Otwieram oczy, najpierw lewe, potem
leniwie otwieram też prawe. Jesteś pierwszy, to ciebie zauważam
jako pierwszego zaraz po obudzeniu. Codziennie rano budzisz się
szybciej ode mnie i do mojego przebudzenia spoglądasz na moją
twarz. Ponoć jestem najpiękniejsza, gdy śpię. Łapiesz mnie za
rękę i bez słowa prowadzisz do łazienki. Delikatnie gładzisz
policzki, zaraz przed założeniem mi opaski z uszami, robisz to
codziennie, dlatego instynktownie nachylam głowę i zbieram
wszystkie włosy, by było ci łatwiej. Opierasz się o kant szafki i
przyglądasz się mi, gdy myję buzię oraz zęby. Twój śmiech
wypełnia całą łazienkę, gdy podczas malowania rzęs kicham, a
tusz odbija się na moich powiekach. Udaję, że chcę cię uderzyć,
ale oboje wiemy, iż nigdy bym tego nie zrobiła. Gdy kończę
makijaż, zostawiasz mnie na chwilę, żebym mogła komfortowo się
przebrać. Synoptycy zapowiedzieli, że dzisiejszy dzień będzie
słoneczny, bez ani jednej chmury. Wybieram więc jasne, jeansowe
szorty i twoją koszulkę, tą którą najbardziej lubię. Wciąż
czuję na niej zapach twoich perfum.
Kiedy wchodzę do kuchni, czekasz już
na mnie z śniadaniem. Uśmiecham się, bo wiem, że włożyłeś w
te śniadanie dużo starań. Odkroiłeś skórkę od chleba, ponieważ
wiesz, iż za nią nie przepadam. Sok z marchewki i jabłek musiałeś
przygotować przed chwilą, wokół sokowirówki wszystko jest
jeszcze nieuprzątnięte. Siadam przy stole, naprzeciwko mnie siadasz
ty. Nie powinieneś tak na mnie patrzeć, ten pomidor upadł mi
nieprzypadkowo. Pytam się dlaczego nie jesz, jednak ty milczysz
szczerząc się do mnie. Po zjedzeniu, wyciągnęłam z szafki swoje
różowe, gumowe rękawiczki i przystąpiłam do zmywania naczyń.
Szorując patelnię opowiadam ci jak bardzo zdenerwowała mnie
wczoraj ta wiedźma z mojej pracy. Nie komentujesz, ani nie wcinasz w
połowie zdania tylko z zainteresowaniem przysłuchujesz się mojemu
marudzeniu. Wiem, że czasem powinnam odpuścić sobie gadanie o
takich błahostkach ale mam tylko ciebie, tylko tobie mogę
opowiedzieć o wszystkim.
Idziemy przez miasto, dziś
zaplanowaliśmy wypad do kina. Wtulam się w ciebie mocniej, bo wiem,
że wybrałeś komedię romantyczną ze względu na mnie. Jestem ci
tak bardzo wdzięczna, iż tak dobrze mnie traktujesz. Wyszliśmy
znacznie wcześniej, ponieważ chciałam pospacerować. Nie sądzisz,
że ostatnio spędzamy za dużo czasu w domu? Chcesz mieć mnie tylko
dla siebie, ale przecież możemy być tylko we dwoje również na
zewnątrz. Delikatnie szarpiesz mnie za rękę i wskazujesz ławkę,
na której siedzieliśmy podczas naszej pierwszej randki. To była
niesamowita kicha. Nie zarezerwowałeś stolika w restauracji, do
której chciałeś mnie zabrać i na miejscu okazało się, iż
wszystkie miejsca były zajęte. Zabrałeś mnie więc na lody,
którymi oczywiście ubrudziłam swoją białą koszulę. Gdy
usiedliśmy na tej ławce, byłam tak zawstydzona, że odpowiadałam
ci półsłówkami. Myślałam wtedy, iż nic z nas nie będzie, a
jednak spójrz. Jesteśmy tutaj razem.
Pierwszy raz dzisiejszego dnia słyszę
twój głos, pytasz mnie co chcę robić. Gdy zaczynam opowiadać ci
o wszystkich moich zachciankach, ludzie mijający nas krzywo się na
nas patrzą, ale nie przejmuj się! Zazdroszczą nam. Czy jest
jeszcze poza nami tak piękna para na tym świecie? Zaczynasz się
śmiać i przecząco kiwasz głową. Obejmujesz mnie w talii, chcę
cię okrzyczeć, jednak ostatecznie opieram jedynie głowę na twoim
ramieniu. Moje krzyki i reprymendy na ciebie nie działają, od
zawsze masz gdzieś opinię innych ludzi i nie widzisz niczego złego
w publicznym okazywaniu sobie uczuć. Lubię to w tobie, twoją
odwagę i pewność siebie.
