niedziela, 12 czerwca 2016

Guilty - rozdział dwunasty



Wczoraj minęło dziewięć miesięcy odkąd moje życie zmieniło się w piekło. To już dziewięć miesięcy jak gniotłam w sobie cholerne wyrzuty sumienia, które codziennie uciskały moją klatkę piersiową i nie pozwalają swobodnie oddychać. Przez dziewięć miesięcy, każdego dnia moje piekło powiększało się i pochłaniało mnie co raz głębiej. Każdego poranka budziłam się, wiedząc, że wystarczy jeden mały szczegół, by moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Każdy wieczór był wypełniony ciągłym wmawianiem sobie kłamstw, które pozwalały mi unikać kary za czyn, który popełniliśmy wszyscy.

Wieczór, gdy w mieszkaniu Joonyounga pojawiła się Tzuyu, stał się zagadką, kostką domino rozpoczynającą pęd zdarzeń, których nikt nie był w stanie zatrzymać. Każde, nawet najmniejsze zachowanie popychało kolejne i kolejne. Co Jessica powiedziała Bloody? Do dziś nikt nie ma pojęcia. Słowa zabójczyni do przyjaciółki ofiary stało się jednym z dziesiątek znaków zapytania w naszych życia. Jedno było pewne – już nigdy nie zjawiła się w mieszkaniu naszego przyjaciela, a na policji zeznała, że felernego dnia rozstała się z Chanmi, jednak nie miała pojęcia z kim dziewczyna poszła się spotkać.

Policja dotarła do nas osiem dni po zaginięciu Park. Zaczęły się żmudne, parogodzinne przesłuchania, które trwały przez cztery dni. Wypytywali nas o wszystko, zaczynając od tego co robiliśmy w dniu jej zaginięcia, poprzez nasze stosunki z zaginioną, kończąc na naszych ocenach, rodzinie, znajomych. Momentem kryzysowym stał się czas, gdy wraz z Jessicą byłyśmy przesłuchiwane w sprawie prześladowania Chanmi. Właśnie wtedy wpadłam w panikę, którą jednak szybko uciszył Mingyu, który cały czas był obok mnie i opanowywał wszystkie moje skrajne emocje, gdy sam wydawał się neutralny, nie poruszony sprawą. Temat prześladowania jednak skończył się tak szybko jak zaczął – nie było właściwie żadnych dowodów, jedynie pogłoski. W szkole nie było monitoringu, pedagog ani nauczyciele nie słyszeli nic o żadnych sytuacjach między naszą trójką, również uczniowie nie mieli wielu informacji na ten temat. Jessi była świetną aktorką, zrobiła z nas przypadkowe ofiary szkolnych plotek, które niewiele wspólnego miały z zaginioną Park Chanmi.

Piętnaście dni od zaginięcia pierwszy raz w telewizji pojawiła się wzmianka o Chanmi. Pamiętam ten dzień dokładnie, zupełnie jakby to było wczoraj. Joonyoung praktycznie przestał pojawiać się w swoim mieszkaniu, od tygodnia żył w domu rodzeństwa. Jessica wychodziła wcześnie rano, zaś wracała w środku nocy. Przez tych dwoje, wydawało się jakbym żyła wyłącznie z Mingyu w ogromnym apartamencie. Tego wieczora siedzieliśmy wtuleni do siebie przed telewizorem, Ming ślepo wpatrywał się w ekran, co jakiś czas przełączając kanały, ja zaś walczyłam ze sobą, by zjeść przygotowane przez ukochanego kanapki. W ciągu tych piętnastu dni schudłam cztery kilogramy, ponieważ stres, jaki wiecznie mi towarzyszył, odbierał mi ochotę na jedzenie. Właściwie gdyby nie starania Mingyu, nie jadłabym wcale i chudła jeszcze szybciej. Brałam właśnie pierwszy kęs ciemnego pieczywa z zielonym ogórkiem, gdy na ekranie pojawiła się kobieta, łudząco podobna do kogoś kogo znałam. Sięgnęłam dłonią po pilota, by pogłośnić. Zrobiło mi się gorąco, gdy zrozumiałam co właśnie oglądamy. W telewizji, podczas wieczornego wydania wiadomości, pojawiła się rozpaczliwa prośba matki Chanmi. Kobieta w towarzystwie zdjęć swojej córki apelowała, by ludzie wiedzący cokolwiek w tej sprawie zgłaszali się do niej, a także poprzez łzy prosiła swoje dziecko, aby wróciło do domu. Nie udało przełknąć mi się kęsa, który przeżuwałam od dłuższej chwili.

