sobota, 30 lipca 2016

Taehyung, wiem, że tu jesteś.


Otwieram oczy, najpierw lewe, potem leniwie otwieram też prawe. Jesteś pierwszy, to ciebie zauważam jako pierwszego zaraz po obudzeniu. Codziennie rano budzisz się szybciej ode mnie i do mojego przebudzenia spoglądasz na moją twarz. Ponoć jestem najpiękniejsza, gdy śpię. Łapiesz mnie za rękę i bez słowa prowadzisz do łazienki. Delikatnie gładzisz policzki, zaraz przed założeniem mi opaski z uszami, robisz to codziennie, dlatego instynktownie nachylam głowę i zbieram wszystkie włosy, by było ci łatwiej. Opierasz się o kant szafki i przyglądasz się mi, gdy myję buzię oraz zęby. Twój śmiech wypełnia całą łazienkę, gdy podczas malowania rzęs kicham, a tusz odbija się na moich powiekach. Udaję, że chcę cię uderzyć, ale oboje wiemy, iż nigdy bym tego nie zrobiła. Gdy kończę makijaż, zostawiasz mnie na chwilę, żebym mogła komfortowo się przebrać. Synoptycy zapowiedzieli, że dzisiejszy dzień będzie słoneczny, bez ani jednej chmury. Wybieram więc jasne, jeansowe szorty i twoją koszulkę, tą którą najbardziej lubię. Wciąż czuję na niej zapach twoich perfum.

Kiedy wchodzę do kuchni, czekasz już na mnie z śniadaniem. Uśmiecham się, bo wiem, że włożyłeś w te śniadanie dużo starań. Odkroiłeś skórkę od chleba, ponieważ wiesz, iż za nią nie przepadam. Sok z marchewki i jabłek musiałeś przygotować przed chwilą, wokół sokowirówki wszystko jest jeszcze nieuprzątnięte. Siadam przy stole, naprzeciwko mnie siadasz ty. Nie powinieneś tak na mnie patrzeć, ten pomidor upadł mi nieprzypadkowo. Pytam się dlaczego nie jesz, jednak ty milczysz szczerząc się do mnie. Po zjedzeniu, wyciągnęłam z szafki swoje różowe, gumowe rękawiczki i przystąpiłam do zmywania naczyń. Szorując patelnię opowiadam ci jak bardzo zdenerwowała mnie wczoraj ta wiedźma z mojej pracy. Nie komentujesz, ani nie wcinasz w połowie zdania tylko z zainteresowaniem przysłuchujesz się mojemu marudzeniu. Wiem, że czasem powinnam odpuścić sobie gadanie o takich błahostkach ale mam tylko ciebie, tylko tobie mogę opowiedzieć o wszystkim.

Idziemy przez miasto, dziś zaplanowaliśmy wypad do kina. Wtulam się w ciebie mocniej, bo wiem, że wybrałeś komedię romantyczną ze względu na mnie. Jestem ci tak bardzo wdzięczna, iż tak dobrze mnie traktujesz. Wyszliśmy znacznie wcześniej, ponieważ chciałam pospacerować. Nie sądzisz, że ostatnio spędzamy za dużo czasu w domu? Chcesz mieć mnie tylko dla siebie, ale przecież możemy być tylko we dwoje również na zewnątrz. Delikatnie szarpiesz mnie za rękę i wskazujesz ławkę, na której siedzieliśmy podczas naszej pierwszej randki. To była niesamowita kicha. Nie zarezerwowałeś stolika w restauracji, do której chciałeś mnie zabrać i na miejscu okazało się, iż wszystkie miejsca były zajęte. Zabrałeś mnie więc na lody, którymi oczywiście ubrudziłam swoją białą koszulę. Gdy usiedliśmy na tej ławce, byłam tak zawstydzona, że odpowiadałam ci półsłówkami. Myślałam wtedy, iż nic z nas nie będzie, a jednak spójrz. Jesteśmy tutaj razem.

Pierwszy raz dzisiejszego dnia słyszę twój głos, pytasz mnie co chcę robić. Gdy zaczynam opowiadać ci o wszystkich moich zachciankach, ludzie mijający nas krzywo się na nas patrzą, ale nie przejmuj się! Zazdroszczą nam. Czy jest jeszcze poza nami tak piękna para na tym świecie? Zaczynasz się śmiać i przecząco kiwasz głową. Obejmujesz mnie w talii, chcę cię okrzyczeć, jednak ostatecznie opieram jedynie głowę na twoim ramieniu. Moje krzyki i reprymendy na ciebie nie działają, od zawsze masz gdzieś opinię innych ludzi i nie widzisz niczego złego w publicznym okazywaniu sobie uczuć. Lubię to w tobie, twoją odwagę i pewność siebie.

Tym razem to ja ciągnę cię za rękę. Niedawno dostrzegłam, że stoisko z watą cukrową zostało ponownie otwarte. Minął już chyba okrągły rok odkąd nie jadłam tego wspaniałego smakołyku. Bez zastanowienia zamawiam dużą, różową watę i zagajam rozmowę z Jiminem. Musieliśmy się posprzeczać, ponieważ chłopak rozmawia wyłącznie ze mną. Kiedy zapytałam was dwóch o to, uśmiech na twarzy Jimina zniknął, a chłopak przeprosił mnie i zniknął na zapleczu. Nawet jeśli teraz mi nie powiesz, dowiem się o co chodzi waszej dwójce.

Kiedy śmiejąc się, próbuję wsadzić ci maleńki kawałek waty do buzi, dostrzegam, że ludzie dziwnie się na nas patrzą. Wystawiam im język i wszyscy odwracają się w drugą stronę. To ty mnie tego nauczyłeś, nie pozwalałeś, bym przejmowała się takimi głupotami. To, że w tej maleńkiej mieścinie nikt nie akceptował naszego związku, nie było powodem do wlepiania gał w nas. Stara pani Kim, właścicielka stoiska z lodami, krzyknęła za mną, że powinnam się wstydzić. Chciałam cofnąć się i wyjaśnić jej słowa, jednak zobaczyłam Hoseoka zmierzającego w naszą stronę. Nie widzieliśmy go chyba z tydzień, więc chcę zamienić z nim parę słów. Dlaczego nie przywitałeś się z nim? I dlaczego minął nas, nie zatrzymując się ani na chwilę? Co się z wami wszystkimi dzieje?

Wreszcie dotarliśmy pod budynek kina. Dobrze, że jesteś tu ze mną, bo znowu podążyłabym do innego okienka. Gdyby nie ty, chyba nie poradziłabym sobie z niczym.
Mam ochotę cię uderzyć, dlaczego schowałeś się, gdy kupowałam bilety? Przez to musiałam trzy razy tłumaczyć pani, że chcę dwa bilety, a nie jeden. Przestań się uśmiechać, tak łatwo ci tego nie wybaczę. Dobra... Już ci wybaczyłam. Prowadzisz mnie na odpowiednie miejsca, bo jak zwykle mam problem z ich odnalezieniem. Stukam cię, bo zapomnieliśmy wziąć popcornu! Powinieneś się po niego wrócić, jest jeszcze czas. Zerkam na mężczyznę siedzącego obok nas. Wnioskując po jego minie, jestem zdecydowanie za głośna, więc przytulam się do ciebie i odpuszczam popcorn.

Dzięki bogu, że jesteśmy już w domu. Ten film okazał się być nudny jak flaki z olejem. Zasnęłam ci na ramieniu, a ty głupi nic nie zrobiłeś, dopiero pracownik kina wybudził mnie ze snu. Nie śmiej się tak, to nie było zabawne.

Musisz być bardzo wykończony, skoro zasnąłeś nim zdążyłam się wykąpać. Staram się więc bezszelestnie położyć koło ciebie. Zgarniam włosy, które spadły ci na oczy i delikatnie muskam ustami twój policzek. Przepraszam, że tyle mi to zajęło, dzwoniła do mnie moja mama. Wiesz co powiedziała? Sprawiła mi straszną przykrość. Mówi, że jestem chora i powinnam udać się do lekarza, ale to chyba z nią jest coś nie tak. Próbowała wmówić mi, iż nie żyjesz. Rozumiesz? Ponoć zginąłeś w wypadku samochodowym tydzień temu, a ja nie przyszłam nawet na twój pogrzeb. To nie ma sensu, przecież ty żyjesz. Nie było żadnego pogrzebu, przecież gdybyś nie żył, to ja niosłabym twoje zdjęcie, nie ma opcji, abym nie przyszła... Zresztą nieważne. Przecież żyjesz, Taehyung. Jesteś obok mnie, prawda? Taehyung, wiem, że tu jesteś.