Tym razem to ja ciągnę cię za rękę.
Niedawno dostrzegłam, że stoisko z watą cukrową zostało ponownie
otwarte. Minął już chyba okrągły rok odkąd nie jadłam tego
wspaniałego smakołyku. Bez zastanowienia zamawiam dużą, różową
watę i zagajam rozmowę z Jiminem. Musieliśmy się posprzeczać,
ponieważ chłopak rozmawia wyłącznie ze mną. Kiedy zapytałam was
dwóch o to, uśmiech na twarzy Jimina zniknął, a chłopak
przeprosił mnie i zniknął na zapleczu. Nawet jeśli teraz mi nie
powiesz, dowiem się o co chodzi waszej dwójce.
Kiedy śmiejąc się, próbuję wsadzić
ci maleńki kawałek waty do buzi, dostrzegam, że ludzie dziwnie się
na nas patrzą. Wystawiam im język i wszyscy odwracają się w drugą
stronę. To ty mnie tego nauczyłeś, nie pozwalałeś, bym
przejmowała się takimi głupotami. To, że w tej maleńkiej
mieścinie nikt nie akceptował naszego związku, nie było powodem
do wlepiania gał w nas. Stara pani Kim, właścicielka stoiska z
lodami, krzyknęła za mną, że powinnam się wstydzić. Chciałam
cofnąć się i wyjaśnić jej słowa, jednak zobaczyłam Hoseoka
zmierzającego w naszą stronę. Nie widzieliśmy go chyba z tydzień,
więc chcę zamienić z nim parę słów. Dlaczego nie przywitałeś
się z nim? I dlaczego minął nas, nie zatrzymując się ani na
chwilę? Co się z wami wszystkimi dzieje?
Wreszcie dotarliśmy pod budynek kina.
Dobrze, że jesteś tu ze mną, bo znowu podążyłabym do innego
okienka. Gdyby nie ty, chyba nie poradziłabym sobie z niczym.
Mam ochotę cię uderzyć, dlaczego
schowałeś się, gdy kupowałam bilety? Przez to musiałam trzy razy
tłumaczyć pani, że chcę dwa bilety, a nie jeden. Przestań się
uśmiechać, tak łatwo ci tego nie wybaczę. Dobra... Już ci
wybaczyłam. Prowadzisz mnie na odpowiednie miejsca, bo jak zwykle
mam problem z ich odnalezieniem. Stukam cię, bo zapomnieliśmy wziąć
popcornu! Powinieneś się po niego wrócić, jest jeszcze czas.
Zerkam na mężczyznę siedzącego obok nas. Wnioskując po jego
minie, jestem zdecydowanie za głośna, więc przytulam się do
ciebie i odpuszczam popcorn.
Dzięki bogu, że jesteśmy już w
domu. Ten film okazał się być nudny jak flaki z olejem. Zasnęłam
ci na ramieniu, a ty głupi nic nie zrobiłeś, dopiero pracownik
kina wybudził mnie ze snu. Nie śmiej się tak, to nie było
zabawne.
Musisz być bardzo wykończony, skoro
zasnąłeś nim zdążyłam się wykąpać. Staram się więc
bezszelestnie położyć koło ciebie. Zgarniam włosy, które spadły
ci na oczy i delikatnie muskam ustami twój policzek. Przepraszam, że
tyle mi to zajęło, dzwoniła do mnie moja mama. Wiesz co
powiedziała? Sprawiła mi straszną przykrość. Mówi, że jestem
chora i powinnam udać się do lekarza, ale to chyba z nią jest coś
nie tak. Próbowała wmówić mi, iż nie żyjesz. Rozumiesz? Ponoć
zginąłeś w wypadku samochodowym tydzień temu, a ja nie przyszłam
nawet na twój pogrzeb. To nie ma sensu, przecież ty żyjesz. Nie
było żadnego pogrzebu, przecież gdybyś nie żył, to ja niosłabym
twoje zdjęcie, nie ma opcji, abym nie przyszła... Zresztą
nieważne. Przecież żyjesz, Taehyung. Jesteś obok mnie, prawda?
Taehyung, wiem, że tu jesteś.
I kolejny twór z serii "inne, niekoniecznie dobre".
Taehyung, bardziej znany jako V, ostatnio troszkę miesza w mojej bias liście i długo prosił się o główną rolę, w którymś z moich opowiadań.. więc mam nadzieję, że mimo wszystko spodoba się wam. :)