czwartek, 4 czerwca 2015

Anyone looking for the paradise lost? 7.

Na wstępie chciałabym wam oznajmić, że w następnym tygodniu w czwartek nowa część nie pojawi się na blogu. Niestety bardzo możliwe, że również na niedzielę nie wyrobię się z tą częścią.
Zacznie się ostatni tydzień przed wystawianiem ocen i czeka mnie 5 sprawdzianów + 2 na lepszą ocenę, powtórzenie, na które trzeba się uczyć, recytacja i dwie duże kartkówki. KOCHAM LICEUM.

Tak w ogóle to marzą mi się 3 ;cough; 4 ;cough; komentarze..  Da radę się to zrobić?~


Nasze urlopy bardzo szybko dobiegły końca. Siedem dni to bardzo mało czasu, na zregenerowanie się przy takim natłoku pracy. Przez jakieś dwa tygodnie pracowałam bez wytchnienia. W domu pojawiałam się tylko na parę godzin, by przespać się, coś zjeść, szybko się odświeżyć. Mimo, że do gali noworocznej mieliśmy jeszcze mnóstwo czasu, dyrektor zarządził, bym jeszcze przed końcem tego miesiąca, miała przygotowane choreografie. Było to kłopotliwe i wymagało ode mnie dużo cięższej pracy niż zwykle. W czasie naszego urlopu menadżerowie potwierdzili udział VIXX na kolejnych, trzech galach noworocznych. Kiedy myślałam, że ciężej już nie da się pracować, dyrektor oznajmił mi, iż na każdą z czterech gali, mam stworzyć inną choreografię. Każda miała mieć inny koncept i w żadnych wypadku nie być podobna do pozostałych.

Nawet nie wiem jak udało mi się urwać na lunch z Ilhoonem.
 - Mam wrażenie, że się przepracowujesz. Wpadłaś w taki wir pracy, że przestałaś nawet odbierać telefon. - zagadał, bawiąc się frytką. -Te wszystkie choreografie to chyba za dużo jak na Ciebie, nie sądzisz?
- Coś Ty! To nic takiego. Po prostu muszę dać z siebie sto procent. - dla mnie nie istniało pojęcia „przepracowanie”. - Hoonie, to moja praca.
Ilhoon przewrócił tylko oczami i wrócił do jedzenia.
- Powinnaś gdzieś wyjść. Zabawić się. - zaczął ponownie. - Poznaj nowych ludzi.
- Taaak, a Ty odwalisz za mnie całą robotę. Ja zawsze wiedziałam, że jesteś świetnym choreografem. - rzuciłam sarkastycznie i prawie oplułam się hamburgerem, gdy zobaczyłam obrażoną minę przyjaciela. -Oj przecież żartuję kochanie. Zrobię tylko co do mnie należy, potem jestem Twoja. - obdarzyłam go uśmiechem.
- Ciekawe co powiedziałby na to Twój ukochany. - zaśmiał się.

Lubiłam spędzać czas z Hooniem. Mieliśmy dobry kontakt. Rozumieliśmy się nawzajem. Swobodnie nam się rozmawiało, nigdy nie brakowało nam tematów do rozmów. Mówiono o nas „jeden umysł w dwóch ciałach”, ponieważ niejednokrotnie zdarzało nam się zaczynać mówić te same słowa, a nierzadko również i całe zdania.

- Refleks! - krzyknął, nim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić, dostałam w twarz kulką uformowaną z serwetki. - Zero refleksu. - powiedział, naśladując mój głos.
- Yah! - wydarłam się tak głośno, że cała sala skierowała swoje oczy na mnie.
Widząc rozbawionego Ilhoona, sama też wybuchłam śmiechem. Tzw. głupawka nie ustępowała przez długi czas. Oboje popłakaliśmy się ze śmiechu.
Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy i już po chwili żegnałam przyjaciela i biegłam do wytwórni.

