Hyeyin jeszcze mocniej naciągnęła
czarny materiał na włosy i poprawiła ciemne okulary. W dłoni
dzierżyła kartę, która umożliwić jej miała wstęp do budynku
tylnym wejściem, bez kamer i spojrzeń pana w portierni. Im dłużej
myślała o celu swojej dzisiejszej wycieczki, tym bardziej wściekła
się stawała. Czekając na zielone światło wzięła trzy głębokie
wdechy. W głowie powtarzała sobie przygotowany plan, by niczego nie
zepsuć. Musiała być pewna wszystkich swoich ruchów. Rozejrzała
się jeszcze w obie strony, nim weszła na przejście dla pieszych.
Po minięciu butików Prady, Armaniego
dotarła do największego apartamentowca w mieście. Szybkim krokiem
zbliżyła się do wejścia znajdującego się tuż obok wjazdu na
podziemny parking. Przyłożyła kartę do czytnika, a ciche
piknięcie i zmiana czerwonego krzyżyka na zieloną strzałkę,
zasygnalizowało, że może wejść do środka.
Na czwarte piętro dotarła schodami
ewakuacyjnymi i już po chwili otwierała drzwi apartamentu numer
425. Zgodnie z planem była pierwsza, więc szybko przygotowała dwa
kieliszki, które do połowy wypełniła czerwonym winem prosto z
Portugalii.
Był marcowy wieczór, trzynasty dzień
miesiąca. Hyeyin znajdowała się w rodzinnym domu, oglądając
niskobudżetowy reality show, gdy odebrała esemesa od swojej
młodszej siostry. Rozpętała się silna burza, a Hyera nie miała
jak wrócić do domu, ponieważ rodzice znów zostali w pracy po
godzinach.
Niewiele myśląc, starsza wyłączyła
telewizor i ruszyła na dół domu, by znaleźć parasolki i ruszyć
w stronę siostry. Gdy w końcu zlokalizowała dwa czarne parasole,
po drugiej stronie pokoju, z najwyższej półki spadł szklany
wazon. Dziewczyna dostała gęsiej skórki, dopadło ją dziwne
uczucie strachu, jednak zlekceważyła je tak samo jak stłuczony w
drobnym mak wazon, który postanowiła sprzątnąć po powrocie.
Idąc po chodniku zobaczyła po drugiej
stronie swoją siostrę, chowającą się przed deszczem na
przystanku autobusowym. Już miała machać do Hyery, kiedy podskoczyła
przestraszona, gdy minął ją samochód z ogromną prędkością.
Późniejsze wydarzenia pamiętała jak
przez mgłę. Pisk opon, huk tłuczonego szkła, plamy krwi i czarny
worek.
Była już gotowa, gdy usłyszała
dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzała na Jessi, która ubrana była
w różowe, neonowe rurki, czarną koszulkę i białe adidasy.
Próbowała się do niej uśmiechnąć, jednak kąciki jest ust nawet
nie drgnęły.
-Nie sądziłam, że będziemy musiały
się znowu spotykać. - dziewczyna usiadła przy stoliku.
-Gdybyś nie spieprzyła roboty, pewnie
nie miałybyśmy tej przyjemności.
-Spieprzyłam? - Jessica spojrzała na
Hyeyin zdziwiona.
-Jeszcze nie wiesz? Nasza biedaczka
wszystko wysypała na policji, mają wznowić śledztwo. Za chwilę
zaczną was szukać.
-Żartujesz. - dziewczyna sięgnęła
po kieliszek jednak Hyeyin jej przerwała.
-Nie ten, z tego już piłam. -
obserwowała jak dziewczyna duszkiem wypija trunek. - Naprawdę o
niczym nie słyszałaś?
-Lepiej mów co z tym zrobimy. Trzeba
coś.. - Jessi nie dokończyła, gdyż poczuła silne ukłucie w
sercu i po chwili wylądowała na podłodze. - Coś mi się dzieje,
zadzwoń na pogotowie.
-Ułóż się wygodnie. Za chwile
umrzesz. - Hyeyin przykucnęła przy niej. - Właśnie wypiłaś wino
naszpikowane metanolem.
-Dlaczego?
-To proste. - tym razem dziewczyna
zaśmiała się. - Wszyscy myślą, że zrobili to z powodu twojej
zachcianki, Jessi płaci, Jessi jest winna. Tylko Ty wiesz, że to
moja zemsta. Ta zasrana prawniczka zabrała mi siostrę, więc ja
odebrałam jej córkę. Jednak Ty nie możesz żyć, nie mogę zaufać
Ci, że nie wydasz mnie. - pogładziła dziewczynę opadającą z sił
po głowie. - Teraz będziesz dziewczyną, która zatruła się
metanolem. Nikt mnie z Tobą nie połączy.
Ponownie naciągnęła czarną chustę
na głowę, gdy cicho wymykała się z budynku. Nie mogła przestać
się uśmiechać. Wiedziała, że wszystko właśnie się skończyło,
cały jej plan wypalił. Prawniczka, która za zabicie jej siostry
jedynie straciła prawo jazdy, dostała największą z możliwych kar
– jej córkę zamordowano w bestialski sposób. Zemsta została
dokonana. Ona zaś mogła żyć spokojnie, jedyna osoba, która znała
prawdziwy powód śmierci Park Chanmi właśnie konała w wynajętym
apartamencie.
Krótko... ale na temat. Wreszcie udało mi się ukończyć twór, który siedział w mojej głowie od miesięcy.
Jestem niesamowicie ciekawa waszej opinii na temat zarówno epilogu, jak i całego opowiadania, więc gorąco zachęcam do komentowania. (Lubię dłuuugie komentarze... których sama nie umiem pisać :] )
PS: Podzielcie się jakie mieliście podejrzenia do zakończenia i czy chociaż w małym stopniu się one spełniły.