niedziela, 14 sierpnia 2016

Unforgettable


 

-Park Kyungri za współudział w zabójstwie oraz działalność w mafii narkotykowej skazuję na 12 lat pozbawienia wolności bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Jung Joonyounga za współudział w zabójstwie skazuję na 10 lat pozbawienia wolności. Park Alexandra za nieudzielenie pomocy skazuję na 3 lata pozbawienia wolności. Sprawę mafii narkotykowej przekazuję prokuraturze głównej. Zhou Tzuyu za krzywoprzysięstwo skazuję na 3 miesiące pozbawienia wolności oraz 6 miesięcy przymusowych prac społecznych. Kim Mingyu za nieudzielenie pomocy skazuję na 3 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na okres 5 lat. Park Jiyeon za nieudzielenie pomocy oraz szykanowanie skazuję na 5 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata. Zamykam przewód sądowy. Dziękuję.

Wreszcie mogłam odetchnąć. Pierwszy raz słowo „koniec” oznaczało dla mnie prawdziwy koniec. Sprawa śmierci Chanmi nareszcie została zamknięta, raz na zawsze. Idąc przez korytarz prowadzący do podziemnego parkingu w głowie mówiłam sobie, że zrobiłam dobrze i moje działania były jedyną dobrą drogą. Mimo tego, iż bieganina pomiędzy pokojami przesłuchań i salą sądową zajęła prawie dwa lata, nie żałowałam. Wsłuchując się w odgłos moich kroków przeszukiwałam torebkę w poszukiwaniu kluczyków od samochodu. W głowie karciłam się za noszenie ze sobą tylu niepotrzebnych rzeczy.
Zamarłam, gdy poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię i ciągnie za sobą. Byłam tak przerażona, że nie umiałam zrobić niczego poza ślepym podążaniem za swoim porywaczem. Prawie biegłam, gdyż tępo kroków mężczyzny było zawrotne. Szok był na tyle silny, iż posłusznie weszłam do samochodu, którego drzwi otworzył przede mną.
Przeszły mnie dreszcze, kiedy w napastniku rozpoznałam swoją pierwszą, jedyną miłość.

-Chyba najwyższy czas spędzić parę chwil sam na sam, prawda? - odezwał się dopiero, gdy wyjechaliśmy na ulice Seulu. - Gdzie podziewałaś się tyle czasu? - miałam dreszcze, kiedy słyszałam jego głos, a serce biło mi jak szalone.
-Ja...y... - nie potrafiłam sklecić normalnego zdania. - Nie chciałam mieć z wami nic wspólnego. - wydusiłam z siebie w końcu. - Dokąd jedziemy?
-Masz kogoś? - po raz pierwszy spojrzał na mnie.
-Nie, znaczy... nie. - chciałam skłamać, jednak coś w mojej głowie mi na to nie pozwoliło.
-To dobrze. - pogłaskał mnie po głowie, a ja poczułam coś czego brakowało mi przez ostatnie dwa lata.


Natychmiastowo poznałam miejsce, w którym Mingyu zatrzymał samochód. Mogłam od razu domyśleć się, że przywiezie mnie do parku, który był miejscem większości naszych randek. Miejscem powstania najpiękniejszych wspomnień związanych z nim. Niepewnie wyszłam z pojazdu i ruszyłam za nim, wiedząc, iż kierujemy się w stronę ławki, którą kiedyś nazwałabym „naszą”.
Gdy tylko usiedliśmy zaczął mówić.

-Musimy...
-Wiedziałeś o wszystkim. - przerwałam mu.
-Tak, ale Jiyeon ja chciałem...
-Co chciałeś? Kim ja dla Ciebie byłam, że bawiłeś się w robienie ze mnie morderczyni? Dobrze się bawiłeś kłamiąc mi w żywe oczy?
-Ja chciałem to zatrzymać. - złapał się za głowę. - Zresztą wiedziałem, że tego nigdy nie zrobisz.
-Nigdy mnie nie kochałeś, prawda? - nie wiedziałam czemu o to zapytałam, bo tak naprawdę nie chciałam znać odpowiedzi, która mogła mi złamać serce. - To wszystko było grą?
-Kochałem. To najszczersze uczucie jakie kiedykolwiek powstało w moim sercu.
-To dlaczego mi nie powiedziałeś? - czułam jak łamie mi się głos.
-Skończyłbym gorzej niż Chanmi, gdybym pisnął Ci chociaż słowo. - spojrzał mi głęboko w oczy, a ja znów poczułam jak szalenie szybko bije mi serce.
-Ty głupku – uderzyłam go w tors. - przecież coś byśmy wymyślili. Wiesz co czułam przez ostatnie dwa lata? Targały mną skrajne uczucia. Byłam tak cholernie zraniona przez Ciebie, a jednocześnie tylko Ty mogłeś mnie pocieszyć. Nienawidziłam Cię w tym samym czasie, w którym płakałam w poduszkę z tęsknoty za Tobą. - poczułam jak po policzkach ciekną mi dwie, słone łzy.
-Więc wróć do mnie. - otarł te nieszczęsne łzy z moich policzków. - Zacznijmy od nowa.

Wtuliłam się w niego, wciąż jeszcze roniąc łzy. Poczułam jak moje serce biło dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy po raz pierwszy znalazłam się w jego ramionach. Drżały mi dłonie, które zacisnęłam na gładkim materiale marynarki. Mimo, iż zupełnie się zmieniłam, nie byłam już niewinną gówniarą, wydarzenia związane z Chanmi dały mi szybką lekcję dorosłego życia. Mimo, że w niczym nie przypominałam już siedemnastoletniej Park Jiyeon, moje uczucia wobec Mingyu wydawały się być takie same, niezmienione i wciąż tak samo silne.

-Jestem głodna. - wyszeptałam w jego koszulę, delektując się zapachem męskich perfum.
-Nasza knajpka ponoć wciąż jest otwarta. Chińskie żarcie? - cmoknął mnie w czubek głowy i złapał za rękę.
-Call! - rękawem otarłam łzy i obdarzyłam go uśmiechem.
-Więc.. właściwie gdzie się ukrywałaś? Szukałem Cię wszędzie. - nic się nie zmienił, wciąż żywo gestykulował w czasie mówienia.
-Próbowałeś w domu mojej matki? - zaśmiałam się, gdy zobaczyłam jego minę.
-Zostawiłaś w starym mieszkaniu wszystkie twoje rzeczy, twój telefon milczał. Bałem się, że coś Ci się stało, trzy noce nie spałem, ciągle gdzieś biegałem. Dopiero, gdy wszyscy dostaliśmy wezwania na policję, zrozumiałem powód Twojego zniknięcia.
-I wtedy dałeś sobie spokój?
-Później było trudniej, wszyscy byli wściekli, nie wiedziałem co mogło im odbić.
-Chcę kurczaka w sosie słodko kwaśnym! - urwałam rozmowę, popychając drzwi od knajpki.
-Nic się nie zmieniłaś. - chciałam zaprzeczyć, ostatecznie jednak nie odezwałam się ani słowem.

Gdyby ktoś zapytał się jak do tego doszło, odpowiedziałabym długą chwilą milczenia. Wszystko działo się tak szybko, kolejne godziny mijały, nawet nie wiem kiedy. Miałam wrażenie jakbym upiła się i urwał mi się filmik, mimo że wszystko pamiętałam. Nagle znajdowałam się w mieszkaniu Mingyu, leżeliśmy w jego sypialni, odziani jedynie w bieliznę. Byliśmy cali mokrzy i zmarznięci, w drodze z knajpki dopadł nas deszcz.
Właśnie w tym momencie gładził mnie dłonią po brzuchu, zaś ja przyglądałam mu się dokładnie. Znacznie urósł, jego ramiona wydawały się być olbrzymie, a na całym ciele odznaczały się mięśnie. Nachylił się w moją stronę, mogłam swobodnie pogładzić go po gładkich, czarnych włosach.

-Jiyeon. - szepnął.
-Hm?
-Przytyłaś. - nagle cały klimat prysł, a ja podniosłam się do siadu. - Żartuję. Twoja figura jest jeszcze bardziej piękna, niż gdy ostatni raz miałem okazję ją oglądać.
-Głupek. - znów się położyłam, tym razem znacznie bliżej jego, oczekując, iż mnie przytuli.
-Jest już późno... chciałabyś zostać? - kiwnęłam głową i zamknęłam oczy.

Całą noc nie spałam, gdy tylko Mingyu zasnął, uwolniłam się z jego uścisku i zaczęłam krążyć po jego mieszkaniu. Sypialnia była urządzona w jego stylu, panowała tam szarość z niewielkimi, białymi akcentami. Podeszłam do komody ze zdjęciami, poczułam się źle względem niego, gdy dostrzegłam, iż były tam tylko nasze zdjęcia. Nie było tam wizerunków jego siostry, rodziny, czy byłych przyjaciół. Wyłącznie ja i on. Następnie skierowałam się do łazienki. Była niewielka, skromna. Rzeczą, która od razu zwróciła moją uwagę była bransoletka leżąca na półce pod lustrem. Dokładnie ta bransoletka, którą podarowałam mu za swoje pierwsze zarobione pieniądze. Całe jego mieszkanie wydawało mi się być poświęcone wspomnieniom związanym ze mną. Nie było tam zaś nawet małego elementu przypominającego Jessicę, która zmarła tuż po moich zeznaniach.

Gdy nadszedł świt, po uzgodnieniu wszystkiego z matką, zabukowaniu biletów, po raz ostatnio pogładziłam go po włosach. Wyglądał tak niewinnie, kiedy spał. Wydawał się być jak anioł, taki nierealny, doskonały. Chciałam popatrzeć na niego jeszcze przez chwilę, jednak widziałam, że im dłużej będę na niego patrzeć, tym trudniej będzie mi wyjść. Z bólem serca, delikatnie stąpałam w stronę wyjścia.

-Jeśli już chcesz znowu mnie zostawić. - usłyszałam jego głos. - Powinnaś się pożegnać i powiedzieć, że nigdy mnie nie kochałaś.


Miał to być swego rodzaju prezent urodzinowy dla mnie (tak, wczoraj tj. 13.08 miałam urodziny), ale zabrakło mi czasu... 
Mimo, iż Guilty oficjalnie się zakończyło, jak widać, wciąż chodzi mi ta opowieść po głowie. Pomysł na przedłużenie, takie leciutkie życia Jiyeon wpadł do mnie nagle i nie umiałam odmówić sobie przelania go na papier. Liczę, że wam się spodoba!

PS: To pierwsze opowiadanie, które dodaję będąc pełnoletnią osobą! :)

3 komentarze:

  1. Zdziwiłam się, kiedy zorientowałam się, że to kontynuacja Guilty, ale super, że napisałaś takie coś. Bardzo fajne zakończenie serii i mam pytanie.. będzie może kolejna część? (zakończyło się tak jakby to samo prosiłl się o kontynuację)
    I życię Ci jeszcze dużo zdrówka i weny! :D
    Powodzenia w dorosłym życiu ;3

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama chciałabym wiedzieć czy będzie następna ;v
      Tak jak mówisz, prosi się to o kontynuację, ale boję się przedłużać coś co jest już zakończone :v


      Zobaczymy co to będzie ^^

      Usuń
  2. Nie ma to jak wrócić wreszcie do domu i zobaczyć takie cudeńko *-*
    Czytałam te wyroki i kogoś mi brakowało. Musiałam cofnąć się do epilogu. W sumie pamiętałam, że Jessi nie żyje, ale jakoś wyleciały mi z głowy okoliczności jej śmierci. Teraz widzę, że plan Hyeyin się udał i faktycznie nikt nie powiązał jej z tym wszystkim.
    W sumie nie wiem, co Jiyeon powinna zrobić. Może i Mingyu faktycznie nie mógł jej o niczym powiedzieć, ale, no... dziwnie tak jakoś, że nawet nie próbował, skoro tak mu na niej zależało. Przyzwyczaiłaś mnie do zwrotów akcji i teraz szukam tu jakichś podstępów! xD
    Cieszę się, że postanowiłaś dopisać jeszcze taki kawałek tej historii i nie pogardziłabym jeszcze czymś, ale rozumiem, że nie wiesz, czy ponownie się do tego zabierać. Też bym się wahała.
    Spóźnione wszystkiego najlepszego! Spełnienia marzeń, powodzenia w dalszym pisaniu, duuuużo weny, wytrwałości, cierpliwości, czasu, zdrowia i oczywiście szczęścia. Ogólnie wszystkiego, czego sobie zapragniesz ;)

    OdpowiedzUsuń