Po lunchu czekał mnie trening z Hyukiem. 
- Hyuk! Mógłbyś się skupić?! Nie skończymy tego do rana, jeśli w końcu się nie przyłożysz. - krzyczałam na niego, gdy po raz trzeci mylił kroki.
Miałam wrażenie, że jest nieobecny, że jego umysł jest daleko, daleko stąd. Nie śmiał się z niczego, nie próbował żartować. Nawet nie zwracał uwagi na to, co kazałam mu poprawić. Zupełnie tak, jakby coś było dla niego ważniejsze od wykonywanej właśnie czynności. Było to dla mnie bardzo zastanawiające, ponieważ Hyukkie zawsze był bardzo dokładny w czasie treningów i wkładał w to ogromne pokłady energii. A dzisiaj był po prostu... nieswój. Próbowałam podpytać go, czy coś się stało, jednak bardzo szybko wybił mi to z głowy, prawie krzycząc, bym zajęła się choreografią, bo sama mówiła, iż to nie wychodzi. Przez kolejną godzinę, do samego końca treningu, jedynymi słowami, które wymawiałam to liczby od 1 do 8, gdy odliczałam kroki. On natomiast milczał, czasem kiwając głową, bym wiedziała, że rozumie o co mi chodzi.
Gdy na sali zjawili się chłopcy, atmosfera zupełnie się rozluźniła. Parę chwil później swoją obecnością zaskoczyła nas Shannon. Miała chwilę wolnego i postanowiła zobaczyć jak nam się pracuje. Dopiero teraz zauważyłam jaka z niej szalona, zabawna dziewczyna. Co chwile opowiadała kawały, zabawne anegdoty przez co ciężko było się skupić na czymś innym, niż panowanie nad własnych śmiechem. Dużo lepiej pracowało się nad zarysem choreografii będąc w towarzystwie największej żartownisi. Niestety sielanka zakończyła się w momencie, gdy do sali wkroczył dyrektor, oznajmujący, iż mam pojawić się w jego gabinecie zaraz po zakończeniu treningu.

- Mam wrażenie, że chyba się pomyliłaś. - zaczął od razu, gdy usiadłam naprzeciw niego. - Panno Kowalsky, to nie jest cyrk, ani park rozrywki. Czy mogłabyś mi wytłumaczyć co działo się na tym treningu? - chciałam coś powiedzieć, jednak dyrektor nie miał zamiaru kończyć. - Czy robiąc sobie podśmiechujki i opowiadając żarty będziesz w stanie nauczyć ich wszystkich choreografii na czas? A może już się znudziłaś tą pracą i masz zamiar zrobić wszystko na ostatnią chwilę? - zaczął podnosić głos. - Zapomniałaś jakie są Twoje zadania?! Nie przyszłaś tutaj zabawiać zespołu, ale pracować z nimi nad układami tanecznymi. Do jasnej cholery dziewczyno! Co to miało znaczyć?! Pamiętaj, fakt, iż Twój ojciec zapłacił duże pieniądze za Twoją obecność tutaj, nie oznacza, że nie musisz pracować tak ciężko jak inni.
- Przepraszam. To się więcej nie wydarzy. - zdążyłam tylko to wydusić z siebie.
- Myślisz, że Twoje „przepraszam” coś zmieni? Do tego nie powinno w ogóle dojść! Weźmiesz na siebie odpowiedzialność, jeśli coś pójdzie nie tak? Wkręciłaś się na pieniądze ojca, ale nawet one nic tu nie podziałają, jeśli będziesz się tak zachowywała.

Zrobiło mi się bardzo przykro. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Czyżby właśnie pękało? Ukłoniłam się dyrektorowi bardzo nisko, szepnęłam kolejne już „przepraszam” i powstrzymując łzy ruszyłam do drzwi.
- Jeszcze nie skończyłem! - krzyknął, a gdy odwróciłam się do niego przodem, rzekł bardzo spokojnie. - Nie myśl, że ujdzie Ci to na sucho. Wszystkich sześć choreografii chcę zobaczyć za 30 dni. Rozumiesz? Nie obchodzi mnie jak masz zamiar to osiągnąć. Sześć choreografii. Za miesiąc. A teraz wyjdź.

Ponownie ukłoniłam się i wyszłam z gabinetu. Prawie biegłam do wyjścia. Potrzebowałam świeżego powietrza. Byłam tak roztrzęsiona, że wchodząc na ulicę, nie zauważyłam samochodu, który w ostatniej chwili zdążył zahamować paręnaście centymetrów przede mną.

Wieczorem, po kąpieli bardzo potrzebowałam rozmowy. Gdy weszłam do sypialni, Hyuk leżał już w łóżku. Był odwrócony, więc skorzystałam z okazji i wtuliłam się w jego plecy. Nie zareagował. Wiedziałam jednak, że nie śpi, więc spokojnie i bardzo dokładnie opowiedziałam mu wszystko co wydarzyło się w gabinecie dyrektora. Gdy skończyłam, odwrócił się w moją stronę i obdarzył chłodnym spojrzeniem.
- To wszystko? - usłyszałam jego głos. - Dobrze wiesz jaki jest dyrektor, więc powinnaś mieć to na uwadze, gdy zabawiałaś swoją koleżankę w czasie przeznaczonym na naukę układu. Sama sobie jesteś winna. Przyzwyczaj się do tego, że jeśli nie będziesz wykonywać swojej pracy tak jak powinnaś, dyrektor będzie na Ciebie krzyczał, aż w końcu wypieprzy Cię z Jellyfish.

Poczułam kolejne, psychiczne uderzenie w twarz. Wiem, że Hyuk miał rację. Zawaliłam. Jednak ta obojętność jaką mnie obdarzył niesamowicie mnie zabolała. Zachował się tak, jakbym nic dla niego nie znaczyła. Jeszcze chwile wpatrywałam się w jego plecy, a potem ruszyłam do salonu. Usiadłam na kanapie. Zaczęłam płakać. Własny szloch zagłuszałam poduszką. Poczułam się zraniona i samotna. Łzy paliły moje policzki, a ja w myślach modliłam się o to, bym nie zbudziła któregoś z chłopaków. 

Już z samego rana byłam w wytwórni. Wraz z jednym z kierowników poprawiałam mój grafik. Poprosiłam by wygospodarował mi dodatkowe dwie godziny w tygodniu. Jedną przed, a drugą po treningach z zespołem. Potrzebowałam poświęcić jeszcze większą ilość czasu na pracę, aby wyrobić się przed terminem podanym mi przez dyrektora.
Od poniedziałku do piątku spałam może jakieś pięć, maksymalnie sześć godzin. Od rana do nocy byłam w wytwórni. Biegałam między gabinetem, w którym wyrysowywałam kroki, a salą, na której owych kroków uczyłam chłopaków. Na sen zwyczajnie nie miałam czasu, a ochotę na niego zagłuszałam napojami energetycznymi, kawą i brakiem wolnych momentów. Równie dobrze zagłuszała ową ochotę duma, która rozpierała mnie, gdy widziałam postępy w swojej ciężkiej pracy.
Był piątek. Kolejną godzinę spędzałam z N i Ravim, którzy mieli wystąpić na gali MBS z show tanecznym. Byłam w trakcie pokazywania przejścia pomiędzy figurami, gdy poczułam uderzenie gorąca i wrażenie, jakby ktoś usiadł mi na ramionach. Zignorowałam to i dalej tańczyłam przed chłopakami. Po raz kolejny uderzyło mnie ciepło. W ostatniej chwili zdążyłam oprzeć się o lustro i osunęłam się po nim w dół. 

Gdy obudziłam się, zauważyłam, iż jestem w szpitalu. Byłam podłączona do kroplówki. Czułam się jakby przebiegło po mnie stado dorosłych mamutów. W moim pokoju zjawiła się młoda, bardzo ładna kobieta.
- Widzę, że już się pani obudziła. Nazywam się Lee Young. - wskazała dłonią na identyfikator. - I to ja będę się panią opiekować przez następne dni. Jest pani skrajnie przemęczona. Omdlenie spowodowane było tym, iż organizm nie miał już siły funkcjonować. Teraz najważniejszy jest sen. Zaraz wprowadzę do kroplówki lek, który ma na celu regenerację organizmu. Poczuje się pani bardzo senna. Proszę się tym nie przejmować, jest to jak najbardziej prawidłowa reakcja.

Lekarka miała racje, parę minut po podaniu leku moje powieki stały się bardzo ciężkie i w mgnieniu oka zasnęłam. Gdy się obudziłam na dworze było już jasno, a promienie słoneczne muskały mnie po twarzy. Również teraz nie musiałam czekać na moją „pigułę”.
- Pani doktor, jak długo będę tutaj leżeć? - zapytałam.
- Myślę, że trzy dni to minimum. Przy takich przypadkach jak pani, zalecane jest odespanie około 70 godzin. Ach! Byli u pani goście, jednak wyszli późnym wieczorem, gdyż spała pani jak zabita.

Co?! Trzy dni? Czy ona zwariowała? Jakie trzy dni? Ja mam pracę do wykonania. Nie mogę leżeć sobie tutaj bezczynnie. Szybko znalazłam swój telefon w torbie leżącej koło łóżka. Wybierając numer do menadżera, zwróciłam się do Lee.
- Bardzo bym panią prosiła o dostarczenie mi wniosku o zwolnienie ze szpitala na moje żądanie.

1 komentarz:

  1. Faktycznie zachowanie Hyuka jest co najmniej dziwne.Już nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się, co mu się stało.
    Dyrektor nieźle zganił Lilly... Niby słusznie, ale w sumie to nie była tylko jej wina.
    Jak zwykle świetnie napisane. Ciekawe, nie nudzi i co chwilę coś się dzieje.
    Powodzenia na testach, kartkówkach, recytacji i oczywiście wytrwałości w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń