poniedziałek, 27 lipca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 17.

Spóźniłam się z rozdziałem, ponieważ wpadłam w niemałe kłopoty. Na szczęście sytuacja już opanowana.
Strasznie mi głupio za tą wpadkę z podwójnym dodaniem... Nie mam pojęcia jak ja mogłam to przeoczyć... Mam nadzieję, że nie zniszczyło to totalnie klimatu, który starałam się wytworzyć.
PS. Coś mało było waszych komentarzy pod tamtą częścią, ale tym razem wam wybaczę, bo sama nie miałam słów na... ten twór. Mam nadzieję, że tutaj pojawi się więcej opinii, na których bardzo mi zależy.



Na szczęście ból ustąpił nim ktokolwiek zauważył, że coś jest nie tak. Powoli podniosłam się z podłogi i obdarzyłam uśmiechem ukochanego, który podał mi dłoń, by pomóc we wstawaniu. Ponieważ całą noc nic mnie nie bolało, zlekceważyłam mały wypadek.
Impreza trwała do rana. Najbardziej wytrwali goście, w tym Ilhoon oraz Nana z Chanyeolem, bawili się do godziny szóstej. Było to najlepsze przyjęcie w moim życiu. Spędziłam czas ze wspaniałymi ludźmi, wytańczyłam się, wyszalałam. Dostałam również telefon od Walerego, który przepraszał, iż nie pojawił się na moich urodzinach, ale miał ważne sprawy do załatwienia. Także moi rodzice zadzwonili do mnie z życzeniami oraz z zaproszeniem na święta. Mamie bardzo zależało, abym wraz z Hyukiem przyjechała do Polski na boże narodzenie.
Gdy przed godziną ósmą wróciliśmy do domu, jedyną rzeczą, o której myślałam to łóżko, w którym miałam zamiar spędzić parę następnych godzin. Nie było mi to jednak pisane, gdyż zadzwonili do mnie z wytwórni, informując o tym, iż za dwie godziny muszę zjawić się u dyrektora, ponieważ musi on ze mną poważnie porozmawiać.

-Panno Kowalsky, dobrze się pani czuje? - zapytał dyrektor, widząc mnie wyglądającą jak zombie.
-Oczywiście, wszystko jest w porządku. Przekazano mi, iż chce pan porozmawiać ze mną.
-Tak. Usiądź proszę, ponieważ zajmie nam to trochę czasu. - zmartwiło mnie to delikatnie. - W styczniu kończysz szkołę, prawda?
-Zgadza się.
-Tak się składa, że w styczniu odbędą się przesłuchania u nas, w Jellyfish. Chcę stworzyć girlsband, pięć, maks sześć dziewcząt. Myślę, że byłabyś idealną osobą do wytrenowania zespołu. - podał mi plik kartek. - To wersja robocza umowy. Jeśli nie masz nic przeciwko, możemy zacząć negocjacje.
-Kiedy miałabym zacząć pracę z nimi? - rzuciłam okiem na umowę.
-Myślę, że nie wcześniej niż w kwietniu. Dziewczyny przejdą standardowe treningi, więc Tobie zostanie jedynie nauczenie ich choreografii.
-Jest coś, co mnie martwi. - zatrzymałam wzrok na jednym punkcie umowy. - One będą świeże. Myślę, że osiem godzin tygodniowo to za mało dla początkujących. - dyrektor zaśmiał się.
-Jesteś taka sama jak Twój ojciec. Typowa pracoholiczka. Dobrze, w takim razie dwanaście godzin w tygodniu, będzie wystarczające?
-Będzie. - wprowadziłam poprawkę na umowę.
-Co myślisz o wynagrodzeniu? - wyszukałam punktu mówiącego o pensji.
-Właściwie. Wolałabym podwyższyć ją o 500$. - nigdy nie byłam chciwa, po prostu znam swoją wartość.
-Wiedziałem, że nie będzie łatwo. - zaśmiał się ponownie. - Dobrze, w takim razie dodajemy 500$ do miesięcznego wynagrodzenia.
-Kiedy umowa zostanie skorygowana i będę mogła ją podpisać?
-Zrobimy to bez pośpiechu. Poprawimy wszystko w ciągu paru dni, jednak podpiszemy dopiero, gdy zespół zostanie już założony i rozpocznie treningi. Nie widzę potrzeby, by zawierać umowę tak wcześnie.

Kolejne tygodnie spędziłam na sali treningowej wraz z VIXX, ćwicząc ciągle wszystkie choreografie przygotowane na zbliżające się gale. Zarówno ja, jak i moi mężczyźni, pragnęliśmy dotrzeć jak najbliżej perfekcji. Pracowaliśmy dając z siebie sto dziesięć procent, nierzadko spędzaliśmy dodatkowe godziny na sali. Sprawiało nam to jednak radość, ponieważ każdy z nas robił to co kochał, to co było piękną częścią życia.

Dwudziestego czwartego grudnia z samego rana wylądowaliśmy na lotnisku w Warszawie. Nie należę do osób wierzących, a święta bożego narodzenia traktuję jako czas spędzenia czasu z rodziną w miłej atmosferze. Niestety w tym roku miałam bardzo mało tego czasu, ponieważ już dwudziestego szóstego musieliśmy z Hyukiem wrócić do Seulu, bo dwudziestego siódmego odbywała się pierwsza gala.
Z lotniska odebrał nas kierowca rodziców. Był to mężczyzna w wieku mojego ojca, bezdzietny, po rozwodzie, który pracował u nas odkąd pamiętam.
W domu wszyscy już na nas czekali. Byli moi dziadkowie, Walery przyleciał ze swoją ukochaną. Cała rodzina była w komplecie.

Rolą córki była pomoc w przygotowaniu kolacji wigilijnej, więc od południa krzątałam się z mamą po kuchni szykując dwanaście tradycyjnych potraw, a także masę dodatków, napojów. W pewnym momencie zauważyłam, iż moja rodzicielka przygląda mi się.

-Jestem gdzieś brudna? - zażartowałam.
-Nie, ja po prostu... - mama wyraźnie się zmieszała. - Powiedz mi, jak Ci się układa z Sanghyukiem?
-Jest wspaniale. - nie przerywałam ugniatania ciasta na uszka. - Hyukkie jest naprawdę cudownym mężczyzną. Troszczy się o mnie, mogę na nim polegać. Właściwie ciężko znaleźć mi u niego jakieś wady. Nawet jeśli jakąś bym znalazła, na pewno znalazłabym jakiś dobry aspekt i przekształciła ją w coś dobrego.
-Liluś... Czy on podniósł kiedyś na Ciebie rękę?
-Oczywiście, że nie. - od razu zaprzeczyłam. - Skąd Ci w ogóle przyszło takie głupstwo do głowy?
-Rozmawiałam z Twoim lekarzem. - zamarłam. - Mówił, że trafiłaś do szpitala cała poobijana, z rozciętą nogą.
-Ach, to. - nie chciałam jej martwić, więc zmusiłam się do kłamstwa. - Wygłupialiśmy się jak zawsze i niefortunnie upadłam na szklaną szafę w naszej sypialni.
-Dlaczego więc poleciałaś po tym na Tajlandię? - zamurowało mnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć. - Dziecko, jeśli on robi Ci krzywdę, zostaw go i wróć do Polski. Porozmawiam z ojcem. Krzysztof jest stanowczy, ale na pewno by Cię zrozumiał.
-Mamo. - złapałam ją za ramiona. - Sanghyuk nigdy by mnie nie skrzywdził. Nie wiem co i kto Ci nagadał, ale Hyuk jest ostatnią osobą, która chciałaby sprawić mi ból. Moje miejsce jest w Seulu u jego boku. Nie martw się, jestem szczęśliwa.

Gdy szłam do jadalni przygotować obrus oraz zastawę natrafiłam na mojego tatę z Hyukiem. Rozmawiali o czymś, jednak przerwali, gdy tylko mnie zauważyli. Tato kiwnął głową i poklepał maknae po ramieniu, a potem zniknął w kuchni.

-O czym rozmawialiście? - zapytałam opierając głowę o ramię chłopaka.
-Męskie sprawy. Nie zrozumiesz. - pogłaskał mnie po włosach. - Lilly.
-Hm?
-Zaprosiłem paru znajomych na dwudziestego szóstego. Wiesz, musimy wyluzować się przed występami. Nie masz nic przeciwko?
-O ile nie będzie alkoholu. Nie wyobrażam sobie waszego występu na kacu.
-Żadnego alkoholu. Kameralne przyjęcie z najbliższymi. - uśmiechnął się. - Ubierz się ładnie w ten dzień.

Kolacja wigilijna odbyła się w wspaniałej, rodzinnej atmosferze. Tato chwalił mnie przed wszystkimi. Pokazał najświeższą kartę ocen, na której widniał napis mówiący o tym, iż moje wyniki są drugie w klasie. Wspominał również o tym, iż świetnie idzie mi w pracy. Widać, że rozpierała go duma. Walery umilił wieczór wspaniałą wiadomością. Susanne, jego narzeczona spodziewa się dziecka. Byłam zaskoczona tą wiadomością, jednak już po chwili rozpierała mnie wielka radość. Będę ciocią! Dziadkowie chwalili się tym, iż nie żadna choroba im nie straszna i są okazami zdrowia. Czułam się wspaniale. Mam niesamowitą rodzinę, nie ma w niej fałszu i zazdrości, wszystkie relacje budowane były na szczerości i miłości. Myślę również, że fakt, iż całą rodziną widujemy się bardzo rzadko, nauczył nas czerpać samą radość ze wspólnie spędzanego czasu.

Niestety wszystko dobre, szybko się kończy i nim zdążyłam nacieszyć się wszystkimi, byłam już w Seulu. Leo zajął się przygotowaniem całego przyjęcia, więc miałam mnóstwo czasu, by przygotować się. Hyuk po raz pierwszy poprosił mnie o to, bym ubrała się ładnie, więc najprawdopodobniej bardzo zależało mu na tym, abym wyglądała pięknie. Po szybkim prysznicu i umyciu głowy zabrałam się za makijaż. Włożyłam mnóstwo starań w stworzenie idealnego, czekoladowego smoky eyes z przepiękną, czarną kreską. Moje starania nie poszły na marne, wyglądałam bardzo dobrze, podobałam się sobie. Uważam, iż piękno kryje się w prostocie i kierując się tą zasadą postanowiłam założyć moją klasyczną, małą czarną. Przez ostatni czas znacznie schudłam i obcisła sukienka leżała na mnie idealnie, eksponując sylwetkę. Na mojej szyi pojawiła się diamentowa kolia, którą dostałam na urodziny od Hyuka.

Chwilę przed godziną siedemnastą pojawili się zaproszeni goście. Nie było ich dużo. Ilhoon, Nana z Chanyeolem, Shannon oraz Yook Sungjae, przyjaciel Hyuka. Również Hongbin, Ken i Ravi przyszli z dołu.
Przyjęcie powoli się rozkręcało. Wszyscy czuli się dobrze w naszym domu, każdy świetnie się bawił.
W pewnym momencie zauważyłam, iż mój ukochany siedzi sam na kanapie. Postanowiłam mu potowarzyszyć.

-Co największy imprezowicz robi siedząc sam? - zaśmiałam się i wtuliłam w Hyuka.
-Rozmyśla. - objął mnie w pasie, a po chwili milczenia zaśmiał się. - Kto by pomyślał, że zakochamy się w sobie i będziemy prowadzić takie cudowne życie. Kiedy byliśmy mali nawet nie myśleliśmy o tym, iż coś między nami by zaiskrzyło.
-A co Cię wzięło na takie rozmyślania? - Sanghyuk rzadko mówił takie rzeczy.
-Tak po prostu. - uśmiechnął się. - Poczekaj tutaj na mnie.

Obserwowałam co miał zamiar zrobić. Podszedł do komputera, z którego przesyłaliśmy muzykę na głośniki. Po paru chwilach usłyszałam pierwsze nuty „Paradise Lost”. Moje serce zabiło w dziwny sposób. Podbiegłam do Hyuka, krzycząc, że ta piosenka nie pasuje do klimatu przyjęcia.

-Ale to nasza ulubiona piosenka. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował w głowę. - Lillianne, jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu. Znaczysz dla mnie bardzo wiele. Tylko Ty wspierasz mnie, rozumiesz moje potrzeby, a także akceptujesz moje wady. Od zawsze byłaś dla mnie idealna, nawet nie wiem kiedy tak mocno się w Tobie zakochałem. Kocham Cię.
-Sanghyukkie, ja Ciebie też. - coś mi nie pasowało, nie wiedziałam co on kombinuje. - ale...
-Nadajesz mojemu życiu barw. - przerwał mi. - Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Jesteś moją pierwszą i jedyną miłością.

Wszyscy patrzyli na nas uśmiechnięci. Nagle Hyuk uklęknął przede mną i wyciągnął malutkie pudełeczko, które skrywało przepiękny pierścionek. Zakręciło mi się w głowie, poczułam uderzenie gorąca. Nie wiedziałam co się dzieje. Wszystko jakby zwolniło.

-Lilliane, czy chcesz być moją żoną?

4 komentarze:

  1. Żoną? Hmm... Interesująca sprawa. Jestem ciekawa, co będzie działo się po zaręczynach, bo pewnie nie tylko przygotowania do ślubu.
    Rozdział jak zwykle świetny. Nie przejmuj się tym podwójnym tekstem w poprzedniej części. Każdemu zdarza się coś przeoczyć.
    Powodzenia w dalszym pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pomyślałam, że tak bardzo przejmiesz się wzmianką o podwójnym tekście.Pomyłki zdarzają się każdemu.
    Akcja się rozkręca...
    Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAA :D Podobała mi się scena rozmowy Lilki z mamą.
    Nie mogę się doczekać na kolejny rozdział, dni do czwartku będą mi się dłużyły...
    Świetny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. WWooow, czemu mam wrażenie, że ona się nie zgodzi? xD
    Rozdział jak zwykle fajny :D iii ufff... już myślałam, że coś poważnego stało się w jej plecy.. :<
    Btw jak używasz zwrotów 'ty', 'ciebie', 'cię' itp. to nie powinnaś pisać ich z dużej litery. Jest to opowiadanie nie list, więc nie pisze się w nim zwrotów grzecznościowych z dużej litery ;p
    Fighting!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń