor wytwórni i oznajmił, iż właśnie zaczynają przesłuchania, chłopak wstał i ruszył w stronę kolejki.

 -Jung Ilhoon, urodzony 4 listopada 1994 roku. Jeśli dzisiaj podpiszę umowę, dasz mi swój numer! - rzucił na pożegnanie.


„Szaleniec”. Ruszyłam w stronę tylnego wejścia do sali, by zając miejsce w tyle i przyglądać się kandydatom na gwiazdy. Gdy nadszedł czas na numer 489, usłyszałam imię i nazwisko mojego towarzysza i instynktownie zacisnęłam dłonie w pięść. Mimo mocnego oświetlenia zauważył mnie i oczarował delikatnym uśmiechem, gdy zobaczył, iż trzymam za niego kciuki.
Po prezentacji umiejętności usłyszałam głos dyrektora, który oznajmił Ilhoonowi, żeby skierował się do recepcji, skąd skierują go do sali, w której podpiszą kontrakt. Jest! Udało się.
Szybko wybiegłam z sali, by pogratulować nowo poznanemu koledze.
Uściskom, miłym słowom i gratulacjom nie było końca.”

Tamtego dnia nie pomyślałam o tym, że to bardzo nieodpowiedzialne podawać nieznajomym numer telefonu, a także adres do korespondencji, nawet jeśli są z innego kontynentu. Na szczęście Ilhoon nie był żadnym psychopatą, ani naciągaczem. Nie nękał mnie przez telefon, ani nie włamał się do naszego domu. Włamał się zaś do mojego serca i zajął w nim zaszczytne miejsce. Wraz z upływem czasu stawał się mi bardzo bliski, a ja stawałam się bliska jemu. Zaczęliśmy mówić sobie o wszystkim. Byłam przy nim, gdy wybrano go do składu nowego zespołu, a także wtedy, gdy debiutował. „Born To Beat”. „BTOB”.

7 komentarzy:

  1. Ciekawie, ciekawie ^w^ + Ilhoon <3 coraz lepiej :) masz bardzo fajny styl pisania, będę wpadać częściej na 100%:3 życzę weny ;) i zapraszam też do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję <3
      Zapraszam w niedzielę - pojawi się coś nowego :3

      xoxo

      Usuń
  2. Mi także podoba się twój styl pisania. Jest taki lekki i przyjemny. Wciągnęła mnie ta część. Czytam, czytam i tu nagle końcówka. Obecność Ilhoona bardzo mnie cieszy XD
    Powodzenia w dalszym pisaniu. Czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kolejna również Cię wciągnie. Btw. Pojawi się w niedzielę, nie mam pojęcia o której godzinie, bo na moim koncie zwariowała strefa czasowa i nie potrafię tego naprawić xd

      xoxo.

      Usuń
  3. Szczerze mówiąc, gdy przeczytałam twój komentarz na moim blogu i już weszłam na podany przez ciebie adres, nie spodziewałam się niczego wartego uwagi. Wybacz mi, ale po długości komentarza który zostawiłaś u mnie i jego hmm... głębi, jak i zarówno długości oraz jego bardzo ogólnego sformułowania byłam pewna, że opowiadanie będzie na bardzo podobnym poziomie. Krótkie, ubogie w opisy jak i w słownictwo. I tutaj należą ci się przeprosiny z mojej strony. Myliłam się, bardzo.
    Piszesz naprawdę dobrze, masz bogate słownictwo, opisy nie są przeładowane, ale przejrzyste, lekkie i przyjemne do czytania, a co najważniejsze wszystko jest spójne i przemyślane. Osobiście jestem pod wrażeniem i chylę czoła :) Lila to ciekawa postać, która musi być pod niezłą presją. Troszkę jestem zdezorientowana, kto będzie tutaj głównym bohaterem czy ktoś z wspomnianego i widniejącego w 3/7 na nagłówku VIXX, czy też może Ilhoon, który pojawił się pod koniec? Nie wiem, ale nie ważne kto to będzie i tak będę czytać :) Oba zespoły uwielbiam :)
    Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, albo raczej zwrócić uwagę na to co mi nie przypadło do gustu, jeśli w ogóle kogoś to interesuje, to byłyby to brak zakładki z bohaterami i może brak jako takiego wystroju graficznego bloga. Ale to tylko ze względów estetycznych i nie ma nic wspólnego z treścią.
    I brak obserwatorów. Polecam dodać ten gadżet, a ja od razu na pewno zaobserwuje Twojego bloga :) miłoby mi było gdybyś również zaobserwowała mojego, jeśli faktycznie ci się spodobał i będziesz czytać :)
    Aha, masz problem z ustawieniem czasu na blogu? Jeśli tak, to mogę pomóc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie rzecz biorąc to jestem zdania, że nie powinnam w ogóle komentować niczyich blogów, bo o ile pisanie opowiadań, tekstów etc. idzie mi całkiem dobrze, tak opisywanie tego co i jak bardzo w czyjejś pracy mi się podoba jest dla mnie lekko kłopotliwe. Liczę, że wybaczysz mi ten komentarz. Następnym razem bardziej się postaram. ;)
      Jeśli chodzi o oprawę graficzną, postanowiłam na razie postawić na samą treść. Może w przyszłości trochę nad tym pracuję.
      Dziękuję za szczery komentarz. Wzięłam go sobie do serca.

      PS: Czas na blogu już opanowany ;)

      Usuń
  4. Ohoho czyżby właśnie pojawił się mój drugi fav zespół i mój bias w BTOB~? :> podoba mi się~ z chęcią zabiorę się za następne rozdziały ^^
    Weny~ ♡

    OdpowiedzUsuń