Podczas podróży przypadkowo
spojrzałam na swoją dłoń i doznałam szoku. Nie było na niej
obrączki, którą dostałam od Hyuka. „Obiecajmy, że zawsze
będziemy je nosić. One mają sprawić, że nigdy się nie poddamy.”
Słowa, które wypowiadał w momencie, gdy ją dostałam zabrzmiały
mi w głowie. To jakiś cholerny zbieg okoliczności, że zniknęła
właśnie w takim czasie. Kiedy uświadomiłam sobie w jakiej
sytuacji musiałam ją zgubić zaśmiałam się sama do siebie. Byłam
prawie pewna, że spadła mi, gdy szarpałam się z Sanghyukiem. Całą
podróż brak obrączki jakby palił mnie od środka. Jednak wraz z
lądowaniem samolotu, ów brak przestał mieć znaczenie.
Hotel, w którym miałam się zatrzymać
nosił nazwę „Eldorado” i swoim wyglądem robił ogromne
wrażenie. Podłoga, schody, ściany były pokryte białym marmurem,
a na środku była przepiękna fontanna. Pewnie wymieniłabym więcej
pięknych rzeczy jednak mnie zależało na czasie. Szybko więc
odebrałam kartę do pokoju w recepcji, a potem windą skierowałam
się na trzynaste piętro. Pokój, a właściwie apartamentowiec,
który krył się za drzwiami z numerem 1310, był urządzony w
nowoczesnym stylu. Posiadał mały salon, sypialnię oraz ogromną
łazienkę z jacuzzi. Szybko wzięłam prysznic, odświeżyłam się
po podróży i ruszyłam na basen. Hotel oferował trzy rodzaje
jacuzzi, brodzik, basen dla dzieci oraz duży, przeznaczony do
pływania. Po nałożeniu specjalnej opaski, która miała chronić
szwy przed wodą, weszłam do dużego basenu i starałam się
wyciszyć przepływając kolejne długości. Kiedy poczułam
zmęczenie, usiadłam na leżaku i zamówiłam drinka. Młody barman
przygotował dla mnie „coś specjalnego”. W podłużnej szklance
znajdowała się czerwono-żółta ciecz, której smak przypominał
mieszankę ananasa z czymś kwaśnym. Nim odpoczęłam i wypiłam
całego drinka, słońce zaczęło powoli zachodzić. Jeszcze przed
snem postanowiłam pójść nad morze. Wróciłam więc do pokoju, by
przebrać się i nałożyć nową warstwę wysokiego filtru
przeciwsłonecznego. Wakacje, wakacjami, ale zdrowa skóra to
priorytet. Do morza miałam parę kroków, wystarczyło wyjść poza
teren hotelu, by zacząć stąpać po plaży. Ciepły piasek
delikatnie masował moje stopy, a przepiękny krajobraz koił moje
oczy. W takim miejscu zapominało się o swoich problemach, chciało
się żyć. Nie spacerowałam długo, byłam zmęczona podróżą,
więc przed godziną dwudziestą drugą wróciłam do hotelu i po
wspaniałej gorącej kąpieli położyłam się spać w wygodnym,
wodnym łóżku.
Obudziły mnie gorące promienie
słońca. Zegar ścienny wskazywał godzinę dziewiątą. Nie
pamiętam kiedy ostatni raz miałam okazję tak długo spać. Byłam
wyspana i wypoczęta. Nagle uświadomiłam sobie, że nie miałam nic
w ustach od wczorajszego dnia rana. Nigdy nie jadłam dużo, jednak
fakt, iż spędziłam aktywnie cały dzień na kromce chleba z dżemem
był dla mnie zastanawiający. Po porannej toalecie zjechałam windą
na śniadanie. Szybko nadrobiłam braki, w mgnieniu oka pochłonęłam
przepyszną jajecznicę i dwie słodkie bułki z serem. W czasie
posiłku kusiło mnie, by włączyć na chwilę telefon, podłączyć
się do Wi-Fi i zobaczyć co się dzieje w Korei, jednak prędko
wybiłam to sobie z głowy.
Na dzisiejszy dzień zaplanowałam pobyt
z noclegiem w Bangkoku. Kierowca miał po mnie przyjechać o godzinie
jedenastej, więc miałam jeszcze trochę czasu dla siebie. Włączyłam
radio. Początkowo na losowo znalezionej stacji pojawiały się same
amerykańskie, popowe piosenki. Trochę się powygłupiałam, tańcząc
w dziwny sposób do imprezowych utworów. Kiedy już miałam wyłączać
radio i wychodzić z pokoju zamurowało mnie. Usłyszałam melodię,
która sprawiła, iż moje serce przyspieszyło. Było to „Paradise
lost” Gain. Son Gain, kobiety, którą zawsze podziwiałam, symbolu
kobiecości. Piosenka, którą wraz z Hyukiem zauroczyła nas od
pierwszego usłyszenia. Kiedy została wydana, mieszkałam jeszcze w
Polsce, a Sanghyuka traktowałam wyłącznie jako przyjaciela. Od
momentu pojawienia się owej piosenki w naszym życiu, praktycznie
zawsze któreś z nas śpiewało ją drugiemu przez telefon. Poza
melodią i przepięknym wokalem Koreanki podobało nam się to, iż
mimo widocznym nawiązań do biblijnych wydarzeń, metafory zawarte w
tekście utworu można było interpretować na swój własny sposób.
„Anyone looking for
the paradise lost?”
„Maybe I'm that your
diamond lost?”
„You are my and I'm your diamond lost.”
Czy ja właśnie nie tracę raju? Nie
zagubiłam gdzieś swojego diamentu? Przez chwilę poczułam jakby
poszczególne wersy ulubionej piosenki kierowane były do mnie.
Miałam wrażenie, że coś robię źle, że pożałuję swoich
decyzji. Zaczęłam mieć ogromne wątpliwości co do tego co właśnie
czyniłam. Z rozmyślań wybił mnie dźwięk telefonu znajdującego
się na komodzie koło łóżka. Przemiła pani z recepcji
powiadomiła mnie, iż kierowca już na mnie czeka. „Ogarnij się
Lilly, podjęłaś decyzję i nie ma odwrotu.” Skarciłam się
w myślach.
Droga do Bangkoku zajęła nieco ponad
dwie godziny. Hotel, w którym miałam zostać jedną noc znajdował
się w samym centrum miasta. Miał on pięć gwiazdek, a kucharze
pracujący w nim nazywani byli najlepszymi z najlepszych. „Shangri-La
Hotel”, pokój numer 2803. Po raz kolejny nie zwróciłam
szczególnie uwagi na detale, jednak zdążyłam zauważyć, iż owe
miejsce było zbudowane w nowoczesnym stylu. Uprzejmy pan z obsługi
pomógł mi uporać się z bagażami i zaprowadził do mojego
apartamentu. Tym razem był to jeden pokój z łazienką, jednak było
widać, iż wszystkie meble i dodatki były z najwyższej półki. Po
odświeżeniu się ruszyłam do hotelowej restauracji na obiad. Szef
kuchni zaproponował mi małe porcje paru tradycyjnych potraw,
których nazw nie potrafiłam powtórzyć. Były one jednak bardzo
dobre, miały intensywny smak i przepięknie prezentowały się na
talerzach. Po posiłku wybrałam się na spacer po okolicy. Było po
czternastej, a na ulicach tętniło życie. Mimo, iż nie był to
wakacyjny sezon, co chwilę natykałam się na turystów.
Przechadzając się myślałam nad tym jak powiadomić rodziców o
całej zaistniałej sytuacji. Jedna rzecz była pewna. Ojciec o moim
powrocie do Polski dowie się dopiero, gdy moje stopy dotkną podłogi
naszego domu w Zagórsku. Gdybym powiadomiła go jeszcze będąc w
Korei zrobiłby wszystko, aby mnie powstrzymać. Wiedziałam, że nie
zgodzi się na mój powrót do Polski, więc musiałam kombinować i
zbierać argumenty, by jednak jakoś go przekonać do swoich racji.
Bałam się jednak, że nawet fakt, iż mój chłopak podniósł na
mnie rękę i wylądowałam w szpitalu mogą go nie poruszyć. Po
dłuższym rozmyślaniu postanowiłam, iż przed wylotem do Korei
zadzwonię do mamy, powiadomię o swoim powrocie oraz poproszę, by
przez jakiś czas trzymała to przed ojcem w tajemnicy. Mając już
gotowy plan rozchmurzyłam się i z uśmiechem na ustach przyjęłam
jakąś ulotkę od młodej dziewczyny. Na szczęście napisy na niej
były w języku angielskim. Och, impreza tego wieczora w ogrodzie
jakiegoś ekskluzywnego klubu. Owa ulotka uprawniała do wejścia za
darmo oraz jednego napoju alkoholowego również bez żadnej opłaty.
Czyli mam już plany na wieczór.
Nim wróciłam do hotelu wybiła
już godzina osiemnasta, więc miałam prawie dwie godziny na
przygotowania do imprezy. W recepcji dowiedziałam się, iż klub, do
którego miałam zaproszenie jest uliczkę dalej, więc wystarczy
jakieś pięć minut, by dotrzeć tam z hotelu. W pewnym momencie
poczułam skurcz w okolicy brzucha. Czasem zdarzały mi się podobne
bóle, jednak mijały po chwili, więc położyłam się na parę
minut do łóżka, czekając aż mi przejdzie. Po upływie
trzydziestu minut ból wcale nie minął, stał się jeszcze
silniejszy, a ja czułam, że dostałam gorączki. Może minutę po
tym jak zadzwoniłam do recepcji w moim pokoju pojawiła się starsza
pani w towarzystwie młodej kobiety, która, jak później
zauważyłam, była tutaj w roli tłumacza. Okazało się, że jedna
potrawa z obiadu zawierała przyprawę, która wywołałam u mnie
reakcję alergiczną, jednak nie było to nic groźnego. Dostałam
jakiś syrop oraz krople miętowe, by ból brzucha już mi tak nie
dokuczał. Zostałam poproszona o to, bym dzisiejszego wieczoru
została jednak w pokoju, ponieważ mogą wystąpić u mnie problemy
żołądkowe. Nie byłam z tego zadowolona, ponieważ nakręciłam
się na imprezę pod gołym niebem, jednak zdrowie jest
najważniejsze. Kiedy ból brzucha ustąpił bardzo szybko zasnęłam
i obudziłam się późno w nocy. Zegarek w moim telefonie mówił,
iż była godzina druga trzydzieści, gdy się zbudziłam.
Zaczęłam
się nudzić i po długiej walce ze sobą sięgnęłam po moją kartę
do telefonu. Kiedy wszystkie dane się załadowały doznałam szoku.
Ponad 300 nieodebranych połączeń i prawie 100 wiadomości.
Większość połączeń było od N-oppy, później kolejno od Leo,
Hongbina, Ilhoona, Nany i jedno od mojej mamy. Nim zdążyłam
włączyć wiadomości mój telefon zaczął dzwonić. To był N.
-Halo?
-Dzięki Bogu Lilly! Dziewczyno
dlaczego Twój telefon był nieaktywny?! Nikt nie mógł się z Tobą
skontaktować. Musisz wrócić! - jego głos drżał, wydawało mi
się, że płakał. - Hyuk... on zamknął się w pokoju. Nie
wychodzi odkąd się pokłóciliście. Nic nie jadł od tamtego
czasu, nie pojawił się w wytwórni. - wziął głęboki oddech. -
Lilly, nikt nie wie gdzie jest drugi klucz. Boję się... że coś mu
się stało. Błagam Cię wróć tutaj. - zaczął dusić się
płaczem.
-Taeckyeonnie, weź głęboki oddech.
Drugi klucz jest u mnie. Zaraz się rozłączę. Przylecę
najszybciej jak tylko mogę. Proszę wytrzymajcie jeszcze trochę.
Rozłączyłam się, a moje serce
zaczęło bić jak szalone. Co ten idiota zrobił najlepszego? Zalana
łzami wyciągnęłam swojego laptopa z torby i po podłączeniu go
do Wi-Fi zaczęłam szukać lotów do Seulu. Ktoś z góry musi mieć
mnie w swojej opiece, ponieważ jakieś tanie linie lotnicze
oferowały bezpośredni lot z Bangkoku za godzinę i dwadzieścia
minut. Cała drżałam, gdy pakowałam rzeczy do walizki, a moje łzy
moczyły wszystko co miałam w rękach. Tak bardzo bałam się o
Hyuka. Tylko on w tym momencie się liczył. Czułam się tak, jakby
moje serce pękało. Zaczęłam winić siebie za to, że wyciągnęłam
tę durną kartę. Wiedziałam, że jeśli on coś sobie zrobił,
wyrzuty sumienia nie dałyby mi żyć.
Całą drogę na lotnisko płakałam.
Musiałam wyglądać okropnie, ponieważ przy kontroli zaproponowano
mi leki na uspokojenie. Zgodziłam się zażyć je przed odlotem.
Niewiele mi pomogły. Przestałam jedynie płakać, jednak moje serce
wciąż biło jak szalone, dłonie się trzęsły, a moje ciało
drżało. Do Seulu doleciałam nad ranem. Wyrazy współczucie należą
się taksówkarzowi, który podwoził mnie do domu. Cały czas krzyczałam na niego, by przyspieszył, panikowałam, groziłam, że
jak coś złego się stanie to będzie jego wina, ponieważ nie umie
jeździć.
Kiedy weszłam do apartamentu wszyscy
czekali już w salonie. Myślę, że nie wyglądali gorzej ode mnie.
Siedzieli w ciszy na kanapie, a N szlochał wtulony do Leo.
-Przepraszam. Nie mogłam być
wcześniej. - zaczęłam i znów się rozpłakałam. - Ja... Dajcie
mi to załatwić.
Nikt się nie odezwał jednak
wyczytałam z ich oczu niemą zgodę. Moje dłonie tak bardzo się
trzęsły, że nie mogłam trafić kluczem w zamek od naszego pokoju,
w efekcie nim otworzyłam drzwi, pęk kluczy leżał dwa razy na
ziemi.
W pokoju było ciemno, panowała cisza,
zamknęłam za sobą drzwi i po omacku dotarłam do łóżka.
Hyuk leżał na boku, odwrócony
plecami do mnie. Chciałam zapalić lampkę nocką znajdującą się
na komodzie, jednak jej tam nie było. Zamiast niej leżała tam moja
obrączka. Poczułam jak moje serce na chwilę się zatrzymało.
Usiadłam na brzegu łóżka i położyłam dłoń na ramieniu
ukochanego. Nie zareagował. Jego ciało było chłodne.
Coooooooo? :o
OdpowiedzUsuńNieeeee.........
Proszę ;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;
Eh.. jestem chyba literacka masochistką.. z jednej strony nie cierpię smutnych opowiadań, bo zawsze się wkurzam, że akcja przebiega tak, a nie inaczej, a z drugiej strony lubię je.. bo tak! xD
Zawsze kończysz w takim momencie, że chce się czytać dalej jak najszybciej! Naprawdę jestem zainteresowana dalszym przebiegiem akcji. Mam nadzieje, że Hyuk żyje.. bo żyje prawda? ;;
Powodzonka i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :D
http://cnbluestory.blogspot.com/
Aż nie wiem, co powiedzieć (znowu). Po prostu wow... Świetnie przeprowadzasz czytelnika po losach bohaterów. To, co piszesz, bardzo przyjemnie sięczyta. Każda część zawsze mija mi niespodziewanie szybko. Rozdział bardzo mi się podobał, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńCoooo... No po prostu zaniemówiłam... I ty mi każesz czekać do czwartku :< No jak tak można.
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały i trzymający w napięciu, w sumie jak zawsze. Życzę weny.
Jak można przerwać w takim momencie? A do czwartku jest tak daleko.
OdpowiedzUsuńPiszesz coraz ciekawiej, czekam na następny rozdział.
Czytałam wczoraj koło 3 w nocy (albo raczej dzisiaj) i od razu napisałam komentarz, ale oczywiście WiFi w telefonie jest kapryśne, więc pokazał mi się wiadomy komunikat, nie ważne. Napisze jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńObiecałam, że nadrobię i skomentuje całość, a ja obietnic dotrzymuję.
Tak więc:
Pierwsze rozdziały to typowe kartki z pamiętnika, retrospekcje. Wszystkie wydarzenia są w formie opisów, nie w formie dialogów, tudzież jednego i drugiego na przemian. Liczyłam, że po wprowadzeniu będzie więcej dialogów, ale nadal wiele sytuacji było tylko opisanych. Cóż, pierwszy raz się spotkałam z czymś takim, naprawdę. Widać, że masz swój styl i zdecydowanie jest niepowtarzalny. Piszesz dobrze, mogę powiedzieć, że na poziomie zadowalającym. Opisy akcji nie są zbyt rozbudowane, ale to może moje skrzywienie, bo jakoś w krew mi weszły strasznie długie charakterystyki. Tak czy inaczej, naprawdę mi się tu podoba <3
A teraz słów parę na temat fabuły.
Miłość Lily do Hyuka wyszła dość gwałtownie, zresztą jego do niej też. Nigdy nie dawali nic po sobie poznać, a tu nagle bach! big love. A potem spuściłaś bombę, w postaci czegoś, czego w życiu bym się nie spodziewała. Agresywny i ogólnie nie miły Hyuk. Serio? Ten szczeniaczek miałby komuś coś zrobić? W mojej głowie się to nie mieści bo tam Hyukkie jest słodkim maknae-szczeniaczkiem. Ale to jest całkiem fajne, jeśli mogę tak nazwać przemoc. Jeśli miałabym oceniać, to oboje trochę zawinili i Lily swoim zachowaniem i Hyuk również. Jak dla mnie oni oboje jeszcze nie dojrzeli do związku, widać że chyba chcą różnych rzeczy. Na pewno wiem, że Lily ani trochę nie przypomina mnie, bo ja zachowywałabym się na jej miejscu inaczej o 180 stopni.
Znowu zakończyłaś rozdział w takim momencie w którym i ja bym go zakończyła. Mądrze mówisz, to jest dobry chwyt marketingowy, a tutaj akurat wiem co mówię xd
Czekam na kolejny rozdział i teraz będę już komentować na bieżąco :D
Pozdrawiam! <3
Ahh, widzę, że zegar nadal wiariuje, więc żeby nie było, jest godzina 11:08
Usuń