sobota, 16 maja 2015

Anyone looking for the paradise lost? 3.

3 komentarze pod poprzednią częścią ♥♥♥
Postanowiłam, że posty będę dodawała co niedzielę. I dopóki jestem "do przodu", również w czwartki.
Co do tej części... Jest ona nieco dłuższa od dwóch poprzednich, kończy bezsensowne wspominki Lilianny, a zaczyna prawdziwą, porządną akcję.
Miłego czytania♥

Jak to się stało, że straciłam swoją pewność siebie? Gdzie ona się podziała? Nie mam pojęcia. Nawet nie wiem kiedy dokładnie zaczęłam unikać wzroku innych ludzi. Od kiedy zaczęłam chodzić ze spuszczoną głową, oglądając swoje buty. Ludzie snuli różne dziwne teorię na temat tej zmiany. Jedni mówili, że mój tato jest alkoholikiem i znęca się nade mną. Niektórzy dokładali nawet kłamstwa, iż widzieli mnie posiniaczoną, uciekającą w środku nocy. Usłyszałam raz, że zbankrutowaliśmy i chodziłam głodna, a w naszym domu nie było prądu, ani wody. Kiedyś nawet znalazłam w swojej szafce kanapkę. Nigdy nie traciłam czasu na wymianę zdań z ludźmi, którzy byli przekonani, że wiedzą o mnie więcej niż ja sama. Tak naprawdę zmieniłam się. Po prostu.

Jak poznałam Hyuka?
„Było to, gdy pierwszy raz, od moich narodzin, przyleciałam do Korei. Miałam 3 lata, a już zaczynałam mówić w dwóch językach. Ponoć było to bardzo urocze, gdy „Mamo” mówiłam po polsku, zaś „Tato” po koreańsku.
Właśnie wtedy pan Han zaprosił moich rodziców na obiad do swojej rezydencji. Ojciec Hyuka jest właścicielem sieci salonów odnowy biologicznej, które rozprzestrzeniły się na całą Koreę Południową. Bardzo zależało mu na tym, aby jego dzieci poznały się ze mną, ponieważ jak po dziś dzień mówi „jesteśmy tacy sami”.
Od razu można było zauważyć, iż moja relacja z Sanghyukiem, będzie silną relacją na całe życie, ponieważ już od pierwszych godzin naszej dziecięcej znajomości świetnie nam razem było.”

Od tamtego czasu niejednokrotnie spotykałam się z Hyukiem, gdy pan Han musiał gdzieś pilnie wyjechać, a mój tato akurat był ze mną w Seulu, podrzucał nam swego syna, tak, byśmy oboje się nie nudzili.
To naprawdę cudowne, że praktycznie dorastaliśmy razem. Hyukkie był dla mnie jak starszy brat. Bardzo się o mnie troszczył i to właśnie dzięki niemu, mój koreański z czasem zaczynał brzmieć jak język rodowitej Koreanki. Razem uczęszczaliśmy na kurs języka norweskiego. Byłam z siebie zadowolona, bo mimo tego, iż byłam młodsza aż 3 lata, dużo lepiej przychodziła mi nauka tego języku.

„ - Sto lat! Sto lat! - głosy gości roznosiły się po całym apartamencie. - Niech żyje, żyje nam! A kto? Lilly!
Zaraz po usłyszeniu swojego imienia, wszystkie światła zgasły, a mój tato, delikatnym ruchem dłoni, przesunął moje ciało w odpowiednim kierunku. Zobaczyłam dwanaście, kolorowych, płonących niebieskim płomieniem świeczek, przepiękny biały tort i kroczącego dumnie w moją stronę Sanghyuka.
- Pomyśl życzenie. - wyszeptał do mnie."

Co wtedy pomyślałam? Nie mogę powiedzieć, boję się, że gdy komuś się wygadam, owe życzenie straci swoją moc i nigdy się nie spełni.

„ Po życzeniach od Mamy, Taty i Walerego, nadszedł czas na Hyuka. Mimo, że zawsze czuliśmy się przy siebie w stu procentach swobodnie, wtedy poczułam się lekko skrępowana i zaczęłam nerwowo stukać palcami. 
  - Lilly. Jesteś moją przyjaciółką, wiesz? - zaczął wyraźnie po norwesku. - Życzę Ci, żebyśmy zawsze już byli razem, bo oboje wiemy, że tylko we dwójkę będziemy mogli zawojować świat. - mimo iż nikt nie rozumiał tego, co obecnie mówił, ściszył głos. - Chciałbym Ci jeszcze życzyć, abyś była jeszcze silniejsza niż teraz, bo czekają Cię ogromne przeszkody i utrudnienia.

Delikatnie przytulił mnie, a następnie podał malutkie pudełeczko, gestem mówiąc, bym je otworzyła. Granatowy pakunek skrywał w sobie dwie, srebrne obrączki. Zaskoczył mnie ich rozmiar – były zdecydowanie za duże na nasze palce. Hyukkie bardzo łatwo wyczytał moje myśli. 
 - Są za duże, ponieważ muszą nam wystarczyć do końca życia. Obiecajmy, że zawsze będziemy je nosić. One mają sprawić, że nigdy się nie poddamy.”
 
Jestem bardzo dobrą tancerką, jednak jest rzecz, która od tańca wychodzi mi jeszcze lepiej. Od najmłodszych lat układałam przepiękne choreografie do piosenek, które uwielbiałam. Potrafiłam złożyć ruchy tak pięknie, z taką dokładnością, iż wielu było pod ogromnym wrażeniem i nie dowierzało, że dziecko, bez żadnego doświadczenia, jest w stanie stworzyć coś tak idealnego.
Mój tato postanowił rozwinąć mój talent i w każdej wolnej od szkoły chwili posyłał mnie na kursy, lekcje, wykłady znanych choreografów, tak, bym doświadczenie nabywała już w tak młodym wieku.

Miałam niecałe czternaście lat, gdy Hyuk zadebiutował jako maknae w zespole VIXX, pochodzącym z wytwórni najlepszego przyjaciela mojego taty – Jellyfish Entertainment.
VIXX zostali ciepło przyjęci przez grono kpoperów. Krytycy docenili utwór, z którym się promowali, pochwalili również układ taneczny i umiejętności członków.
Wszystko odbywało się prawidłowo, zaczęto pracować nad szybkim, efektownym comebackiem. Każdy był bardzo zadowolony tym, jak VIXX szybko i prosto kierują się w stronę sukcesu.
Kiedy myślano, że nic złego nie może się stać, choreograf pracujący z chłopakami, postanowił odejść z wytwórni, zostawiając wszystkich na lodzie.
Wtedy w głowie mojego taty pojawił się, według niego, idealny plan. Za moimi plecami bardzo długo i intensywnie negocjował z dyrektorem Jellyfish. Zaoferował niewielką pomoc w spłacie długów, które powstały wskutek trenowania trainee. Jak dowiedziałam się później, po czterech dniach negocjacji, ojciec wygrał. Już następnego dnia, nie zważając na to, iż jest środek roku szkolnego, wysłał mi bilet do Seulu i wiadomość, żebym przygotowała więcej rzeczy, ponieważ mój pobyt potrwa znacznie dłużej, niż dzień czy dwa.
Kiedy, będąc już na miejscu, dowiedziałam się jaki jest powód mojego przylotu do Korei, miałam ochotę się popłakać. Tak bardzo bałam się zadania, które właśnie zlecił mi Kowalsky, że chciałam uciec do pierwszego samolotu i nie wracać. „Stworzysz choreografię dla VIXX.” Te słowa dudniły w mojej głowie i sprawiły, że tamtej nocy nie mogłam zasnąć.


Jak doszło do tego, że podpisałam umowę na tworzenie układów tanecznych dla VIXX przez następnych pięć lat?
Strach, który tak bardzo mnie paraliżował, zniknął już po paru minutach pierwszego spotkania na sali do tańca. Zastąpiło go uczucie spełnienia, pasji. Wątpliwości czy, aby na pewno dam radę, upłynęły z pierwszymi sekundami piosenki. Pojawiło się, dotąd nieznane przeze mnie uczucie. Uczucie, które doprowadziło do tego, że pokochałam moją pracę i nigdy nie było mi tego dość.
Abym mogła spokojnie egzystować w Polsce, wraz z menadżerami, opracowaliśmy świetny pomysł. Dostałam kamerę i przeszłam bardzo krótki kurs obsługiwania programu do edycji filmów. I tak, gdy dostawałam nowy utwór, do którego ułożyć miałam choreografię, stawałam przed kamerą i krok po kroku nagrywałam ruchy dla każdego z członków osobno. Nagrywałam również to, gdzie i jak powinni się ustawiać oraz na co powinni zwracać uwagę.
Czym właściwie zajmuje się mój ojciec? Kris, a właściwie Krzysztof Kowalsky, trzy lata przed moimi urodzinami wybrał z konta bankowego wszystkie oszczędności i wyjechał do Korei Południowej, zostawiając żonę z synem w Polsce. Tam udało mu się kupić ogromną, starą halę za niesamowicie małe pieniądze. Dokładnie 14 miesięcy zajęło mu odremontowanie hali, przygotowanie dokumentów, zebranie kadry specjalistów i wynegocjowanie umów. Dokładnie w 14 miesięcy stracił oszczędności swojego życia... i otworzył największą galerię handlową w Seulu oraz stworzył własną markę - „ChristopherAris”. Nie wiem czy to zwykłe szczęście czy może interwencja Boga, ale galeria stała się ogromnym hitem i w ciągu półtora roku zaczęła przynosić niewiarygodnie wysokie zyski.
Przed moimi dziesiątymi urodzinami, tato zdążył zbudować dwa hotele i kolejną galerię, tym razem w Pusan.
Zaś w dniu moich dwunastych urodzin, zapisał mnie jako oficjalną dziedziczkę jego majątku.

Mimo, iż w dniu śmierci mojego taty, uzyskam świetnie prosperującą markę oraz ogromną kwotę pieniędzy, do niedawna żyłam spokojnie, jak normalna nastolatka w Zagórsku, w Polsce. Do niedawna uczęszczałam do zwyczajnego, publicznego liceum. Jeszcze tydzień temu moje życie było spokojne i ułożone.

„Wracając w poniedziałkowe popołudnie do domu przeżyłam lekki szok, gdy zobaczyłam mojego tatę siedzącego w salonie razem z mamą. Do domu miał przylecieć dopiero za trzy tygodnie. Rzecz jasna bardzo się ucieszyłam na jego widok, jednak łzy w oczach mamy i jej nietęga mina, ostudziły mój entuzjazm. Gdy poprosił mnie, bym za 5 minut zjawiła się w jego gabinecie, wiedziałam, iż nie wróży to niczego dobrego. Ze stresu moje dłonie zaczęły drżeć. Kiedy usiadłam naprzeciwko taty, w ogromnym fotelu, czułam nieprzyjemne ciepłe ogarniające moje ciało. 
 - Córeczko, pamiętasz jak rozmawialiśmy o tym, że najlepszym rozwiązaniem dla Ciebie, będzie związanie się z mężczyzną równie majętnym jak Ty? - niepewnie kiwnęłam głową, czując, iż w moim gardle pojawiła się gula, która odebrała mi mowę. - Razem z panem Han postanowiliśmy, iż zamieszkasz w Seulu razem z Sanghyukiem, a w ciągu najbliższych sześciu, siedmiu lat, ożenicie się, by połączyć nasze firmy w jedną. Uznałem, że ten młodzieniec jest dla Ciebie odpowiedni. Znacie się, więc nie będziesz miała problemu, by żyć z nim pod jednym dachem. To jest najlepsze rozwiązanie. Poleciłbym Ci zacząć się pakować, ponieważ wylatujesz za dwa tygodnie. Nie przejmuj się szkołą, menadżer Lim zajmie się wszystkimi formalnościami.”

Powiedział to tak spokojnie, jak gdyby opowiadał mi o tym co zjadł na obiad. Ze stoickim spokojem oznajmił mi, że wyjdę za mąż za kogoś kogo nie kocham. Tak po prostu, zupełnie na luzie dał mi do zrozumienia, że razem z panem Han, sprzedali swoje dzieci.

7 komentarzy:

  1. Co? Wow... Czułam się jakbym czytała czyiś pamiętnik. Najpierw spokojnie i normalnie, pojawia się Hyuk, wyjaśnienie pracy ojca, a tu nagle: "[...] sprzedali swoje dzieci" i stąd to "co" na początku komentarza. Jeszcze nie ochłonęłam XD Każda następna część jest coraz lepsza. Boję się, co będzie, jak wrzucisz tu np. dziesiątą. Pewnie spadnę z krzesła O.o
    Czyli... Lilly będzie mieszkać z Hyukiem... Hmm trzeba im do szafy wrzucić Ilhoona.
    Czekam z niecierpliwością na czwartek i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wenę mam, życz mi wytrwałości, bo już nie raz zdarzyło mi się coś porzucić ;)

      Czyli... widzimy się w czwartek? ♥

      Usuń
  2. Na początek przepraszam, że komentuję tylko pod jednym rozdziałem, mimo iż przeczytałam wszystkie, ale jestem na telefonie i trochę niewygodnie mi się pisze. Wiem, jak takie pojedyncze komentarze mogą irytować XD
    Ładnie piszesz, nie ma co. Przyjemnie się czyta i te wszystkie objaśnienia dotyczące jej życia nie są takie uciążliwe jak zdarzało mi się niekiedy czytać. Historia też wydaje mi się całkiem wciągająca, bo ja uwielbiam tematy, kiedy ktoś bierze z kimś ślub z przymusu :) poczekamy i zobaczymy jak to się dalej rozwinie. Postaram się regularnie zaglądać.
    Powodzenia i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj. Najważniejsze jest dla mnie sam fakt, że czytasz i doceniasz to co robię.

      xoxo♥

      Usuń
  3. Lilly mieszkająca z Sanghyukiem aaa! *__* ♡
    Bardzo ładnie piszesz, podziwiam. Opowiadanie bardzo wciąga. Na pewno od dzisiaj będę Twoją stałą czytelniczką.
    Wytrwałości, pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również pozdrawiam i liczę, że kolejna część również Ci się spodoba ;)
      xoxo♥

      Usuń
  4. Piszesz bardzo ciekawie. Ciekawie to mało powiedziane. Masz wspaniały styl i mam nadzieję, że reszta rozdziałów pisana jest tak samo i to nie jest chwilowy przypływ weny itp.;)
    Podoba mi się i wiem, ze przeczytam te opowiadanie całe i będę czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
    Niestety mam niewiele czasu a dużo do nadrobienia, ale mam już zapisanego tego bloga w zakładkach wiec nie bój się PRZECZYTAM!
    ~Yehet

    OdpowiedzUsuń