-Park Kyungri za współudział w
zabójstwie oraz działalność w mafii narkotykowej skazuję na 12
lat pozbawienia wolności bez możliwości wcześniejszego
zwolnienia. Jung Joonyounga za współudział w zabójstwie skazuję
na 10 lat pozbawienia wolności. Park Alexandra za nieudzielenie
pomocy skazuję na 3 lata pozbawienia wolności. Sprawę mafii
narkotykowej przekazuję prokuraturze głównej. Zhou Tzuyu za
krzywoprzysięstwo skazuję na 3 miesiące pozbawienia wolności oraz
6 miesięcy przymusowych prac społecznych. Kim Mingyu za
nieudzielenie pomocy skazuję na 3 lata pozbawienia wolności w
zawieszeniu na okres 5 lat. Park Jiyeon za nieudzielenie pomocy oraz
szykanowanie skazuję na 5 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na
4 lata. Zamykam przewód sądowy. Dziękuję.
Wreszcie mogłam odetchnąć. Pierwszy
raz słowo „koniec” oznaczało dla mnie prawdziwy koniec. Sprawa
śmierci Chanmi nareszcie została zamknięta, raz na zawsze. Idąc
przez korytarz prowadzący do podziemnego parkingu w głowie mówiłam
sobie, że zrobiłam dobrze i moje działania były jedyną dobrą
drogą. Mimo tego, iż bieganina pomiędzy pokojami przesłuchań i
salą sądową zajęła prawie dwa lata, nie żałowałam. Wsłuchując
się w odgłos moich kroków przeszukiwałam torebkę w poszukiwaniu
kluczyków od samochodu. W głowie karciłam się za noszenie ze sobą
tylu niepotrzebnych rzeczy.
Zamarłam, gdy poczułam jak ktoś
szarpie mnie za ramię i ciągnie za sobą. Byłam tak przerażona,
że nie umiałam zrobić niczego poza ślepym podążaniem za swoim
porywaczem. Prawie biegłam, gdyż tępo kroków mężczyzny było
zawrotne. Szok był na tyle silny, iż posłusznie weszłam do
samochodu, którego drzwi otworzył przede mną.
Przeszły mnie dreszcze, kiedy w
napastniku rozpoznałam swoją pierwszą, jedyną miłość.
-Chyba najwyższy czas spędzić parę
chwil sam na sam, prawda? - odezwał się dopiero, gdy wyjechaliśmy
na ulice Seulu. - Gdzie podziewałaś się tyle czasu? - miałam
dreszcze, kiedy słyszałam jego głos, a serce biło mi jak szalone.
-Ja...y... - nie potrafiłam sklecić
normalnego zdania. - Nie chciałam mieć z wami nic wspólnego. -
wydusiłam z siebie w końcu. - Dokąd jedziemy?
-Masz kogoś? - po raz pierwszy
spojrzał na mnie.
-Nie, znaczy... nie. - chciałam
skłamać, jednak coś w mojej głowie mi na to nie pozwoliło.
-To dobrze. - pogłaskał mnie po
głowie, a ja poczułam coś czego brakowało mi przez ostatnie dwa
lata.
Natychmiastowo poznałam miejsce, w
którym Mingyu zatrzymał samochód. Mogłam od razu domyśleć się,
że przywiezie mnie do parku, który był miejscem większości
naszych randek. Miejscem powstania najpiękniejszych wspomnień
związanych z nim. Niepewnie wyszłam z pojazdu i ruszyłam za nim,
wiedząc, iż kierujemy się w stronę ławki, którą kiedyś
nazwałabym „naszą”.
Gdy tylko usiedliśmy zaczął mówić.
-Musimy...
-Wiedziałeś o wszystkim. - przerwałam
mu.
-Tak, ale Jiyeon ja chciałem...
-Co chciałeś? Kim ja dla Ciebie
byłam, że bawiłeś się w robienie ze mnie morderczyni? Dobrze się
bawiłeś kłamiąc mi w żywe oczy?
-Ja chciałem to zatrzymać. - złapał
się za głowę. - Zresztą wiedziałem, że tego nigdy nie zrobisz.
-Nigdy mnie nie kochałeś, prawda? -
nie wiedziałam czemu o to zapytałam, bo tak naprawdę nie chciałam
znać odpowiedzi, która mogła mi złamać serce. - To wszystko było
grą?
-Kochałem. To najszczersze uczucie
jakie kiedykolwiek powstało w moim sercu.
-To dlaczego mi nie powiedziałeś? -
czułam jak łamie mi się głos.
-Skończyłbym gorzej niż Chanmi,
gdybym pisnął Ci chociaż słowo. - spojrzał mi głęboko w oczy,
a ja znów poczułam jak szalenie szybko bije mi serce.
-Ty głupku – uderzyłam go w tors. -
przecież coś byśmy wymyślili. Wiesz co czułam przez ostatnie dwa
lata? Targały mną skrajne uczucia. Byłam tak cholernie zraniona
przez Ciebie, a jednocześnie tylko Ty mogłeś mnie pocieszyć.
Nienawidziłam Cię w tym samym czasie, w którym płakałam w
poduszkę z tęsknoty za Tobą. - poczułam jak po policzkach ciekną
mi dwie, słone łzy.
-Więc wróć do mnie. - otarł te
nieszczęsne łzy z moich policzków. - Zacznijmy od nowa.
Wtuliłam się w niego, wciąż jeszcze
roniąc łzy. Poczułam jak moje serce biło dokładnie tak samo, jak
wtedy, gdy po raz pierwszy znalazłam się w jego ramionach. Drżały
mi dłonie, które zacisnęłam na gładkim materiale marynarki.
