Jeszcze oficjalnie nie zakończyłam "Anyone looking for paradise lost?", a już szykuję mały zarys kolejnego opowiadania.
Obudziłam się w szpitalu. Znowu.
Poczułam, że coś jest nie tak. Poza plecami, bolało mnie również
lewe udo. Podniosłam kołdrę i doznałam ogromnego szoku. Było ono
całe zabandażowane, a gdy przejechałam palcem po bolącym mnie
miejscu wyczułam rząd szwów. Zrobiło mi się gorąco, oczy zaszły
mi mgłą. Po paru głębokich wdechach rozejrzałam się po sali.
Dopiero teraz zauważyłam Hyuka, który płakał przy moim łóżku.
-Wynoś się stąd. -wyszeptałam. -
Powiedziałam, żebyś się wynosił! -wykrzyczałam, gdy nie
zareagował. - Nie chcę Cię widzieć!
Jeszcze chwile na mnie patrzył, a
potem powoli skierował się do wyjścia. Nie chciałam go widzieć.
Wiedziałam, że mój upadek to nie jego wina, a nieszczęśliwy
wypadek. Jednak fakt, iż podniósł na mnie rękę nie dawał mi
spokoju. Biłam się ze sobą w myślach. Z jednej strony winiłam
siebie, w końcu to ja pierwsza go uderzyłam. Z drugiej zaś
zastanawiałam się czy będę potrafiła czuć się przy nim
bezpiecznie. Z rozmyślań wyrwał mnie lekarz. Był niski, w
podeszłym wieku, a jego włosy były siwe.
-Panno Kowalsky, jak się pani czuje? -
zapytał z troską.
-Nie narzekam. - skłamałam, ponieważ
ból pleców strasznie mi dokuczał. - Panie doktorze, właściwie co
mi się stało?
-Ach, czyli nie pamięta pani? -
wyraźnie się zdziwił. - Z tego mówił pani opiekun, uderzyła
pani w szklaną szafę, na całe szczęście szkło nie przecięło
skóry, jednakże jest pani bardzo potłuczona. Właściwie to całe
plecy są sine i mają fioletowy odcień. Co do pani uda to miała
panienka ogromne szczęście. Szklany element rozciął duży
kawałek skóry, musieliśmy go zaszyć. Brakowało dosłownie paru
centymetrów, a rozcięta zostałaby tętnica udowa oraz ważne
nerwy. Gdyby doszło do ich uszkodzenia, mogłaby pani stracić
czucie w owej nodze i całkiem możliwe, że nie udałoby się owego
czucia przywrócić.
Słowa lekarza szumiały mi w głowie.
Parę centymetrów dzieliło mnie od kalectwa. Moje myśli
automatycznie powędrowały ku niemu. Nie potrafiłam o niczym innym
myśleć, zaczęłam wyklinać w myślach człowieka, którego tak
bardzo kochałam.
-Moje maleństwo! - usłyszałam głos
Nany. - Co Ci się stało? Opowiadaj mi szybko.
-Właściwie to nie wiem od czego
zacząć. - nie chciałam obarczać przyjaciółki problemem, jednak
wiedziała, że ona nie odpuści. - Gdy wróciłam do domu Hyuk
zrobił mi wyrzuty o Ilhoona, podejrzewał mnie nawet o to, że
podrywam Chana! Żeby się nie kłócić poszłam do łazienki, a
kiedy wróciłam, przyłapałam go z moim telefonem w ręku. Trochę
mnie poniosło i zaczęłam na niego krzyczeć. Kiedy się do mnie
zbliżył... ja go uderzyłam. Nie chciałam tego, nie panowałam nad
sobą.
-No, ale jak doszło do tego, że tutaj
jesteś? Lillianne, czy on Cię pobił? - zapytała przerażona.
-Nie! Nie! - od razu zaprzeczyłam. -
To był wypadek, nieszczęśliwy wypadek. Kiedy go uderzyłam, złapał
mnie za ręce i zaczęliśmy się szarpać. Był wściekły i nie
chciał mnie puścić. Ja chciałam się wyrwać, bardzo mocno się
szarpnęłam, a on w tym samym momencie puścił i poleciałam do
tyłu. Pech chciał, że zatrzymałam się na naszej szklanej szafie,
a ona nie wytrzymała nacisku i pękła.
