Od razu wiedziałam na co przeznaczę
moją pierwszą wypłatę. Z maleńkim pakunkiem, na miękkich
nogach, szłam do pokoju Mingyu. Po trzech głębokich wdechach
zapukałam do drzwi dwukrotnie, a kiedy usłyszałam pozwolenie,
ukryłam za plecami prezent i nieśmiało przekroczyłam próg. Ming
leżał na łóżku, robiąc coś na swoim smartfonie. Tradycyjnie w
pokoju słychać było muzykę, która była nieodłącznym elementem
jego życia. Właściwie chyba jego głośniki nigdy nie przestawały
działać. W tym momencie w całym pokoju rozbrzmiewał głos Gain.
Mingyu od debiutu Brown Eyed Girls obserwował Son Gain, był jej
ogromnym fanem. Uważał ją za uosobienie kobiecości, chodzący
seksapil.
-Przeszkadzam? - gdy tylko mnie
zobaczył odłożył telefon.
-Nie żartuj sobie, wchodź. - usiadł
na skraju łóżka.
-Masz. - wyciągnęłam dłonie z
pakunkiem przed siebie, a Mingyu natychmiast wstał i okazując
szacunek odebrał prezent obiema rękami. - Wiem. Nie jest to coś
luksusowego, ale jednak liczę, że ci się spodoba. Może nie
powinnam kupować tego? Mam gdzieś rachunek, mogę to jeszcze
zwrócić...
-Chcesz zginąć? - przyłożył mi
palec do ust. - Nie? To bądź już cicho. Jest super, piękniejszej
bransoletki jeszcze nigdy nie widziałem. - pocałował mnie
delikatnie w czoło, a potem podał mi srebrną bransoletę. -
Założysz mi?
-Jasne. - nie wiedzieć czemu drżały
mi dłonie i bezskutecznie walczyłam z zapięciem bransoletki.
-Hej! Od kiedy takim wstrętnym
dziewuchom trzęsą się ręce? Huh? Myślałem, że takie rzeczy są
niemożliwe. - zaśmiał się, gdy w końcu mi się udało. - Zostań
jeszcze ze mną. Posłuchaj tej piosenki, jest niesamowita.
Melodia była spokojna, a głos Gain
wydawał się być uzależniający. Położyłam się na łóżku
Mingyu i czekałam, by ten również się położyć, jednak on
zrobił coś zupełnie innego. Przyciągnął krzesło spod swojego
biurka pod same łóżko, usiadł na nim i zaczął na mnie patrzeć.
Byłam zadziwiona tym co zrobił i zastanawiało mnie dlaczego po
prostu nie położył się obok. Moje zdziwienie musiało być
widoczne, ponieważ szybko uzyskałam odpowiedź na nurtujące mnie
pytania.
-Dziadek, ojciec mojej mamy, kiedy
jeszcze żył, często mówił mi, bym nigdy nie kładł się obok
kobiety, z którą nie łączy mnie więź małżeńska. Był z
Białorusi i stamtąd przywiózł różne dziwne zwyczaje,
zachowania. Nie wiem dlaczego tak często o tym wspominał, ale
postanowiłem tego przestrzegać. Staruszek przeżył wojnę, ale
miał ogromne zaniki pamięci, zdarzało się, że zapominał jak
wygląda jego żona. Skoro pamiętał taką pierdołę, musi być w
tym coś szczególnego, nie? W sumie nieważne.
Minęło mnóstwo czasu, a my wpatrzeni
w siebie wciąż słuchaliśmy jednej i tej samej piosenki. Może to
wpływ Mingyu, może ta melodia miała w sobie coś szczególnego,
ale z każdym kolejnym odtworzeniem odkrywałam w niej coś nowego,
tajemniczego, uzależniającego.
-Guilty. - krzyknął za mną, gdy
wychodziłam.
-Hm?
-Tytuł piosenki.
▀▀
-Wyglądałeś tutaj jak ta postać z
bajki... ten, no! - dusiłam się śmiechem. - Ferb!
-A Ty zaraz będziesz wyglądać na
pobitą! - delikatnie uderzył mnie albumem ze zdjęciami w głowę.
Zawsze dzień przed rocznicą śmierci
naszych rodziców przeglądałam z bratem stare zdjęcia, które
trzymały wspomnienia w naszych głowach. Każde zdjęcie pokazywały
inne wydarzenia z naszego życia. Nasz ojciec robił zdjęcia przy
każdej możliwej okazji, zupełnie jakby czuł, że kiedyś tylko
one będą nam przypominać o tym jak wyglądali. Sześć lat temu,
gdy rodzice świętowali rocznicę ślubu jakiś pijany kretyn
odebrał im życie. Swoją ciężarówką wjechał na przeciwny pas i
wgniótł samochód naszych rodziców w budynek.
-Co raz bardziej przypominasz mamę. -
powiedział patrząc na zdjęcie młodej Park Kyuyoung.
-Pewnie musi być zasmucona tym, że
jej lustrzane odbicie siedzi w takim gównie.
-Kyungri, niczego złego nie robimy.
Nikogo nie zabijamy, nie wyniszczamy. Oni sami się zabijają, sami
wybrali taką drogę, a my... My nie robilibyśmy tego, gdyby
ktokolwiek chciał nam pomóc.
Nie robilibyśmy tego, gdyby nie moja
głupota. Chciałabym zwalić winę na młody wiek, jednak
wiedziałam, że to wszystko było przez moją próżność, okropny
charakter. Gdy rodzice zmarli, nikt się nami nie zainteresował.
Wszystko przekonani byli, że mając ogromny spadek poradzimy sobie
we dwoje. Możliwe, że poradzilibyśmy sobie, gdybym nie była
zapatrzoną w siebie egoistką. Nie potrafiłam zrezygnować z
prowadzonego dotychczas życia, właściwie nawet nie próbowałam
tego zrobić. Mając mnie na głowie, Alexander szybko stracił
majątek, będąc zmuszonym kupować mi wszystko na co miałam
ochotę, bo w końcu „mama i tata na pewno by mi to kupili”.
Kiedy roztrwoniliśmy cały spadek, Alexander rzucił szkołę, by
zacząć zarabiać na nasze utrzymanie. Dopiero, gdy utraciliśmy
wszystko, dotarło do mnie co właściwie się stało.
Cztery lata temu, zupełnie przed
przypadek, Alex poznał ludzi, którzy wkręcili go w brudny,
narkotykowy biznes. Nauczyli go wszystkiego od podstaw. Od tamtego
momentu Alexander zostało zamienione na Okasian. Szybko
zauważyliśmy, że dilerka to rekordowo szybki zarobek. W parę
miesięcy odbiliśmy się od dna, udało nam się odkupić nasz dom i
powrócić do starych standardów życia.
▀▀
-Gdzie są... Auć! - w tym momencie
paczka papierosów uderzyła mnie w czoło.
-Tutaj. - zaśmiał się Ming i pokazał
mi język.
-Oppa. - próbowałam być słodka. -
To bolało...
-Nie marszcz tak czoła, bo zrobią ci
się zmarszczki. - klepnął mnie palcem w zmarszczoną skórę. - I
nie rób więcej aegyo, bo zacznę się ciebie bać.
Prychnęłam pod nosem. Mojemu aegyo
nikt, poza nim, nie potrafi się oprzeć. Chciałam rzucić go, w
ramach zemsty, paczką papierosów, która chwilę wcześniej trafiła
mnie w głowie, jednak zauważyłam nauczyciela idącego w naszą
stronę, więc owa paczka w ekspresowym tempie znalazła się w mojej
torbie. O mało nie stanęło mi serce, gdy nagle ktoś złapał mnie
za talię i pociągnął do tyłu. Porywaczem okazała się Kyungri,
która lśniła jak miliony monet. Jak to możliwe, że ta dziewczyna
wyglądała nieziemsko mając na sobie zwyczajny, puchaty, biały
sweter, skórzane, czarne spodnie i białe trampki przed kostkę?
-Nie nosisz mundurka? - zapytałam.
-Albo mam niewymiarowe ciało, na które
potrzeba jakiś specjalnych kroi, albo krawcowa jest leniwa. Czekam
już drugi tydzień na niego, ale nie o tym przyszłyśmy gadać.
-W takim razie przejdź, proszę do
rzeczy, eonni. - zaśmiałyśmy się, ponieważ po raz pierwszy
użyłam formalnego tonu.
-Szefunio chciałby cię poznać. Był
zachwycony, gdy usłyszał jak dobrze poradziłaś sobie pierwszego
dnia pracy.
-Kiedy?
-Będę pisać. Wolałam Cię
uprzedzić.
-Przed czym?
-Mój brat to flirciarz i typowy
podrywacz. Lepiej przygotuj się na tanie gadki rodem z dram. -
poszarpała mi włosy.
▀▀
Rozmowa z Tzuyu dała mi ogromnego
kopa. Poczułam się odważniejsza i po raz pierwszy od tygodni szłam
po szkolnym korytarzu z podniesioną głową. Motywujące słowa
Bloody obudziły we mnie, skrywaną głęboko w mojej świadomości,
odwagę. Nie chciałam już być ofiarą. Wiedziałam, że nie jestem
z tym problemem sama, i że jestem w stanie go rozwiązać. Oparłam
się o ścianę, włożyłam w uszy słuchawki i słuchając muzyki
czekałam na przyjaciółkę, która zaspała i miała przyjechać
dwadzieścia minut później niż zwykle.
▀▀
Po rozmowie z Kyungri pożegnałam się
z moim chłopakiem i poszłam odszukać Jessi. Jednak to ona znalazła
mnie i rzuciła mi się na szyję.
-Zróbmy coś niedobrego. - szepnęła
mi do ucha.
-Hm? - wskazała palcem przed siebie.
Park Chanmi. Nasza mała, słodziutka
Chanmi właśnie bawiła się swoim telefonem. Jako pierwsza ruszyłam
w jej kierunku, zostawiając Jessicę w tyle. Dziewczyna nie
zauważyła mnie, więc podskoczyła jak oparzona, gdy szarpnęłam
za jej słuchawki, które z hukiem upadły na podłogę.
-Ale masz świetny telefon! - udałam
zachwyt.
-Pokaż, też bym taki chciała! -
Jessi stanęła po mojej lewej stronie.
-Nie. - odpowiedziała nam po dłuższej
chwili.
-Co? - Jessica chyba nie uwierzyła w
to co właśnie usłyszała. - Dawaj powiedziałam.
-Nie. - jej odpowiedź zaskoczyła mnie
totalnie.
Nie byłam przygotowana na odmowę i
przez chwilę nie wiedziałam co mam począć. Jessica zawsze ma w
zanadrzu przygotowany plan awaryjny. Również w tym przypadku szybko
zareagowała. Szybkim, zdecydowanym ruchem zaplątała włosy Chanmi
w swoją dłoń. Szarpiąc za nie, zmusiła ją do podążania za
nią. Kierunek, w który zmierzałyśmy był oczywisty – damska
toaleta. Gdy tam weszłyśmy przed lustrem stały dwie dziewczyny,
jednak widząc co się kroi, prawie biegnąc opuściły te
pomieszczenie. Dopiero po ich wyjściu Jessica puściła włosy
Chanmi i silnie pchnęła ją na ścianę. Zaczęłam sprawdzać czy
kabiny są puste.
-Czysto. - rzuciłam do przyjaciółki.
A co do samego rozdziału, jest krótko, ale dynamicznie. Jak widzicie akcja co raz bardziej się rozkręca, mam nadzieję, że nikomu to nie przeszkadza. Macie może jakieś uwagi, sugestie? ;)
...
OdpowiedzUsuńNawet nie chcę myśleć, co się teraz stanie...chcę to przeczytać! xD Tak samo nurtuje mnie to, jak przebiegnie rozmowa z "szefuniem", tym bardziej, że Jiyeon jest zajęta O.o
Życzę weny i czekam na następny rozdział c:
Akcja się rozkręca, ale tej przemocy jest troszkę dużo.Czy dzisiejsze dziewczyny na prawdę są takie brutalne?Oj, coś mi się zdaję, że mała oberwie, bo na pomoc raczej nie może liczyć.Rozmowa z "szefuniem" też będzie "ciekawa".
OdpowiedzUsuńPoczekamy, przeczytamy.
Supi rozdział! Akcja się rozkręca! Bardzo podoba mi się, że podczas zmiany narratora, widać też różnicę w charakterach dziewczyn ;3
OdpowiedzUsuńFighting!
http://cnbluestory.blogspot.com/