Kolejna, dziewiąta część będzie szalona, z dreszczykiem emocji, liczę na to, iż pojawi się was tyci więcej~
A tym czasem - enjoy!~
Tak, zwolniłam się na własne
życzenie i jeszcze tego samego dnia pędziłam do wytwórni wyjaśnić
swoją nieobecność. Po moim przybyciu okazało się, iż niczego
nie muszę tłumaczyć, ponieważ ktoś już to zrobił. Dodatkowo ta
osoba załatwiła mi tygodniowe zwolnienie zdrowotne. Niestety w
recepcji pracowała nowa kobieta i nie była w stanie udzielić mi
informacji, kto to wszystko załatwił. Wycofałam szybko owe
zwolnienie oraz nie wyraziłam zgody na „rozluźnienie” mojego
grafiku. Byle omdlenie nie mogło mnie powstrzymać. Wciąż czułam
się słabo, jednak uważałam, że to na pewno minie.
Kiedy wróciłam, N wraz z Leo prawie
mnie udusili, przytulając z całych sił. Również chłopcy z dołu
zrobili to samo. Hyuk niestety wciąż był chłodny i obojętny w
stosunku do mnie. Rzucił tylko „dobrze, że już jesteś” i
zniknął w naszej sypialni. Zaczęłam zastanawiać się czy słowa,
które skierował do mnie stosunkowo niedawno, nie były zwyczajną
fikcją. Może wymyślił sobie to wszystko po to bym była
łatwiejsza do zniesienia? Może rozkochanie mnie w sobie było
jakimś durnym zakładem? A może... nie jestem tą jedyną?
Z owych rozmyślań wyrwał mnie dźwięk SMS-a. Wiadomość tekstowa przyszła z numeru przypisanego wytwórni i mówiła o tym, iż wszelkie jutrzejsze zajęcia kończą się o godzinie 15. Wiązało się to z tym, iż dokładnie o osiemnastej rozpoczyna się przyjęcie firmowe połączone z mini sesją zdjęciową „twarzy Jellyfish”. Zaraz po zapoznaniu się z treścią wiadomości skierowałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem, zmywając z twarzy makijaż, który znajdował się na niej od dnia, w którym wylądowałam w szpitalu. Dopiero teraz zauważyłam jak strasznie wyglądałam. Fioletowe sińce pod oczami zdawały się sięgać samych policzków, skóra zaś miała szary, nieprzyjemny odcień. Zaczęłam szukać w głowie momentu, kiedy ostatni raz poświęciłam swojemu ciału trochę czasu. Nie zajęło mi dużo czasu wywnioskowanie, iż było to niesamowicie dawno temu. Po dokładnym oczyszczeniu twarzy oraz nałożeniu na nią wszystkich kremów z mojej toaletki, nadszedł czas na prysznic. Nie do końca świadomie skorzystałam z żelu, który należał do Hyuka. Moje ciało otulił zapach, kojarzony przeze mnie z moim ukochanym. Mieszanka czekolady z czerwonym pieprzem wypełniła moje nozdrza. Tak bardzo tęskniłam za Sanghyukiem, nie pamiętałam kiedy zasypiałam w jego ramionach, wdychając zapach, który właśnie mnie otulał.
Z owych rozmyślań wyrwał mnie dźwięk SMS-a. Wiadomość tekstowa przyszła z numeru przypisanego wytwórni i mówiła o tym, iż wszelkie jutrzejsze zajęcia kończą się o godzinie 15. Wiązało się to z tym, iż dokładnie o osiemnastej rozpoczyna się przyjęcie firmowe połączone z mini sesją zdjęciową „twarzy Jellyfish”. Zaraz po zapoznaniu się z treścią wiadomości skierowałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem, zmywając z twarzy makijaż, który znajdował się na niej od dnia, w którym wylądowałam w szpitalu. Dopiero teraz zauważyłam jak strasznie wyglądałam. Fioletowe sińce pod oczami zdawały się sięgać samych policzków, skóra zaś miała szary, nieprzyjemny odcień. Zaczęłam szukać w głowie momentu, kiedy ostatni raz poświęciłam swojemu ciału trochę czasu. Nie zajęło mi dużo czasu wywnioskowanie, iż było to niesamowicie dawno temu. Po dokładnym oczyszczeniu twarzy oraz nałożeniu na nią wszystkich kremów z mojej toaletki, nadszedł czas na prysznic. Nie do końca świadomie skorzystałam z żelu, który należał do Hyuka. Moje ciało otulił zapach, kojarzony przeze mnie z moim ukochanym. Mieszanka czekolady z czerwonym pieprzem wypełniła moje nozdrza. Tak bardzo tęskniłam za Sanghyukiem, nie pamiętałam kiedy zasypiałam w jego ramionach, wdychając zapach, który właśnie mnie otulał.
Kolejną noc spędziłam na kanapie.
Mimo ogromnej tęsknoty nie potrafiłam położyć się w naszym
wspólnym łóżku.
Aby chłopcy nie dojrzeli mojego
problemu wstałam bardzo wcześnie i jeszcze przed ich pobudką
pojechałam do wytwórni.
Mój dzisiejszy grafik nie należał do
najbardziej różnorodnych. Od rana do piętnastej miałam treningi z
VIXX. Na szczęście dzisiaj nie zostawałam sam na sam z Hyukiem.
Miałam wrażenie, że pozostawienie nas samych mogłoby skończyć
się na złamaniu mi serca. Bardzo chciałam porozmawiać z Han o tym
co się dzieje, jednak bałam się, że po raz kolejny mnie odrzuci,
albo co gorsze, usłyszę coś czego usłyszeć tak bardzo się
lękałam.
Niestety wspólny trening wcale nie
okazał się łatwy. Hyuk cały czas mylił kroki przez co reszta
zespołu stała w miejscu. Nie działały na niego krzyki, prośby
czy głośne lamentowanie. Kiedy wydawało się, że już wszystko
łapał w najmniej oczekiwanym momencie wszystko się sypało, robił
krok złą nogą, ruszał za szybko czy stawał zagubiony. W końcu
moja cierpliwość zaczęła się kończyć i dla bezpieczeństwa
wszystkich zarządziłam dwudziestominutową przerwę. Przy automacie
z napojami zaczepił mnie N.
-Co się między wami zdarzyło? -
zagadał. - W ogóle ze sobą nie rozmawiacie.
-Neonacysta, po prostu nie mieszamy
spraw prywatnych z naszą pracą. - obdarzyłam go uśmiechem,
próbując go zbyć.
-Spanie na kanapie to też oddzielanie
pracy od prywaty?
Zaniemówiłam. Skąd on o tym
wiedział? Przecież zawsze zachowywałam się cicho, wstawałam
przed wszystkimi i tuszowałam starannie wszystkie moje ślady.
-Często budzę się w nocy. Chodzę
wtedy do kuchni, by napić się zimnego mleka. Widziałem Cię. -
jakby usłyszał moje myśli. -Nie wiem co się stało. Kto i czym
zawinił, ale tak nie powinno być, prawda? -nie czekając na moją
odpowiedź odszedł.
Wraz z wybiciem godziny piętnastej w
sali treningowej pojawiła się młoda stylistka oznajmiając, iż
również ja jestem „twarzą Jellyfish” i mam iść z nią, aby
wyszykować się do imprezy. W niecałe dwie godziny sztab stylistek
zamienił mnie w prawdziwą piękność. Widząc swoje odbicie w
lustrze zaniemówiłam. Od stóp do głów lśniłam. Mój przepiękny
makijaż bazował na mocnym, czekoladowym smoky eyes i delikatnych
ustach, a moje proste, blond włosy zostały zagęszczone paroma
doczepionymi pasmami i zakręcone w równe loki. Miałam na sobie
koronkową suknię przed kolano. Kolorem przypominała czerwone wino.
Dopełnieniem całego wyglądu były klasyczne, czarne szpilki,
skromna, złota biżuteria i matowy, czarny manicure. Do przyjęcia
została godzina, gdy rozpoczęła się nasza sesja zdjęciowa.
Fotografie wykonane w tym czasie miały być wykorzystane na nowej
witrynie internetowej naszej wytwórni. Pozowałam jako pierwsza.
Byłam bardzo zestresowana, ponieważ była to moja pierwsza sesja
zdjęciowa. Na szczęście fotograf, który ze mną pracował, był
niesamowicie miły i dał z siebie wszystko, bym się rozluźniła.
Udało mu się to bardzo szybko i już po kilku minutach mieliśmy
„to co trzeba”.
Wciąż nie rozmawiałam z Hyukiem,
więc by uniknąć plotek i niepotrzebnego gadania już po pierwszym
toaście wróciłam do domu usprawiedliwiając się kiepskim stanem
zdrowia. Żałowałam, że omija mnie naprawdę fajna zabawa, więc
już w taksówce pisałam do Ilhoona.
Już następnego wieczora po pracy
pojechałam do „57” - najlepszego klubu w Gangnam.
-Tu jesteś! - krzyknął mi do ucha
Ilhoon. - Dzisiaj są tu takie tłumy, że myślałam, iż Cię nie
znajdę. Jest ze mną ktoś kto chciałby Cię poznać. - zza jego
pleców wyłonił się wysoki, szczupły chłopak. - Poznaj BamBama!
Jest maknae zespołu z JYP. „Girls, girls, girls”, kojarzysz? -
zapytał, kręcąc palcami kółka, tak jak w choreografii do owej
piosenki.
-Jasne, że kojarzę! Mają naprawdę
świetne choreografie. - wykrzyczałam, a następnie zwróciłam się
do Tajwańczyka – Jestem Lilly! Z tego co kojarzę, jesteśmy w
podobnym wieku, więc powinniśmy się dogadać.
Miałam rację. Już po paru, może
parunastu wymienionych zdaniach, zachowywaliśmy się jak przyjaciele
od lat i zawładnęliśmy parkietem. Gdy nad ranem wróciłam do
domu, nie miałam siły nawet przebierać się w piżamę i będąc
wciąż w „opakowaniu” zasnęłam na kanapie.
Rano obudził mnie nowo poznany kolega
wręcz błagając o pomoc w zakupach. Chcąc, nie chcąc, wczołgałam
się do łazienki w celu ogarnięcia się po wczorajszej imprezie i
już po pół godziny byłam jak nowo narodzona, gotowa do wyjścia.
Maknae potrzebował mnie, ponieważ
jego kumpela miała niedługo urodziny, a on kompletnie nie wiedział
co jej kupić. Na miejsce „łowów” wybraliśmy galerię mojego
taty. W ChristopherAris można było znaleźć wszystko. Początkowo
planowaliśmy wybrać jakąś skromną bransoletkę, jednak po
przejściu pięciu sklepów, zmieniliśmy zdanie. Jednoznacznie
stwierdziliśmy, iż najlepszym prezentem będzie torebka. Tym razem
poszukiwania poszły dużo prościej i już w pierwszym sklepie
znaleźliśmy ideał. Szczęśliwy BamBam trzymający kurczowo
pięknie zapakowaną torebkę marki Louis Vuitton, zaprosił mnie
jeszcze na kawę, a następnie odprowadził pod same drzwi mojego
apartamentowca. Pozytywna energia, którą przelał na mnie młody
Tajwańczyk nie była niestety trwała. Gdy tylko weszłam do naszego
mieszkania, zaczęło się coś, czego w ogóle się nie
spodziewałam.
-Dobrze się bawiłaś? - wysyczał
przez zęby Sanghyuk siedzący na kanapie.
-Tak, było naprawdę super! -
powiedziałam, nie wiedząc jeszcze jaki był powód tego pytania.
-Sprawia Ci przyjemność szwendanie
się z obcymi facetami?! Fajnie spędza się z nimi czas?
-Hyuk, o co Ci...- nie zdążyłam
dokończyć, ponieważ ten szybko mi przerwał.
-W jakim stanie wróciłaś wczoraj do
domu? Pamiętasz w ogóle przebieg imprezy czy może byłaś tak
pijana, że nawet nie wiesz co się wokół Ciebie działo? Z którym
mnie zdradzasz? Od kiego? Od dzisiaj nie masz prawa spotykać się z
żadnym z nich! Rozumiesz?! - pociągnął mnie za rękę i
doprowadził do łazienki.
Tam wyciągnął rzeczy, które miałam
wczorajszego dnia na imprezie i przyłożył do swojego nosa.
-Dobrze się maskujesz czy nie
pozwalasz im się perfumować? - zaczął krzyczeć, a ja stałam jak
słup soli, nie wiedząc do końca co się dzieje.
Nawet nie wiem jak udało mu się tak
szybko wyciągnąć mój telefon z kieszeni moich spodni. Byłam tak
zszokowana, że nawet nie próbowałam mu go odebrać i uniemożliwić
przeglądanie moich korespondencji.
-Lepiej przestań się z nimi umawiać,
bo jeśli znajdę chociaż jeden dowód Twojej zdrady – pożałujesz!
- krzyknął rzucając mi pod nogi mój telefon oraz pomiętą
koszulkę, a następnie wyszedł z pomieszczenia.
-Ktoś tu ma chorobliwie zazdrosnego
chłopaka. -rzucił Hongbin przechodzący właśnie obok miejsca
całego zajścia.
Ja zaś usiadłam, czując iż moje
nogi nie są teraz w stanie utrzymać mojego ciężaru. Jakie zdrady?
Jak on w ogóle mógł mnie o coś takiego podejrzewać? Więc to był
powód tego, iż traktował mnie jak powietrze przez ostatni czas?
Chciałam to jakoś wyjaśnić jednak nic sensownego nie przychodziło
mi do głowy.
Ajj, Hyuk...sam popychasz Lilly w ramiona kogoś innego...
OdpowiedzUsuńWybacz, wczuwam się XD Opłacało się czekać, świetna część.Wprowadzenie nowej postaci pewnie ma coś na celu, hmm? Zastanawiam się, co masz na myśli, pisząc, że kolejna część będzie z dreszczykiem emocji. Już nie mogę się doczekać.
Powodzenia w pisaniu :)
Oczywiście nic nie dzieje się bez powodu ;) Wybacz, że tak długo, ale SZKOŁA -.- Jak dobrze, że już wakacje~
Usuńxoxo <3
Jak zaczęłam czytać Twojego bloga myślałam, że to będzie kolejne kiepskie opowiadanko o dziewczynie, która przeprowadza się do Korei, zakochuje się w swoim idolu i blablablabla, ale Ty piszesz naprawdę dobrze i to nie jest tak bardzo przewidywalne jak myślałam + podoba mi się Twój styl. Jest dość specyficzny i przyjemny.
OdpowiedzUsuńFighting przy pisaniu kolejnych rozdziałów + zaczynam obserwować bloga i zapraszam do mnie:
http://cnbluestory.blogspot.com/
Super, że tutaj jesteś <3
OdpowiedzUsuńZaobserwowałam Cię i w wolnej chwili zabieram się do czytania!
xoxo <3