Nigdy nie posądziłabym się o to, że
kiedykolwiek coś takiego powiem, albo chociaż pomyślę, ale cieszę
się, że znowu jestem w szkole. To miejsce w ogóle się nie
zmieniło. Te same klasy, te same ławki, kolor ścian, a nawet
zapach. Po dwóch latach ukrywania się, w końcu mogę tutaj być.
Po dwóch latach mieszkania w jakiejś wiosce nad morzem, mogę być
w domu. Gdyby ta głupia laska nie spieprzyłaby roboty i nie
wykitowała, nie musiałabym uciekać i ukrywać się jak przestępca.
Mimo tego, że nie byłam winna jej śmierci, musiałam wyjechać z
miasta, aby sprawa nie została powiązana ze mną i moim bratem. Na
szczęście zagrożenie już minęło, a ja jestem tutaj. W Seulu, w
moim miejscu na ziemi. „Kyungri, witaj w domu.”
▀▀
Po prawie dwóch godzinach drogi
samochodem, byliśmy na miejscu. Restauracja „First love”
znajdowała się na obrzeżach miasta i nie wyglądała zachęcająco.
Jej wnętrze stylizowane było na leśną chatkę, wszystko utrzymano
w ciemnej kolorystyce. Na podłogach były grube dywany, a wysokie,
drewniane kredensy zasłaniały praktycznie wszystkie ściany, które
pokryte były tapetą w kolorze czerwonego wina. Przy ciężkich
stołach rolę krzeseł odgrywały niskie pnie drzew. W lokalu nie
było nikogo, poza Kyungri, której pastelowa, niebieska ramoneska
wyróżniała się w tym ciemnym pomieszczeniu. Miała na sobie tak
wysokie, czarne szpilki, że zastanowiło mnie czy jest możliwość
w ogóle się w nich przemieszczać.
-Jesteś sama? - zagadała, gdy
usiadłam naprzeciw niej.
-Joonyoung czeka na zewnątrz, nie
chciał wchodzić. - uśmiechnęłam się do kelnerki, która właśnie
podeszła do naszego stolika.
Wyglądała na bardzo młodą, dałabym
jej maksymalnie piętnaście lat. Miała spięte w niedbałego koka
włosy, ubrana była w biały top i krótkie, jeansowe szorty. Szybko
odwzajemniła uśmiech i z tylnej kieszeni spodni wyciągnęła
notatnik.
-Dwie szklanki whisky. - rzuciła
Kyungri. - Zjesz coś? - kiwnęłam przecząco głową. - Young
pewnie mówił ci w jakim celu cię tu zaprosiłam.
-Ponoć masz dobrą robotę dla mnie.
Zastanawia mnie tylko jaką. - przerwałam na chwilę, gdy młoda
kelnerka wróciła z zamówieniem. - Nie mam przecież żadnego
wykształcenia, dopiero od niedawna mieszkam w Seulu.
-Pośrednik finansowy. - sięgnęła po
szklankę i wzięła dużego łyka trunku, nawet się nie krzywiąc.
-Słucham? - wydało mi się, że się
przesłyszałam.
-To co słyszałaś. - zaśmiała się.
- Mój brat ma... mały biznes, ostatnio trochę się rozrósł i
potrzebujemy kogoś takiego jak ty.
-Jak ja? - nie do końca rozumiałam co
mogą chcieć od licealistki.
-Widzę, że nie rozumiesz, więc nie
będę owijała w bawełnę. - zbliżyła się do mnie. - Mój brat
rozprowadza dragi, potrzebujemy kogoś kto będzie odbierał kasę za
dragi od klientów. Ostatnio odpadła nam laska, zaćpała się i
spieprzyła robotę. Teraz brat chce kogoś porządniejszego, a z
tego co słyszałam od Younga, jesteś idealna do tej roli.
-Ile? - po dłuższym zastanowieniu
zapytałam.
-Pięć procent, siedem od specjalnych
zamówień.
-Good. - duszkiem wypiłam gorzki
trunek. - Wchodzę w to.
-Jesteśmy w kontakcie. - podała mi
wizytówkę i ruszyła do wyjścia.
▀▀
-Jak długo? - zapytała Bloody z
grobową miną. - Od pierwszego razu nie dają ci spokoju, tak?
-Tak. - nie chciałam odpowiadać,
jednak wiedziałam, że Tzuyu nie odpuści.
-Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
Nie ufasz mi? Przecież gdybym wiedziała, że to nie był
jednorazowy występek, od razu bym im wygarnęła.
-Właśnie dlatego! - zaszlochałam. -
Gdybyś wiedziała, ściągnęłabyś na siebie kłopoty.
-Chanmi, ale one cię dręczą, jak
mogłabym patrzeć na to w spokoju? - widziałam, że była bardzo
przejęta.
-Wszystko ze mną w porządku, Bloody.
Na początku jest mi przykro, ale potem mi przechodzi. Już niedługo
w ogóle przestanę się tym przejmować, a wtedy znudzi im się to.
One potrzebują zwrócić na siebie czyjąś uwagę, a jeśli zacznę
je ignorować, dadzą mi spokój.
-Ale ile jeszcze będzie to trwać?
Chanmi, martwię się o ciebie!
-Jeszcze trochę. Bloody, ja naprawdę
daję radę. Nie dam się im zastraszyć, nie załamię się przez
nie, bo nie są tego warte.
Tego wieczora Tzuyu spała ze mną.
Długo dyskutowała ze mną o tych dziewuchach, chciała, bym
pozwoliła jej zareagować. Ja jednak chcę ją chronić, wiem, że
jej nieumiejętność trzymania języka za zębami, ściągnęłaby
na nią same nieszczęścia. Zresztą jeszcze daję sobie radę z tym
wszystkim. Jeszcze.
▀▀
Alexander był naprawdę zadowolony,
gdy opowiedziałam mu o naszej nowej zdobyczy. Stwierdził nawet, że
ma całkiem przyjemne spojrzenie. Nim jednak zleci jej jakąś
robotę, poprosił mnie, abym jej się przyjrzała, poznała jej
zwyczaje, zachowania. Tak więc robiłam, usadowiłam się w
stołówce, czekając na Jiyeon i Jessicę. Nietrudno było je
zauważyć, już od samego wejścia zwracały swoją uwagę.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy zobaczyłam ich ofiarę
nieopodal ich. To było niesamowicie urocze, kiedy za wszelką cenę
starały się zgnębić niczemu winną dziewczynę. Cały ten zabawny
cyrk zaczął się, gdy doszło do ich spotkania.
-Słuchaj, Park Chanmi. - Jessica
zarzuciła jej rękę na szyję. - Jiyeon jutro wybiera się do domu
i potrzebuje małej pomocy finansowej.
-Nie dam wam pieniędzy. - patrząc na
czubki swoich butów odpowiedziała.
-Ty chyba czegoś nie zrozumiałaś. -
tym razem Jiyeon wkroczyła do akcji, silnie uderzając Chanmi w
ramię. - To nie była prośba, ani propozycja. Wyskakuj z forsy!
Zaśmiałam się pod nosem, gdy
drżącymi dłońmi podała im banknoty. Cholera, te dwie są
naprawdę dobre. Kiedy Jiyeon mnie zauważyła, pomachała do mnie, a
następnie zniknęła w dalszej części stołówki.
▀▀
Serce było mi jak szalone, gdy
stanęłam pod drzwiami mojego domu. Minęły dwa miesiące, a
wydawało mi się jakby nie było mnie tutaj przez wieczność.
Chciałam zajrzeć do wnętrza przez okno jednak śnieżnobiałe
firanki uniemożliwiły mi to. Gdy tylko mama otworzyła drzwi,
rzuciłam jej się na szyję. Nigdy nie byłyśmy szczególnie
blisko, jednak była to moja jedyna rodzina, więc tęskniłam za
nią, a także miałam lekkie wyrzuty sumienia, że zostawiłam ją
samą. Gdy w końcu uwolniła się z mojego uścisku, spojrzałam na
nią. Wciąż wyglądała tak samo. Jej długie, czarne włosy
związane były w koka, nie miała ona nałożonego makijażu, a
ubrania, w których była to te same, które zawsze lubiła nosić.
-Jak w szkole? - zaczęła, częstując
mnie herbatą.
-Super, jestem druga w klasie! -
wręczyłam jej wydruk moich ocen.
-Przecież ja od początku wiedziałam,
że moja córeczka jest zdolnym dzieckiem. Opowiadaj, jak Ci się
żyje w dużym mieście?
▀▀
Czekałam na Jiyeon w swoim
samochodzie. Na pierwszy raz trafił jej się łatwy klient, który
nigdy nie sprawiał problemów. Nie chcieliśmy, by się wystraszyła,
więc mieliśmy zamiar wprowadzać ją w to stopniowo, tak, aby mogła
przyzwyczaić się do zasad, które panują w naszym świecie. Nie
mam pojęcia dlaczego, ale od samego początku polubiłam tę
dziewuchę. Kiedy wsiadła do mojego samochodu, od razu przeszłam do
konkretów.
-Sprawa jest nieskomplikowana, ale skup
się. - kiwnęła tylko głową. - Podwożę cię na miejsce odbioru,
czekam na ciebie, gdy ty wsiadasz do samochodu, który Ci wskażę,
odbierasz kasę i wracasz. Proste, prawda?
-Jasne. - odpowiedziała mi i
uśmiechnęła się.
-To – podałam jej małe urządzenie.
- gdyby coś poszło nie tak. Klikasz wtedy dwukrotnie kontrolkę, a
my dostajemy znak, żeby wkroczyć. Za nami będzie jechał jeszcze
jeden samochód, to mężczyźni, którzy robią za naszą ochronę.
-Czy klienci są groźni?
-To dla poczucia komfortu,a czasem
przydaje się, gdy ktoś próbuje się targować. Nie zgadzaj się na
zniżenie ceny.
▀▀
Przyjechałyśmy na teren otoczony
ruinami. Po rozejrzeniu się, rozpoznałam, że jest to kompleks
fabryki środków chemicznych, który spłonął rok temu, a z powodu
dziwnych zawirowań prawnych, nie mógł zostać zburzony. Poza nami,
znajdowały się tutaj trzy inne samochody. W milczeniu czekałam na
znak od Kyungri. Po paru minutach usłyszałam hasło „Czarny
mercedes klasy A”. To do roboty.
Bez zawahania wsiadłam tylnym wejściem
do samochodu. Na jednym z siedzeń znajdował się młody mężczyzna,
wydawał się być przystojny, jednak nie przyglądałam mu się.
-Znasz cenę? - zapytałam
beznamiętnie.
-Przelicz. - podał mi trzy, grube
pliki banknotów. - Jesteś nowa? - zaśmiał się, gdy po raz drugi
pomyliłam się przy liczeniu.
-To pytanie czy stwierdzenie? -
zapytałam, nie odrywając się od liczenia.
-Odpowiedz sobie sama. - chciał
powiedzieć coś jeszcze, jednak odezwałam się jako pierwsza.
-Zgadza się. - nie czekając na
odpowiedź wyszłam z samochodu.
▀▀
Byłam zaskoczona jak szybko poszło
Jiyeon. Przyzwyczaiłam się do czekania znacznie dłużej, zaś ona
uwinęła się w 15 minut. Gdy tylko wróciła, wzięłam się za
liczenie pieniędzy. To nie tak, że jej nie ufałam, jesteśmy tylko
ludźmi i wiem, iż każdemu może zdarzyć się pomyłka. W naszym
wypadku taka pomyłka mogłaby mieć bolesne skutki, więc każdy
kontrolował każdego.
-Proszę, oto Twoja pierwsza wypłata.
- podałam jej pieniądze. - 2500$, przelicz proszę. Może nie jest
to dużo, ale przy grubszych zamówieniach sobie odbijesz.
Jak już zauważyliście, pojawił się trzeci, zupełnie inny punkt widzenia. Teraz będziecie mogli zobaczyć historię oczami tajemniczej Kyungri.
Czy tylko ja mam tak, że muszę walczyć ze sobą, by nie odpowiedzieć wam na pytania, wątpliwości dotyczące fabuły? Kiedy widzę, że jesteście w błędzie lub macie rację, chcę wam to powiedzieć, no a przecież nie mogę...
Zachęcam do komentowania!
Mi tam możesz powiedzieć, ja nikomu nic nie zdradzę... xD
OdpowiedzUsuńPodoba mi się punkt widzenia Kyungri. Z tej roboty wyniknie coś złego, no bo czy z odbierania pieniędzy za dragi może wyjść coś dobrego?
Rozdział świetny, zresztą jak zwykle. Czekam na ciąg dalszy c:
Jestem ciekawa w jaką całość połączą się te 3 punkty widzenia, 3 w sumie zupełnie innych osób ;3 i wgl w perspektywie Kyungri na początku było coś o jakiejś śmierci.. jestem bardzo ciekawa o co chodzi ;3
OdpowiedzUsuńBtw, też tak zawsze mam, że ciężko mi jest nie zdradzić w odpowiedzi na komentarz jakiegoś szegółu z fabuły ;; xd
Fighting!
http://cnbluestory.blogspot.com/
Nikt nie może wcześniej wiedzieć, nawet Rosa, wszyscy czekamy.
OdpowiedzUsuńNo i o co był ten cały raban?Jak zawsze akcja rozwija się prawidłowo, coraz ciekawsze wątki.
Z tymi dragami to tylko będą problemy, ale chyba o to chodzi.
Czekam na dalszy ciąg i nie popędzaj mnie.