Mimo, iż zupełnie się zmieniłam, nie byłam już niewinną
gówniarą, wydarzenia związane z Chanmi dały mi szybką lekcję
dorosłego życia. Mimo, że w niczym nie przypominałam już
siedemnastoletniej Park Jiyeon, moje uczucia wobec Mingyu wydawały
się być takie same, niezmienione i wciąż tak samo silne.
-Jestem głodna. - wyszeptałam w jego
koszulę, delektując się zapachem męskich perfum.
-Nasza knajpka ponoć wciąż jest
otwarta. Chińskie żarcie? - cmoknął mnie w czubek głowy i złapał
za rękę.
-Call! - rękawem otarłam łzy i
obdarzyłam go uśmiechem.
-Więc.. właściwie gdzie się
ukrywałaś? Szukałem Cię wszędzie. - nic się nie zmienił, wciąż
żywo gestykulował w czasie mówienia.
-Próbowałeś w domu mojej matki? -
zaśmiałam się, gdy zobaczyłam jego minę.
-Zostawiłaś w
starym mieszkaniu wszystkie twoje rzeczy, twój telefon milczał.
Bałem się, że coś Ci się stało, trzy noce nie spałem, ciągle
gdzieś biegałem. Dopiero, gdy wszyscy dostaliśmy wezwania na
policję, zrozumiałem powód Twojego zniknięcia.
-I wtedy dałeś sobie spokój?
-Później było trudniej, wszyscy byli
wściekli, nie wiedziałem co mogło im odbić.
-Chcę kurczaka w sosie słodko
kwaśnym! - urwałam rozmowę, popychając drzwi od knajpki.
-Nic się nie zmieniłaś. - chciałam
zaprzeczyć, ostatecznie jednak nie odezwałam się ani słowem.
Gdyby ktoś zapytał się jak do tego
doszło, odpowiedziałabym długą chwilą milczenia. Wszystko działo
się tak szybko, kolejne godziny mijały, nawet nie wiem kiedy.
Miałam wrażenie jakbym upiła się i urwał mi się filmik, mimo że
wszystko pamiętałam. Nagle znajdowałam się w mieszkaniu Mingyu,
leżeliśmy w jego sypialni, odziani jedynie w bieliznę. Byliśmy
cali mokrzy i zmarznięci, w drodze z knajpki dopadł nas deszcz.
Właśnie w tym momencie gładził mnie
dłonią po brzuchu, zaś ja przyglądałam mu się dokładnie.
Znacznie urósł, jego ramiona wydawały się być olbrzymie, a na
całym ciele odznaczały się mięśnie. Nachylił się w moją
stronę, mogłam swobodnie pogładzić go po gładkich, czarnych
włosach.
-Jiyeon. - szepnął.
-Hm?
-Przytyłaś. - nagle cały klimat
prysł, a ja podniosłam się do siadu. - Żartuję. Twoja figura
jest jeszcze bardziej piękna, niż gdy ostatni raz miałem okazję
ją oglądać.
-Głupek. - znów się położyłam,
tym razem znacznie bliżej jego, oczekując, iż mnie przytuli.
-Jest już późno... chciałabyś
zostać? - kiwnęłam głową i zamknęłam oczy.
Całą noc nie spałam, gdy tylko
Mingyu zasnął, uwolniłam się z jego uścisku i zaczęłam krążyć
po jego mieszkaniu. Sypialnia była urządzona w jego stylu, panowała
tam szarość z niewielkimi, białymi akcentami. Podeszłam do komody
ze zdjęciami, poczułam się źle względem niego, gdy dostrzegłam,
iż były tam tylko nasze zdjęcia. Nie było tam wizerunków jego
siostry, rodziny, czy byłych przyjaciół. Wyłącznie ja i on.
Następnie skierowałam się do łazienki. Była niewielka, skromna.
Rzeczą, która od razu zwróciła moją uwagę była bransoletka
leżąca na półce pod lustrem. Dokładnie ta bransoletka, którą
podarowałam mu za swoje pierwsze zarobione pieniądze. Całe jego
mieszkanie wydawało mi się być poświęcone wspomnieniom związanym
ze mną. Nie było tam zaś nawet małego elementu przypominającego
Jessicę, która zmarła tuż po moich zeznaniach.
Gdy nadszedł świt, po uzgodnieniu
wszystkiego z matką, zabukowaniu biletów, po raz ostatnio
pogładziłam go po włosach. Wyglądał tak niewinnie, kiedy spał.
Wydawał się być jak anioł, taki nierealny, doskonały. Chciałam
popatrzeć na niego jeszcze przez chwilę, jednak widziałam, że im
dłużej będę na niego patrzeć, tym trudniej będzie mi wyjść. Z
bólem serca, delikatnie stąpałam w stronę wyjścia.
-Jeśli już chcesz znowu mnie
zostawić. - usłyszałam jego głos. - Powinnaś się pożegnać i
powiedzieć, że nigdy mnie nie kochałaś.
Miał to być swego rodzaju prezent urodzinowy dla mnie (tak, wczoraj tj. 13.08 miałam urodziny), ale zabrakło mi czasu...
Mimo, iż Guilty oficjalnie się zakończyło, jak widać, wciąż chodzi mi ta opowieść po głowie. Pomysł na przedłużenie, takie leciutkie życia Jiyeon wpadł do mnie nagle i nie umiałam odmówić sobie przelania go na papier. Liczę, że wam się spodoba!
PS: To pierwsze opowiadanie, które dodaję będąc pełnoletnią osobą! :)