-Czyli to nie jego wina, tak? -
Nana-unnie uspokoiła się. - Powiedz mi jeszcze jak długo tu
będziesz? Potrzebujesz czegoś? To nic poważnego?
-Właściwie to miałam szczęście.
Mało brakowało, a straciłabym czucie w nodze.
-Słucham?! - wykrzyczała, a jej oczy
powiększyły się od szoku.
-Kiedy byłam już nieprzytomna,
kawałek konstrukcji spadł mi na nogę. Ponoć parę centymetrów
poślizgu i mógłby rozciąć ważne nerwy albo tętnicę. -sama
myśl o tym sprawiła, że po moim policzku popłynęła pojedyncza
łza.
-A co na to Hyuk? Gdzie on w ogóle
jest? Jak on śmiał Cię zostawić? Powinien tu warować jak pies. -
szok przerodził się we wściekłość.
-Był tutaj. - przez chwilę milczałam.
- Kazałam się mu wynosić. Nana, ja chyba... chyba się go boję.
Cały czas myślę o tym jak ja będę miała z nim żyć po tym
wszystkim.
-Co chcesz zrobić?
-Jutro będę chciała wypisać się ze
szpitala. Wypytam lekarza jak mam pielęgnować ranę, czego powinnam
nie robić. Zabukuję bilety i polecę na Tajlandię na dwa dni.
Wiesz, wyłączę telefon, odetnę się od tego wszystkiego, a
potem... - moje myśli nie chciały przejść mi przez gardło.
-A potem?
-Wrócę do Polski. - wyrzuciłam to z
siebie. - Nie obchodzą mnie rodzice, coś wymyślę, nie wiem, podam
informację, że... - chwilę pomyślałam. - muszę zaopiekować się
mamą, bo podupadła na zdrowiu.
-Naprawdę chcesz to zrobić? - Nana
posmutniała. - Nie chcę, żebyś mnie zostawiała, ale jeśli to
dla Ciebie najlepsze rozwiązanie... sama spakuję Cię i odwiozę na
lotnisko. Tylko przemyśl to najpierw dokładnie. Żebyś niczego nie
żałowała.
Wypowiedź Nany przerwał dźwięk
przychodzącego SMS-a. Przyjaciółka przeprosiła mnie, ponieważ
musiała jak najszybciej stawić się do wytwórni. Zbliżał się
comeback jej sub-unitu i jej menadżer zaczynał robić się
irytujący.
Kiedy wyszła, zostałam sam na sam z
moimi myślami. Bardzo długo rozmyślałam nad moim wyjazdem. Każda
minuta utwierdzała mnie w przekonaniu, że chcę wrócić do mamy,
znajomych, do normalności. Późnym wieczorem sięgnęłam po swój
telefon. Zadzwoniłam do Hyuka i poprosiłam, by zjawił się u mnie
jutro z samego rana.
Był wspaniały, słoneczny dzień.
Na niebie nie było ani jednej chmury. Trzymając się za ręce,
szliśmy boso po plaży. On uśmiechał się, gdy całowałam go w
policzek. Szepnął mi do ucha, że jestem dla niego najważniejsza.
Oprócz nas nie było nikogo. Mieliśmy cały piękny teren tylko dla
siebie. W pewnym momencie zaczęliśmy tańczyć. Śpiewał piosenkę
w niezrozumiałym dla mnie języku. Śmialiśmy się, wypełniało
nas szczęście, oboje chcieliśmy, by ta chwila nie mijała. W
pewnym momencie wziął mnie na ręce i złożył na moich ustach
pocałunek. Myślałam, że odłoży mnie na ziemię, jednak ten
zaczął biec w stronę morza. Krzyczałam, żeby mnie puścił, bo
wiedziałam, że woda musi być lodowata. Puścił mnie. Wpadłam
cała do wody, byłam mokra. Próbowałam udawać złość, ale w
ogóle mi to nie wyszło. W pewnym momencie zaczęliśmy chlapać się
wodą. Piszczałam, i wydzierałam wniebogłosy, gdy przegrywałam, a
gdy wygrywałam śmiałam się i wykrzykiwałam jakieś dziwne
dźwięki. Niefortunnie, przy którymś chlapnięciu woda, którą
skierowałam w stronę Hyuka, trafiła go w oko. Ten przestał się
uśmiechać, jego oczy płonęły, a twarz wydawała się robić
czerwona. Nagle słońce zasłoniły chmury, z których zaczął
padać deszcz. Rozpętała się prawdziwa burza. Morze stało się
niespokojne. Hyuk podszedł do mnie, złapał moją głowę i
wepchnął pod wodę. Zaczęłam się szarpać, próbowałam strącić
jego dłoń z mojej głowy. Bezskutecznie. Czułam, że zaczyna
brakować mi powietrza, a ciało odmawia posłuszeństwa.
Obudziłam się z krzykiem. Byłam cała
spocona i nie mogłam uspokoić oddechu. Potrzebowałam paru minut,
by całkowicie opanować przerażenie. Spojrzałam na zegarek –
6.30. Sanghyuk powinien być tutaj już za niedługo. Jakimś cudem
udało mi się prawie bezboleśnie wyjść z łóżka i skierować do
łazienki. Nim udało mi się odświeżyć, minęło mnóstwo czasu.
Gdy wróciłam na salę, Hyuk siedział już na krześle i czekał na
mnie.
-Lecę dzisiaj do Tajlandii. - zaczęłam
prędko, bo wiedziała, że każda chwila zwłoki była dla mnie
szkodliwa. - A potem wracam do Polski. Na stałe.
Próbował wstać, jednak
niebezpiecznie się zachwiał i wrócił do siadu. Musiało zakręcić
mu się w głowie. Parokrotnie nabierał powietrza w usta, by coś
powiedzieć, jednak wciąż milczał. Chciałam go dotknąć,
przytulić, ale musiałam być silna. Podjęłam już decyzję.
-Zostawisz mnie? - wyszeptał tak
cicho, że miałam wątpliwości, czy czasem mój mózg nie płata mi
figla.
-Nie pozwolę na to, byś robił sobie
ze mnie worek treningowy. - mówiłam głosem obojętnym. - Nie
jestem marionetką. Ja czuję. Nigdy nie zgodzę się na traktowanie
jak śmiecia. - idealnie wychodziło mi udawanie, iż nie pęka mi
właśnie serce. - Wracam do Polski, rozumiesz? Zostaniesz tu sam.
Upadł na kolana. Nie widziałam jego
twarzy, grzywka zasłaniała jego oczy.
-Widzisz mnie właśnie po raz ostatni.
- zadrżał mi głos, wzięłam głęboki oddech. - Już nigdy mnie
nie skrzywdzisz... Teraz idę do pielęgniarki, a kiedy wrócę ma
Cię tutaj nie być.
-Nie odchodź. - prosił, jednak
zignorowałam to i kierowałam się do wyjścia.
Gdy łapałam za klamkę, poczułam
ucisk na nadgarstku. Odwróciłam się i zobaczyłam go. Trzymał
moją rękę drżącą dłonią. Spojrzałam mu w oczy. Płakał,
płakał jak dziecko.
-Błagam Cię, nie odchodź ode mnie. -
jego głos brzmiał tak krucho, jakby umierał.
Wyrwałam rękę z uścisku i ruszyłam
do recepcji. Gdy wróciłam, nie było go już.
Przed wyjazdem chciałam pożegnać
jeszcze jedną osobę. Poprosiłam Ilhoona, by przywiózł mi ubrania
i wygodne buty do szpitala. Prośbę o zabranie również paszportu
argumentowałam możliwością problemów z wypisem. Kiedy
przyjechał, czekałam na ławce pod szpitalem.
-Hej! Chcesz zginąć? Lekarz wie, że
już wybierasz się na spacerki? - zażartował, jednak widząc moją
miną spoważniał. - Co się stało?
-Ilhoon... - zdążyłam jedynie
wymówić jego i wybuchłam płaczem, rzucając mu się na szyję.
Po raz kolejny opowiadałam o tym co
było powodem mojego pobytu w szpitalu. Kiedy już prawie się
uspokoiłam, zaczęłam mówić o tym, iż cudem uniknęłam utraty
czucia w nodze i po raz kolejny zaniosłam się płaczem. Parę
głębokich oddechów później, mogłam kontynuować.
-Ilhoonie, ja zdecydowałam się... -
poczułam duszącą gulę w gardle. - Ja... wracam do domu. - tym razem łzy popłynęły po
policzkach mojego przyjaciela.
-Kiedy? - zapytał, pociągając nosem.
-Za trzy, może cztery dni. Przed tym
chcę jeszcze zatrzymać się w Tajlandii. Właściwie to za trzy
godziny mam lot. Chciałam się pożegnać. - łzy gromadzące się w
moich oczach sprawiły, że nie widziałam wyraźnie twarzy Ilhoona.
-Ale wiesz, że musisz mnie odwiedzać?
- próbował się zaśmiać, jednak na jego twarzy pojawił się
grymas, niczym nie przypominający uśmiechu.
Pogłaskałam go po głowie, a potem po
raz kolejny przytuliłam z całych sił.
-Poprosiłam Nanę, by powiadomiła
Shannon i zabrała ją na lotnisko. Podwiózłbyś mnie? Będę miała
okazję pożegnać trzy najważniejsze osoby w moim życiu.
Kiwnął potwierdzająco głową i po
parunastu minutach jechaliśmy już na przedmieście.
Kiedy dotarliśmy na miejsce miałam
jeszcze godzinę do odprawy celnej, więc postanowiliśmy wraz z
trójką przyjaciół skoczyć do pobliskiej restauracji. Aby nie
tracić ostatnich wspólnych chwil na smutek i łzy, wspominaliśmy
wszystkie głupie, zawstydzające i śmieszne rzeczy, które zdarzyły
się nam w ciągu mojego pobytu. Najdłużej i najgłośniej
śmialiśmy się z moich fantazyjnych upadków, poślizgnięć na
lodzie.
Gdy nadszedł czas pożegnania, nie
wiedziałam co powiedzieć. Jako pierwszy podszedł do mnie Ilhoon,
przytulił mnie mocno i szeptał do mojego ucha.
-Wiesz, że jesteś moją siostrą, bo
przyjaciel to członek rodziny, którego można wybrać. Ja wybrałem
Ciebie, więc mam nadzieję, że jesteś świadoma tego, jakie
obowiązki ma młodsza siostra wobec swojego oppy? Kilometry to tylko
liczba. Masz o mnie pamiętać, masz mówić mi o wszystkim co się u
Ciebie dzieje... I przede wszystkim. Masz być szczęśliwa,
jasne?
Kiwnęłam głową, ponieważ wzruszenie odebrało mi mowę. Z ramion Ilhooniego „odbiła” mnie Nana.
-Mała, nie mam pojęcia co mogę Ci
powiedzieć. Nie byłam gotowa na pożegnanie... - westchnęła
głęboko. - Moje życie jest jak puzzle. Składa się z wielu
elementów, które razem tworzą spójną całość. Ty jesteś
jednym takim puzzlem. Mimo tego, że będziesz tak daleko mnie, nie
możesz o mnie zapomnieć, bo bez Ciebie moje życie jest niepełne.
W układance brakuje elementu.
Ucałowała mnie i ustąpiła miejsca
Shannon, która rozpłakała się i jedyne co zdołała powiedzieć
to ciche „wróć tutaj czasem”.
Kiedy usadowiłam się w samolocie
poczułam się jakbym zostawiła na płycie lotniska kawałek swojej
duszy. Sięgnęłam do kieszeni po swój telefon, wyciągnęłam z
niego kartę i umieściłam w nieużywanej kieszonce w portfelu.
Miałam zamiar włożyć ją z powrotem dopiero przed wylotem do
Polski. Z głośników usłyszałam komunikat „Prosimy zapiąć
pasy, samolot zaczyna startować.” Więc tak ma skończyć się
moja „Big love in Korea”?
No nie.. to nie jest ostatni rozdział prawda? PRAWDA!? Nie możesz tak tego zakończyć :< boszz.. tak żal mi Hyuka.. i nie lubię bohaterów, którzy na siebie wrzeszczą bez wytłumaczenia się wcześniej o co im chodzi.. (brawa dla Hyuka i głównej bohaterki :') ) xD
OdpowiedzUsuńRozdział jest ekstra.. ale czuje po nim taki niedosyt.. zrób coś z tym szybciutko proszę :<
Jeszcze tak 10 rozdziałów i możesz kończyć, ale teraz jest jeszcze za wcześnie... Przesadziłam, ale naprawdę szybko zleciało. Rozdział mega ciekawy i wciągający. Już nie mogę doczekać się kolejnego odpowiadania XD Przeczytam wszystko, co napiszesz :D
OdpowiedzUsuńWeny i wytrwałości.