I kolejny twór z serii "inne, niekoniecznie dobre".
Taehyung, bardziej znany jako V, ostatnio troszkę miesza w mojej bias liście i długo prosił się o główną rolę, w którymś z moich opowiadań.. więc mam nadzieję, że mimo wszystko spodoba się wam. :)

poniedziałek, 11 lipca 2016

Please hold on to me, please find me now - 4.



Po raz kolejny ledwo powstrzymała przekleństwo, gdy upuściła swój telefon na marmurową posadzkę w swojej wytwórni. Wstrzymała również oddech, kiedy okazało się, iż ekran telefonu wygląda jak pajęcza sieć, a sam smartfon odmówił działania. Mimo próśb i miliona prób urządzenie wciąż nie działało. Dziewczyna z bólem wrzuciła telefon do torebki i prędko ruszyła do domu. Będąc w taksówce układała w głowie myśli. Wiedziała, że musi przygotować wszystkie argumenty, nie zapomnieć o żadnym, by dotrzeć jak najgłębiej w myśli swojego chłopaka. W milczeniu składała scenariusze na najbliższe godziny. Oczami wyobraźni widziała w salonie Hanbina, który nieświadomy zagrożenia oczekuje jej od dłuższego czasu, widziała jego błyszczące oczy i ten zniewalający uśmiech. Wymyślała jak wyglądać będzie jego mina, gdy już o wszystkim mu powie i marzyła o tym jaką odpowiedź dostanie. Będąc gotową do działania zostawiła niedbale porzucone buty w przedpokoju swojego mieszkania i ruszyła do salonu. Zamurowało ją, gdy w głównym pokoju zastała ciemność i głuchą ciszę. Na miękkich nogach skierowała się do swojej sypialni, do łazienki, a następnie wróciła z powrotem do salonu. Nie rozumiała co się dzieje, kręcąc się dwukrotnie wokół własnej osi, szukała wytłumaczenia owej sytuacji. Jej serce zaczęło bić co raz szybciej, czuła jak krew pulsuje szalenie w żyłach. Prawie wywróciła się biegnąc do komody, na której znajdował się telefon stacjonarny. Drżącymi palcami wykręciła numer, który wyrecytować mogła w każdej chwili.

-Halo?
-Bobby!
-Hayi...
-Jest z wami?
-Nie, myślałem, że jest u ciebie.
-On... jego tu nie ma. Bobby zaczynam się martwić, nigdy nie znikał na tak długo.
-Spokojnie, Hayi, oddychaj głęboko. Zadzwoń do jego rodziców, pewnie pojechał do nich i zasiedział się, wiesz jaki jest.

Zaczęła z paniką grzebać po szufladach, szukając małego, zielonego notesiku. W trakcie szukania właściwie połowa zawartości szuflad lądowała na ziemi z hukiem. Kiedy dotarła do ostatniej szuflady, w myślach błagała, by ten cholerny notes tam był. Zaczęła uspokajać oddech dopiero, gdy znalazł się w jej dłoniach. Po minucie w skupieniu wpisywała numer i z dudniącym sercem słuchała sygnału połączenia.

-Tak, słucham?
-Dobry wieczór! Mówi Hayi.
-Och Hayi! Dawno Cię nie słyszałam, dlaczego tak rzadko dzwonisz do teściowej?
-Ja... znaczy... Hanbin...
-Hanbin? Co ten łobuz znowu nawywijał?
-Nie ma go u państwa?
-Nie, przecież jest środek tygodnia, czemu miałby tutaj być? Nigdy nie zjawia się, gdy pracuje. Coś się stało?
-Nie, nie. Po prostu mówił o jakiś odwiedzinach, ale musiałam coś pomieszać. Ja nie będę już pani przeszkadzać.
-Następnym razem chcę zobaczyć Cię na żywo, niedługo zapomnę jak nasza Hayi wygląda.
-Dobrze.

Nawet nie wiedziała dlaczego skłamała. Te nieprawdziwe słowa same wyszły z jej ust, zupełnie niespodziewanie. Po chwili zastanowienia uznała jednak, że postąpiła właściwie. Matka Hanbina pewnie spanikowałaby od razu i z prędkością światła pojawiłaby się w mieszkaniu Hayi. Ścisnęła silniej słuchawkę telefonu. Zaczęła się bać, wcześniej B.I nie robił takich rzeczy. Gdy miał zły humor nie pojawiał się w wytwórni, często sprawiał problemy i znikał na parę godzin, jednak kiedy pisał Hayi, że zobaczą się, nigdy nie wystawiał jej. Po chwili jednak uderzyła się słuchawką w głowę, karcąc się w myślach. Obdzwoniła wszystkich, spanikowała, a nie przyszło jej do głowy, iż Hanbin nie posiada numeru jej domowego telefonu, zaś jej osobisty leżał w torebce niezdolny do niczego. Ze spokojem wykręciła numer swojego chłopaka i odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała oddech po drugiej stronie.

-Czyś Ty zupełnie zwariował? Gdzie jesteś?
-Dobry wieczór, bardzo dobrze, że pani dzwoniła.
-Przepraszam, z kim rozmawiam?
-Znalazłem ten telefon na przystanku autobusowym w Gangnam, próbowałem zadzwonić na numer podany w wizytówce alarmowej, ale nie odpowiadał. Gdzie moglibyśmy się spotkać, żebym oddał pani telefon?


Za wszystkie błędy językowe, interpunkcyjne itd. popełnione dotychczas i te, które dopiero popełnię przepraszam - 3/4 moich rozdziałów, shotów powstaje, gdy jestem zawieszona między jawą, a snem... a korekty nie ma mi kto zrobić :D

sobota, 9 lipca 2016

Please hold on to me, please find me now - 3.



Siedziała na schodach pisząc kolejnego esemesa do ukochanego. Jego telefon wciąż był wyłączony, a on ciągle nie pojawił się w wytwórni. Nerwowo tupała nogami wiedząc, że czas powoli się kończy. Marszczyła brwi mordując w myślach swojego chłopaka. To co właśnie robił było niesamowicie dziecinne i nieodpowiedzialne, przecież za jego spóźnienie oberwie cały zespół. Prawie podskoczyła, gdy telefon zawibrował w jej dłoni.

-Hanbin, gdzie Ty do cholery jesteś?
-Przepraszam kochanie, musiałem sobie co nieco przemyśleć.
-Gdzie jesteś? Menadżer jest wściekły.
-Będę za jakieś półtorej godziny.
-Słucham? On Cię zabije! Tyle razy prosiłam, żebyś nie robił takich głupstw.
-Spokojnie skarbie, wszystko załatwię.
-Pośpiesz się!

Głośno westchnęła, chowając głowę w dłoniach. Jej chłopak praktycznie codziennie dawał jej powodu do zmartwienia, był człowiekiem, który ciągle wpadał w kłopoty, nierzadko z własnej głupoty. Nie potrafiła jednak złościć się na niego, był jej całym światem i wiedziała, że on czuje to samo. To była ich recepta na szczęście, nikt nie rozumiał, iż nie potrzebują oni niczego poza tym jednym, szczerym uczuciem. „Błagam, bądź tu jak najszybciej.” Jeszcze chwile wpatrywała się w treść wiadomości, którą właśnie wysłała swojemu chłopakowi i ruszyła na salę prób.



-Hayi, jeszcze raz.
-Do, re, mi...
-Hayi! Co się dzieje z Twoim głosem?
-Przepraszam, ja...
-Wyjdź. Odetchnij i wróć tutaj za pięć minut. Chcę żebyś po powrocie zrobiła to poprawnie.

Była na siebie zła, nigdy nie miała problemów z podstawowymi ćwiczeniami, dziś zaś potykała się na rozgrzewce. Zabierając ze sobą butelkę wody, Hayi, ruszyła, zgodnie z poleceniem nauczycielki śpiewu, na korytarz. Oparła się o zimną ścianę, zamknęła oczy i skupiła się na oddychaniu poprzez przeponę. Nie miała pojęcia dlaczego jej głos sprawiał takie problemy, nie przeziębiła się nigdzie, ostatnio również nie przemęczała gardła, więc delikatnie stukając tyłem głowy w ścianę, zastanawiała się nad przyczyną nieprofesjonalnego fałszowania w czasie śpiewania gamy. Osunęła się po ścianie i usiadła po turecku na chłodnej posadzce. Sięgnęła do kieszeni po swój telefon i już po chwili uśmiechała się sama do siebie. Dwie godziny temu otrzymała wiadomość od Hanbina. „Będę biegł. Kocham Cię skarbie, zobaczmy się wieczorem.” Wciąż ciesząc się od ucha do ucha, dostrzegła idącego w jej stronę rapera IKON.

-Bobby? Nie macie próby? Przerwa?
-Jak mamy niby mieć próbę, skoro Twój kochaś nie zjawił się jeszcze w wytwórni?
-Żartujesz sobie? Przecież już dawno powinien tu być! Czy on na głowę upadł?
-Menedżer wpadł w taki szał, że dziwię się, iż nikt z nas nie oberwał. Hayi, nie wiem czy tym razem tak łatwo go udobruchacie.

Nie odpowiadając chłopakowi, wybrała numer Hanbina i wykonała połączenie. Niestety po paru sygnałach usłyszała głos automatycznej sekretarki. Już miała dzwonić po raz drugi, gdy zza drzwi usłyszała głos nauczycielki śpiewu, jej czas odpoczynku się skończył. Mimo narastającej w niej złości, wiedziała, że musi skupić się na swojej lekcji. Z całych sił starała się wyrzucić ze swoich myśli nieodpowiedzialnego chłopaka, ponieważ wiedziała, że z ich dwójki ona musiała dawać z siebie wszystko i nigdy nie zawodzić. Na szczęście kolejne piętnaście minut lekcji przebiegało bardzo dobrze, głos dziewczyny przestał się łamać, a jej struny głosowe zaprzestały wydawani dziwnych, skrzeczących dźwięków. Niestety, mimo braku niepowodzeń, lekcja po raz kolejny została przerwana. Tym razem stało się tak z powodu wizyty CEO, który poprosił dziewczynę o rozmowę.

-Panienko Lee Hayi, wiesz, że nie mam w zwyczaju łączyć życia prywatnego z pracą?
-Tak, wiem o tym.
-Tym razem jednak muszę to zrobić, ponieważ uważam, iż to ostatnia rzecz, która mi została. Masz świadomość, że Twój chłopak po raz kolejny sprawia kłopoty?
-Tak, wiem.
-Panienko Lee, nie mogę wiecznie godzić się na takie zachowania. Działania B.I szkodzą całemu zespołowi, naszej wytwórni i niewątpliwie zaczynają szkodzić Tobie. W dniu dzisiejszym moja cierpliwość się skończyła. Kolejna nieobecność Hanbina zakończy się usunięciem z zespołu, a także zerwaniem umowy z wytwórnią. To moje oficjalne oświadczenie.


Tak jak sądziłam, pisanie takich krótkich rozdzialików jest znacznie prostsze i przyjemniejsze dla mnie. Chyba nie jestem stworzona do rozległych opisów i długich dialogów ;)

piątek, 8 lipca 2016

Zabiłem ją.

Zabiłem ją.

Pomysł tej zbrodni nieświadomie zrodził się w mojej głowie, gdy zaproponowałem dyrektorowi swój udział w duecie z nią. Słyszałem, że bardzo chciała, by to Junhyung z nią występował jednak zupełnie mnie to nie obchodziło. Wiedziałem, iż do tej roli nadawałem się znacznie lepiej. Wciąż nieświadomie układałem w głowie plan powolnego zabijania niewinnej kobiety. Kiedy dyrektor głowił się nad konceptem naszego duetu rzuciłem tylko jedno słowo „skandal”. Nasz duet miał być skandaliczny. Mieliśmy ukazywać chemię między kobietą, a mężczyzną, mieliśmy grać wszystkie najsilniejsze uczucia – miłość, pożądanie, bliskość.



Po raz pierwszy spotkaliśmy się przy nagraniach do debiutowego teledysku. Spojrzałem na nią, była pełna sprzeczności. Miała na sobie seksowną, krótką sukienkę, mocny makijaż, jednocześnie tryskając naturalnym aegyo, śmiejąc się i zachowując jak mała dziewczynka. Właśnie wtedy zachciałem ją mieć na własność. Chciałem by należała wyłącznie do mnie. O tym jak prosta do spełnienia jest moja zachcianka pokazało jej zachowanie, gdy graliśmy razem. Jej wzrok mnie peszył, a ona drżała pod moim dotykiem.
Zdobyłem jej numer telefonu, jednakże nie miałem zamiaru kiedykolwiek do niej dzwonić. Chciałem sprawić, by to ona pierwsza zrobiła krok w moją stronę. 



Wiedziałem, że kiedyś do tego dojdzie, jednak nie sądziłem, iż nadejdzie to tak prędko. Zadurzyła się we mnie tak szybko, że właściwie poczułem lekkie zawiedzenie. Im szybciej do tego doszło, tym szybciej gra miała się skończyć. Tak jak chciałem, ona pierwsza się odezwała. Jej pierwszy esemes brzmiał tak prosto, zwyczajne „hej”. Odpisałem na nie dopiero po paru godzinach, jednakże inne działania szły mi znacznie szybciej. Już po drugim spotkaniu objąłem ją. Później obejmowałem ją tak często jak tylko mogłem, jednakże powstrzymywałem się z całych sił, by jej nie pocałować. Ten krok również pozostawiłem jej.
Poza sceną jest bardzo wstydliwa, dlatego gdy podczas omawiania występu na MAMA zaproponowała, byśmy pocałowali się na scenie, prawie zakrztusiłem się gorącą kawą.
Tak, nasz pierwszy pocałunek odbył się przed ogromną publicznością. 



Pierwszy cios zadałem jej, gdy w dzień koreańskich walentynek wyszedłem na piwo. Poszedłem wtedy sam, ponieważ nikt z moich przyjaciół nie miał wtedy czasu. Wiedziałem, że było jej przykro, miała łzy w oczach, gdy wyprosiłem ją ze swojego mieszkania. Nie chciała dać po sobie poznać, iż jest smutna, z udawanym uśmiechem życzyła mi miłej zabawy.
Nie obchodziło mnie co ona czuje, miała być dla mnie tylko przytulanką, której zadaniem było zachowywanie się jak moja dziewczyna nie będąc nią. Miała być tylko wtedy kiedy ją potrzebowałem, bez wzajemności. 



Powoli rozkochiwałem ją co raz bardziej. Pojawiałem się w jej mieszkaniu z kwiatami, bez zapowiedzi. Wtedy całą noc kochaliśmy się, graliśmy w gry na play station albo oglądaliśmy wtuleni w siebie telewizję. Było mi z nią dobrze, miałem to czego potrzebowałem, bez żadnych zobowiązań, nie biorąc za nic odpowiedzialności.
Wiedziałem, że jest moja, gdy mimo łez wypełniających jej oczy, powtórzyła po mnie, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Potwierdzała to za każdym razem, gdy po długich dniach ciszy, witała mnie z uśmiechem w progu swoich drzwi. Nigdy nie narzekała, że nie odbieram jej telefonów czy zupełnie nie słucham o czym do mnie mówi. Była moja, jednak ja nie należałem do niej. 


Nikt nie wiedział o relacji jaka nas łączy, nie pozwalałem zbliżać się jej do mnie w wytwórni. Nasza bliskość była szczelnie zamknięta za drzwiami jej mieszkania. Tylko tam mogła dotknąć mnie, pocałować, wtulić się. Możliwe, że właśnie dlatego tak bardzo cieszyła się na wieść o comebacku naszego duetu.
Wszyscy byli zaskoczeni jak zmieniła się nasza gra aktorska od czasu debiutu. Chwalono nas za to jak odgrywaliśmy namiętność, jak naturalnie wyglądały nasze pocałunki. 



Coś jednak zaczęło się ze mną dziać. Dostrzegłem, że nagle zacząłem uwzględniać ją w swojej przyszłości. Kiedy planowałem kupno mieszkania pierwsze o czym pomyślałem było to, czy spodoba jej się sypialnia. Łapałem się na tym, że chciałem zabić każdego mężczyznę, z którym gadała, którego darzyła uśmiechem. Wystraszyłem się, chciałem to wszystko zwolnić. Zacząłem być chłodny, znacznie rzadziej pojawiałem się w jej mieszkaniu. 



Ona nie dawała za wygraną. Pojawiała się u mnie łaknąc mojej bliskości. Właśnie wtedy wyczuła moją słabość. Ciągle całowała mnie wiedząc, że nie potrafiłem się od niej odsunąć. Przytulała się mając świadomość, że moja ręka zaraz spocznie na jej talii. Uwodziła wiedząc, że nie będę w stanie się jej oprzeć. Nagle role się odwróciły, to ona zaczynała mieć mnie w garści.
Oprzytomniałem, gdy kazała mi się zdecydować. Zerwała ze mną kontakt, nie chciała odzywać się dopóki nie wybiorę między przyjaźnią, a miłością. 



Zlekceważyłem to, gdy wpuściła mnie do swojego mieszkania. Wtedy wiedziałem, że będzie na mnie czekać, ponieważ wciąż jest moja. Wszystko wróciło do normy, znów pojawiałem się u niej kiedy chciałem, znów kochaliśmy się, znów dawałem jej wygrać w jakiejś głupiej grze, znów przytulałem, gdy zasypiała na początku filmu.
Myślałem, że mogę unikać odpowiedzialności już zawsze. Łudziłem się, że zawsze będzie moja, gdy ja nie będę jej.
Myliłem się.



Zabiłem ją. Zabiłem kobietę, która kochała mnie nad życie. Zabiła ją moja bierność, zabił strach przed byciem czyimś, chęć bycia wolnym.
Teraz minęło parę miesięcy. Ona odradza się. Jest teraz jeszcze piękniejszą kobietą, jej uśmiech jest jeszcze piękniejszy niż wtedy, gdy należała do mnie.
Po mojej kruchej, małej istocie nie ma już śladu. Zginęła, by na jej miejscu stanęła silna, niezależna kobieta. Która już nigdy nie będzie moja.



Opowiadanie jest z dedykacją dla mojej kochanej K., wiesz dlaczego :)
Postanowiłam stworzyć coś innego, początkowo miało to być napisane z punktu widzenia Hyuny, jednakże uznałam, że czas na coś nowego i tak oto - wyszło to... coś :)

wtorek, 5 lipca 2016

Please hold on to me, please find me now - 2.




Cynamonowa świeczka już dawno zgasła, zaś Hayi upojona jej zapachem spała wtulona w ogromną maskotkę. Wyglądała jak niewinnie jak anioł, jej długie włosy trochę chaotycznie ułożyły się na poduszce, zaś długie rzęsy, oświetlone światłem miasta, odbijały się cieniem na policzkach. W pokoju panowała błoga cisza, jedynie ciche tykanie starego zegara przebijało się do uszu dziewczyny, usypiając ją jeszcze bardziej. Cisza ta została jednak szybko zakłócona. Silne walenie do drzwi postawiło ją na nogi w rekordowym tempie. Nie musiała zgadywać, wiedziała, że za drzwiami stoi pijany Hanbin. Delikatnie tupiąc, w myślach nakazywała sobie podejść do sprawy ze stoickim spokojem. Jednak, gdy tylko jej ukochany całym swoim bezładnym ciałem wpadł w jej ramiona, wiedziała, że nie wytrzyma długo. Przeciągnęła chłopaka do salonu, gdzie ułożyła go na skórzanej kanapie. Oparła dłonie na kolana i dłuższą chwilę silnie dyszała. Nagle odczuła, że jej niewielkie mieszkanko wcale nie jest takie małe, gdy w grę wchodziło noszenie prawie nieprzytomnego chłopaka z przedpokoju do salonu.