Kolejne dwa tygodnie były bardzo spokojne, co prawda nie mogliśmy już swobodnie oglądać telewizji, ani przeglądać internetowych newsów, ponieważ wszędzie pełno było wiadomości o Chanmi. Cały kraj przejął się historią jedynej córki znanych prawników. Wszyscy przedstawiali ją jako niewinną, pilną uczennicę, która była lubiana wśród uczniów, nie sprawiała problemów w domu, miała marzenia. Każdy artykuł, audycja zaopatrzone były w numery telefonu, na które można było zadzwonić, gdy posiadało się jakieś informację na temat miejsca pobytu Chanmi. Czasem miałam ochotę wykręcić numer, zadzwonić do nich i powiedzieć, żeby przestali jej szukać, że ich starania idą na marne, ponieważ ona nie żyje. Nigdy jednak tego nie robiłam, ponieważ bałam się. Uczucie strachu ciągle mnie towarzyszyło, nawet na chwilę mnie nie opuszczało.
W tym czasie bardzo potrzebowałam Hyeyin. Jednak ta była dla mnie nieosiągalna. Od jej wyjazdu codziennie dzwoniłam do niej, jednak jej telefon był niedostępny w sieci, a jej portale społecznościowe milczały. Zupełnie jakby ta dziewucha rozpłynęła się w powietrzu. Zawsze, gdy wsłuchiwałam się w sygnał połączenia, myślałam od czego zacząć. Chciałam zapytać czy już wie co się stało, chciałam płakać jej do słuchawki i usłyszeć jej radę. Wiem, że pewnie kazałaby przestać mi się mazać i starałaby się coś wymyślić. Jednak teraz jej nie było, żyła gdzieś z dala od nas, była spokojna, a jej życiu nie towarzyszył strach.

Dokładnie miesiąc i cztery dni od zaginięcia Chanmi były moje osiemnaste urodziny. Pamiętam, że tego dnia obudziłam się niesamowicie spokojna, ogarniał mnie spokój, którego nie czułam od trzydziestu pięciu cholernych dób. To była sobota, więc Mingyu spał jeszcze spokojnie, gdy ja udałam się do łazienki, by wziąć orzeźwiający prysznic i przygotować się mentalnie na kolejny dzień. Stojąc w kabinie, czując spływające krople wody na swoim ciele, zaśmiałam się do siebie ironicznie. Przypomniałam sobie jak planowaliśmy zrobić najlepszą imprezę urodzinową dla mnie. We trzy, ja, Jessi i Hwasa miałyśmy dzień wcześniej pojechać do klubu go go i wydać mnóstwo pieniędzy na drinki i napiwki dla tancerek, miałyśmy obudzić się z ogromnym kacem, którego uleczyć miało mołdawskie, słodkie wino. Miałam wyglądać jak księżniczka, która czarną limuzyną miała zjawić się na sali. Z wielkiego tortu miał wyskoczyć półnagi striptizer i doprowadzić mnie do wrzenia. Później mieliśmy bawić się do białego rana. Miał to być najpiękniejszy wieczór w moim życiu. Miał być Joonyoung z Hwasą, Jessica z Mingyu, Kyungri z bratem. Chciałam zaprosić paru znajomych ze szkoły. Tymczasem jedyną osobą, która wydawała się pamiętać o moich urodzinach był Mingyu.
Gdy kończyłam ubierać się w czyste ubrania, usłyszałam dzwonek do drzwi, kurier podał mi niewielkie pudełko, które zaadresowane było do mnie. Obejrzałam je dokładnie szukając nadawcy, jednak nigdzie owej informacji nie odnalazłam. Przez chwilę myślałam, że więzy naszej przyjaźni jeszcze nie zostały do końca urwane i któreś z naszej grupki postanowiło zrobić mi niespodziankę. Mój krzyk, po otwarciu przesyłki, słyszała chyba każda ulica. W pudełku znajdowała się marynarka Chanmi. Ta sama, którą miała na sobie w dniu swojej śmierci.

Cztery i pół miesiąca od zaginięcia Chanmi, trzy odkąd zaczęłam brać środki nasenne zakończyłam swoją edukację w liceum. Wraz z Mingyu złożyliśmy podania o wypisanie nas ze szkoły. Wiedzieliśmy, że piętno zabójstwa Park Chanmi będzie ciążyć na nas już do końca naszego życia, jednak zdecydowaliśmy, iż nadszedł czas, by spróbować żyć normalnie. Jedyną, właściwą drogą do tego było wydostanie się z Seulu. Ucieknięcie z miejsc, które kojarzyły nam się z wciąż poszukiwaną dziewczyną. W szkole nikogo nie zdziwiła nasza decyzja, gdy policja skończyła nas przesłuchiwać, przyklejono do nas łatkę zgnębionych, bezpodstawnie oskarżonych dzieciaków, które z zaginięciem Chanmi nie miały nic wspólnego. To było niesamowite, że nasz plan zadziałał. Nikt nie odnalazł w nim luki, nie było miejsca, w którym można było potwierdzić autentyczność naszych zeznań.

Wczoraj minął drugi miesiąc odkąd wraz z Mingyu mieszkamy w niewielkim mieszkanku na obrzeżach Nowego Jorku. Początkowo planowaliśmy wyjechać do mojego rodzinnego Busan, właściwie wszystko było gotowe na naszą przeprowadzkę, gdy podczas przeglądania internetu, Mingyu natrafił na reklamę tanich biletów do USA. Bez zastanowienia zakupiliśmy bilety w jedną stronę i już następnego dnia lecieliśmy na inny kontynent. Wyjazd ten wydawał się być strzałek w dziesiątkę. Zaczęłam ostatnią klasę liceum w naprawdę przyjemnej szkole. Ludzie bardzo miło mnie przyjęli, od pierwszego dnia mówili na mnie „Jojo”, powoli na moją twarz zaczął wracać uśmiech. Mimo, iż wciąż budziłam się z krzykiem w nocy, mój stan zaczął się poprawiać. Znów problemem stawały się dla nas błahostki typu „co powinniśmy zjeść na obiad?” czy „nie uważasz, że ta sukienka mnie pogrubia?”. Przez ostatnie miesiące z Mingyu milczeliśmy razem, teraz znów zaczynaliśmy rozmawiać. Przestaliśmy żyć obok siebie, zaczęliśmy być razem.

Wczorajszy wieczór spędziliśmy w pubie, oglądając mecz rugby z nowo poznanymi znajomymi – Iris, Micky i Joelem. Jedliśmy nachosy, popijając je piwem. Śmialiśmy się tak długo, aż rozbolał mnie brzuch i musiałam wyjść do toalety, by uwolnić się od nich na chwilę i opanować szaleńczy śmiech. Gdy wróciłam, mecz już się skończył, ludzie zaczęli rozchodzić się do domów, a w telewizji nadawane było ostatnie wydanie wiadomości. Dokańczałam piwo, gdy do moich uszu dotarł głos prezenterki:

„Przejdźmy teraz do wydarzeń, którymi przez ostatnie miesiące żyli mieszkańcy Korei Południowej. Poszukiwania zaginionej Park Chanmi, po dziewięciu miesiącach zostały przerwane. Ciało niespełna osiemnastoletniej dziewczyny zostało odnalezione w studzience kanalizacyjnej na obrzeżach Seulu około godziny osiemnastej tamtejszego strefy czasowej przez dwójkę złomiarzy. Dziewczyna miała wyraźny ślad po uderzeniach tępym narzędziem w głowę, jednakże zrozpaczona rodzina zrezygnowała ze śledztwa i zaraz po odzyskaniu ciała dziecka dokonają kremacji. Pogrzeb odbędzie dwunastego października, w dniu jej urodzin, w głównej kaplicy w Seulu o godzinie osiemnastej.”


Zastanawiało was kiedyś czy da się przekształcić jakieś sześć rozdziałów na jeden? Da się!
Jak już wiecie, to nie miało tak wyglądać, ale myślę, że nie jest aż tak źle. Pozostał nam jeszcze tylko jeden rozdział i epilog, który wszystko nam objaśni.
Nie zapomnijcie proszę o komentarzach - po tej znaczącej zmianie, są dla mnie na wagę złota ;)

2 komentarze:

  1. Jak to poleciało O.O Ale brzmi, jakbyś od początku planowała takie zakończenie, więc jest dobrze.
    Jak w szkole może nie być monitoringu? xD Ale dla nich to dobrze, wszystko wskazuje na to, że im się upiekło. Tak ją gnębiły, a nikt nie odważył się nic więcej o tym opowiedzieć. Ciekawe, kto wysłał marynarkę Chanmi…
    Czekam na ciąg dalszy i weny życzę c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli nigdy nie dowiemy się co Jessica powiedziała Tzuyu? Eh..
    To, że wyjechali na inny kontynent wydaje się bardzo dobrą decyzją. Zmora przestępstwa, które tak naprawdę popełniła Jessica ciągnęła, by się za nimi przez cały czas.. chociaż w Ameryce też nie są do końca od tego wolni.. tak samo jak Rose Black jestem ciekawa kto wysłał marynarkę.. mam 2 typy. Mam nadzieję, że dowiem się w kolejnych częściach. Fightinh!

    cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń