niedziela, 5 lipca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 11.

Troszkę jestem zawiedziona. Poprzednia część ma najwięcej wyświetleń (ponad 100) i jedynie dwa komentarze. Przyznam, że nie na to czekałam. Ta część to chyba moja największa duma dotychczas i liczyłam, że więcej z was wyrazi swoją opinię, napisze parę słów w komentarzu, szczególnie, że jest was więcej, więcej was tu zagląda. No cóż. Trudno. Mam nadzieję, że chociaż przyjemnie wam się czyta.


Podczas podróży przypadkowo spojrzałam na swoją dłoń i doznałam szoku. Nie było na niej obrączki, którą dostałam od Hyuka. „Obiecajmy, że zawsze będziemy je nosić. One mają sprawić, że nigdy się nie poddamy.” Słowa, które wypowiadał w momencie, gdy ją dostałam zabrzmiały mi w głowie. To jakiś cholerny zbieg okoliczności, że zniknęła właśnie w takim czasie. Kiedy uświadomiłam sobie w jakiej sytuacji musiałam ją zgubić zaśmiałam się sama do siebie. Byłam prawie pewna, że spadła mi, gdy szarpałam się z Sanghyukiem. Całą podróż brak obrączki jakby palił mnie od środka. Jednak wraz z lądowaniem samolotu, ów brak przestał mieć znaczenie.

Hotel, w którym miałam się zatrzymać nosił nazwę „Eldorado” i swoim wyglądem robił ogromne wrażenie. Podłoga, schody, ściany były pokryte białym marmurem, a na środku była przepiękna fontanna. Pewnie wymieniłabym więcej pięknych rzeczy jednak mnie zależało na czasie. Szybko więc odebrałam kartę do pokoju w recepcji, a potem windą skierowałam się na trzynaste piętro. Pokój, a właściwie apartamentowiec, który krył się za drzwiami z numerem 1310, był urządzony w nowoczesnym stylu. Posiadał mały salon, sypialnię oraz ogromną łazienkę z jacuzzi. Szybko wzięłam prysznic, odświeżyłam się po podróży i ruszyłam na basen. Hotel oferował trzy rodzaje jacuzzi, brodzik, basen dla dzieci oraz duży, przeznaczony do pływania. Po nałożeniu specjalnej opaski, która miała chronić szwy przed wodą, weszłam do dużego basenu i starałam się wyciszyć przepływając kolejne długości. Kiedy poczułam zmęczenie, usiadłam na leżaku i zamówiłam drinka. Młody barman przygotował dla mnie „coś specjalnego”. W podłużnej szklance znajdowała się czerwono-żółta ciecz, której smak przypominał mieszankę ananasa z czymś kwaśnym. Nim odpoczęłam i wypiłam całego drinka, słońce zaczęło powoli zachodzić. Jeszcze przed snem postanowiłam pójść nad morze. Wróciłam więc do pokoju, by przebrać się i nałożyć nową warstwę wysokiego filtru przeciwsłonecznego. Wakacje, wakacjami, ale zdrowa skóra to priorytet. Do morza miałam parę kroków, wystarczyło wyjść poza teren hotelu, by zacząć stąpać po plaży. Ciepły piasek delikatnie masował moje stopy, a przepiękny krajobraz koił moje oczy. W takim miejscu zapominało się o swoich problemach, chciało się żyć. Nie spacerowałam długo, byłam zmęczona podróżą, więc przed godziną dwudziestą drugą wróciłam do hotelu i po wspaniałej gorącej kąpieli położyłam się spać w wygodnym, wodnym łóżku. 

Obudziły mnie gorące promienie słońca. Zegar ścienny wskazywał godzinę dziewiątą. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam okazję tak długo spać. Byłam wyspana i wypoczęta. Nagle uświadomiłam sobie, że nie miałam nic w ustach od wczorajszego dnia rana. Nigdy nie jadłam dużo, jednak fakt, iż spędziłam aktywnie cały dzień na kromce chleba z dżemem był dla mnie zastanawiający. Po porannej toalecie zjechałam windą na śniadanie. Szybko nadrobiłam braki, w mgnieniu oka pochłonęłam przepyszną jajecznicę i dwie słodkie bułki z serem. W czasie posiłku kusiło mnie, by włączyć na chwilę telefon, podłączyć się do Wi-Fi i zobaczyć co się dzieje w Korei, jednak prędko wybiłam to sobie z głowy. 

Na dzisiejszy dzień zaplanowałam pobyt z noclegiem w Bangkoku. Kierowca miał po mnie przyjechać o godzinie jedenastej, więc miałam jeszcze trochę czasu dla siebie. Włączyłam radio. Początkowo na losowo znalezionej stacji pojawiały się same amerykańskie, popowe piosenki. Trochę się powygłupiałam, tańcząc w dziwny sposób do imprezowych utworów. Kiedy już miałam wyłączać radio i wychodzić z pokoju zamurowało mnie. Usłyszałam melodię, która sprawiła, iż moje serce przyspieszyło. Było to „Paradise lost” Gain. Son Gain, kobiety, którą zawsze podziwiałam, symbolu kobiecości. Piosenka, którą wraz z Hyukiem zauroczyła nas od pierwszego usłyszenia. Kiedy została wydana, mieszkałam jeszcze w Polsce, a Sanghyuka traktowałam wyłącznie jako przyjaciela. Od momentu pojawienia się owej piosenki w naszym życiu, praktycznie zawsze któreś z nas śpiewało ją drugiemu przez telefon. Poza melodią i przepięknym wokalem Koreanki podobało nam się to, iż mimo widocznym nawiązań do biblijnych wydarzeń, metafory zawarte w tekście utworu można było interpretować na swój własny sposób.

Anyone looking for the paradise lost?”

Maybe I'm that your diamond lost?”

„You are my and I'm your diamond lost.”

Czy ja właśnie nie tracę raju? Nie zagubiłam gdzieś swojego diamentu? Przez chwilę poczułam jakby poszczególne wersy ulubionej piosenki kierowane były do mnie. Miałam wrażenie, że coś robię źle, że pożałuję swoich decyzji. Zaczęłam mieć ogromne wątpliwości co do tego co właśnie czyniłam. Z rozmyślań wybił mnie dźwięk telefonu znajdującego się na komodzie koło łóżka. Przemiła pani z recepcji powiadomiła mnie, iż kierowca już na mnie czeka. „Ogarnij się Lilly, podjęłaś decyzję i nie ma odwrotu.” Skarciłam się w myślach. 

Droga do Bangkoku zajęła nieco ponad dwie godziny. Hotel, w którym miałam zostać jedną noc znajdował się w samym centrum miasta. Miał on pięć gwiazdek, a kucharze pracujący w nim nazywani byli najlepszymi z najlepszych. „Shangri-La Hotel”, pokój numer 2803. Po raz kolejny nie zwróciłam szczególnie uwagi na detale, jednak zdążyłam zauważyć, iż owe miejsce było zbudowane w nowoczesnym stylu. Uprzejmy pan z obsługi pomógł mi uporać się z bagażami i zaprowadził do mojego apartamentu. Tym razem był to jeden pokój z łazienką, jednak było widać, iż wszystkie meble i dodatki były z najwyższej półki. Po odświeżeniu się ruszyłam do hotelowej restauracji na obiad. Szef kuchni zaproponował mi małe porcje paru tradycyjnych potraw, których nazw nie potrafiłam powtórzyć. Były one jednak bardzo dobre, miały intensywny smak i przepięknie prezentowały się na talerzach. Po posiłku wybrałam się na spacer po okolicy. Było po czternastej, a na ulicach tętniło życie. Mimo, iż nie był to wakacyjny sezon, co chwilę natykałam się na turystów. 

Przechadzając się myślałam nad tym jak powiadomić rodziców o całej zaistniałej sytuacji. Jedna rzecz była pewna. Ojciec o moim powrocie do Polski dowie się dopiero, gdy moje stopy dotkną podłogi naszego domu w Zagórsku. Gdybym powiadomiła go jeszcze będąc w Korei zrobiłby wszystko, aby mnie powstrzymać. Wiedziałam, że nie zgodzi się na mój powrót do Polski, więc musiałam kombinować i zbierać argumenty, by jednak jakoś go przekonać do swoich racji. Bałam się jednak, że nawet fakt, iż mój chłopak podniósł na mnie rękę i wylądowałam w szpitalu mogą go nie poruszyć. Po dłuższym rozmyślaniu postanowiłam, iż przed wylotem do Korei zadzwonię do mamy, powiadomię o swoim powrocie oraz poproszę, by przez jakiś czas trzymała to przed ojcem w tajemnicy. Mając już gotowy plan rozchmurzyłam się i z uśmiechem na ustach przyjęłam jakąś ulotkę od młodej dziewczyny. Na szczęście napisy na niej były w języku angielskim. Och, impreza tego wieczora w ogrodzie jakiegoś ekskluzywnego klubu. Owa ulotka uprawniała do wejścia za darmo oraz jednego napoju alkoholowego również bez żadnej opłaty. Czyli mam już plany na wieczór. 

Nim wróciłam do hotelu wybiła już godzina osiemnasta, więc miałam prawie dwie godziny na przygotowania do imprezy. W recepcji dowiedziałam się, iż klub, do którego miałam zaproszenie jest uliczkę dalej, więc wystarczy jakieś pięć minut, by dotrzeć tam z hotelu. W pewnym momencie poczułam skurcz w okolicy brzucha. Czasem zdarzały mi się podobne bóle, jednak mijały po chwili, więc położyłam się na parę minut do łóżka, czekając aż mi przejdzie. Po upływie trzydziestu minut ból wcale nie minął, stał się jeszcze silniejszy, a ja czułam, że dostałam gorączki. Może minutę po tym jak zadzwoniłam do recepcji w moim pokoju pojawiła się starsza pani w towarzystwie młodej kobiety, która, jak później zauważyłam, była tutaj w roli tłumacza. Okazało się, że jedna potrawa z obiadu zawierała przyprawę, która wywołałam u mnie reakcję alergiczną, jednak nie było to nic groźnego. Dostałam jakiś syrop oraz krople miętowe, by ból brzucha już mi tak nie dokuczał. Zostałam poproszona o to, bym dzisiejszego wieczoru została jednak w pokoju, ponieważ mogą wystąpić u mnie problemy żołądkowe. Nie byłam z tego zadowolona, ponieważ nakręciłam się na imprezę pod gołym niebem, jednak zdrowie jest najważniejsze. Kiedy ból brzucha ustąpił bardzo szybko zasnęłam i obudziłam się późno w nocy. Zegarek w moim telefonie mówił, iż była godzina druga trzydzieści, gdy się zbudziłam. 

Zaczęłam się nudzić i po długiej walce ze sobą sięgnęłam po moją kartę do telefonu. Kiedy wszystkie dane się załadowały doznałam szoku. Ponad 300 nieodebranych połączeń i prawie 100 wiadomości. Większość połączeń było od N-oppy, później kolejno od Leo, Hongbina, Ilhoona, Nany i jedno od mojej mamy. Nim zdążyłam włączyć wiadomości mój telefon zaczął dzwonić. To był N. 

-Halo?
-Dzięki Bogu Lilly! Dziewczyno dlaczego Twój telefon był nieaktywny?! Nikt nie mógł się z Tobą skontaktować. Musisz wrócić! - jego głos drżał, wydawało mi się, że płakał. - Hyuk... on zamknął się w pokoju. Nie wychodzi odkąd się pokłóciliście. Nic nie jadł od tamtego czasu, nie pojawił się w wytwórni. - wziął głęboki oddech. - Lilly, nikt nie wie gdzie jest drugi klucz. Boję się... że coś mu się stało. Błagam Cię wróć tutaj. - zaczął dusić się płaczem.
-Taeckyeonnie, weź głęboki oddech. Drugi klucz jest u mnie. Zaraz się rozłączę. Przylecę najszybciej jak tylko mogę. Proszę wytrzymajcie jeszcze trochę. 

Rozłączyłam się, a moje serce zaczęło bić jak szalone. Co ten idiota zrobił najlepszego? Zalana łzami wyciągnęłam swojego laptopa z torby i po podłączeniu go do Wi-Fi zaczęłam szukać lotów do Seulu. Ktoś z góry musi mieć mnie w swojej opiece, ponieważ jakieś tanie linie lotnicze oferowały bezpośredni lot z Bangkoku za godzinę i dwadzieścia minut. Cała drżałam, gdy pakowałam rzeczy do walizki, a moje łzy moczyły wszystko co miałam w rękach. Tak bardzo bałam się o Hyuka. Tylko on w tym momencie się liczył. Czułam się tak, jakby moje serce pękało. Zaczęłam winić siebie za to, że wyciągnęłam tę durną kartę. Wiedziałam, że jeśli on coś sobie zrobił, wyrzuty sumienia nie dałyby mi żyć.
Całą drogę na lotnisko płakałam. Musiałam wyglądać okropnie, ponieważ przy kontroli zaproponowano mi leki na uspokojenie. Zgodziłam się zażyć je przed odlotem. Niewiele mi pomogły. Przestałam jedynie płakać, jednak moje serce wciąż biło jak szalone, dłonie się trzęsły, a moje ciało drżało. Do Seulu doleciałam nad ranem. Wyrazy współczucie należą się taksówkarzowi, który podwoził mnie do domu. Cały czas krzyczałam na niego, by przyspieszył, panikowałam, groziłam, że jak coś złego się stanie to będzie jego wina, ponieważ nie umie jeździć.
Kiedy weszłam do apartamentu wszyscy czekali już w salonie. Myślę, że nie wyglądali gorzej ode mnie. Siedzieli w ciszy na kanapie, a N szlochał wtulony do Leo. 

-Przepraszam. Nie mogłam być wcześniej. - zaczęłam i znów się rozpłakałam. - Ja... Dajcie mi to załatwić.

Nikt się nie odezwał jednak wyczytałam z ich oczu niemą zgodę. Moje dłonie tak bardzo się trzęsły, że nie mogłam trafić kluczem w zamek od naszego pokoju, w efekcie nim otworzyłam drzwi, pęk kluczy leżał dwa razy na ziemi.
W pokoju było ciemno, panowała cisza, zamknęłam za sobą drzwi i po omacku dotarłam do łóżka.
Hyuk leżał na boku, odwrócony plecami do mnie. Chciałam zapalić lampkę nocką znajdującą się na komodzie, jednak jej tam nie było. Zamiast niej leżała tam moja obrączka. Poczułam jak moje serce na chwilę się zatrzymało. Usiadłam na brzegu łóżka i położyłam dłoń na ramieniu ukochanego. Nie zareagował. Jego ciało było chłodne.



6 komentarzy:

  1. Coooooooo? :o
    Nieeeee.........
    Proszę ;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;
    Eh.. jestem chyba literacka masochistką.. z jednej strony nie cierpię smutnych opowiadań, bo zawsze się wkurzam, że akcja przebiega tak, a nie inaczej, a z drugiej strony lubię je.. bo tak! xD
    Zawsze kończysz w takim momencie, że chce się czytać dalej jak najszybciej! Naprawdę jestem zainteresowana dalszym przebiegiem akcji. Mam nadzieje, że Hyuk żyje.. bo żyje prawda? ;;
    Powodzonka i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :D

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż nie wiem, co powiedzieć (znowu). Po prostu wow... Świetnie przeprowadzasz czytelnika po losach bohaterów. To, co piszesz, bardzo przyjemnie sięczyta. Każda część zawsze mija mi niespodziewanie szybko. Rozdział bardzo mi się podobał, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coooo... No po prostu zaniemówiłam... I ty mi każesz czekać do czwartku :< No jak tak można.
    Rozdział wspaniały i trzymający w napięciu, w sumie jak zawsze. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak można przerwać w takim momencie? A do czwartku jest tak daleko.
    Piszesz coraz ciekawiej, czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam wczoraj koło 3 w nocy (albo raczej dzisiaj) i od razu napisałam komentarz, ale oczywiście WiFi w telefonie jest kapryśne, więc pokazał mi się wiadomy komunikat, nie ważne. Napisze jeszcze raz.
    Obiecałam, że nadrobię i skomentuje całość, a ja obietnic dotrzymuję.
    Tak więc:
    Pierwsze rozdziały to typowe kartki z pamiętnika, retrospekcje. Wszystkie wydarzenia są w formie opisów, nie w formie dialogów, tudzież jednego i drugiego na przemian. Liczyłam, że po wprowadzeniu będzie więcej dialogów, ale nadal wiele sytuacji było tylko opisanych. Cóż, pierwszy raz się spotkałam z czymś takim, naprawdę. Widać, że masz swój styl i zdecydowanie jest niepowtarzalny. Piszesz dobrze, mogę powiedzieć, że na poziomie zadowalającym. Opisy akcji nie są zbyt rozbudowane, ale to może moje skrzywienie, bo jakoś w krew mi weszły strasznie długie charakterystyki. Tak czy inaczej, naprawdę mi się tu podoba <3
    A teraz słów parę na temat fabuły.
    Miłość Lily do Hyuka wyszła dość gwałtownie, zresztą jego do niej też. Nigdy nie dawali nic po sobie poznać, a tu nagle bach! big love. A potem spuściłaś bombę, w postaci czegoś, czego w życiu bym się nie spodziewała. Agresywny i ogólnie nie miły Hyuk. Serio? Ten szczeniaczek miałby komuś coś zrobić? W mojej głowie się to nie mieści bo tam Hyukkie jest słodkim maknae-szczeniaczkiem. Ale to jest całkiem fajne, jeśli mogę tak nazwać przemoc. Jeśli miałabym oceniać, to oboje trochę zawinili i Lily swoim zachowaniem i Hyuk również. Jak dla mnie oni oboje jeszcze nie dojrzeli do związku, widać że chyba chcą różnych rzeczy. Na pewno wiem, że Lily ani trochę nie przypomina mnie, bo ja zachowywałabym się na jej miejscu inaczej o 180 stopni.
    Znowu zakończyłaś rozdział w takim momencie w którym i ja bym go zakończyła. Mądrze mówisz, to jest dobry chwyt marketingowy, a tutaj akurat wiem co mówię xd
    Czekam na kolejny rozdział i teraz będę już komentować na bieżąco :D
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh, widzę, że zegar nadal wiariuje, więc żeby nie było, jest godzina 11:08

      Usuń