-Czy Ty już zupełnie zwariowałeś?
-Przyszeeedłem.
-O tej porze? Czy Ty wiesz, która godzina?
-Umówili... umówiliśmy się. I tadaaa! Jesteeem.
-Gdzie byłeś tyle czasu?
-Ajkoon.
-Bełkoczesz.
-Nie cieszzzzysz się?
-Mogłeś równie dobrze tam po prostu zostać.

Mimo, że była na niego wściekła, szybkim krokiem ruszyła do pokoju. Z szafy wyciągnęła nowy, jeszcze nieużywany koc. Wychodząc spojrzała na kanapę, jej chłopak już spał. Na palcach zbliżyła się do niego. Z największą delikatnością przykryła go kocem, a następnie podkręciła klimatyzację. Wiedziała, że chłopak nie lubi chłodu i bardzo szybko się przeziębia. Pomimo zmęczenia ruszyła do łazienki i już po chwili wyszła ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami, który dociskała do piersi. Zmoczyła pierwszy wacik płynem micelarnym i ze skupieniem zaczęła mozolnym proces usuwania makijażu u swojego chłopaka. Odór alkoholu drażnił jej nozdrza, jednak dla niego była gotowa wdychać ten nieprzyjemny zapach jeszcze przez parę chwil, nim nie uda jej się usunąć całego scenicznego makijażu.

Pierwszą myślą, która dopadła ją przy przebudzeniu było to, jak można być taką kretynką, by ustawiać na dźwięk alarmu ulubioną piosenkę. Wściekła jak osa, z przymkniętymi powiekami szukała dłonią swojego telefonu na malutkiej komodzie. Prawie przeklęła, gdy niechcący zepchnęła smartfon na podłogę, przedłużając przy tym czas grania cholernie głośnego utworu. Gdy wreszcie urządzenie znalazło się w jej dłoniach, odetchnęła z ulgą. Nie pamiętała kiedy wczoraj zasnęła, jednak była zupełnie niewyspana, czuła, że jej oczy są spuchnięte, a tył jej głowy nieprzyjemnie pulsował. Nie miała jednak czasu na narzekanie, chciała szybko wziąć prysznic, by mieć chwilę na przygotowanie śniadania dla Hanbina. Wiedziała, że będzie miał silnego kaca, którego zabić będzie można wyłącznie pełnowartościowym posiłkiem. Musiała więc spieszyć się z poranną toaletą, ponieważ przygotowanie go zajmie jej trochę więcej czasu, niż zwykle poświęca na zrobienie śniadania.
Wycierając włosy zbliżała się do salonu. Chciała obudzić ukochanego, jednakże na kanapie zastała jedynie pomięty koc. Zaśmiała się sama do siebie, a następnie lekko uderzyła się w głowę piąstką za latanie w chmurach. Hanbin nigdy przecież nie zostawał na śniadanie. Mimo iż byli parą od tak długiego czasu, chłopak nigdy nie sypiał z Hayi w jednym łóżku i z samego rana wymykał się, nie czekając na swoją ukochaną.

Wchodząc do wytwórni natknęła się na Bobbiego.
-Nie ma z tobą B.I?
-Nie, przecież widzisz, że jestem sama.
-Wyszedł wczoraj do ciebie z imprezy.
-Tak, tak, był, ale zmył się... Jak zawsze. Na pewno nie ma go jeszcze?
-Nie, menedżer jest dzisiaj bardzo drażliwy, lepiej, żeby się nie spóźnił.
-Zaraz do niego zadz..
-Ma wyłączony telefon. 


Wiecie co jest najbardziej demotywującą rzeczą? Wchodzisz na bloga, w powiadomieniach masz komunikat, że ktoś dał plusa wpisowi, myślisz "zajebiście, pewnie zostawił komentarz i będę wiedzieć co mam do poprawki", a w rzeczywistości tego komentarza nie ma. Ludzie, komentujcie, to naprawdę wiele znaczy dla kogoś kto tworzy! :)