niedziela, 12 lipca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 13.

Liczba wyświetleń powoli zbliża się do 2000! Jaka to ogromna liczba! WOW!
Staram się was nie zanudzić, powiedźcie czy właśnie tego nie robię.. ;)
Mamuś, musiałam wszystkim "wykablować" że to Ty, ponieważ jestem naprawdę dumna z tego, iż wspierasz mnie w tym co robię. Kocham Cię♥
misanthropy, wzięłam sobie Twój komentarz do serca i staram się umieszczać więcej dialogów, ale chyba kiepsko mi to idzie...

PS. Gratulacje dla mnie - mało brakowało, a opublikowałabym pusty post.
PS2. Uświadomiłam sobie właśnie, że któryś tam rozdział zostanie dodany w moje urodziny. Mam nadzieję, że wytrzymacie ze mną do tego dnia. (13.08.) ♥

Od samego rana stałam w naszej garderobie zastanawiając się jakie ubrania powinnam zapakować. Musiałam zrobić to sama, ponieważ Hyuk od rana ciężko pracował na planie zdjęciowym. Martwiło mnie to, bo obawiałam się, iż wybiorę mu ubrania, których nie będzie chciał nosić. Wybór był naprawdę ciężki – Sanghyuk miał więcej ubrań, butów i dodatków ode mnie. Była to głównie zasługa fanek, które nigdy nie żałują swoich pieniędzy na prezenty dla ich idola. Miałam wrażenie, że minęła wieczność, gdy w końcu zamykałam walizkę mojego ukochanego. Na szczęście zapakowaniem samej siebie nie miałam problemu, ponieważ od początku miałam jasno ustalony koncept. Jako, że miał to być nasz pierwszy urlop tylko we dwoje, postanowiłam wyglądać najpiękniej jak tylko się da. Do mojego bagażu trafiały ubrania wyłącznie markowe, z tzw. górnej półki. Sięgałam również po rzeczy, których jeszcze nie używałam, ponieważ czekały na specjalną okazję. Do takich rzeczy należały między innymi przepiękna, nieduża torebka od Gucciego, awiatory z limitowanej edycji od Prady oraz przepiękna sukienka od Armaniego. Wszystkie kupione z własnych, zarobionych pieniędzy. Kiedy ukończyłam proces pakowania, spojrzałam na zegarek. Do powrotu Hyuka zostały trzy godziny. Nie miałam zamiaru jednak siedzieć bezczynnie w domu. Wczoraj przed snem w mojej głowie pojawił się całkiem ciekawy pomysł. Otóż moi przyjaciele wciąż nie wiedzą o moim powrocie do domu. Umówiłam się z Hyukiem, by pozostawił mi swój telefon, bym miała możliwość skontaktować się z moją ekipą tak, by nikt nie zorientował się, że jestem w Seulu. Z telefonu ukochanego podesłałam wiadomość do trójki przyjaciół, która nakazywała, by pojawili się w Safari za godzinę, ponieważ Sanghyuk musi porozmawiać z nimi o mnie. Żadne z nich nie wykazało się kreatywnością i na telefon maknae przyszły trzy wiadomości o tej samej treści. „OK”.

Gdy weszłam do restauracji zauważyłam, że mam dzisiaj szczęście. Wszyscy siedzieli odwróceni tyłem do mnie, więc mogłam podejść do nich niezauważona.
-Aloha! - wykrzyczałam, a cała trójka odwróciła się w moją stronę i skamieniała z szoku.
-Co Ty tutaj robisz? - odezwali się razem, zupełnie jakby trenowali.
-Wróciłam. - obdarzyłam ich uśmiechem.

-Co się stało? Powinnaś być już dzisiaj w Polsce. - zapytał Ilhoon. - Oczywiście cieszę się niezmiernie, że wróciłaś do nas, ale jestem ciekaw co wydarzyło się na tym wyjeździe.
-Po co były te pożegnania? Chciałaś złamać nam serca, Ty niedobra? - rzuciła Shannon i wróciła do zajadania się jabłecznikiem na ciepło.
-Cały wieczór płakałyśmy z małą. Tego chciałaś? Ty okrutna kobieto. - dodała Jihae, a potem zaśmiała się na znak, iż nie powinnam traktować tego przymiotnika na poważnie.
-Właściwie to wszystko wywróciło się do góry nogami. Drugiego dnia pobytu rozchorowałam się. Mam alergię na jakiś składnik, który znajdował się w moim posiłku. Wiecie, gorączka i te sprawy. Dostałam magiczną odtrutkę, ale dla bezpieczeństwa przemiła babeczka kazała zostać mi w pokoju.
-Jak mogłaś nie wiedzieć, że masz alergię? - Hoonie był wyraźnie zadziwiony tym faktem.
-Może dlatego, że pierwszy raz to jadłam, głuptasie? - wystawiłam mu język i wróciłam do opowiadania. - Postanowiłam, że telefon włączę dopiero wtedy, gdy będę leciała do Polski, ale wiecie jak to jest leżeć choremu w łóżku. Nudziłam się, więc włączyłam telefon. Setki nieodebranych połączeń i wiadomości. Nie zdążyłam jeszcze wszystkiego sprawdzić jak zadzwonił N. Miałam wrażenie, że płakał. Powiedział, że Hyuk zamknął się w pokoju i nie wychodzi odkąd wrócił ode mnie ze szpitala.
-Aaa, więc dlatego wszyscy Cię szukali i dzwonili do nas? - mówiła Shannon, kiwając głową.
-Nikt nie miał zapasowego klucza do drzwi, więc z gorączką wracałam najszybszym lotem do Seulu. Kiedy go zobaczyłam, myślałam, że pęknie mi serce. Wyglądał strasznie, jak siedem nieszczęść. Najgorsze jest to, że na jego ręce zauważyłam rany po cięciach.
-Czy on... on chciał się zabić? - zapytała przerażona Shan.
-Ja nie wiem... Był bardzo załamany, mówił mi, że nie potrafi beze mnie żyć, że po tym co mi zrobił chciał umrzeć, że nie zasługuje na mnie. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
-Więc pogodziliście się? - w końcu odezwała się Nana.
-Tak. Ja nie wiem co mną kierowało, gdy decydowałam się na te całe głupstwo, przecież ja go kocham, a uczuć nie da się tak po prostu wyłączyć. Zresztą te wszystkie awantury, kłopoty. Winiłam go za nie, a w większości wszystko działo się, ponieważ nikt inny tylko ja popełniałam błędy. - znów zrobiło mi się smutno.
-Nawet nie próbuj mi się tutaj smucić. - Ilhoon zawsze szybko zauważa to jak zmieniają się moje emocje. - Opowiadaj lepiej jak minął pierwszy dzień na Tajlandii. Jak w pracy?
-Wczoraj musiałam pokazać choreografie dyrektorowi. - zrobiłam przerwę na łyk kawy i wróciłam do mówienia. - Moi mężczyźni włożyli w to mnóstwo pracy i wszystko wyszło idealnie. Szefunio nie mógł wyjść z podziwu. Dostaliśmy urlop i... - na chwilę się zatrzymałam, by wprowadzić dreszczyk emocji. - Wylatuję wieczorem z Hyukiem na Jeju!

Wszyscy życzyli mi miłego pobytu, zazdrościli wolnego. Nana przez dłuższy moment lamentowała, abym przywiozła jej jakąś piękną pamiątkę, Ilhoon wspominał coś o zabezpieczaniu się, za co został skarcony, a Shannon gratulowała mi tego, że jednak mam zdecydowałam się ratować mój związek.

Kiedy weszliśmy na lotnisko o mało nie zemdlałam z szoku. Były tam tłumy piszczących fanek, które jakimś cudem dotarły do informacji, że cały zespół ma urlop i ma zamiar wylecieć na ten czas za granicę. Gdy zobaczyły Hyuka zaczęły jeszcze bardziej piszczeć i ustawiły się na drodze do drzwi, zostawiając jedynie maleńką szparę przez którą, jak domniemałam, mieliśmy przejść. Każdy kto mnie zna, wie, że panicznie wręcz boję się bycia w centrum uwagi. Dotyczyło to szczególnie sytuacji, w których chodziło o fanki. Hyuk już zaczął iść jednak zatrzymał się, widząc, że wmurowało mnie w podłogę. Z tego stresu nogi odmówiły mi posłuszeństwa i za skarby świata nie mogłam się ruszyć. Nawet towarzystwo ochroniarzy, którzy pojawili się widząc ten tłum nie pomógł mi w poruszeniu się. Dopiero pocałunek złożony na moim czole i ciepła dłoń ukochanego ujmująca moją sprawiły, że nagle odzyskałam siłę w nogach. Ruszyłam delikatnie obejmując ramię mojego chłopaka, kurczowo trzymając jego dłoń. Gdy ja umierałam ze strachu, fanki uśmiechały się od ucha do ucha, robiąc nam tysiące zdjęć, krzycząc jak uroczo wyglądamy i jak mocno zakochani jesteśmy.

-Już w porządku? - zapytał mnie troskliwie, gdy wchodziliśmy na pokład samolotu.
-Tak. Nie było przecież tak źle. - skłamałam, bo nie chciałam wyjść na tchórza.
-Kochanie, spociły Ci się dłonie i cała się trzęsłaś.
-W-wcale nie! - czułam jak palą mnie policzki, więc po znalezieniu swojego miejsca odwróciłam się w stronę okna.
-Wcale nie? - zapytał odwracając moją głowę w swoją stronę. - Ani trochę?
-Może trochę.
-W takim razie zawaliłem. - jego blask jakby delikatnie przygasł.
-Huh? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Jesteś moją kobietą, więc powinnaś czuć się przy mnie bezpiecznie, a dzisiaj tak nie było. Do dupy.
-Ale to nie Twoja wina! - powiedziałam zdecydowanie za głośno, bo wszyscy nagle spojrzeli w naszą stronę. - Tu nie chodzi o Ciebie. - mówiłam już znacznie ciszej. - Po prostu dalej przerażają mnie takie tłumy. Wiesz, tych dziewczyn było tak wiele, na dodatek robiły straszny hałas, a flesz raził mnie po oczach.
-Widzisz. Byłem obok Ciebie, a Ty i tak stałaś przestraszona.
-Gdyby nie Ty, nie ruszyłabym się stamtąd. Wystarczył mi Twój dotyk, bym mogła iść dalej. To jest właśnie zaufanie i poczucie bezpieczeństwa, rozumiesz?
-Kocham Cię. - delikatnie cmoknął mnie w czoło i pomógł w zapięciu pasów.

Na Jeju byliśmy punktualnie o dwudziestej, a do hotelu dotarliśmy przed dwudziestą drugą. Jak zwykle zmęczeni podróżą po szybkim odświeżeniu położyliśmy się spać.
Rano nie obudziły mnie przyjemne promienie słońca czy ćwierkanie ptaków, a głos mojego chłopaka. Długo jęczał mi nad uchem zanim otworzyłam niezadowolona oczy. Już miałam krzyczeć na niego, gdy zobaczyłam, że trzyma on tacę z jedzeniem, które przepięknie pachniało.

-Zagadałem do pań z restauracji. Powiedziałem, że jest ktoś komu należy się śniadanie do łóżka. - położył tacę na moich nogach. - Opowiedziałem im, że jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi, która tańczy najpiękniej na całym naszym świecie, i że nie pozwolę nigdy nikomu mi Cię odebrać.
-Jesteś kochany. - odpowiedziałam rozczulona, jednak jego mina mnie nie zaniepokoiła, ponieważ wyglądał na zniesmaczonego. - Co jest?
-Wiesz, jak tak na Ciebie patrzę, to chyba pomyliłem się z tą najpiękniejszą. - zaśmiał się i potargał moje włosy.
-Hej! Chcesz zginąć?! - zagroziłam mu, machając przy tym widelcem.

Po śniadaniu poszliśmy obejrzeć okolicę, w której się znajdujemy. Wyspa ta była niesamowita, miałam wrażenie, że powietrze jest zupełnie inne, niż te seulskie. Kiedy rozglądałam się dookoła poczułam jak Hyuk łapie mnie za rękę. Spojrzałam na nasze splecione dłonie, a potem przeniosłam wzrok na niego. Wiatr rozwiewał mu włosy, uśmiechał się do mnie, a w jego oczach dostrzegałam blask, który przez jakiś czas był dla mnie niedostrzegalny. Gdy spoglądaliśmy na siebie, czułam jak moje serce wybija rytm, który sygnalizował mi jedno – kocham go, kocham jak szalona. Ostatnie tygodnie były dla mnie niesamowicie trudne, miałam ochotę się poddać, rzucić to wszystko. Prawie to zrobiłam. Jednak będąc tutaj wiedziałam, że jest to nagroda. Nagroda za to, że nie złamałam obietnicy i nie poddałam się. Możliwość bycia w tym miejscu z osobą, którą prawie się utraciło było lekiem na cały ból, który przeżyłam. Taka mała rzecz jaką było trzymanie za rękę osoby, którą kocham pokazało mi jak niewiele trzeba by być szczęśliwym.

Trzeciego dnia pobytu na wyspie natknęliśmy się na ogromny klub znajdujący się na miejscu starej hali produkcyjnej. Napis na wielkim plakacie mówił, iż odbywały się tam imprezy przy mocnej muzyce klubowej, czyli takiej, przy której najlepiej bawiliśmy się całą naszą ekipą. Nic więc dziwnego, że jeszcze tego samego dnia wieczorem przyszliśmy do „Frutti di Mare”. Wejście do klubu kosztowało nas niemałą sumę, jednak to co znajdowało się za drzwiami, zrekompensowało nam stratę. Ogromna hala podzielona była na dwie strefy – parkiet i bar wraz ze stolikami. Okazało się, iż przemiła barmanka jest ogromną fanką VIXX i od razu udało się jej nas rozpoznać. Zaproponowała nam, że na jej koszt przygotuje dla nas wszystkie drinki, które znajdują się w karcie, a my wybierzemy ten najlepszy. I tak oto całą noc popijaliśmy kolorowe trunki przy piosenkach najlepszych didżei. Niestety akurat tego dnia zapomniałam wziąć ze sobą umiaru i do domu wracałam uwieszona na plecach mojego ukochanego, który był w zdecydowanie lepszym stanie ode mnie. Spałam do godziny piętnastej, a gdy się obudziłam Hyuk czekał na mnie z kanapkami. Nie nacieszyłam się jednak zbyt długo zjedzonym posiłkiem, ponieważ kac morderca zaprowadził mnie na długą rozmowę z muszlą klozetową. Na szczęście nie byłam sama. Sanghyuk z własnej, nieprzymuszonej woli był obok. Trzymał mnie za włosy, gdy wymiotowałam, przynosił wodę, bym nie odwodniła się, a potem zaniósł do łóżka, w którym spędziłam cały wieczór.
Cały nasz urlop był jednym wielkim lenistwem. Spaliśmy do południa, do wieczora wędrowaliśmy po mieście lub pływaliśmy w hotelowym basenie, a potem do rana imprezowaliśmy w klubach. W sumie odpowiadał nam taki tryb życia, jednak na dłuższą metę nie miałoby to prawa bytu. Właściwie to oboje byliśmy pracoholikami, więc już pod koniec pobytu tęskniliśmy za pracą. Uczucie te było spotęgowane tym, iż naładowaliśmy się pozytywną energią, a także odpoczęliśmy po wszystkich negatywnych wydarzeniach. Również między naszą dwójką wszystko układało się tak jak powinno. Wspólnie spędzony czas, a także wspomnienia najgorszych dni naszego związku sprawiły, że jeszcze bardziej zbliżyliśmy się do siebie, a nasze uczucie stało się jeszcze mocniejsze.

Kiedy weszliśmy do naszego mieszkania zauważyłam Leo pijącego herbatę z jakimś mężczyzną. Na dźwięk zamykanych drzwi obaj odwrócili się w naszą stronę, a ja upuściłam torebkę z wrażenia.

-Tato?


4 komentarze:

  1. I znowu przerwałaś w takim momencie, Ty niedobra!
    Wszystko znowu jest na swoim miejscu, bo świat należy do ludzi cierpliwych i odważnych.
    Czasami warto pocierpieć.
    Z tym balowaniem to trochę przesadziłaś, a właściwie to chyba nie, bo przecież młodzi tak lubią spędzać swój wolny czas.
    Czekam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo... Słodkie. Super rozdział. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Główna bohaterka to widzę, że typowa imprezowiczka xd
    Rozdział jak zwykle fajny, a za te końcówki to powinnaś chyba zginąć! xD
    Czekam na kolejny ^^

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Osobiście zabiję cię za te końcówki xD Nie gadaj głupio, że dialogi ci nie wychodzą, bo wychodzą.
    To był taki luźny i przyjemny rozdział, który pozostawił niedosyt… Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń