czwartek, 23 lipca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 16.

Zepsułam. Rozdział należy do najgorszych, musiałam pisać go drugi raz od nowa, bo nie mogłam tego czytać. Chciałam zrobić coś świetnego, ale poplątałam się we własnych pomysłach.
Przepraszam. Mam nadzieję, że mimo wszystko zaciśniecie zęby i jakoś przez to przejdziecie.



Co za potworny ból. Żałowałam, że się obudziłam. Nie otwierając jeszcze oczu, dłonią dotknęłam miejsca, które tak strasznie bolało. Było bardzo opuchnięte, najprawdopodobniej tworzył się właśnie siniak. Zaburczało mi w brzuchu. „Nawet w takich momentach nie tracę apetytu” pomyślałam i otworzyłam oczy. Na moje szczęście taca z jedzeniem leżała na biurku koło aparatu. Nie przeszkadzało mi, iż zupa jest zimna i wcale nie smakuje tak dobrze jak pachniała. Zmusiłam się do zjedzenia tego posiłku, ponieważ nie wiedziałam kiedy otrzymam kolejny. Po zjedzeniu podeszłam do drzwi, niestety, były zamknięte. Spojrzałam za okno, było ciemno. Byłam bardzo zmęczona, więc nie czekając na cud, postanowiłam położyć się na tapczanie i choć chwilę podrzemać. Kiedy usiadłam na łóżku coś strzeliło, a następnie z hukiem uderzyło o podłogę. Super. Jakaś metalowa rura oderwała się z konstrukcji. Patrząc na stan owego łóżka, zastanawiałam się czy nie obudzę się na podłodze.

Nie wiem ile spałam. Obudził mnie dotyk na brzuchu. Ten psychopata właśnie włożył mi rękę pod koszulkę. Obrzydzona odskoczyłam od niego, lądując na podłodze.

-Co Ty robisz? Zwariowałeś?! - wykrzyczałam.
-Czas zapieczętować nasz związek. - znów odsłonił ohydne zęby, uśmiechając się.
-S-słucham? - miałam nadzieję, że się przesłyszałam.
-No wiesz, pszczółki, zapylanie kwiatków. Rozumiesz? - zaśmiał się i ruszył w moim kierunku.

Zaczęłam się cofać, a on wciąż powoli kroczył do mnie. Patrzyłam po ścianach, tak jakbym miała nadzieję, że gdzieś jest jakiś mały przycisk, który przeniesie mnie w inne miejsce. Serce podskoczyło mi do gardła, gdy poczułam na plecach zimną ścianę. Nie miałam już gdzie uciekać. Podszedł do mnie, poczułam jego oddech na szyi. Próbował rozpiąć moją koszulkę. Obudziła się we mnie wola walki. Nie mogłam pozwolić, by ten człowiek mnie skrzywdził. Uderzyłam go w twarz. Nie miałam tyle siły, by sprawić mu jakiś niewyobrażalny ból, ale zdecydowanie zszokowałam go swoim ruchem. Na pewno nie był przygotowany na uderzenie. Zastygł i spojrzał na mnie, a ja korzystając z okazji zaczęłam biec do drzwi. Niestety w połowie drogi zatrzymał mnie, łapiąc za ramiona i rzucając na podłogę. Usiadł mi na brzuchu i po raz kolejny próbował rozpiąć guziki w mojej koszulce. Nie wiem jak udało mi się ją dosięgnąć, a także kiedy dokładnie w mojej dłoni znalazła się metalowa rura spod łóżka. Uderzyłam oprawcę w głowę raz, a potem kolejny. Stracił przytomność, a jego ciała przygniotło mnie. Po chwili udało mi się wydostać spod niego i podbiec do drzwi. Głośno zaklęłam, gdy okazało się, iż drzwi wejściowe są zamknięte. Zmotywowana szansą ucieczki zaczęłam przeszukiwać mieszkanie w poszukiwaniu klucza.

Zastygłam, gdy usłyszałam jak coś uderzyło w drzwi. Stałam zmrożona patrząc na drzwi, w które ktoś co raz mocniej uderzał. Po paru uderzeniach zamek puścił, a w progu zobaczyłam Ilhoona. Ten, gdy tylko mnie zobaczył, podbiegł do mnie, wziął na ręce i wyniósł z domu do samochodu, który stał niedaleko. Posadził mnie na tylnym siedzeniu, a sam usiadł obok. Radość na jego widok sprawiła, że poczułam się jakbym była pijana.

-Oppa.
-Huh? - spojrzał na mnie z troską.
-Odebrałeś. - wyszeptałam.
-Odebrałem. - odrzekł, a ja rzuciłam mu się w ramiona z płaczem.
Po paru minutach przyjechała policja. Hoonie wyszedł do nich, by powiedzieć, że jestem z nim, a porywacz jest wciąż w domu. Nim się obejrzałam dwoje policjantów wyprowadzało mojego oprawcę zakutego w kajdanki. Ilhoonowi nakazali odwieść mnie do domu, a mnie zgłosić się na zeznania, gdy już ochłonę. Chwilę jeszcze siedzieliśmy w samochodzie, potem poprosiłam przyjaciela, by odwiózł mnie do domu. Potrzebowałam odpocząć. Potrzebowałam mojego mężczyzny. Całą drogę przebyliśmy w ciszy. Ilhoon zajęty prowadzeniem, a ja zapatrzona w jeden punkt.

Wzięłam wolne. Na szczęście w wytwórni nikt nie miał z tym problemu. Choreografie zostały ułożony, a VIXX są na tyle rozwiniętym zespołem, że będą w stanie trenować bez mojej pomocy. Dyrektor zrozumiał w jakiej sytuacji jestem i moje wolne zostało zapisane jako „urlop chorobowy płatny”.
Już dzień po powrocie do domu stawiłam się na policji, by złożyć zeznania. Chyba trzy razy musiałam bardzo dokładnie opowiadać cały przebieg porwania, od ataku w ciemnej uliczce, poprzez pobicie, po pojawienie się Ilhoona. Po prawie trzygodzinnym przesłuchaniu mogłam wrócić do domu. Zostałam pocieszona, że do rozprawy sądowej, mój oprawca będzie znajdował się w więzieniu, ponieważ uznany został za niebezpiecznego.
Większość wolnego spędziłam w naszej sypialni. Mimo świadomości, że Lee Chansoob jest w więzieniu, bałam wychodzić się gdzieś sama. Czasami zdarzało mi się nawet wystraszyć własnego chłopaka. Bardzo często nie pozwalałam Hyukowi dotknąć mnie. Jednak nie zrażało go to w ogóle i w każdej wolnej chwili opiekował się mną, przygotowywał dla mnie jedzenie. Stopniowo zwalczał również mój lęk. Bardzo często przepraszał mnie za to, iż nie odebrał mnie wtedy z restauracji. Nie winiłam go jednak za to, ponieważ czas spędzony z porywaczem upewnił mnie, iż do konfrontacji z nim doszłoby prędzej czy później.
Któregoś dnia nasze mieszkanie odwiedził Ilhoon.

-Jak się czujesz, Mała? - zapytał siadając na kanapie w salonie.
-Jest ok. - uśmiechnęłam się stawiając kubki z herbatą na stoliku. - Chyba najgorsze już za mną, co?
-Kiedy wracasz do pracy?
-Po urodzinach. Ach! Mówiłam Ci już, że przychodzisz na przyjęcie za dwa dni?
-Nie umiesz odpoczywać, prawda? - zaśmiał się.
-Co poradzę. - obdarzyłam go uśmiechem.
-Ilhoon. - usłyszałam głos mojego chłopaka. - Czy moglibyśmy chwilę porozmawiać? - przeraziłam się, bo w mojej głowie od razu pojawiło się wspomnienie jego ataków zazdrości. - Na osobności.
-Jasne. - uśmiechnął się Ilhoon i ruszył do naszej sypialni za Hyukiem.

Nie wiem dlaczego, ale czułam, że ta rozmowa zakończy się źle, więc zrobiłam najgłupszą i najbardziej dziecinną rzecz, jaką zrobić mogłam. Wykorzystałam to, iż drzwi nie zostały domknięte i poprzez szparę obserwowałam przebieg rozmowy.

-Nie wiem od czego zacząć. - było widać, iż Hyuk jest zdenerwowany.
-Może od początku? - uśmiechnął się Hoonie.
-Oboje wiemy, że nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Właściwie to trzymamy ze sobą tylko ze względu na Lillianne.
-Cóż... racja. - Ilhoon wydawał się być zmieszany.
-Muszę przyznać, że od zawsze byłem cholernie zazdrosny o to ile czasu moja kobieta spędza z Tobą. - westchnął. - Ale jestem Ci bardzo wdzięczny za to, że uratowałeś ją.
-Przestań. Jest dla mnie jak siostra, to był mój obowiązek.
-Dziękuję, naprawdę bardzo dziękuję. - wyciągnął do niego dłoń.

Nadszedł dzień moich urodzin. Początkowo miało być to małe, kameralne przyjęcie. Jednak nie chcąc urazić nikogo z moich znajomych, co chwilę powiększałam listę gości. Ostatecznie ilość uczestników przyjęcia przekroczyła liczbę stu o cztery osoby. Większość gości to idole. Zaproszeni zostali między innymi BTOB, After School, praktycznie cała rodzina CUBE Entertainment, EXO, rzecz jasna VIXX i Shannon. Były to moje pierwsze urodziny odkąd zamieszkałam na stałe w Korei, więc nie żałowałam pieniędzy na organizację całej imprezy. Na miejsce, w którym odbędzie się zabawa wybrałam najpiękniejszą salę w całym Gangnam, kateringiem zajęła się ekipa ojca Hyuka, a muzykę dostarczyć nam miał DJ Hanmin z pomocą duetu Crispi Crunch.

Dochodziła druga w nocy, gdy upojeni alkoholem wygłupialiśmy się z Sanghyukiem. Ganialiśmy się jak dzieci po całym lokalu. Kiedy w końcu udało mu się mnie złapać straciłam równowagę i wylądowałam na podłodze, ciągnąc za sobą Hyuka. Dusiliśmy się ze śmiechu, jednak mój śmiech ustał, gdy próbowałam wstać. Poczułam paraliżujący ból w kręgosłupie, który uniemożliwił mi ruch.

4 komentarze:

  1. Zaciśniętą szczękę mam od kilku dni więc czytanie nie sprawiało bólu.Myślałam, że coś jest nie tak z moim kompem, ale to Ty Kobietko, napisałaś podwójnie swoje opowiadanie.Musisz przestać pisać w nocy, a zacząć w dzień.Poza tym jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciśnięta szczeka - jest xD Żartuję, czytanie nie sprawiło mi bólu, czemu miałoby? Kiedy czytałam to na telefonie myślałam, że coś mi szwankuję, ale widzę, że po prostu skopiowało ci się/napisałaś dwa razy to samo :) Oprócz tego wszystko jest okay :D Weny~~

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak siostra, serio? Dobra, Lilly jest szczęśliwa ze swoim narzeczonym i w ogóle, ale to nie powód by była dla Ilhoona jak siostra xD Ten moment z pszczółkami...skojarzyło mi się z Block B - Very Good. Jestem dziwna O.o Końcówka jak zwykle nie daje spokoju.
    Powiedz mi, proszę, co tu niby zepsułaś? W sumie jestem ciekawa. Zaciskanie zębów? Na pewno nie.
    Teraz pozostaje tylko czekać do niedzieli... Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam za brak komentarza pod wcześniejszymi wpisami, ale nie miałam jak skomentować :/
    Czemu Ty tak martrerujesz biedną, główną bohaterkę? Daj jej trochę luzu :D
    Czekam na ciąg dalszy ^^

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń