niedziela, 28 czerwca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 9.

Serdecznie witam moje DWIE, nowe obserwatorki. Nawet nie wiecie jak szczęśliwa jestem, że się tutaj pojawiłyście <3 <3 <3
Zaczęły się wakacje, więc liczę na to, iż uda mi się wrócić do dodawania rozdziałów dwa razy w tygodniu... ale na razie niczego nie obiecuję.
Nie przedłużając - zapraszam do czytania!

Przez kolejny tydzień nie zamieniliśmy słowa z Hyukiem. Cały ten czas nocowałam u Shannon, która starała się jak mogła, by odwrócić moją uwagę od tamtych feralnych zdarzeń. Skłamałabym mówiąc, że jej to nie wychodziło. Ta dziewczyna to prawdziwy wulkan energii, pełen zwariowanych pomysłów. Z nią nawet zwykły wypad na drinka zasługiwał na miano „wydarzenia roku”. Niestety cała sielanka musiała się kiedyś skończyć i musiałam wracać do domu. Shannon oczywiście nalegała bym została u niej tak długo jak tego potrzebuję, jednak ja czułam się źle goszcząc u niej tak długo. Williams nie chciała pieniędzy, nie zgadzała się na robienie zakupów przez co czułam się jak darmozjad. Postanowiłam jednak, że wrócę do domu dopiero po treningach. Kiedy już wychodziłam z mieszkania Shannon usłyszałam dźwięk SMS-a. „Ty, Hyuk i my. Podwójna randka. 17. Tam gdzie zawsze.” Mówiła wiadomość, którą nadesłała mi Nana. Całą, godzinną drogę do wytwórni spędziłam z telefonem przy uchu, próbując najpierw objaśnić jaka obecnie jest między mną, a moim chłopakiem relacja. Następnie starałam się wytłumaczyć, że to jest problemem, jednak unnie wcale tego tak nie widziała i ostatecznie zgodziłam się na wyjście z przyjaciółką i jej chłopakiem.
Niemałym problemem okazało się dla mnie przekazanie wiadomości o wypadzie mojemu chłopakowi. Nie wiedziałam jak się za to zabrać, jak ubrać słowa i co powiedzieć. W końcu, gdy byliśmy sami, zmusiłam się do mówienia. 

-Hyuk... - spojrzał na mnie beznamiętnie. - Dzwoniła do mnie Jihae, zaprosiła nas dzisiaj do Safari, na 17. Będzie jeszcze Chanyeol i...
-Ok. - przerwał mi i wrócił do ćwiczenia przed lustrem.

Czy tak już zawsze ma wyglądać nasz związek? Czy człowiek, którego znałam od dziecka, mógł okazać się kimś zupełnie innym? Czy on już zawsze będzie robił mi sceny zazdrości, a następnie traktował gorzej niż największego wroga? Chciało mi się płakać, jednak postanowiłam być silna. Postanowiłam udawać, że w ogóle się nie przejmuję. Na dzisiejszej randce miałam zamiar wyglądać jak milion dolarów, powinnam lśnić. 

Z mieszkania Shannon do naszego ulubionego klubu dzieliło mnie jedynie 5 minut drogi, dzięki czemu, przybywając do niej dwadzieścia po szesnastej, miałam mnóstwo czasu na wyszykowanie się na spotkanie. Po prysznicu rozczesałam włosy i wtarłam w nie olejek, który miał sprawić, że zaczną się ładnie mienić. Następnie wykonałam makijaż, postawiłam na delikatną kreskę podkreślającą moje duże oczy i krwistoczerwoną pomadkę. Mój outfit stanowiły czarne, obcisłe spodnie, biała koszulka z dekoltem w serek i marynarka opinająca się na talii. Zestaw, który Hyuk lubił najbardziej. Mimo obolałych po treningu stóp, założyłam wysokie, klasyczne szpilki. Uwielbiałam obuwie na obcasach, koturnach, ponieważ kiedy nosiłam owe buty, mój chód stawał się bardziej kobiecy, a cała moja sylwetka wydawała się piękniejsza, nogi dłuższe, a pupa bardziej okrągła. Do całej stylizacji dobrałam moją torebkę z Prady, jedyną elegancką, którą zabrałam ze sobą do Shannon. Spryskałam włosy ulubionymi perfumami i ruszyłam do Safari. 
Minęłam małą grupkę ludzi czekających, aż zwolni się miejsce w ekskluzywnej restauracji. Ochroniarz od razu mnie rozpoznał i wpuścił do lokalu. Nie musiałam szukać swoich towarzyszy, wiedziałam, że siedzą przy stoliku, który już przy pierwszej wizycie sobie upatrzyliśmy. Zauważyłam całą trójkę, jednak mój wzrok skupił się na Sanghyuku. Był uśmiechnięty i wygłupiał się z naszymi przyjaciółmi. Znów zrobiło mi się przykro, bardzo tęskniłam za jego uśmiechem, który był dla mnie jak promienie słońca w deszczowy dzień. Wymusiłam uśmiech i dosiadłam się do nich. Po zamówieniu posiłków zaczęliśmy rozmowy. Po jakimś czasie dostałam wiadomość od Ilhoona. Wysłał mi zdjęcie, na którym robi głupią minę, mając na twarzy zieloną maseczkę. Wybuchłam śmiechem, przez co wszyscy na mnie spojrzeli. Przeprosiłam i wytłumaczyłam moim towarzyszom co mnie tak rozbawiło. Hyuk piorunował mnie wzrokiem przez cały czas jednak ja skutecznie to ignorowałam.

-Lilly, mogę Cię poprosić o pomoc? Mam pewien problem z tańcem i chciałbym skonsultować się z Tobą. Sam na sam. -Chanyeol wstał i ruchem głowy wskazał mi wyjście z restauracji.
-Tak naprawdę to nic nie chciałem. - zaczął, gdy wyszliśmy na świeże powietrze. - Nana powiedziała mi, że ostatnio między Tobą, a maknae jest krucho i poprosiła, żebym wyciągnął Cię w trakcie spotkania na chwilę. Wiesz, chciała z nim pogadać, wybadać teren. Mam nadzieję, że nie masz nam tego za złe?

Kiwnęłam przecząco głową i ruszyłam za wysokim chłopakiem. Kiedy po parunastu minutach wróciliśmy do lokalu, Jihae ruchem głowy przekazała nam, że nic z tego. Nie udało jej się niczego dowiedzieć. Nie miałam jednak zamiaru się tym przejmować i siadając na krześle zaczęłam rozbawiać towarzystwo. Wszystko co dobre, szybko się kończy i nawet nie wiem kiedy nadszedł czas, by się rozstawać. 

Gdy wróciłam od Shannon, zastałam Leo skupionego na lekturze jakiejś książki. Postanowiłam mu nie przeszkadzać, więc skierowałam się do sypialni. Był tam Sanghyuk. Leżał na łóżku z laptopem na brzuchu. Pomachał dłonią, dając mi do zrozumienia, że widzi, iż pojawiłam się w pomieszczeniu. Nie chcąc zostawiać niczego „na później”, zaczęłam wypakowywać swoje rzeczy z dwóch toreb, które miałam ze sobą u Shan. Najpierw podzieliłam ubrania na te czyste, nieużywane i brudne, a następnie z tych drugich utworzyłam kupki: białe, jasne i ciemne ciuchy. Szybko przeniosłam je do koszy na tzw. brudy, by jak najszybciej zająć się układaniem kosmetyków w łazience. Na samym końcu odniosłam do garderoby torby i wyciągnęłam z niej czystą piżamę. Kiedy kierowałam się do łazienki usłyszałam głos Hyuka.

-Nie zapomnij wysłać Ilhoonowi fotek. - zaśmiał się cynicznie. - Jak było z Chanyeolem? Mam nadzieję, że nie potrafiłabyś doczepić się do faceta swojej przyjaciółki. A może to potrafisz? - znów zaczął się śmiać, a ja poczułam jak cała się gotuję.

Więc takie słowa będą mnie utulały do snu każdego wieczora? Żadne „dobranoc”, „śpij dobrze” tylko niemiłe docinki i podejrzenia wyssane z palca. Nie chcąc się kłócić poszłam do łazienki. Chłodny prysznic ostudził emocje palące mnie od środka. Uspokoiłam się. Jednak spokój nie był mi pisany. Gdy wyszłam z łazienki zmroziło mnie. Zauważyłam, iż w dłoni Hyuka znajduje się mój telefon! Z ogromną prędkością znalazłam się tuż obok niego i wyrwałam moją własność. Na ekranie wyświetlała się moja konwersacja z Ilhoonem. Tego było za wiele. Poczułam jak cała robię się czerwona. 

-Czy Ty już do reszty zwariowałeś?! - zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak mogłam. - Jak mogłeś przeglądać mój telefon?! Kto dał Ci przyzwolenie do naruszania mojej prywatności?! Jak możesz robić coś tak obrzydliwego?!

Gdy wstał z łóżka i zbliżył się do mnie, uderzyłam go w twarz. W momencie, gdy moja dłoń z hukiem wylądowała na jego policzku, zaczęłam tego żałować. Chciałam go przeprosić i zobaczyć czy wszystko z nim w porządku, jednak nim zdążyłam to zrobić poczułam ostre szarpnięcie za włosy. Zaczęliśmy się szarpać. Złapał mnie mocno za ręce, próbowałam się wyrwać, jednak on był silniejszy. Spojrzałam mu w oczy, wydawały się płonąć. Zaczęłam się go bać. Prosiłam, by mnie puścił. Moje serce waliło jak szalone, byłam przerażona. Rozpłakałam się, a on dalej szarpał mną jak lalką, która nic nie czuje. W pewnym momencie szarpnęłam się z całych sił, pech chciał, że w tej samej chwili on otrzeźwiał i puścił moje ręce. Poleciałam do tyłu i wylądowałam na szklanej szafie, która pękła pod moim ciężarem, przez co znalazłam się w jej wnętrzu. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyłam były spadające szklane kawałki i przeszywający ból w plecach.



niedziela, 21 czerwca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 8.

LONG TIME NO SEE~~
Kolejna, dziewiąta część będzie szalona, z dreszczykiem emocji, liczę na to, iż pojawi się was tyci więcej~
A tym czasem - enjoy!~

Tak, zwolniłam się na własne życzenie i jeszcze tego samego dnia pędziłam do wytwórni wyjaśnić swoją nieobecność. Po moim przybyciu okazało się, iż niczego nie muszę tłumaczyć, ponieważ ktoś już to zrobił. Dodatkowo ta osoba załatwiła mi tygodniowe zwolnienie zdrowotne. Niestety w recepcji pracowała nowa kobieta i nie była w stanie udzielić mi informacji, kto to wszystko załatwił. Wycofałam szybko owe zwolnienie oraz nie wyraziłam zgody na „rozluźnienie” mojego grafiku. Byle omdlenie nie mogło mnie powstrzymać. Wciąż czułam się słabo, jednak uważałam, że to na pewno minie.
Kiedy wróciłam, N wraz z Leo prawie mnie udusili, przytulając z całych sił. Również chłopcy z dołu zrobili to samo. Hyuk niestety wciąż był chłodny i obojętny w stosunku do mnie. Rzucił tylko „dobrze, że już jesteś” i zniknął w naszej sypialni. Zaczęłam zastanawiać się czy słowa, które skierował do mnie stosunkowo niedawno, nie były zwyczajną fikcją. Może wymyślił sobie to wszystko po to bym była łatwiejsza do zniesienia? Może rozkochanie mnie w sobie było jakimś durnym zakładem? A może... nie jestem tą jedyną?
Z owych rozmyślań wyrwał mnie dźwięk SMS-a. Wiadomość tekstowa przyszła z numeru przypisanego wytwórni i mówiła o tym, iż wszelkie jutrzejsze zajęcia kończą się o godzinie 15. Wiązało się to z tym, iż dokładnie o osiemnastej rozpoczyna się przyjęcie firmowe połączone z mini sesją zdjęciową „twarzy Jellyfish”. Zaraz po zapoznaniu się z treścią wiadomości skierowałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem, zmywając z twarzy makijaż, który znajdował się na niej od dnia, w którym wylądowałam w szpitalu. Dopiero teraz zauważyłam jak strasznie wyglądałam. Fioletowe sińce pod oczami zdawały się sięgać samych policzków, skóra zaś miała szary, nieprzyjemny odcień. Zaczęłam szukać w głowie momentu, kiedy ostatni raz poświęciłam swojemu ciału trochę czasu. Nie zajęło mi dużo czasu wywnioskowanie, iż było to niesamowicie dawno temu. Po dokładnym oczyszczeniu twarzy oraz nałożeniu na nią wszystkich kremów z mojej toaletki, nadszedł czas na prysznic. Nie do końca świadomie skorzystałam z żelu, który należał do Hyuka. Moje ciało otulił zapach, kojarzony przeze mnie z moim ukochanym. Mieszanka czekolady z czerwonym pieprzem wypełniła moje nozdrza. Tak bardzo tęskniłam za Sanghyukiem, nie pamiętałam kiedy zasypiałam w jego ramionach, wdychając zapach, który właśnie mnie otulał.
Kolejną noc spędziłam na kanapie. Mimo ogromnej tęsknoty nie potrafiłam położyć się w naszym wspólnym łóżku.

Aby chłopcy nie dojrzeli mojego problemu wstałam bardzo wcześnie i jeszcze przed ich pobudką pojechałam do wytwórni.
Mój dzisiejszy grafik nie należał do najbardziej różnorodnych. Od rana do piętnastej miałam treningi z VIXX. Na szczęście dzisiaj nie zostawałam sam na sam z Hyukiem. Miałam wrażenie, że pozostawienie nas samych mogłoby skończyć się na złamaniu mi serca. Bardzo chciałam porozmawiać z Han o tym co się dzieje, jednak bałam się, że po raz kolejny mnie odrzuci, albo co gorsze, usłyszę coś czego usłyszeć tak bardzo się lękałam.
Niestety wspólny trening wcale nie okazał się łatwy. Hyuk cały czas mylił kroki przez co reszta zespołu stała w miejscu. Nie działały na niego krzyki, prośby czy głośne lamentowanie. Kiedy wydawało się, że już wszystko łapał w najmniej oczekiwanym momencie wszystko się sypało, robił krok złą nogą, ruszał za szybko czy stawał zagubiony. W końcu moja cierpliwość zaczęła się kończyć i dla bezpieczeństwa wszystkich zarządziłam dwudziestominutową przerwę. Przy automacie z napojami zaczepił mnie N.
-Co się między wami zdarzyło? - zagadał. - W ogóle ze sobą nie rozmawiacie.
-Neonacysta, po prostu nie mieszamy spraw prywatnych z naszą pracą. - obdarzyłam go uśmiechem, próbując go zbyć.
-Spanie na kanapie to też oddzielanie pracy od prywaty?
Zaniemówiłam. Skąd on o tym wiedział? Przecież zawsze zachowywałam się cicho, wstawałam przed wszystkimi i tuszowałam starannie wszystkie moje ślady.
-Często budzę się w nocy. Chodzę wtedy do kuchni, by napić się zimnego mleka. Widziałem Cię. - jakby usłyszał moje myśli. -Nie wiem co się stało. Kto i czym zawinił, ale tak nie powinno być, prawda? -nie czekając na moją odpowiedź odszedł.

Wraz z wybiciem godziny piętnastej w sali treningowej pojawiła się młoda stylistka oznajmiając, iż również ja jestem „twarzą Jellyfish” i mam iść z nią, aby wyszykować się do imprezy. W niecałe dwie godziny sztab stylistek zamienił mnie w prawdziwą piękność. Widząc swoje odbicie w lustrze zaniemówiłam. Od stóp do głów lśniłam. Mój przepiękny makijaż bazował na mocnym, czekoladowym smoky eyes i delikatnych ustach, a moje proste, blond włosy zostały zagęszczone paroma doczepionymi pasmami i zakręcone w równe loki. Miałam na sobie koronkową suknię przed kolano. Kolorem przypominała czerwone wino. Dopełnieniem całego wyglądu były klasyczne, czarne szpilki, skromna, złota biżuteria i matowy, czarny manicure. Do przyjęcia została godzina, gdy rozpoczęła się nasza sesja zdjęciowa. Fotografie wykonane w tym czasie miały być wykorzystane na nowej witrynie internetowej naszej wytwórni. Pozowałam jako pierwsza. Byłam bardzo zestresowana, ponieważ była to moja pierwsza sesja zdjęciowa. Na szczęście fotograf, który ze mną pracował, był niesamowicie miły i dał z siebie wszystko, bym się rozluźniła. Udało mu się to bardzo szybko i już po kilku minutach mieliśmy „to co trzeba”.
Wciąż nie rozmawiałam z Hyukiem, więc by uniknąć plotek i niepotrzebnego gadania już po pierwszym toaście wróciłam do domu usprawiedliwiając się kiepskim stanem zdrowia. Żałowałam, że omija mnie naprawdę fajna zabawa, więc już w taksówce pisałam do Ilhoona.

Już następnego wieczora po pracy pojechałam do „57” - najlepszego klubu w Gangnam.
-Tu jesteś! - krzyknął mi do ucha Ilhoon. - Dzisiaj są tu takie tłumy, że myślałam, iż Cię nie znajdę. Jest ze mną ktoś kto chciałby Cię poznać. - zza jego pleców wyłonił się wysoki, szczupły chłopak. - Poznaj BamBama! Jest maknae zespołu z JYP. „Girls, girls, girls”, kojarzysz? - zapytał, kręcąc palcami kółka, tak jak w choreografii do owej piosenki.
-Jasne, że kojarzę! Mają naprawdę świetne choreografie. - wykrzyczałam, a następnie zwróciłam się do Tajwańczyka – Jestem Lilly! Z tego co kojarzę, jesteśmy w podobnym wieku, więc powinniśmy się dogadać.
Miałam rację. Już po paru, może parunastu wymienionych zdaniach, zachowywaliśmy się jak przyjaciele od lat i zawładnęliśmy parkietem. Gdy nad ranem wróciłam do domu, nie miałam siły nawet przebierać się w piżamę i będąc wciąż w „opakowaniu” zasnęłam na kanapie.
Rano obudził mnie nowo poznany kolega wręcz błagając o pomoc w zakupach. Chcąc, nie chcąc, wczołgałam się do łazienki w celu ogarnięcia się po wczorajszej imprezie i już po pół godziny byłam jak nowo narodzona, gotowa do wyjścia.
Maknae potrzebował mnie, ponieważ jego kumpela miała niedługo urodziny, a on kompletnie nie wiedział co jej kupić. Na miejsce „łowów” wybraliśmy galerię mojego taty. W ChristopherAris można było znaleźć wszystko. Początkowo planowaliśmy wybrać jakąś skromną bransoletkę, jednak po przejściu pięciu sklepów, zmieniliśmy zdanie. Jednoznacznie stwierdziliśmy, iż najlepszym prezentem będzie torebka. Tym razem poszukiwania poszły dużo prościej i już w pierwszym sklepie znaleźliśmy ideał. Szczęśliwy BamBam trzymający kurczowo pięknie zapakowaną torebkę marki Louis Vuitton, zaprosił mnie jeszcze na kawę, a następnie odprowadził pod same drzwi mojego apartamentowca. Pozytywna energia, którą przelał na mnie młody Tajwańczyk nie była niestety trwała. Gdy tylko weszłam do naszego mieszkania, zaczęło się coś, czego w ogóle się nie spodziewałam.

-Dobrze się bawiłaś? - wysyczał przez zęby Sanghyuk siedzący na kanapie.
-Tak, było naprawdę super! - powiedziałam, nie wiedząc jeszcze jaki był powód tego pytania.
-Sprawia Ci przyjemność szwendanie się z obcymi facetami?! Fajnie spędza się z nimi czas?
-Hyuk, o co Ci...- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ ten szybko mi przerwał.
-W jakim stanie wróciłaś wczoraj do domu? Pamiętasz w ogóle przebieg imprezy czy może byłaś tak pijana, że nawet nie wiesz co się wokół Ciebie działo? Z którym mnie zdradzasz? Od kiego? Od dzisiaj nie masz prawa spotykać się z żadnym z nich! Rozumiesz?! - pociągnął mnie za rękę i doprowadził do łazienki.
Tam wyciągnął rzeczy, które miałam wczorajszego dnia na imprezie i przyłożył do swojego nosa.
-Dobrze się maskujesz czy nie pozwalasz im się perfumować? - zaczął krzyczeć, a ja stałam jak słup soli, nie wiedząc do końca co się dzieje.
Nawet nie wiem jak udało mu się tak szybko wyciągnąć mój telefon z kieszeni moich spodni. Byłam tak zszokowana, że nawet nie próbowałam mu go odebrać i uniemożliwić przeglądanie moich korespondencji.
-Lepiej przestań się z nimi umawiać, bo jeśli znajdę chociaż jeden dowód Twojej zdrady – pożałujesz! - krzyknął rzucając mi pod nogi mój telefon oraz pomiętą koszulkę, a następnie wyszedł z pomieszczenia.
-Ktoś tu ma chorobliwie zazdrosnego chłopaka. -rzucił Hongbin przechodzący właśnie obok miejsca całego zajścia.
Ja zaś usiadłam, czując iż moje nogi nie są teraz w stanie utrzymać mojego ciężaru. Jakie zdrady? Jak on w ogóle mógł mnie o coś takiego podejrzewać? Więc to był powód tego, iż traktował mnie jak powietrze przez ostatni czas? Chciałam to jakoś wyjaśnić jednak nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.

czwartek, 4 czerwca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 7.

Na wstępie chciałabym wam oznajmić, że w następnym tygodniu w czwartek nowa część nie pojawi się na blogu. Niestety bardzo możliwe, że również na niedzielę nie wyrobię się z tą częścią.
Zacznie się ostatni tydzień przed wystawianiem ocen i czeka mnie 5 sprawdzianów + 2 na lepszą ocenę, powtórzenie, na które trzeba się uczyć, recytacja i dwie duże kartkówki. KOCHAM LICEUM.

Tak w ogóle to marzą mi się 3 ;cough; 4 ;cough; komentarze..  Da radę się to zrobić?~


Nasze urlopy bardzo szybko dobiegły końca. Siedem dni to bardzo mało czasu, na zregenerowanie się przy takim natłoku pracy. Przez jakieś dwa tygodnie pracowałam bez wytchnienia. W domu pojawiałam się tylko na parę godzin, by przespać się, coś zjeść, szybko się odświeżyć. Mimo, że do gali noworocznej mieliśmy jeszcze mnóstwo czasu, dyrektor zarządził, bym jeszcze przed końcem tego miesiąca, miała przygotowane choreografie. Było to kłopotliwe i wymagało ode mnie dużo cięższej pracy niż zwykle. W czasie naszego urlopu menadżerowie potwierdzili udział VIXX na kolejnych, trzech galach noworocznych. Kiedy myślałam, że ciężej już nie da się pracować, dyrektor oznajmił mi, iż na każdą z czterech gali, mam stworzyć inną choreografię. Każda miała mieć inny koncept i w żadnych wypadku nie być podobna do pozostałych.

Nawet nie wiem jak udało mi się urwać na lunch z Ilhoonem.
 - Mam wrażenie, że się przepracowujesz. Wpadłaś w taki wir pracy, że przestałaś nawet odbierać telefon. - zagadał, bawiąc się frytką. -Te wszystkie choreografie to chyba za dużo jak na Ciebie, nie sądzisz?
- Coś Ty! To nic takiego. Po prostu muszę dać z siebie sto procent. - dla mnie nie istniało pojęcia „przepracowanie”. - Hoonie, to moja praca.
Ilhoon przewrócił tylko oczami i wrócił do jedzenia.
- Powinnaś gdzieś wyjść. Zabawić się. - zaczął ponownie. - Poznaj nowych ludzi.
- Taaak, a Ty odwalisz za mnie całą robotę. Ja zawsze wiedziałam, że jesteś świetnym choreografem. - rzuciłam sarkastycznie i prawie oplułam się hamburgerem, gdy zobaczyłam obrażoną minę przyjaciela. -Oj przecież żartuję kochanie. Zrobię tylko co do mnie należy, potem jestem Twoja. - obdarzyłam go uśmiechem.
- Ciekawe co powiedziałby na to Twój ukochany. - zaśmiał się.

Lubiłam spędzać czas z Hooniem. Mieliśmy dobry kontakt. Rozumieliśmy się nawzajem. Swobodnie nam się rozmawiało, nigdy nie brakowało nam tematów do rozmów. Mówiono o nas „jeden umysł w dwóch ciałach”, ponieważ niejednokrotnie zdarzało nam się zaczynać mówić te same słowa, a nierzadko również i całe zdania.

- Refleks! - krzyknął, nim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić, dostałam w twarz kulką uformowaną z serwetki. - Zero refleksu. - powiedział, naśladując mój głos.
- Yah! - wydarłam się tak głośno, że cała sala skierowała swoje oczy na mnie.
Widząc rozbawionego Ilhoona, sama też wybuchłam śmiechem. Tzw. głupawka nie ustępowała przez długi czas. Oboje popłakaliśmy się ze śmiechu.
Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy i już po chwili żegnałam przyjaciela i biegłam do wytwórni.

Po lunchu czekał mnie trening z Hyukiem. 
- Hyuk! Mógłbyś się skupić?! Nie skończymy tego do rana, jeśli w końcu się nie przyłożysz. - krzyczałam na niego, gdy po raz trzeci mylił kroki.
Miałam wrażenie, że jest nieobecny, że jego umysł jest daleko, daleko stąd. Nie śmiał się z niczego, nie próbował żartować. Nawet nie zwracał uwagi na to, co kazałam mu poprawić. Zupełnie tak, jakby coś było dla niego ważniejsze od wykonywanej właśnie czynności. Było to dla mnie bardzo zastanawiające, ponieważ Hyukkie zawsze był bardzo dokładny w czasie treningów i wkładał w to ogromne pokłady energii. A dzisiaj był po prostu... nieswój. Próbowałam podpytać go, czy coś się stało, jednak bardzo szybko wybił mi to z głowy, prawie krzycząc, bym zajęła się choreografią, bo sama mówiła, iż to nie wychodzi. Przez kolejną godzinę, do samego końca treningu, jedynymi słowami, które wymawiałam to liczby od 1 do 8, gdy odliczałam kroki. On natomiast milczał, czasem kiwając głową, bym wiedziała, że rozumie o co mi chodzi.
Gdy na sali zjawili się chłopcy, atmosfera zupełnie się rozluźniła. Parę chwil później swoją obecnością zaskoczyła nas Shannon. Miała chwilę wolnego i postanowiła zobaczyć jak nam się pracuje. Dopiero teraz zauważyłam jaka z niej szalona, zabawna dziewczyna. Co chwile opowiadała kawały, zabawne anegdoty przez co ciężko było się skupić na czymś innym, niż panowanie nad własnych śmiechem. Dużo lepiej pracowało się nad zarysem choreografii będąc w towarzystwie największej żartownisi. Niestety sielanka zakończyła się w momencie, gdy do sali wkroczył dyrektor, oznajmujący, iż mam pojawić się w jego gabinecie zaraz po zakończeniu treningu.

- Mam wrażenie, że chyba się pomyliłaś. - zaczął od razu, gdy usiadłam naprzeciw niego. - Panno Kowalsky, to nie jest cyrk, ani park rozrywki. Czy mogłabyś mi wytłumaczyć co działo się na tym treningu? - chciałam coś powiedzieć, jednak dyrektor nie miał zamiaru kończyć. - Czy robiąc sobie podśmiechujki i opowiadając żarty będziesz w stanie nauczyć ich wszystkich choreografii na czas? A może już się znudziłaś tą pracą i masz zamiar zrobić wszystko na ostatnią chwilę? - zaczął podnosić głos. - Zapomniałaś jakie są Twoje zadania?! Nie przyszłaś tutaj zabawiać zespołu, ale pracować z nimi nad układami tanecznymi. Do jasnej cholery dziewczyno! Co to miało znaczyć?! Pamiętaj, fakt, iż Twój ojciec zapłacił duże pieniądze za Twoją obecność tutaj, nie oznacza, że nie musisz pracować tak ciężko jak inni.
- Przepraszam. To się więcej nie wydarzy. - zdążyłam tylko to wydusić z siebie.
- Myślisz, że Twoje „przepraszam” coś zmieni? Do tego nie powinno w ogóle dojść! Weźmiesz na siebie odpowiedzialność, jeśli coś pójdzie nie tak? Wkręciłaś się na pieniądze ojca, ale nawet one nic tu nie podziałają, jeśli będziesz się tak zachowywała.

Zrobiło mi się bardzo przykro. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Czyżby właśnie pękało? Ukłoniłam się dyrektorowi bardzo nisko, szepnęłam kolejne już „przepraszam” i powstrzymując łzy ruszyłam do drzwi.
- Jeszcze nie skończyłem! - krzyknął, a gdy odwróciłam się do niego przodem, rzekł bardzo spokojnie. - Nie myśl, że ujdzie Ci to na sucho. Wszystkich sześć choreografii chcę zobaczyć za 30 dni. Rozumiesz? Nie obchodzi mnie jak masz zamiar to osiągnąć. Sześć choreografii. Za miesiąc. A teraz wyjdź.

Ponownie ukłoniłam się i wyszłam z gabinetu. Prawie biegłam do wyjścia. Potrzebowałam świeżego powietrza. Byłam tak roztrzęsiona, że wchodząc na ulicę, nie zauważyłam samochodu, który w ostatniej chwili zdążył zahamować paręnaście centymetrów przede mną.

Wieczorem, po kąpieli bardzo potrzebowałam rozmowy. Gdy weszłam do sypialni, Hyuk leżał już w łóżku. Był odwrócony, więc skorzystałam z okazji i wtuliłam się w jego plecy. Nie zareagował. Wiedziałam jednak, że nie śpi, więc spokojnie i bardzo dokładnie opowiedziałam mu wszystko co wydarzyło się w gabinecie dyrektora. Gdy skończyłam, odwrócił się w moją stronę i obdarzył chłodnym spojrzeniem.
- To wszystko? - usłyszałam jego głos. - Dobrze wiesz jaki jest dyrektor, więc powinnaś mieć to na uwadze, gdy zabawiałaś swoją koleżankę w czasie przeznaczonym na naukę układu. Sama sobie jesteś winna. Przyzwyczaj się do tego, że jeśli nie będziesz wykonywać swojej pracy tak jak powinnaś, dyrektor będzie na Ciebie krzyczał, aż w końcu wypieprzy Cię z Jellyfish.

Poczułam kolejne, psychiczne uderzenie w twarz. Wiem, że Hyuk miał rację. Zawaliłam. Jednak ta obojętność jaką mnie obdarzył niesamowicie mnie zabolała. Zachował się tak, jakbym nic dla niego nie znaczyła. Jeszcze chwile wpatrywałam się w jego plecy, a potem ruszyłam do salonu. Usiadłam na kanapie. Zaczęłam płakać. Własny szloch zagłuszałam poduszką. Poczułam się zraniona i samotna. Łzy paliły moje policzki, a ja w myślach modliłam się o to, bym nie zbudziła któregoś z chłopaków. 

Już z samego rana byłam w wytwórni. Wraz z jednym z kierowników poprawiałam mój grafik. Poprosiłam by wygospodarował mi dodatkowe dwie godziny w tygodniu. Jedną przed, a drugą po treningach z zespołem. Potrzebowałam poświęcić jeszcze większą ilość czasu na pracę, aby wyrobić się przed terminem podanym mi przez dyrektora.
Od poniedziałku do piątku spałam może jakieś pięć, maksymalnie sześć godzin. Od rana do nocy byłam w wytwórni. Biegałam między gabinetem, w którym wyrysowywałam kroki, a salą, na której owych kroków uczyłam chłopaków. Na sen zwyczajnie nie miałam czasu, a ochotę na niego zagłuszałam napojami energetycznymi, kawą i brakiem wolnych momentów. Równie dobrze zagłuszała ową ochotę duma, która rozpierała mnie, gdy widziałam postępy w swojej ciężkiej pracy.
Był piątek. Kolejną godzinę spędzałam z N i Ravim, którzy mieli wystąpić na gali MBS z show tanecznym. Byłam w trakcie pokazywania przejścia pomiędzy figurami, gdy poczułam uderzenie gorąca i wrażenie, jakby ktoś usiadł mi na ramionach. Zignorowałam to i dalej tańczyłam przed chłopakami. Po raz kolejny uderzyło mnie ciepło. W ostatniej chwili zdążyłam oprzeć się o lustro i osunęłam się po nim w dół. 

Gdy obudziłam się, zauważyłam, iż jestem w szpitalu. Byłam podłączona do kroplówki. Czułam się jakby przebiegło po mnie stado dorosłych mamutów. W moim pokoju zjawiła się młoda, bardzo ładna kobieta.
- Widzę, że już się pani obudziła. Nazywam się Lee Young. - wskazała dłonią na identyfikator. - I to ja będę się panią opiekować przez następne dni. Jest pani skrajnie przemęczona. Omdlenie spowodowane było tym, iż organizm nie miał już siły funkcjonować. Teraz najważniejszy jest sen. Zaraz wprowadzę do kroplówki lek, który ma na celu regenerację organizmu. Poczuje się pani bardzo senna. Proszę się tym nie przejmować, jest to jak najbardziej prawidłowa reakcja.

Lekarka miała racje, parę minut po podaniu leku moje powieki stały się bardzo ciężkie i w mgnieniu oka zasnęłam. Gdy się obudziłam na dworze było już jasno, a promienie słoneczne muskały mnie po twarzy. Również teraz nie musiałam czekać na moją „pigułę”.
- Pani doktor, jak długo będę tutaj leżeć? - zapytałam.
- Myślę, że trzy dni to minimum. Przy takich przypadkach jak pani, zalecane jest odespanie około 70 godzin. Ach! Byli u pani goście, jednak wyszli późnym wieczorem, gdyż spała pani jak zabita.

Co?! Trzy dni? Czy ona zwariowała? Jakie trzy dni? Ja mam pracę do wykonania. Nie mogę leżeć sobie tutaj bezczynnie. Szybko znalazłam swój telefon w torbie leżącej koło łóżka. Wybierając numer do menadżera, zwróciłam się do Lee.
- Bardzo bym panią prosiła o dostarczenie mi wniosku o zwolnienie ze szpitala na moje żądanie.