Strasznie mi głupio za tą wpadkę z podwójnym dodaniem... Nie mam pojęcia jak ja mogłam to przeoczyć... Mam nadzieję, że nie zniszczyło to totalnie klimatu, który starałam się wytworzyć.
PS. Coś mało było waszych komentarzy pod tamtą częścią, ale tym razem wam wybaczę, bo sama nie miałam słów na... ten twór. Mam nadzieję, że tutaj pojawi się więcej opinii, na których bardzo mi zależy.
Na szczęście ból ustąpił nim
ktokolwiek zauważył, że coś jest nie tak. Powoli podniosłam się
z podłogi i obdarzyłam uśmiechem ukochanego, który podał mi
dłoń, by pomóc we wstawaniu. Ponieważ całą noc nic mnie nie
bolało, zlekceważyłam mały wypadek.
Impreza trwała do rana. Najbardziej
wytrwali goście, w tym Ilhoon oraz Nana z Chanyeolem, bawili się do
godziny szóstej. Było to najlepsze przyjęcie w moim życiu.
Spędziłam czas ze wspaniałymi ludźmi, wytańczyłam się,
wyszalałam. Dostałam również telefon od Walerego, który
przepraszał, iż nie pojawił się na moich urodzinach, ale miał
ważne sprawy do załatwienia. Także moi rodzice zadzwonili do mnie
z życzeniami oraz z zaproszeniem na święta. Mamie bardzo zależało,
abym wraz z Hyukiem przyjechała do Polski na boże narodzenie.
Gdy przed godziną ósmą wróciliśmy
do domu, jedyną rzeczą, o której myślałam to łóżko, w którym
miałam zamiar spędzić parę następnych godzin. Nie było mi to
jednak pisane, gdyż zadzwonili do mnie z wytwórni, informując o
tym, iż za dwie godziny muszę zjawić się u dyrektora, ponieważ
musi on ze mną poważnie porozmawiać.
-Panno Kowalsky, dobrze się pani
czuje? - zapytał dyrektor, widząc mnie wyglądającą jak zombie.
-Oczywiście, wszystko jest w porządku.
Przekazano mi, iż chce pan porozmawiać ze mną.
-Tak. Usiądź proszę, ponieważ
zajmie nam to trochę czasu. - zmartwiło mnie to delikatnie. - W
styczniu kończysz szkołę, prawda?
-Zgadza się.
-Tak się składa, że w styczniu
odbędą się przesłuchania u nas, w Jellyfish. Chcę stworzyć
girlsband, pięć, maks sześć dziewcząt. Myślę, że byłabyś
idealną osobą do wytrenowania zespołu. - podał mi plik kartek. -
To wersja robocza umowy. Jeśli nie masz nic przeciwko, możemy
zacząć negocjacje.
-Kiedy miałabym zacząć pracę z
nimi? - rzuciłam okiem na umowę.
-Myślę, że nie wcześniej niż w
kwietniu. Dziewczyny przejdą standardowe treningi, więc
Tobie zostanie jedynie nauczenie ich choreografii.
-Jest coś, co mnie martwi. -
zatrzymałam wzrok na jednym punkcie umowy. - One będą świeże.
Myślę, że osiem godzin tygodniowo to za mało dla początkujących.
- dyrektor zaśmiał się.
-Jesteś taka sama jak Twój ojciec.
Typowa pracoholiczka. Dobrze, w takim razie dwanaście godzin w
tygodniu, będzie wystarczające?
-Będzie. - wprowadziłam poprawkę na
umowę.
-Co myślisz o wynagrodzeniu? -
wyszukałam punktu mówiącego o pensji.
-Właściwie. Wolałabym podwyższyć
ją o 500$. - nigdy nie byłam chciwa, po prostu znam swoją wartość.
-Wiedziałem, że nie będzie łatwo. -
zaśmiał się ponownie. - Dobrze, w takim razie dodajemy 500$ do miesięcznego
wynagrodzenia.
-Kiedy umowa zostanie skorygowana i
będę mogła ją podpisać?
-Zrobimy to bez pośpiechu. Poprawimy
wszystko w ciągu paru dni, jednak podpiszemy dopiero, gdy zespół
zostanie już założony i rozpocznie treningi. Nie widzę potrzeby,
by zawierać umowę tak wcześnie.
Kolejne tygodnie spędziłam na sali
treningowej wraz z VIXX, ćwicząc ciągle wszystkie choreografie
przygotowane na zbliżające się gale. Zarówno ja, jak i moi
mężczyźni, pragnęliśmy dotrzeć jak najbliżej perfekcji.
Pracowaliśmy dając z siebie sto dziesięć procent, nierzadko
spędzaliśmy dodatkowe godziny na sali. Sprawiało nam to jednak
radość, ponieważ każdy z nas robił to co kochał, to co było
piękną częścią życia.
Dwudziestego czwartego grudnia z samego
rana wylądowaliśmy na lotnisku w Warszawie. Nie należę do osób
wierzących, a święta bożego narodzenia traktuję jako czas
spędzenia czasu z rodziną w miłej atmosferze. Niestety w tym roku
miałam bardzo mało tego czasu, ponieważ już dwudziestego szóstego
musieliśmy z Hyukiem wrócić do Seulu, bo dwudziestego siódmego
odbywała się pierwsza gala.
Z lotniska odebrał nas kierowca
rodziców. Był to mężczyzna w wieku mojego ojca, bezdzietny, po
rozwodzie, który pracował u nas odkąd pamiętam.
W domu wszyscy już na nas czekali.
Byli moi dziadkowie, Walery przyleciał ze swoją ukochaną. Cała
rodzina była w komplecie.
Rolą córki była pomoc w
przygotowaniu kolacji wigilijnej, więc od południa krzątałam się
z mamą po kuchni szykując dwanaście tradycyjnych potraw, a także
masę dodatków, napojów. W pewnym momencie zauważyłam, iż moja
rodzicielka przygląda mi się.
-Jestem gdzieś brudna? - zażartowałam.
-Nie, ja po prostu... - mama wyraźnie
się zmieszała. - Powiedz mi, jak Ci się układa z Sanghyukiem?
-Jest wspaniale. - nie przerywałam
ugniatania ciasta na uszka. - Hyukkie jest naprawdę cudownym
mężczyzną. Troszczy się o mnie, mogę na nim polegać. Właściwie
ciężko znaleźć mi u niego jakieś wady. Nawet jeśli jakąś bym
znalazła, na pewno znalazłabym jakiś dobry aspekt i przekształciła
ją w coś dobrego.
-Liluś... Czy on podniósł kiedyś na
Ciebie rękę?
-Oczywiście, że nie. - od razu
zaprzeczyłam. - Skąd Ci w ogóle przyszło takie głupstwo do
głowy?
-Rozmawiałam z Twoim lekarzem. -
zamarłam. - Mówił, że trafiłaś do szpitala cała poobijana, z
rozciętą nogą.
-Ach, to. - nie chciałam jej martwić,
więc zmusiłam się do kłamstwa. - Wygłupialiśmy się jak zawsze
i niefortunnie upadłam na szklaną szafę w naszej sypialni.
-Dlaczego więc poleciałaś po tym na
Tajlandię? - zamurowało mnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć. -
Dziecko, jeśli on robi Ci krzywdę, zostaw go i wróć do Polski.
Porozmawiam z ojcem. Krzysztof jest stanowczy, ale na pewno by Cię
zrozumiał.
-Mamo. - złapałam ją za ramiona. -
Sanghyuk nigdy by mnie nie skrzywdził. Nie wiem co i kto Ci nagadał,
ale Hyuk jest ostatnią osobą, która chciałaby sprawić mi ból.
Moje miejsce jest w Seulu u jego boku. Nie martw się, jestem
szczęśliwa.
Gdy szłam do jadalni przygotować
obrus oraz zastawę natrafiłam na mojego tatę z Hyukiem. Rozmawiali
o czymś, jednak przerwali, gdy tylko mnie zauważyli. Tato kiwnął
głową i poklepał maknae po ramieniu, a potem zniknął w kuchni.
-O czym rozmawialiście? - zapytałam
opierając głowę o ramię chłopaka.
-Męskie sprawy. Nie zrozumiesz. -
pogłaskał mnie po włosach. - Lilly.
-Hm?
-Zaprosiłem paru znajomych na
dwudziestego szóstego. Wiesz, musimy wyluzować się przed
występami. Nie masz nic przeciwko?
-O ile nie będzie alkoholu. Nie
wyobrażam sobie waszego występu na kacu.
-Żadnego alkoholu. Kameralne przyjęcie
z najbliższymi. - uśmiechnął się. - Ubierz się ładnie w ten
dzień.
Kolacja wigilijna odbyła się w
wspaniałej, rodzinnej atmosferze. Tato chwalił mnie przed
wszystkimi. Pokazał najświeższą kartę ocen, na której widniał
napis mówiący o tym, iż moje wyniki są drugie w klasie. Wspominał
również o tym, iż świetnie idzie mi w pracy. Widać, że
rozpierała go duma. Walery umilił wieczór wspaniałą wiadomością.
Susanne, jego narzeczona spodziewa się dziecka. Byłam zaskoczona tą
wiadomością, jednak już po chwili rozpierała mnie wielka radość.
Będę ciocią! Dziadkowie chwalili się tym, iż nie żadna choroba
im nie straszna i są okazami zdrowia. Czułam się wspaniale. Mam
niesamowitą rodzinę, nie ma w niej fałszu i zazdrości, wszystkie
relacje budowane były na szczerości i miłości. Myślę również,
że fakt, iż całą rodziną widujemy się bardzo rzadko, nauczył
nas czerpać samą radość ze wspólnie spędzanego czasu.
Niestety wszystko dobre, szybko się
kończy i nim zdążyłam nacieszyć się wszystkimi, byłam już w
Seulu. Leo zajął się przygotowaniem całego przyjęcia, więc
miałam mnóstwo czasu, by przygotować się. Hyuk po raz pierwszy
poprosił mnie o to, bym ubrała się ładnie, więc
najprawdopodobniej bardzo zależało mu na tym, abym wyglądała
pięknie. Po szybkim prysznicu i umyciu głowy zabrałam się za
makijaż. Włożyłam mnóstwo starań w stworzenie idealnego,
czekoladowego smoky eyes z przepiękną, czarną kreską. Moje
starania nie poszły na marne, wyglądałam bardzo dobrze, podobałam
się sobie. Uważam, iż piękno kryje się w prostocie i kierując
się tą zasadą postanowiłam założyć moją klasyczną, małą
czarną. Przez ostatni czas znacznie schudłam i obcisła sukienka
leżała na mnie idealnie, eksponując sylwetkę. Na mojej szyi
pojawiła się diamentowa kolia, którą dostałam na urodziny od
Hyuka.
Chwilę przed godziną siedemnastą
pojawili się zaproszeni goście. Nie było ich dużo. Ilhoon, Nana z
Chanyeolem, Shannon oraz Yook Sungjae, przyjaciel Hyuka. Również
Hongbin, Ken i Ravi przyszli z dołu.
Przyjęcie powoli się rozkręcało.
Wszyscy czuli się dobrze w naszym domu, każdy świetnie się bawił.
W pewnym momencie zauważyłam, iż mój
ukochany siedzi sam na kanapie. Postanowiłam mu potowarzyszyć.
-Co największy imprezowicz robi
siedząc sam? - zaśmiałam się i wtuliłam w Hyuka.
-Rozmyśla. - objął mnie w pasie, a
po chwili milczenia zaśmiał się. - Kto by pomyślał, że
zakochamy się w sobie i będziemy prowadzić takie cudowne życie.
Kiedy byliśmy mali nawet nie myśleliśmy o tym, iż coś między
nami by zaiskrzyło.
-A co Cię wzięło na takie
rozmyślania? - Sanghyuk rzadko mówił takie rzeczy.
-Tak po prostu. - uśmiechnął się. -
Poczekaj tutaj na mnie.
Obserwowałam co miał zamiar zrobić.
Podszedł do komputera, z którego przesyłaliśmy muzykę na
głośniki. Po paru chwilach usłyszałam pierwsze nuty „Paradise
Lost”. Moje serce zabiło w dziwny sposób. Podbiegłam do Hyuka,
krzycząc, że ta piosenka nie pasuje do klimatu przyjęcia.
-Ale to nasza ulubiona piosenka. -
przyciągnął mnie do siebie i pocałował w głowę. - Lillianne,
jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu. Znaczysz dla mnie
bardzo wiele. Tylko Ty wspierasz mnie, rozumiesz moje potrzeby, a
także akceptujesz moje wady. Od zawsze byłaś dla mnie idealna,
nawet nie wiem kiedy tak mocno się w Tobie zakochałem. Kocham Cię.
-Sanghyukkie, ja Ciebie też. - coś mi
nie pasowało, nie wiedziałam co on kombinuje. - ale...
-Nadajesz mojemu życiu barw. -
przerwał mi. - Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Jesteś moją
pierwszą i jedyną miłością.
Wszyscy patrzyli na nas uśmiechnięci.
Nagle Hyuk uklęknął przede mną i wyciągnął malutkie
pudełeczko, które skrywało przepiękny pierścionek. Zakręciło
mi się w głowie, poczułam uderzenie gorąca. Nie wiedziałam co
się dzieje. Wszystko jakby zwolniło.
-Lilliane, czy chcesz być moją żoną?
Żoną? Hmm... Interesująca sprawa. Jestem ciekawa, co będzie działo się po zaręczynach, bo pewnie nie tylko przygotowania do ślubu.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. Nie przejmuj się tym podwójnym tekstem w poprzedniej części. Każdemu zdarza się coś przeoczyć.
Powodzenia w dalszym pisaniu :)
Nie pomyślałam, że tak bardzo przejmiesz się wzmianką o podwójnym tekście.Pomyłki zdarzają się każdemu.
OdpowiedzUsuńAkcja się rozkręca...
Powodzenia.
AAAAA :D Podobała mi się scena rozmowy Lilki z mamą.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać na kolejny rozdział, dni do czwartku będą mi się dłużyły...
Świetny rozdział ^^
WWooow, czemu mam wrażenie, że ona się nie zgodzi? xD
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle fajny :D iii ufff... już myślałam, że coś poważnego stało się w jej plecy.. :<
Btw jak używasz zwrotów 'ty', 'ciebie', 'cię' itp. to nie powinnaś pisać ich z dużej litery. Jest to opowiadanie nie list, więc nie pisze się w nim zwrotów grzecznościowych z dużej litery ;p
Fighting!
http://cnbluestory.blogspot.com/